[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Muszę to skończyć - rzekła wreszcie, odgryzając kawałek tosta z masłem, który położył
na skraju jej talerza. - Pyszne.
- Ale po śniadaniu. Co chciałabyś robić? Przesunęła się nieco i natychmiast lekkie ukłucie
przypomniało jej o pracowicie spędzonej nocy. Tym razem nie zdołała ukryć grymasu.
- Chyba mogę powiedzieć, że jazda na rowerze i konno nie wchodzi w grę.
Zaśmiał się, ale zaraz spojrzał na nią współczująco.
- A może zaczniemy od długiej, ciepłej kąpieli w twojej wannie?
Zanim podniosła wzrok, współczucie przerodziło się w pożądanie.
- Brzmi kusząco, ale obawiam się, że słówko „my" wyklucza jakiekolwiek kojące skutki.
- Biedactwo - zaśmiał się. - Może ja przygotuję ci kąpiel, a zanim ty wymoczysz się w niej,
i to sama, zadzwonię w kilka miejsc?
Omal nie rozpłynęła się z radości. Nikt do tej pory nie przygotowywał jej kąpieli. A kiedy
po śniadaniu posprzątał kuchnię - znów po raz pierwszy w jej życiu - spełnił swoją
obietnicę. Napełnił wannę pachnącą wodą z pianą i pomógł jej wejść, upewniwszy się
najpierw, że woda ma odpowiednią temperaturę. A potem jednym pocałunkiem pozbawił
ją zmysłów i wyszedł.
Leżała w pachnącej pianie i marzyła, kiedy znów zajrzał do łazienki. Przy uchu miał
telefon komórkowy.
- Ile czasu możesz mi poświęcić? - zapytał, odsuwając mikrofon od ust.
Zamrugała.
- Do poniedziałku rano?
- Może do południa?
Zamrugała znowu, czując, że bąbelki piany gasną powoli. W myśli sprawdzała
harmonogram zajęć. W poniedziałek miała dwa wczesne spotkania, ale Sylvie mogła je
przełożyć.
- Jasne - odparła, zanim postanowiła zmienić decyzję.
Zaśmiał się tym swoim zabójczym śmiechem i rozmawiając z pilotem wyszedł do
drugiego pokoju.
W godzinę później, kiedy wciągnięta w wir fantazji i magii Rachael wciąż jeszcze
chwytała oddech, samolot Nate'a unosił ich ku Key West.
Weekend minął jak sen. Od lotu we wspaniałym odrzutowcu Nate'a, poprzez baśniowy
zachód słońca na Mallory Square, gdzie uliczni artyści zabawiali tłum zachwyconych
widzów, a luksusowe liniowce i fregaty rozpościerały żagle, ślizgając się po
brzoskwiniowo-po-marańczowym morzu, wszystko wydawało się marzeniem, które nagle
stało się rzeczywistością.
Odpoczywali na pokrytym piaskiem nabrzeżu prywatnej rezydencji McGrory'ego aż do
zachodu słońca,
popijając poncz rumowy i wymieniając długie, słodkie pocałunki. A nocą... nocą kochali
się jak szaleńcy.
Wszystko było doskonałe. Słońce. Plaża. Mężczyzna.
I, jak wszystko, co dobre, szybko się skończyło.
Wracając do West Palm w poniedziałek rano, Rachael przeglądała gazety, starając się
ugruntować sobie w myślach najważniejsze fakty. Nieważne, jaki był miły, wesoły i czuły,
jak patrzył na nią czasem - tak, jakby uważał ją za jedyną kobietę na świecie. Nieważne, że
ją kochał tak, jakby łączący ich akt wybiegał daleko poza sfery fizyczne ku czemuś, co
zawsze jej umykało.
Ważne było to, że ich weekend składał się ze skradzionych chwil i że wkrótce te chwile się
skończą, a wraz z nimi wszystko inne. Musiała pamiętać, że jest jedną z długiej kolejki
kobiet, które podejmował i gościł, fundując im bilet do raju.
Raj.
Wszyscy, a zwłaszcza Rachael, wiedzieli, że raj nie istnieje. Raj to pakiet tematyczny z
przejażdżkami i upojeniem adrenaliną. Raj to iluzja. A Rachael bez trudu przebijała
wzrokiem dym i zwierciadła, dopatrując się rzeczywistości.
A rzeczywistość była taka, że Nate zostawi ją, albo ona jego. Rzeczywistość była taka, że
gdy nadejdzie czas, nie pozwoli mu odejść ze swoim sercem.
- A zatem - rzekł Tony z domyślnym uśmiechem na twarzy - zawężam sprawę do
samochodów, pieniędzy lub kobiet.
Siedzieli przy narożnym stoliku w barze Surf Club na Miami Beach.
Nate zmarszczył brwi i spojrzał na brata. Podczas kiedy on odziedziczył urodę po matce,
Tony był odbiciem ojca. Jasna skóra, ciemne włosy i budowa obrońcy - oczywiście grał
jako obrońca w zespole Florida State.
- Co? Nie mogę zaprosić brata na przyjacielskiego drinka bez wewnętrznych motywów?
- Ależ tak, możesz, ale i tak wiem, że to nieprawda. Już od dawna,
Nate zapatrzył się w szklankę szkockiej z lodem i kciukiem starł parę ze szkła. Pianino w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Muszę to skończyć - rzekła wreszcie, odgryzając kawałek tosta z masłem, który położył
na skraju jej talerza. - Pyszne.
- Ale po śniadaniu. Co chciałabyś robić? Przesunęła się nieco i natychmiast lekkie ukłucie
przypomniało jej o pracowicie spędzonej nocy. Tym razem nie zdołała ukryć grymasu.
- Chyba mogę powiedzieć, że jazda na rowerze i konno nie wchodzi w grę.
Zaśmiał się, ale zaraz spojrzał na nią współczująco.
- A może zaczniemy od długiej, ciepłej kąpieli w twojej wannie?
Zanim podniosła wzrok, współczucie przerodziło się w pożądanie.
- Brzmi kusząco, ale obawiam się, że słówko „my" wyklucza jakiekolwiek kojące skutki.
- Biedactwo - zaśmiał się. - Może ja przygotuję ci kąpiel, a zanim ty wymoczysz się w niej,
i to sama, zadzwonię w kilka miejsc?
Omal nie rozpłynęła się z radości. Nikt do tej pory nie przygotowywał jej kąpieli. A kiedy
po śniadaniu posprzątał kuchnię - znów po raz pierwszy w jej życiu - spełnił swoją
obietnicę. Napełnił wannę pachnącą wodą z pianą i pomógł jej wejść, upewniwszy się
najpierw, że woda ma odpowiednią temperaturę. A potem jednym pocałunkiem pozbawił
ją zmysłów i wyszedł.
Leżała w pachnącej pianie i marzyła, kiedy znów zajrzał do łazienki. Przy uchu miał
telefon komórkowy.
- Ile czasu możesz mi poświęcić? - zapytał, odsuwając mikrofon od ust.
Zamrugała.
- Do poniedziałku rano?
- Może do południa?
Zamrugała znowu, czując, że bąbelki piany gasną powoli. W myśli sprawdzała
harmonogram zajęć. W poniedziałek miała dwa wczesne spotkania, ale Sylvie mogła je
przełożyć.
- Jasne - odparła, zanim postanowiła zmienić decyzję.
Zaśmiał się tym swoim zabójczym śmiechem i rozmawiając z pilotem wyszedł do
drugiego pokoju.
W godzinę później, kiedy wciągnięta w wir fantazji i magii Rachael wciąż jeszcze
chwytała oddech, samolot Nate'a unosił ich ku Key West.
Weekend minął jak sen. Od lotu we wspaniałym odrzutowcu Nate'a, poprzez baśniowy
zachód słońca na Mallory Square, gdzie uliczni artyści zabawiali tłum zachwyconych
widzów, a luksusowe liniowce i fregaty rozpościerały żagle, ślizgając się po
brzoskwiniowo-po-marańczowym morzu, wszystko wydawało się marzeniem, które nagle
stało się rzeczywistością.
Odpoczywali na pokrytym piaskiem nabrzeżu prywatnej rezydencji McGrory'ego aż do
zachodu słońca,
popijając poncz rumowy i wymieniając długie, słodkie pocałunki. A nocą... nocą kochali
się jak szaleńcy.
Wszystko było doskonałe. Słońce. Plaża. Mężczyzna.
I, jak wszystko, co dobre, szybko się skończyło.
Wracając do West Palm w poniedziałek rano, Rachael przeglądała gazety, starając się
ugruntować sobie w myślach najważniejsze fakty. Nieważne, jaki był miły, wesoły i czuły,
jak patrzył na nią czasem - tak, jakby uważał ją za jedyną kobietę na świecie. Nieważne, że
ją kochał tak, jakby łączący ich akt wybiegał daleko poza sfery fizyczne ku czemuś, co
zawsze jej umykało.
Ważne było to, że ich weekend składał się ze skradzionych chwil i że wkrótce te chwile się
skończą, a wraz z nimi wszystko inne. Musiała pamiętać, że jest jedną z długiej kolejki
kobiet, które podejmował i gościł, fundując im bilet do raju.
Raj.
Wszyscy, a zwłaszcza Rachael, wiedzieli, że raj nie istnieje. Raj to pakiet tematyczny z
przejażdżkami i upojeniem adrenaliną. Raj to iluzja. A Rachael bez trudu przebijała
wzrokiem dym i zwierciadła, dopatrując się rzeczywistości.
A rzeczywistość była taka, że Nate zostawi ją, albo ona jego. Rzeczywistość była taka, że
gdy nadejdzie czas, nie pozwoli mu odejść ze swoim sercem.
- A zatem - rzekł Tony z domyślnym uśmiechem na twarzy - zawężam sprawę do
samochodów, pieniędzy lub kobiet.
Siedzieli przy narożnym stoliku w barze Surf Club na Miami Beach.
Nate zmarszczył brwi i spojrzał na brata. Podczas kiedy on odziedziczył urodę po matce,
Tony był odbiciem ojca. Jasna skóra, ciemne włosy i budowa obrońcy - oczywiście grał
jako obrońca w zespole Florida State.
- Co? Nie mogę zaprosić brata na przyjacielskiego drinka bez wewnętrznych motywów?
- Ależ tak, możesz, ale i tak wiem, że to nieprawda. Już od dawna,
Nate zapatrzył się w szklankę szkockiej z lodem i kciukiem starł parę ze szkła. Pianino w [ Pobierz całość w formacie PDF ]