[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w tak ohydny sposób. Już wiele lat temu zrozumia­
łam, że ojcem Matthew musi być ktoś, kogo poznała
na moim weselu. Nigdy jednak nie przyszło mi do
głowy, że to ty! - Rumieńce powróciły na jej
policzki. Wpatrywała się w Rika oskarżycielsko.
- Dee, możemy wejść do Å›rodka i o tym poroz­
mawiać? - zaproponowała Sapphie.
Kilku sąsiadów postanowiło tego pięknego sło-
1
CAROLE MORTIMER
140
necznego popołudnia umyć swoje auta na ulicy.
Sapphie i tak czuła się oszołomiona faktem, że Dee
zjawiła się tutaj specjalnie po to, żeby jej bronić, nie
chciała jeszcze urządzać sąsiadom darmowego
przedstawienia.
- Nie ma sprawy - odparła Dee sztywno. - Ty
pierwszy - warknęła do Rika.
Trzeba mu było przyznać, że i on wydawał się
zdumiony tÄ… przemianÄ…. A może zachwycony? Za­
pewne, uznała Sapphie. Chociaż tym razem jej
młodsza siostra nie zjawiła się, by na kimkolwiek
robić wrażenie, naprawdę była wkurzona, ale Rik
i tak ją podziwiał.
- Mama zabraÅ‚a Matthew do sklepu, poszli ku­
pić słodycze - wyjaśniła Dee, kiedy weszli do
nietypowo cichego domu. -I bardzo dobrze, w tych
okolicznoÅ›ciach. - Znowu zmierzyÅ‚a Rika morder­
czym spojrzeniem. - ZapÅ‚odniÅ‚eÅ› mojÄ… siostrÄ™ i wy­
obrażasz sobie, że po pięciu latach zjawisz się
niespodziewanie w jej życiu i zażądasz syna? Nie-
doczekanie twoje! - prychnęła.
Nawet jeÅ›li Dee przeżyÅ‚a szok na wieść o niewier­
ności swojego adoratora, w żaden sposób nie dała
tego po sobie poznać. Całkowicie stanęła po stronie
siostry.
Sapphie nadal nie potrafiła w to uwierzyć. Co
spowodowało tę przemianę w Dee? Nie znaczyło to,
że Sapphie jest z tego powodu niezadowolona - ale
skąd. Czuła radość na myśl, że po tylu latach siostra
SPOTKANIE W PARY%7Å‚U 141
znów jest jej sojuszniczką, a nie rywalką. Tyle że się
tego nie spodziewała.
- Bycie ojcem to nie tylko kwestia prokreacji,
wiesz? - ciągnęła Dee oskarżycielskim tonem.
Rik pokornie tego słuchał. Być może był równie
oszołomiony jak Sapphie, a może czuł narastający
podziw do dawnej ukochanej. Sapphie widziała to
w jego oczach.
Oderwała od niego spojrzenie i pokręciła głową.
- Dee, nie sądzę... - Zamilkła, czując palce Rika
na swoim ramieniu. Odwróciła się i spojrzała na
niego pytajÄ…co.
- Pozwól Dee skończyć - powiedział cicho.
- Zabieraj od niej swoje łapy! - Dee strąciła
rękę Rika z ramienia Sapphie. - Uświadomienie
sobie, że ma się czteroletniego syna, to jeszcze
nie jest ojcostwo.
- Ja naprawdÄ™ to rozumiem, Dee.
- E tam, wcale nie rozumiesz - przerwała mu.
- Prawdziwe ojcostwo zaczyna siÄ™ jeszcze przed
narodzinami dziecka! To oznacza wstawanie nad
ranem, kiedy twoja żona wymiotuje, bo ma mdłości.
Znoszenie jej nastrojów. Trzymanie jej za rękę
podczas USG, kiedy oglÄ…dacie wyrazny zarys głó­
wek i ciał dzieci..:
- Dee? - Sapphie popatrzyÅ‚a na siostrÄ™ ze zdu­
mieniem.
Twarz Dee się rozpogodziła, w zielonych oczach
pokazały się łzy.
142 CAROLE MORTIMER
- Blizniaki - oznajmiła drżącym, ale dumnym
głosem. - A ja jeszcze ich nie znam. - Zacisnęła usta
i popatrzyła na Rika. - Jeszcze ich nie dotknęłam,
nie pocaÅ‚owaÅ‚am, nie gÅ‚askaÅ‚am po pyzatych policz­
kach, ale już wiem, że gdyby ktoś próbował mi je
odebrać, walczyÅ‚abym wszystkimi dostÄ™pnymi Å›rod­
kami. I pomogÄ™ Sapphie w walce z tobÄ… o Matthew
- oświadczyła stanowczo. - To jej dziecko, nie
twoje. Nawet ciÄ™ nie zna...
- Jasne, że zna - przerwaÅ‚ jej Rik ponuro. - Jes­
tem niedobry pan.
Sapphie ścisnęło się serce. Wiedziała przecież,
że Matthew powiedział to tylko dlatego, że Rik był
wściekły na jego mamę.
- Porozmawiam z nim, Rik - zapewniła go.
- Pomogę mu zrozumieć...
- Jak mógłby zrozumieć coś takiego? - spytał ze
znużeniem w gÅ‚osie. - Dee, wszystko co powiedzia­
łaś o mnie, to prawda. Oprócz jednego. Nigdy nie
odbiorę go Sapphie... Nawet nie będę próbował.
- O? - Wydawała się zdumiona.
Podobnie jak Sapphie. Rozumiała, że ze względu
na Matthew zakopią topór wojenny, ale nie przyszło
jej do głowy, że Rik posunie się tak daleko. Czy
powiedział to dlatego, że nie chciał skrzywdzić jej
ani Matthew, czy też ze względu na Dee?
Siostra zmarszczyła brwi.
- Przecież mama mówiła...
- Wasza matka tak myślała, kiedy wychodziłem
SPOTKANIE W PARY%7Å‚U 143
stÄ…d dziÅ› rano - wyjaÅ›niÅ‚ Rik. - Sytuacja siÄ™ zmieni­
Å‚a. Sapphie wszystko ci opowie. - WyjÄ…Å‚ z kieszeni
portfel, z niego wizytówkę i napisał na niej numer.
- Sapphie, dzwoń o każdej porze dnia i nocy, kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl