[ Pobierz całość w formacie PDF ]
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
86
- W gruncie rzeczy chodzi mi o to, że nie można zmienić
cudzego życia. Da się tozrobić, aletylkoz własnym.
Livvyotworzyłausta, żebyskrytykować tenzbyt uproszczo-
nypogląd, lecz szybkojezamknęła. Zdała sobiebowiemsprawę
z tego, że uproszczony bądz nie, był poglądemprawdziwym.
Nie mogła nikomu zaprogramować życia ani nimzarządzać.
Jedyną egzystencją, jaką mogła kierować, była jej własna. Na
przykładwtej chwili Livvymiałaochotę wdrapać się naConala,
pocałować goi zobaczyć, coztegowyniknie.
Niestarczyłojej jednakodwagi nawykonaniepierwszegoru-
chu. Mimo że paraliżująca nieśmiałość, jaka ogarnęła ją tuż po
przebudzeniu, już właściwiezniknęła, nadal nieczułasię dobrze
wroli świeżoupieczonej kochanki Conala. Szczerzepowiedzia-
wszy, czułasię fatalnie. Niepewnasiebiei piekielnieniedojrzała.
Stłumiławestchnienie. Osiągnęła cel podyktowanypotrzebą
serca. Kochała się z Conalem. Niestetyjednak nie zdołała się
nasycić nimna tyle, byprzestać gopożądać. To, costałosię
wnocy, jeszczebardziej wzmogłojej seksualnyapetyt.
Zastanawiała się, czynie powinna zacząć zachowywać się
zupełnie normalnie, tak jak przedtem. Dałoby to jej czas na
przyzwyczajeniesię donowej roli. No,, możeniezupełnienor-
malnie, gdyż poostatnichprzeżyciachbyłotoniemożliwe. Teraz
byłoby znacznie prościej, gdyby nie leżeli nadzy obok siebie
w łóżku. Na dole, wśród innych ludzi, byłobyjej łatwiej przy-
wrócić poprzednie, koleżeńskie stosunki.
- Chyba powinniśmy wstać - oznajmiła lekkimtonem. -
Fern uprzedzała, żemamydziś bogatyprogramzajęć.
- Zgoda.
Conal ułożył się wygodnienaplecach, splótł palcei podłożył
ręce pod głowę.
Przez parę sekund Livvypodziwiała imponujące bicepsy,
a dopieropotemwróciła doswojej propozycji.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
87
- No to wstawaj.
- Paniemają pierwszeństwo.
Skonsternowana, zamrugałapowiekami. Za żadneskarbynie
odważyłabysię teraz wyjść z łóżka i stanąć nago przed Cona-
lem. Gdybynawet byłazbudowanaidealnie, awiedziała, żetak
nie jest, też bynie potrafiła tegozrobić.
- Niechcę wstawać pierwsza - wymamrotała.
- Jateż niezamierzam.
Woczach Conala dojrzała iskierki rozbawienia. Pobudziły
ją do życia. I podnieciły.
- Oto doskonałyprzykład tego, oczymwłaśnie mówiłam.
- Livvychciałatymi słowami zamaskować narastającepożąda-
nie. - Powiedziałamci, czego chcę, a tyodmówiłeś spełnienia
mojej prośby. Więc coteraz powinnonastąpić?Czywezwiemy
mediatora, żebypomógł rozstrzygnąć namtęsprawę?
- Doskonałypomysł.
Livvyzacisnęłazęby.
- Przestań sobiekpić. Chcę wreszciepodnieść się z łóżka.
- Ja ci wtymnieprzeszkadzam.
Conal obrzucił Livvyfiglarnymspojrzeniem, cojeszczebar-
dziej zwiększyło jej uczucie niepewności. Gdy szef bywał
w żartobliwymnastroju, niezwykletrudnobyłoprzewidzieć je-
goreakcje. Livvykusiło, żebysię przekonać, coteraz zrobi, ale
wrodzona ostrożność nakazywała utrzymać dystans, który, na
coliczyła, pozwoli jej odzyskać właściwe spojrzeniena prob-
lem. Możepoprostupowinnaowinąć się kołdrą i wtensposób
wstać?Jakpomyślała, takzrobiła. Naciągnęła kołdrę na piersi
i powoli, ukradkiem, zaczęła przesuwać się wstronę krawędzi
łóżka.
- Niewykradaj kołdry. - Conal mocnoprzytrzymał rógzni-
kającegookrycia.
Livvyogarnęłouczuciefrustracji. Popatrzyłana bladoróżo-
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
88
wy, kwiecisty wzór na poszwie i pomyślała, że jeśli zacznie się
szarpać z Conalem, bawełniana tkanina może się podrzeć,
a wtedyona będzie miała do czynienia z Fern. Wolała o tym
nawet nie myśleć. Do końca życia siostra będzie z radością
opowiadała całej rodzinieonocypełnej namiętności, spędzonej
przez Livvypod jej dachem.
Cozrobić zConalem?zastanawiałasię gorączkowo. Powin-
na wjakiś sposóbodwrócić jegouwagę, abypuścił kołdrę. Jak
toon mówił? Zastosować transfer myśli?
Padła na niego całymciałem. Zamierzała przetoczyć się na
drugą stronę łóżka, porwać znienacka kołdrę i pognać do ła-
zienki.
Manewr udał się tylkoczęściowo. KiedyLivvywylądowała
na brzuchu Conala, uderzyła głową wjego umięśniony tors.
Podniosławzroki już niepotrafiła oderwać oczuodjegozmy-
słowych, kuszących warg.
- Czyżbyś zmieniła zdaniei chcesz zostać w łóżku? - za-
pytał.
- Nie- mruknęła. - Chybarozgrzeszę się na chwilę i zaraz
cię stłukę!
Conal roześmiał się tak, żeażzatrząsł musię brzuch. Livvy
natychmiast przypomniałosię, jakkochał ją ostatniej nocy.
- Możeszspróbować, alechybaniemaszwiększychszans.
LivvypopatrzyławroześmianeoczyConala. Dobrzesię ba-
wił. Nicdziwnego. Miał przecież nad nią fizyczną przewagę
i świetnie zdawał sobie z tegosprawę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
86
- W gruncie rzeczy chodzi mi o to, że nie można zmienić
cudzego życia. Da się tozrobić, aletylkoz własnym.
Livvyotworzyłausta, żebyskrytykować tenzbyt uproszczo-
nypogląd, lecz szybkojezamknęła. Zdała sobiebowiemsprawę
z tego, że uproszczony bądz nie, był poglądemprawdziwym.
Nie mogła nikomu zaprogramować życia ani nimzarządzać.
Jedyną egzystencją, jaką mogła kierować, była jej własna. Na
przykładwtej chwili Livvymiałaochotę wdrapać się naConala,
pocałować goi zobaczyć, coztegowyniknie.
Niestarczyłojej jednakodwagi nawykonaniepierwszegoru-
chu. Mimo że paraliżująca nieśmiałość, jaka ogarnęła ją tuż po
przebudzeniu, już właściwiezniknęła, nadal nieczułasię dobrze
wroli świeżoupieczonej kochanki Conala. Szczerzepowiedzia-
wszy, czułasię fatalnie. Niepewnasiebiei piekielnieniedojrzała.
Stłumiławestchnienie. Osiągnęła cel podyktowanypotrzebą
serca. Kochała się z Conalem. Niestetyjednak nie zdołała się
nasycić nimna tyle, byprzestać gopożądać. To, costałosię
wnocy, jeszczebardziej wzmogłojej seksualnyapetyt.
Zastanawiała się, czynie powinna zacząć zachowywać się
zupełnie normalnie, tak jak przedtem. Dałoby to jej czas na
przyzwyczajeniesię donowej roli. No,, możeniezupełnienor-
malnie, gdyż poostatnichprzeżyciachbyłotoniemożliwe. Teraz
byłoby znacznie prościej, gdyby nie leżeli nadzy obok siebie
w łóżku. Na dole, wśród innych ludzi, byłobyjej łatwiej przy-
wrócić poprzednie, koleżeńskie stosunki.
- Chyba powinniśmy wstać - oznajmiła lekkimtonem. -
Fern uprzedzała, żemamydziś bogatyprogramzajęć.
- Zgoda.
Conal ułożył się wygodnienaplecach, splótł palcei podłożył
ręce pod głowę.
Przez parę sekund Livvypodziwiała imponujące bicepsy,
a dopieropotemwróciła doswojej propozycji.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
87
- No to wstawaj.
- Paniemają pierwszeństwo.
Skonsternowana, zamrugałapowiekami. Za żadneskarbynie
odważyłabysię teraz wyjść z łóżka i stanąć nago przed Cona-
lem. Gdybynawet byłazbudowanaidealnie, awiedziała, żetak
nie jest, też bynie potrafiła tegozrobić.
- Niechcę wstawać pierwsza - wymamrotała.
- Jateż niezamierzam.
Woczach Conala dojrzała iskierki rozbawienia. Pobudziły
ją do życia. I podnieciły.
- Oto doskonałyprzykład tego, oczymwłaśnie mówiłam.
- Livvychciałatymi słowami zamaskować narastającepożąda-
nie. - Powiedziałamci, czego chcę, a tyodmówiłeś spełnienia
mojej prośby. Więc coteraz powinnonastąpić?Czywezwiemy
mediatora, żebypomógł rozstrzygnąć namtęsprawę?
- Doskonałypomysł.
Livvyzacisnęłazęby.
- Przestań sobiekpić. Chcę wreszciepodnieść się z łóżka.
- Ja ci wtymnieprzeszkadzam.
Conal obrzucił Livvyfiglarnymspojrzeniem, cojeszczebar-
dziej zwiększyło jej uczucie niepewności. Gdy szef bywał
w żartobliwymnastroju, niezwykletrudnobyłoprzewidzieć je-
goreakcje. Livvykusiło, żebysię przekonać, coteraz zrobi, ale
wrodzona ostrożność nakazywała utrzymać dystans, który, na
coliczyła, pozwoli jej odzyskać właściwe spojrzeniena prob-
lem. Możepoprostupowinnaowinąć się kołdrą i wtensposób
wstać?Jakpomyślała, takzrobiła. Naciągnęła kołdrę na piersi
i powoli, ukradkiem, zaczęła przesuwać się wstronę krawędzi
łóżka.
- Niewykradaj kołdry. - Conal mocnoprzytrzymał rógzni-
kającegookrycia.
Livvyogarnęłouczuciefrustracji. Popatrzyłana bladoróżo-
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
88
wy, kwiecisty wzór na poszwie i pomyślała, że jeśli zacznie się
szarpać z Conalem, bawełniana tkanina może się podrzeć,
a wtedyona będzie miała do czynienia z Fern. Wolała o tym
nawet nie myśleć. Do końca życia siostra będzie z radością
opowiadała całej rodzinieonocypełnej namiętności, spędzonej
przez Livvypod jej dachem.
Cozrobić zConalem?zastanawiałasię gorączkowo. Powin-
na wjakiś sposóbodwrócić jegouwagę, abypuścił kołdrę. Jak
toon mówił? Zastosować transfer myśli?
Padła na niego całymciałem. Zamierzała przetoczyć się na
drugą stronę łóżka, porwać znienacka kołdrę i pognać do ła-
zienki.
Manewr udał się tylkoczęściowo. KiedyLivvywylądowała
na brzuchu Conala, uderzyła głową wjego umięśniony tors.
Podniosławzroki już niepotrafiła oderwać oczuodjegozmy-
słowych, kuszących warg.
- Czyżbyś zmieniła zdaniei chcesz zostać w łóżku? - za-
pytał.
- Nie- mruknęła. - Chybarozgrzeszę się na chwilę i zaraz
cię stłukę!
Conal roześmiał się tak, żeażzatrząsł musię brzuch. Livvy
natychmiast przypomniałosię, jakkochał ją ostatniej nocy.
- Możeszspróbować, alechybaniemaszwiększychszans.
LivvypopatrzyławroześmianeoczyConala. Dobrzesię ba-
wił. Nicdziwnego. Miał przecież nad nią fizyczną przewagę
i świetnie zdawał sobie z tegosprawę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]