[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niebezpieczeństwo, ale teraz na pewno wezmie sprawy w swoje ręce i
nie chciałby, żebyście wy narazili się na niebezpieczeństwo.
- Wobec tego nic mu nie powiemy - odparł Neiland. -W tym
wszystkim jest jakaś tajemnica i ja chcę ją rozwiązać.
- Nie rozumiem twojego zachowania - zdenerwowała się
Camilla. - Aurora boi się o ciebie i pana Lilliheuna, a ty jeszcze
dolewasz oliwy do ognia.
Zanim wrócili do altanki, zdążyli jedynie ustalić, że do końca
dnia nie będą więcej rozmawiać na temat Locksleya.
Do Dewhursta i Fate'a dołączyli już państwo Wheymore i z
uśmiechem przywitali powracającą ze spaceru czwórkę. O dziewiątej
wszyscy poszli obejrzeć pięknie oświetlony magiczny wodospad i
dom młynarza. Spływająca po pochyłości spieniona woda napędzała
koło młyńskie. Dzięki niezwykłemu oświetleniu i dzwiękom
malowniczy spektakl wzbudził entuzjazm wśród zapatrzonych gości.
Camilla doszła do wniosku, że jej przewidywania się sprawdziły.
Aurora była zakochana po uszy w Lilliheunie, a on zaczynał
odwzajemniać jej uczucie. Camillę niepokoiła ta sytuacja. Z jednej
strony dobrze im życzyła, z drugiej świadomość, że traci Clare'a,
trochę ją bolała,
182
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nad czym się pani tak zastanawia? - szepnął jej do ucha Fate. -
Ta kaskada jest piękna, ale widziałem piękniejsze rzeczy. Niech się
pani uśmiechnie. Nie do mnie.
Camilla spojrzała na niego i kąciki jej ust uniosły się do góry.
- A do kogo?
- Do wszystkich gości. %7łeby się nie martwili, że najładniejsza
dziewczyna w Londynie jest taka smutna. Spacerowała pani z
Lilliheunem. Czy jest pani zbyt zmęczona, żeby pochodzić ze mną?
- Ależ nie - odparła Camilla i wzięła go pod ramię.
- Dokąd idziemy?
- Tam - wskazał dłonią Fate.
- Raczej nie. Skompromitowałabym się, spacerując tamtędy z
mężczyzną bez przyzwoitki.
- Ciągle o tym zapominam - mruknął speszony Fate.
- O czym?
- O przyzwoitkach i tego typu sprawach. Macie za dużo zasad,
Dendron. Można od nich zwariować. Kto może być przyzwoitką?
- Ktokolwiek.
- Dobrze, bo mam kogoś na oku. Stanny - zawołał i wyciągnął z
tłumu przed sobą niskiego, chudego chłopaka. - Potrzebuję twojej
pomocy, Stanny.
- Kapitan?
-Tak.
183
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Prawie pana nie poznałem, tak się pan wystroił. Czego pan
tylko sobie życzy.
- Chcę, żebyś poszedł z nami na spacer, Stanny - powiedział i
podał chłopcu garść złotych monet. - Wystarczy?
-Jasne. Nie musi mi pan płacić.
- Wiem, ale nie chcę cię wykorzystywać. W końcu musisz
zarabiać. Musimy chyba komuś powiedzieć, że idziemy na spacer,
prawda, Dendron? To też jedna z waszych zasad.
Camilla uśmiechnęła się i podeszła do lady Wheymore.
- Pan Locksley i ja idziemy na spacer, ciociu. Chcę mu pokazać
obrazy.
- Dobrze, ale zabierzcie ze sobą Neilanda albo Aurorę.
- Mamy przyzwoitkę, ciociu. To ten pan w kamizelce z kociej
skóry. Jest serdecznym przyjacielem pana Locksleya.
Lady Wheymore zmarszczyła brwi, ale hrabia szepnął jej coś na
ucho, więc kiwnęła przyzwalająco głową.
- Skąd pewność, Nedzie - spytała, gdy siostrzenica oddaliła się -
że temu człowiekowi można ufać?
- To nie jemu ufam, Mary, tylko Locksleyowi. On bardzo polubił
Cammy. Prędzej rzuciłby się pod nadjeżdżający powóz, niż zmuszał
tę dziewczynę do czegokolwiek. Nie ma znaczenia, kogo zabierają ze
sobą przez wzgląd na etykietę.
Na końcu alejki, którą szli Fate z Camillą i Stanny, znajdował się
słynny obraz przedstawiający ruiny. Z daleka mogło się wydawać, że
184
Anula
ous
l
a
and
c
s
są one prawdziwe. Kapitan jednak nie zwracał najmniejszej uwagi na
oświetlone malowidło. Cała jego uwaga skupiona była na Camilli,
która zaczerwieniła się pod jego uważnym spojrzeniem. Aby
rozluznić napięcie, zaczęła rozmowę o historii ogrodu.
-Ja to wszystko wiem - przerwał jej Fate. - Często tu bywam.
Nie tylko arystokrację się tu wpuszcza. Kiedyś na maskaradę
przyszedłem z Gwen. Niezbyt dobrze się bawiliśmy, ale wycieczka się
opłaciła.
- Ach tak - przystanęła Camilla, gdy uświadomiła sobie, co
oznaczają słowa Fate'a. - Przyszedł pan tu kraść!
- Cóż, przywłaszczyłem sobie kilka portmonetek. Po to samo
przyszedł tu dziś Stanny.
- Co?!
- Gdyby spytał mnie strażnik, powiedziałbym, że interesuje go
wyłącznie przedstawienie. Ale Stanny umie tylko kraść. Jemu Mossie
nie zapewnił takiego wykształcenia jak mi.
- Aha. Rozumiem.
- Naprawdę? -Co?
- Naprawdę pani rozumie? Kiedy pani patrzy na mnie, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
niebezpieczeństwo, ale teraz na pewno wezmie sprawy w swoje ręce i
nie chciałby, żebyście wy narazili się na niebezpieczeństwo.
- Wobec tego nic mu nie powiemy - odparł Neiland. -W tym
wszystkim jest jakaś tajemnica i ja chcę ją rozwiązać.
- Nie rozumiem twojego zachowania - zdenerwowała się
Camilla. - Aurora boi się o ciebie i pana Lilliheuna, a ty jeszcze
dolewasz oliwy do ognia.
Zanim wrócili do altanki, zdążyli jedynie ustalić, że do końca
dnia nie będą więcej rozmawiać na temat Locksleya.
Do Dewhursta i Fate'a dołączyli już państwo Wheymore i z
uśmiechem przywitali powracającą ze spaceru czwórkę. O dziewiątej
wszyscy poszli obejrzeć pięknie oświetlony magiczny wodospad i
dom młynarza. Spływająca po pochyłości spieniona woda napędzała
koło młyńskie. Dzięki niezwykłemu oświetleniu i dzwiękom
malowniczy spektakl wzbudził entuzjazm wśród zapatrzonych gości.
Camilla doszła do wniosku, że jej przewidywania się sprawdziły.
Aurora była zakochana po uszy w Lilliheunie, a on zaczynał
odwzajemniać jej uczucie. Camillę niepokoiła ta sytuacja. Z jednej
strony dobrze im życzyła, z drugiej świadomość, że traci Clare'a,
trochę ją bolała,
182
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Nad czym się pani tak zastanawia? - szepnął jej do ucha Fate. -
Ta kaskada jest piękna, ale widziałem piękniejsze rzeczy. Niech się
pani uśmiechnie. Nie do mnie.
Camilla spojrzała na niego i kąciki jej ust uniosły się do góry.
- A do kogo?
- Do wszystkich gości. %7łeby się nie martwili, że najładniejsza
dziewczyna w Londynie jest taka smutna. Spacerowała pani z
Lilliheunem. Czy jest pani zbyt zmęczona, żeby pochodzić ze mną?
- Ależ nie - odparła Camilla i wzięła go pod ramię.
- Dokąd idziemy?
- Tam - wskazał dłonią Fate.
- Raczej nie. Skompromitowałabym się, spacerując tamtędy z
mężczyzną bez przyzwoitki.
- Ciągle o tym zapominam - mruknął speszony Fate.
- O czym?
- O przyzwoitkach i tego typu sprawach. Macie za dużo zasad,
Dendron. Można od nich zwariować. Kto może być przyzwoitką?
- Ktokolwiek.
- Dobrze, bo mam kogoś na oku. Stanny - zawołał i wyciągnął z
tłumu przed sobą niskiego, chudego chłopaka. - Potrzebuję twojej
pomocy, Stanny.
- Kapitan?
-Tak.
183
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Prawie pana nie poznałem, tak się pan wystroił. Czego pan
tylko sobie życzy.
- Chcę, żebyś poszedł z nami na spacer, Stanny - powiedział i
podał chłopcu garść złotych monet. - Wystarczy?
-Jasne. Nie musi mi pan płacić.
- Wiem, ale nie chcę cię wykorzystywać. W końcu musisz
zarabiać. Musimy chyba komuś powiedzieć, że idziemy na spacer,
prawda, Dendron? To też jedna z waszych zasad.
Camilla uśmiechnęła się i podeszła do lady Wheymore.
- Pan Locksley i ja idziemy na spacer, ciociu. Chcę mu pokazać
obrazy.
- Dobrze, ale zabierzcie ze sobą Neilanda albo Aurorę.
- Mamy przyzwoitkę, ciociu. To ten pan w kamizelce z kociej
skóry. Jest serdecznym przyjacielem pana Locksleya.
Lady Wheymore zmarszczyła brwi, ale hrabia szepnął jej coś na
ucho, więc kiwnęła przyzwalająco głową.
- Skąd pewność, Nedzie - spytała, gdy siostrzenica oddaliła się -
że temu człowiekowi można ufać?
- To nie jemu ufam, Mary, tylko Locksleyowi. On bardzo polubił
Cammy. Prędzej rzuciłby się pod nadjeżdżający powóz, niż zmuszał
tę dziewczynę do czegokolwiek. Nie ma znaczenia, kogo zabierają ze
sobą przez wzgląd na etykietę.
Na końcu alejki, którą szli Fate z Camillą i Stanny, znajdował się
słynny obraz przedstawiający ruiny. Z daleka mogło się wydawać, że
184
Anula
ous
l
a
and
c
s
są one prawdziwe. Kapitan jednak nie zwracał najmniejszej uwagi na
oświetlone malowidło. Cała jego uwaga skupiona była na Camilli,
która zaczerwieniła się pod jego uważnym spojrzeniem. Aby
rozluznić napięcie, zaczęła rozmowę o historii ogrodu.
-Ja to wszystko wiem - przerwał jej Fate. - Często tu bywam.
Nie tylko arystokrację się tu wpuszcza. Kiedyś na maskaradę
przyszedłem z Gwen. Niezbyt dobrze się bawiliśmy, ale wycieczka się
opłaciła.
- Ach tak - przystanęła Camilla, gdy uświadomiła sobie, co
oznaczają słowa Fate'a. - Przyszedł pan tu kraść!
- Cóż, przywłaszczyłem sobie kilka portmonetek. Po to samo
przyszedł tu dziś Stanny.
- Co?!
- Gdyby spytał mnie strażnik, powiedziałbym, że interesuje go
wyłącznie przedstawienie. Ale Stanny umie tylko kraść. Jemu Mossie
nie zapewnił takiego wykształcenia jak mi.
- Aha. Rozumiem.
- Naprawdę? -Co?
- Naprawdę pani rozumie? Kiedy pani patrzy na mnie, to [ Pobierz całość w formacie PDF ]