[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pani Finlayson od dawna leżała w szpitalu z powodu złamania
główki kości udowej i wciąż narzekała na Laurę i cały personel.
- Mam dla pani propozycję - zwróciła się do niej Laura. -
Jeżeli doktor Durell się zgodzi, zostanie pani jego stalą
pacjentką.
- Och, to byłoby wspaniale! - Rozpromieniła się, a stojącej za
Laurą pielęgniarce wyjaśniła: - To dobry specjalista, wie pani...
I taki cierpliwy... - Zawahała się, spoglądając znów na Laurę. -
Czy na pewno nie ma pani nic przeciwko temu?
Laura powiesiła kartę choroby na oparciu łóżka i ciepło
spojrzała na starszą panią.
- Pani Finlayson - rzekła - musiałabym być straszną egoistką,
gdybym chciała zatrzymać wszystkich pacjentów dla siebie.
Zapewniam panią, że chętnie oddam kilku szczęśliwców.
To mówiąc pospieszyła do drzwi, a za nią pielęgniarka, która
ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- Nigdy nie uda się pani namówić doktora Durella, żeby ją
przyjął - powiedziała do Laury. - Założę się, że gdy tylko pani
wyzdrowieje, on natychmiast zaszyje się w swojej samotni.
Zresztą, wcale mu się nie dziwię, bo gdybym to ja miała się
zajmować panią Finlayson, postąpiłabym podobnie.
RS
70
W jednym z pokoi zadzwonił dzwonek, więc pielęgniarka, nie
przestając chichotać, poszła sprawdzić, co się stało. Laura
zajrzała do pokoju, w którym leżała Alice. Szczęśliwa matka
powitała ją uśmiechem, tuląc do siebie synka.
- Cieszę się, że lepiej się pani doktor czuje - powiedziała.
Laura sprawdziła kartę choroby i uśmiechnęła się.
- Pani też jest w dobrej formie - odparła. - Jeśli doktor Durell
wyrazi zgodę, odłączymy kroplówkę.
- Ale... to przecież pani się mną opiekuje - oznajmiła Alice. -
Wiem, że doktor Durell jest świetnym specjalistą i nie potrafię
wyrazić wdzięczności dla niego, zwłaszcza teraz, gdy
zaproponował Tomowi pracę, ale wolałabym, żeby to pani się
mną zajmowała.
- Dlatego, że jestem kobietą?
- Tak - przyznała z wyrazną ulgą. - Wiem, że to niemądre, ale
szczerze mówiąc, wstydzę się podczas badań...
- Dziękuję. - Laura uśmiechnęła się, odsuwając kołdrę, bo
chciała obejrzeć brzuch Alice. - Dzięki pani poczułam się znów
potrzebna, bo przed chwilą pani Finlayson wybrała doktora
Durella. Mimo to nie odłączę kroplówki bez jego zgody. Skoro
już udało się ściągnąć tu specjalistę, należy korzystać z jego
wiedzy.
- A gdzie jest doktor Durell? - spytała Alice, spoglądając na
dziecko, które zaczęło się wiercić.
- Pojechał do wypadku drogowego.
Laura była trochę zaniepokojona, bo jej zdaniem Ben
powinien już wrócić. Zajrzała do ostatniej pacjentki, a polem
poszła do siostry przełożonej.
- Czy są jakieś wieści z miejsca wypadku? - spytała. Siostra
pokręciła głową.
- Czy mam się z nimi skontaktować?
Laura przytaknęła, a potem czekała, aż pielęgniarka połączy
się z karetką pogotowia. Trwało to kilka minut, z czego
wywnioskowały, że kierowca oddalił się od samochodu. Kiedy
RS
71
się wreszcie odezwał, byt wyraznie przygnębiony.
Przypuszczając, że dzieje się coś niedobrego, Laura odebrała
siostrze słuchawkę.
- Co tam, Larry?
- Kłopoty, pani doktor. Nie możemy wyciągnąć kierowcy z
rozbitego samochodu. Wezwaliśmy straż pożarną. Montują
właśnie sprzęt, może im się uda.
Laura w zamyśleniu pokiwała głową. Wiedziała, że Larry
mówi o specjalistycznym sprzęcie, za pomocą którego
rozcinano samochód dosłownie w każdym miejscu.
- W jakim stanie jest ten kierowca? - spytała.
- Niezbyt dobrym. Doktor Durell robi, co może, ale wątpię... -
zawahał się. - Jest tu też dziewczyna, która potrzebuje pomocy,
ale nie chce się ruszyć, dopóki nie wydostaniemy chłopaka. Ma
kilka ran, niektóre bardzo głębokie. Cala karetka jest już
upaprana.
Laura uśmiechnęła się. Sanitariusze słynęli z przesadnej
dbałości o czystość ambulansów.
- Zawiadomcie mnie, gdy będziecie w drodze - powiedziała. -
Przygotuję salę operacyjną.
- To może potrwać z pól godziny. Będziemy się musieli
dostać od tyłu...
Odkładała słuchawkę w posępnym nastroju. To nie jest
zwykły wypadek drogowy. Ben od samego początku został
rzucony na głębokie wody. W głowie aż huczało jej z przejęcia.
Drżącym głosem wydała dyspozycje, by przygotowano salę
operacyjną.
- Proszę się skontaktować ze stałymi dawcami krwi - zleciła
przełożonej. - Na wszelki wypadek niech będą w pogotowiu.
Siostra wyszła, a Laura wkrótce podążyła do przychodni, bo
zbliżała się pora dyżuru.
Kylie powitała ją wyraznie zaniepokojona.
- Wygląda pani okropnie - wypaliła bez ogródek.
- Dzięki za komplement. Jak minął weekend?
RS
72
- Zupełnie inaczej niż pani, jeśli wierzyć temu, co opowiadają.
Szczerze mówiąc, bawiłam się świetnie.
- Oczywiście z ratownikiem? - roześmiała się Laura.
- On nie jest ratownikiem - powtórzyła Kylie
zniecierpliwionym tonem.
- Wiem, pamiętam, to niezwykle inteligentny student prawa.
W dodatku zna się na kobietach. - Wzięła do ręki pierwszą
kartę.
- Kogo mamy dzisiaj przyjąć?
- Wygląda na to, że pół miasteczka. Wszyscy chcą zobaczyć
doktora Durella. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl