[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwili wahania. Pragnęłam cię i wmawiałam sobie, że to
możliwe.
- I teraz, kiedy mnie masz, chcesz rzucić?
- Sądziłam... - rozpłakała się na dobre - że pogodziłeś się
z moją bezpłodnością. Myliłam się, ale nieporozumienie
wynikło też z mojej winy. Broniłam się tak zapamiętale, że nie
powiedziałam ci o darze.
- Jeśli odchodzisz, żeby mnie chronić - warknąłem - nie
rób tego.
- To nie jedyny powód. Chronię siebie, sama nie wiem, co
ze sobą zrobić. Myślałam, że wszystkiemu stawię czoło, ale...
- Skuliła się żałośnie. - Nie chcę cierpieć jeszcze bardziej,
Ben.
Przejmujący ból dołączył do trującej udręki, która trawiła
mi wnętrze.
- Chyba wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Nie? - Pierwszy raz jej brwi skomentowały sytuację,
unosząc się z niedowierzaniem. - Wciąż chcesz się ze mną
ożenić? Daj spokój, bez dzieci pogrzebałbyś marzenia. I
potem winiłbyś mnie.
- Zrozum, potrzebuję trochę czasu, by pogodzić się z tą
myślą, i tylko tyle. Ty miałaś na to wiele lat - jęknąłem.
- Dobrze, dam ci czas.
Potarłem twarz dłonią. Cholera, nie zamierzałem błagać.
Nabrałem powietrza.
- I dlatego musisz odejść?
- Tak - zacisnęła zęby. - Być może się mylę. Powiedz mi
jeszcze jedno, ciągle kochasz Gwen?
Zaniemówiłem. Seely kiwnęła głową.
- Tak myślałam. - Odwróciła się do komody, wyjęła
dżinsy i wrzuciła do walizki. Zapięła suwak.
- Byłem bez szans! Zastrzeliłaś mnie tym pytaniem. Nie
miałem pojęcia, że podejrzewasz coś takiego... Skąd mogę
wiedzieć...? Teraz czuję wszystko naraz...
- Pociesz się, że ja też. - Dzwignęła walizkę. - Obiecaj, że
nie będziesz mnie nachodził ani dzwonił. Odezwę się
pierwsza.
Miałem wrażenie, że zaraz stracę oddech, jak na szczycie
górskiej premii. Z wysiłkiem zatrzymałem powietrze w
płucach. Nie mogliśmy jednocześnie wpaść w panikę, a oboje
byliśmy na najlepszej drodze.
- Powiedz, gdzie się zatrzymasz, prześlę ci pieniądze -
powiedziałem drewnianym głosem.
- Podam ci adres, jeśli złożysz obietnicę. W przeciwnym
razie opuszczę Highpoint i zniknę.
Przyrzekłem, choć czułem się, jakbym żuł szkło.
- Pamiętaj, obiecałaś zadzwonić.
Skinęła głową. Nie pomogłem jej zanieść bagażu.
Zostałem w sypialni, nasłuchując, jak walizka uderza o
stopnie. Drzwi wejściowe otworzyły się i zamknęły.
Odwróciłem się, złapałem pierwszą rzecz z brzegu i
cisnąłem o ścianę, a potem stałem, dysząc pośród tysięcy
fragmentów chińskiej lampy mojej matki.
Cztery dni pózniej, gdy wróciłem do biura z budowy
Pattersona, doktor Harold Meckle wjechał na parking tuż
przede mną i zajął moje miejsce.
- Panie McClain! - zawołał, wysiadając z lśniącego
lincolna. - Musimy porozmawiać.
Nie byłem w nastroju. Od chwili odejścia Seely nie
chciałem się widywać nawet z rodziną. Demonstracyjnie
trzasnąłem drzwiami ciężarówki.
- Jestem zajęty.
- To zajmie chwilkę, chciałbym pana zbadać. - Oczy
lekarza błyszczały z emocji. - Wpadłem na trop.
- Na trop czego?
- Wiem, że to ta kobieta... - Podszedł za mną do drzwi
biura. - Nie wiem, co potrafi, ale chcę sprawdzić. Słyszałem,
że się rozstaliście. Liczyłem, że namówi ją pan do rozmowy,
ale to chyba nierealne.
- Słusznie, nie rozmawiamy ze sobą.
- Na ostrym dyżurze zajmowałem się panią Bradshaw.
Miała rozległy zawał, mimo to serce nie jest uszkodzone.
- Proszę odejść. - Otworzyłem drzwi i wszedłem do
środka.
- Potrzebuję konkretnych faktów do przygotowania
artykułu - nalegał. - Muszę pana zbadać. Niemożliwe, żeby
poruszał pan normalnie tym ramieniem.
- A może po prostu się pan pomylił?
Wciąż trajkotał, gdy zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Nie włączając światła, usiadłem przy biurku. Mogłem zabrać
robotę do domu, jednak nie chciałem tam wracać. Trudno
wytrzymać w pustym wnętrzu, ale jeszcze trudniej wśród
niespełnionych marzeń.
. Pomyślałem o doktorku, który chciał napisać artykuł i
zdobyć sławę, analizując ludzkiego laboratoryjnego szczura.
To przypomniało mi o Seely. Od chwili rozstania myślałem o
niej cały czas.
Wiedziałem, gdzie była. Przysłała mi uprzejmy liścik z
adresem - tani motel na skraju miasta. Wysłałem jej czek, ale
złożona obietnica powstrzymywała mnie od innych działań.
Nie mogłem jej nawet powiadomić, że doktor interesuje się
nią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
chwili wahania. Pragnęłam cię i wmawiałam sobie, że to
możliwe.
- I teraz, kiedy mnie masz, chcesz rzucić?
- Sądziłam... - rozpłakała się na dobre - że pogodziłeś się
z moją bezpłodnością. Myliłam się, ale nieporozumienie
wynikło też z mojej winy. Broniłam się tak zapamiętale, że nie
powiedziałam ci o darze.
- Jeśli odchodzisz, żeby mnie chronić - warknąłem - nie
rób tego.
- To nie jedyny powód. Chronię siebie, sama nie wiem, co
ze sobą zrobić. Myślałam, że wszystkiemu stawię czoło, ale...
- Skuliła się żałośnie. - Nie chcę cierpieć jeszcze bardziej,
Ben.
Przejmujący ból dołączył do trującej udręki, która trawiła
mi wnętrze.
- Chyba wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Nie? - Pierwszy raz jej brwi skomentowały sytuację,
unosząc się z niedowierzaniem. - Wciąż chcesz się ze mną
ożenić? Daj spokój, bez dzieci pogrzebałbyś marzenia. I
potem winiłbyś mnie.
- Zrozum, potrzebuję trochę czasu, by pogodzić się z tą
myślą, i tylko tyle. Ty miałaś na to wiele lat - jęknąłem.
- Dobrze, dam ci czas.
Potarłem twarz dłonią. Cholera, nie zamierzałem błagać.
Nabrałem powietrza.
- I dlatego musisz odejść?
- Tak - zacisnęła zęby. - Być może się mylę. Powiedz mi
jeszcze jedno, ciągle kochasz Gwen?
Zaniemówiłem. Seely kiwnęła głową.
- Tak myślałam. - Odwróciła się do komody, wyjęła
dżinsy i wrzuciła do walizki. Zapięła suwak.
- Byłem bez szans! Zastrzeliłaś mnie tym pytaniem. Nie
miałem pojęcia, że podejrzewasz coś takiego... Skąd mogę
wiedzieć...? Teraz czuję wszystko naraz...
- Pociesz się, że ja też. - Dzwignęła walizkę. - Obiecaj, że
nie będziesz mnie nachodził ani dzwonił. Odezwę się
pierwsza.
Miałem wrażenie, że zaraz stracę oddech, jak na szczycie
górskiej premii. Z wysiłkiem zatrzymałem powietrze w
płucach. Nie mogliśmy jednocześnie wpaść w panikę, a oboje
byliśmy na najlepszej drodze.
- Powiedz, gdzie się zatrzymasz, prześlę ci pieniądze -
powiedziałem drewnianym głosem.
- Podam ci adres, jeśli złożysz obietnicę. W przeciwnym
razie opuszczę Highpoint i zniknę.
Przyrzekłem, choć czułem się, jakbym żuł szkło.
- Pamiętaj, obiecałaś zadzwonić.
Skinęła głową. Nie pomogłem jej zanieść bagażu.
Zostałem w sypialni, nasłuchując, jak walizka uderza o
stopnie. Drzwi wejściowe otworzyły się i zamknęły.
Odwróciłem się, złapałem pierwszą rzecz z brzegu i
cisnąłem o ścianę, a potem stałem, dysząc pośród tysięcy
fragmentów chińskiej lampy mojej matki.
Cztery dni pózniej, gdy wróciłem do biura z budowy
Pattersona, doktor Harold Meckle wjechał na parking tuż
przede mną i zajął moje miejsce.
- Panie McClain! - zawołał, wysiadając z lśniącego
lincolna. - Musimy porozmawiać.
Nie byłem w nastroju. Od chwili odejścia Seely nie
chciałem się widywać nawet z rodziną. Demonstracyjnie
trzasnąłem drzwiami ciężarówki.
- Jestem zajęty.
- To zajmie chwilkę, chciałbym pana zbadać. - Oczy
lekarza błyszczały z emocji. - Wpadłem na trop.
- Na trop czego?
- Wiem, że to ta kobieta... - Podszedł za mną do drzwi
biura. - Nie wiem, co potrafi, ale chcę sprawdzić. Słyszałem,
że się rozstaliście. Liczyłem, że namówi ją pan do rozmowy,
ale to chyba nierealne.
- Słusznie, nie rozmawiamy ze sobą.
- Na ostrym dyżurze zajmowałem się panią Bradshaw.
Miała rozległy zawał, mimo to serce nie jest uszkodzone.
- Proszę odejść. - Otworzyłem drzwi i wszedłem do
środka.
- Potrzebuję konkretnych faktów do przygotowania
artykułu - nalegał. - Muszę pana zbadać. Niemożliwe, żeby
poruszał pan normalnie tym ramieniem.
- A może po prostu się pan pomylił?
Wciąż trajkotał, gdy zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Nie włączając światła, usiadłem przy biurku. Mogłem zabrać
robotę do domu, jednak nie chciałem tam wracać. Trudno
wytrzymać w pustym wnętrzu, ale jeszcze trudniej wśród
niespełnionych marzeń.
. Pomyślałem o doktorku, który chciał napisać artykuł i
zdobyć sławę, analizując ludzkiego laboratoryjnego szczura.
To przypomniało mi o Seely. Od chwili rozstania myślałem o
niej cały czas.
Wiedziałem, gdzie była. Przysłała mi uprzejmy liścik z
adresem - tani motel na skraju miasta. Wysłałem jej czek, ale
złożona obietnica powstrzymywała mnie od innych działań.
Nie mogłem jej nawet powiadomić, że doktor interesuje się
nią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]