[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Może tymczasem wezmiesz prysznic?
Zniknął, zanim zdążyła mu powiedzieć, na co ma ochotę.
Była tak wykończona, że z jękiem opadła na łóżko i... zaraz
zerwała się z niego jak oparzona.
Patrząc na białe prześcieradła, stłumiła histeryczny
śmiech. Co jej się stało? Zachowuje się jak nastolatka przed
randką z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Przecież
to zupełnie do niej niepodobne. Wielkie rzeczy, że w wyniku
splotu okoliczności muszą spędzić noc w jednym łóżku!
Przez resztę wieczoru co chwila musiała sobie to
przypominać. Już była pewna, że udało jej się zapanować nad
swymi uczuciami, ale kiedy wyszła spod prysznica i zastała w
pokoju Jake'a, wystarczyło jedno jego spojrzenie, a zrobiło się
jej gorąco. Była przyzwoicie ubrana we flanelową koszulę i
szlafrok, a jednak zachowała się tak, jakby przyłapał ją nagą. I
tak dokładnie się czuła.
Z trudem oderwała od niego oczy i skoncentrowała się na
jedzeniu.
- Jedzenie! Nareszcie! %7łołądek wywrócił mi się już na
lewÄ… stronÄ™. No, zaczynamy.
Wiedziała, że paple jak idiotka, więc szybko przysunęła
krzesło i usiadła przy stoliku. Jadła, ale nie czuła smaku.
Wciąż było za wcześnie, by kłaść się spać, ale w pokoju
nie było ani telewizora, ani radia. Niczego, co mogłoby
odciągnąć ich uwagę od tego, co nieuniknione.
Zdesperowana Zoe wyciągnęła talię wysłużonych kart,
które czasem zabierała ze sobą w podróż. Długie godziny
czekania nie wiadomo na co były nieodłącznym elementem
pracy detektywa.
Karty podziałały - ale tylko na trochę. Dopóki nie
zauważyła, że ilekroć podnosi wzrok, widzi wpatrującego się
w niÄ… Jake'a.
Nie była już w stanie dalej udawać, że nic się nie dzieje.
Rzuciła karty na stół i wstała.
- Jestem zmęczona - oznajmiła. - Ty na pewno też.
Ponieważ moim zdaniem ta kanapa jest dla nas dwojga za
mała, ty śpij tutaj, a ja zestawię sobie krzesła.
Jeśli spodziewała się, że Jake powita jej propozycję z ulgą,
myliła się.
- Nie wygłupiaj się - rzekł. - Nie rozumiem, czemu nie
możemy spać razem.
- Ale...
- Chyba że... chyba że boisz się, że nad sobą nie
zapanujesz. - Jego oczy wpatrywały się w nią z lekką drwiną. -
Wtedy rzeczywiście byłby problem. Niestety, nie jestem z
kamienia.
Spojrzała na niego z oburzeniem, ale ciemny rumieniec
osłabił jego siłę.
- Nie musisz się bać o swoją cnotę. - Teraz i w jej głosie
pojawiła się ironia. - Panuję nad sobą znakomicie.
- Miło mi to słyszeć. Problem rozwiązany. Możesz zgasić
światło. Idę pod prysznic.
Nie oglądając się za siebie, wszedł do łazienki, co jeszcze
bardziej ją zezłościło. Chciała nawet rzucić za nim butem.
Szybko zgasiła górne światło, zrzuciła szlafrok i wsunęła się
pod prześcieradło. Postanowiła, że kiedy Jake wróci, będzie
spała jak zabita.
I nawet powinna, bo była tak zmęczona, że czuła, że
mogłaby zasnąć na stojąco. Kiedy jednak wyciągnęła się pod
rzeczywiście pachnącymi pleśnią prześcieradłami, miała
wrażenie, że czuje wszystkie sprężyny kanapy. A w dodatku
Jake śpiewał pod prysznicem, mimo że zupełnie nie miał
słuchu!
Ułożyła się najwygodniej jak się dało i wtuliła głowę w
poduszkę. Wciąż jeszcze nie spała, kiedy dziesięć minut
pózniej Jake wyszedł z łazienki. Nie zapalił światła, a ona nie
otwierała oczu, nie wiedziała więc, co on ma na sobie, dopóki
nie usłyszała, jak zdejmuje dżinsy i kładzie się obok niej.
Dopiero wtedy odetchnęła.
Jake miał wrażenie, że leży tak już wiele godzin. W
ciemnościach słyszał jej równy oddech, czuł jej zapach.
I nawet nie odważył się poruszyć. Bo wtedy pewnie już
nie umiałby nad sobą zapanować.
Był jednak tak wykończony, że zasnął, sam nie wiedząc
kiedy.
We śnie stało się to, co pewnie nigdy nie stałoby się na
jawie. Kiedy nad ranem w pokoju zrobiło się zimno,
instynktownie wtulili się w siebie. I tak już zostali.
- Jake? - obudził go jej pełen niepokoju szept. Zaspany,
wtulił tylko twarz w jej ramię.
- Hmm?
- Jak...? - Zaskoczona ostrością własnego głosu, z trudem
przełknęła ślinę. Nie była jednak w stanie zebrać myśli, kiedy
jej tak dotykał... tak jakby czekał na to od lat. - Jjjak to się
stało, że leżymy tak...
Jake uśmiechnął się do siebie i musnął językiem jej szyję.
Kiedy wygięła się w łuk, uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Wcale nie był zdziwiony.
- Zepchnięto nas z szosy, nie pamiętasz?
Chciała mu powiedzieć, że w tej chwili, w jego
ramionach, nie pamięta już niczego.
- To chyba nierozsądne - wyjąkała tylko.
- Wiem. - Wsunął rękę pod jej koszulę i pieścił sztywny
sutek nagiej piersi. - Jeszcze tylko chwilÄ™.
Chwilę... Nie, nie trwało to chwilę. Ani nawet dwie czy
trzy.
Było tak jak przed dziesięciu laty.
ROZDZIAA ÓSMY
Na dworze słońce wyszło już znad horyzontu. Noc
ustąpiła miejsca zimnemu, szaremu dniowi. Wiatr nadal
świszczał, ale Zoe, wtulonej w ramiona Jake'a, było wszystko
jedno. Uśmiechnęła się do siebie i z radością wdychała jego
zapach. Jak mogła zapomnieć jak to jest, kiedy leży się tak z
nim po nocy kochania? Wystarczyło, by jej dotknął, a już
zapominała o całym świecie.
Bo go kocha. Nadal.
Nie, to niemożliwe, przeraziła się i zesztywniała. Serce jej
zamarło. Nie, to nie miłość. To tylko pożądanie. Na pewno!
Przecież powinna pamiętać, że kiedy przed dziesięcioma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl