[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za staruszka.
Ton głosu służącego wskazywał, że kwestia ta stanowi dla niego
pewien problem.
- Ależ skąd, Wilcoxie - zapewnił go Robert. Kamerdyner
uśmiechnął się, po czym przybrał swoją zwykłą, oficjalną minę.
- Kiedy życzy pan sobie zjeść kolację?
Zwykle w Elston Abbey jadało się o szóstej, czyli dobrych kilka
godzin temu.
- Ciociu, nie trzeba było na mnie czekać - rzekł z wyrzutem
Robert.
- Wolałam poczekać i zjeść z tobą niż sama - wyjaśniła Lavinia.
Robert poczuł wyrzuty sumienia, że na tak długo zostawił ciotkę
samą.
- Dajcie mi pół godziny na kąpiel i przebranie się. Przy kolacji
postaram się zabawić cię opowieściami z mojej podróży.
Gdy ruszył w kierunku schodów, usłyszał, jak ciotka mruczy do
siebie:
- Głuptas.
Za stołem lady Lavinia opowiedziała Robertowi, co wydarzyło się
w okolicy podczas jego nieobecności: żona pastora urodziła córeczkę
w dzień Zwiętego Walentego, Gibbsowi urodził się kolejny - piąty -
syn, córka dziedzica - ta sama, przez którą Robert musiał ukrywać się
w Szkocji - uciekła z jakimś oficerem, najstarszy syn wicehrabiego
Lorringa zadurzył się w córce generała, którą spotkał w święta u
kuzyna w Derbyshire. Robert z kolei chciał podzielić się z ciotką
wrażeniami ze swojej podróży, ale przeszkadzała mu obecność służby.
Gdy Lavinia wstała od stołu, nalał sobie szklaneczkę porto i
wyszedł na zewnątrz zapalić cygaro. W Elston Abbey nie było tarasu,
ale mimo to Robert przeniósł się myślami do Paddington Court.
Zastanawiał się, czy Karla zadebiutuje w tym sezonie i czy
podopieczni panny Lindquist grzecznie się dziś zachowywali. Ciekaw
był też, czy Charles będzie pamiętał o swojej obietnicy i czy otrzyma
od niego wkrótce i jakiś list. Postanowił przejrzeć pocztę, która
przyszła podczas jego nieobecności, gdy ciotka położy się spać.
Ostatni raz zaciągnął się cygarem i wszedł do budynku.
W drzwiach salonu zatrzymał się na chwilę, by popatrzeć na
kobietę, która po śmierci matki wzięła na siebie trud wychowania go.
Ciotka. Liwy była dość wysoka - cecha Symingtonów, która bardziej
uwidaczniała się w mężczyznach - i pulchna. Nie gruba, ale i nie tak
szczupła jak w młodości. Miała tak jak on brązowe oczy, a włosy
niegdyś kruczoczarne teraz były zupełnie białe. Na nosie miała
okulary, których używała do haftowania, ale one wcale nie ujmowały
jej uroku. Jak zwykle, gdy spoglądał na ciotkę, zastanawiał się, jak to
możliwe, że żaden mężczyzna nie docenił jej urody i charakteru na
tyle, by się z nią ożenić.
- Ciociu, co to za poważna mina? Dostaniesz zmarszczek.
Lavinia uśmiechnęła się i poklepała dłonią poduszkę, która leżała
obok niej na sofie.
- Chciałeś powiedzieć więcej zmarszczek". Wątpię, żeby
ktokolwiek zauważył nowe.
Robert udał, że się zastanawia.
- Cóż, ciociu, może masz jedną lub dwie, ale żaden wartościowy
dżentelmen nie zwróciłby na nie uwagi.
- Nie pochlebiaj mi, Robercie. Mam przecież lustro i czasem w
nie zaglądam.
- Dlaczego nigdy nie wyszłaś za mąż, ciociu? - spytał Elston
poważnym tonem. - Na pewno nie dlatego, że nikt ci się nie
oświadczył. Musiałaś mieć mnóstwo adoratorów.
- Nie mnóstwo, mój drogi, ale jednego lub dwóch. - Liwy
spojrzała na Roberta. - Jedne oświadczyny nawet przyjęłam, od
mężczyzny, którego lubiłam, podziwiałam i uważałam, że z czasem
go pokocham. Niestety, zmarł kilka tygodni przed naszym ślubem.
- I od tamtej pory jesteś w żałobie?
- Nie, byłam przez kilka lat, ale już od pół wieku nie jestem.
- Czy przez ten czas nikt więcej ci się nie oświadczył?
Lavinia odwróciła wzrok, jakby nie chciała kontynuować tego
tematu.
- Owszem, wiele lat pózniej. Ja jednak byłam szczęśliwa, żyjąc
tak, jak żyłam, i nie wyobrażałam sobie, że on mógłby stać się częścią
tego życia.
Robert zaniepokoił się.
- Ile miałem lat, gdy to się wydarzyło? Lavinia pogładziła
Roberta po policzku.
- Nie myśl, że odmówiłam tylko ze względu na ciebie, mój drogi.
Tak jak powiedziałam, nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym
z nim dzielić życie. - Przerwała na chwilę, po czym uśmiechnęła się
speszona. - Ale właściwie dlaczego dyskutujemy o zamierzchłej
przeszłości?
Robert chwycił dłoń ciotki i ścisnął ją delikatnie.
- Bo, kochana ciociu, nie rozumiem, dlaczego mężczyzni z
Gloucestershire nie prześcigali się w staraniach o twoją rękę.
- Takie słowa mogą paść tylko z ust kochającego bratanka.
- Bo ja jestem kochającym bratankiem. .
- A ja rozpieszczającą cię ciotką. Ale ty przecież o tym wiesz.
Robert ucałował drobną dłoń.
- Oczywiście.
- A czy ty zastanawiałeś się nad małżeństwem?
- Wiesz, że nie mam wyboru. Byłaś obecna przy odczytaniu
testamentu i wiesz, że jako ostatni mężczyzna z rodziny Symingtonów
muszę zapewnić rodowi potomka.
- Nie neguję tego, że potrzebujesz dziedzica. Nie podoba mi się
jednak, że musisz wybierać żonę spośród kobiet wyznaczonych przez
twojego ojca. Przecież to ty będziesz zawierał związek małżeński, a
nie twój ojciec, i ty masz być w życiu szczęśliwy. Robert poprawił się
na sofie.
- A czy nie mogę spróbować połączyć jednego z drugim? Dużo o
tym myślałem w Szkocji. Na początku sądziłem, że ojciec pisał
testament powodowany złością, teraz uważam, że to była miłość.
Liwy sięgnęła po jedwab i nici do haftowania. Skinęła głową, ale
nic nie powiedziała.
- Postanowiłem uszanować ostatnią prośbę ojca, ale nie za cenę
mojego przyszłego szczęścia. Gdy poznam wszystkie niezamężne
kobiety z listy ojca i uznam, że żadna nie nadaje się na moją żonę,
będę szukał gdzie indziej. Ale najpierw rozejrzę się wśród nich.
- To bardzo rozsądna i godna pochwały decyzja.
- Czternaście z nich jest pannami, ale trzy są jeszcze w wieku
szkolnym.
- Tylko trzy? - Ciotka zerknęła na Roberta sponad okularów. -
Myślałam, że cztery.
Robert popatrzył zaskoczony na Liwy. Nie powinien dziwić się,
że kochająca go ciotka zastanawiała się nad jego ciężką sytuacją, ale
mimo to nie spodziewał się takiej reakcji. Wzruszony pochylił się nad
ciotką i pocałował ją w czubek głowy.
- Kocham cię, ciociu. Liwy uśmiechnęła się.
- Ja też cię kocham, Robercie. - Po chwili milczenia spytała: -
Czy najmłodsza córka Manversa i córka Greenwicha są za młode?
- Lady Christina w styczniu wzięła udział w balu z okazji urodzin
królowej, więc sądzę, że zostanie wprowadzona w towarzystwo w tym
sezonie.
Ciotka zmarszczyła brwi.
- Obawiam się, że moja pamięć nie jest tak dobra, jak kiedyś.
Czy Christina jest córką Greenwicha czy Donnebrooka?
- Greenwicha.
Przez kilka sekund panowała cisza.
- Czy poznałeś którąś z dziewcząt w odpowiednim wieku?
- Gdybyś zadała mi to pytanie w grudniu, odpowiedziałbym, że
cztery. Teraz mogę powiedzieć, że znam osiem z nich. Właściwie
dziewięć, ale tę ostatnią widziałem ostatni raz, gdy byłem jeszcze
dzieckiem, więc jej nie liczę.
Ciotka spojrzała na niego zaskoczona.
- Czyżbyś poznał te cztery damy podczas pobytu w Szkocji?
- Być może - odparł wymijająco. Rozczarowana Liwy wróciła do
haftowania.
- %7łartowałem, ciociu - uspokoił ją. - Oczywiście, że ci zaraz
wszystko opowiem. Postanowiłem, że w drodze powrotnej ze
Stranraer odwiedzę nasze posiadłości i przy okazji złożę wizytę
rodzinom dziewcząt z listy ojca.
- Spryciarz z ciebie. U kogo byłeś?
- Najpierw u lorda Merricka. Nie wyobrażam sobie małżeństwa z
jego córką Clarissą. - Wzdrygnął się na samo wspomnienie swojego
pobytu w Darlington. - Nie wiem, czy pamiętasz ciociu, ale w
testamencie jest mowa o pannie Karolinie Lane, najstarszej córce
wicehrabiego Padbury'ego.
Liwy kiwnęła potakująco głową.
- Pamiętam. Zdziwiło mnie, że twój ojciec podkreślił, iż chodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
za staruszka.
Ton głosu służącego wskazywał, że kwestia ta stanowi dla niego
pewien problem.
- Ależ skąd, Wilcoxie - zapewnił go Robert. Kamerdyner
uśmiechnął się, po czym przybrał swoją zwykłą, oficjalną minę.
- Kiedy życzy pan sobie zjeść kolację?
Zwykle w Elston Abbey jadało się o szóstej, czyli dobrych kilka
godzin temu.
- Ciociu, nie trzeba było na mnie czekać - rzekł z wyrzutem
Robert.
- Wolałam poczekać i zjeść z tobą niż sama - wyjaśniła Lavinia.
Robert poczuł wyrzuty sumienia, że na tak długo zostawił ciotkę
samą.
- Dajcie mi pół godziny na kąpiel i przebranie się. Przy kolacji
postaram się zabawić cię opowieściami z mojej podróży.
Gdy ruszył w kierunku schodów, usłyszał, jak ciotka mruczy do
siebie:
- Głuptas.
Za stołem lady Lavinia opowiedziała Robertowi, co wydarzyło się
w okolicy podczas jego nieobecności: żona pastora urodziła córeczkę
w dzień Zwiętego Walentego, Gibbsowi urodził się kolejny - piąty -
syn, córka dziedzica - ta sama, przez którą Robert musiał ukrywać się
w Szkocji - uciekła z jakimś oficerem, najstarszy syn wicehrabiego
Lorringa zadurzył się w córce generała, którą spotkał w święta u
kuzyna w Derbyshire. Robert z kolei chciał podzielić się z ciotką
wrażeniami ze swojej podróży, ale przeszkadzała mu obecność służby.
Gdy Lavinia wstała od stołu, nalał sobie szklaneczkę porto i
wyszedł na zewnątrz zapalić cygaro. W Elston Abbey nie było tarasu,
ale mimo to Robert przeniósł się myślami do Paddington Court.
Zastanawiał się, czy Karla zadebiutuje w tym sezonie i czy
podopieczni panny Lindquist grzecznie się dziś zachowywali. Ciekaw
był też, czy Charles będzie pamiętał o swojej obietnicy i czy otrzyma
od niego wkrótce i jakiś list. Postanowił przejrzeć pocztę, która
przyszła podczas jego nieobecności, gdy ciotka położy się spać.
Ostatni raz zaciągnął się cygarem i wszedł do budynku.
W drzwiach salonu zatrzymał się na chwilę, by popatrzeć na
kobietę, która po śmierci matki wzięła na siebie trud wychowania go.
Ciotka. Liwy była dość wysoka - cecha Symingtonów, która bardziej
uwidaczniała się w mężczyznach - i pulchna. Nie gruba, ale i nie tak
szczupła jak w młodości. Miała tak jak on brązowe oczy, a włosy
niegdyś kruczoczarne teraz były zupełnie białe. Na nosie miała
okulary, których używała do haftowania, ale one wcale nie ujmowały
jej uroku. Jak zwykle, gdy spoglądał na ciotkę, zastanawiał się, jak to
możliwe, że żaden mężczyzna nie docenił jej urody i charakteru na
tyle, by się z nią ożenić.
- Ciociu, co to za poważna mina? Dostaniesz zmarszczek.
Lavinia uśmiechnęła się i poklepała dłonią poduszkę, która leżała
obok niej na sofie.
- Chciałeś powiedzieć więcej zmarszczek". Wątpię, żeby
ktokolwiek zauważył nowe.
Robert udał, że się zastanawia.
- Cóż, ciociu, może masz jedną lub dwie, ale żaden wartościowy
dżentelmen nie zwróciłby na nie uwagi.
- Nie pochlebiaj mi, Robercie. Mam przecież lustro i czasem w
nie zaglądam.
- Dlaczego nigdy nie wyszłaś za mąż, ciociu? - spytał Elston
poważnym tonem. - Na pewno nie dlatego, że nikt ci się nie
oświadczył. Musiałaś mieć mnóstwo adoratorów.
- Nie mnóstwo, mój drogi, ale jednego lub dwóch. - Liwy
spojrzała na Roberta. - Jedne oświadczyny nawet przyjęłam, od
mężczyzny, którego lubiłam, podziwiałam i uważałam, że z czasem
go pokocham. Niestety, zmarł kilka tygodni przed naszym ślubem.
- I od tamtej pory jesteś w żałobie?
- Nie, byłam przez kilka lat, ale już od pół wieku nie jestem.
- Czy przez ten czas nikt więcej ci się nie oświadczył?
Lavinia odwróciła wzrok, jakby nie chciała kontynuować tego
tematu.
- Owszem, wiele lat pózniej. Ja jednak byłam szczęśliwa, żyjąc
tak, jak żyłam, i nie wyobrażałam sobie, że on mógłby stać się częścią
tego życia.
Robert zaniepokoił się.
- Ile miałem lat, gdy to się wydarzyło? Lavinia pogładziła
Roberta po policzku.
- Nie myśl, że odmówiłam tylko ze względu na ciebie, mój drogi.
Tak jak powiedziałam, nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłabym
z nim dzielić życie. - Przerwała na chwilę, po czym uśmiechnęła się
speszona. - Ale właściwie dlaczego dyskutujemy o zamierzchłej
przeszłości?
Robert chwycił dłoń ciotki i ścisnął ją delikatnie.
- Bo, kochana ciociu, nie rozumiem, dlaczego mężczyzni z
Gloucestershire nie prześcigali się w staraniach o twoją rękę.
- Takie słowa mogą paść tylko z ust kochającego bratanka.
- Bo ja jestem kochającym bratankiem. .
- A ja rozpieszczającą cię ciotką. Ale ty przecież o tym wiesz.
Robert ucałował drobną dłoń.
- Oczywiście.
- A czy ty zastanawiałeś się nad małżeństwem?
- Wiesz, że nie mam wyboru. Byłaś obecna przy odczytaniu
testamentu i wiesz, że jako ostatni mężczyzna z rodziny Symingtonów
muszę zapewnić rodowi potomka.
- Nie neguję tego, że potrzebujesz dziedzica. Nie podoba mi się
jednak, że musisz wybierać żonę spośród kobiet wyznaczonych przez
twojego ojca. Przecież to ty będziesz zawierał związek małżeński, a
nie twój ojciec, i ty masz być w życiu szczęśliwy. Robert poprawił się
na sofie.
- A czy nie mogę spróbować połączyć jednego z drugim? Dużo o
tym myślałem w Szkocji. Na początku sądziłem, że ojciec pisał
testament powodowany złością, teraz uważam, że to była miłość.
Liwy sięgnęła po jedwab i nici do haftowania. Skinęła głową, ale
nic nie powiedziała.
- Postanowiłem uszanować ostatnią prośbę ojca, ale nie za cenę
mojego przyszłego szczęścia. Gdy poznam wszystkie niezamężne
kobiety z listy ojca i uznam, że żadna nie nadaje się na moją żonę,
będę szukał gdzie indziej. Ale najpierw rozejrzę się wśród nich.
- To bardzo rozsądna i godna pochwały decyzja.
- Czternaście z nich jest pannami, ale trzy są jeszcze w wieku
szkolnym.
- Tylko trzy? - Ciotka zerknęła na Roberta sponad okularów. -
Myślałam, że cztery.
Robert popatrzył zaskoczony na Liwy. Nie powinien dziwić się,
że kochająca go ciotka zastanawiała się nad jego ciężką sytuacją, ale
mimo to nie spodziewał się takiej reakcji. Wzruszony pochylił się nad
ciotką i pocałował ją w czubek głowy.
- Kocham cię, ciociu. Liwy uśmiechnęła się.
- Ja też cię kocham, Robercie. - Po chwili milczenia spytała: -
Czy najmłodsza córka Manversa i córka Greenwicha są za młode?
- Lady Christina w styczniu wzięła udział w balu z okazji urodzin
królowej, więc sądzę, że zostanie wprowadzona w towarzystwo w tym
sezonie.
Ciotka zmarszczyła brwi.
- Obawiam się, że moja pamięć nie jest tak dobra, jak kiedyś.
Czy Christina jest córką Greenwicha czy Donnebrooka?
- Greenwicha.
Przez kilka sekund panowała cisza.
- Czy poznałeś którąś z dziewcząt w odpowiednim wieku?
- Gdybyś zadała mi to pytanie w grudniu, odpowiedziałbym, że
cztery. Teraz mogę powiedzieć, że znam osiem z nich. Właściwie
dziewięć, ale tę ostatnią widziałem ostatni raz, gdy byłem jeszcze
dzieckiem, więc jej nie liczę.
Ciotka spojrzała na niego zaskoczona.
- Czyżbyś poznał te cztery damy podczas pobytu w Szkocji?
- Być może - odparł wymijająco. Rozczarowana Liwy wróciła do
haftowania.
- %7łartowałem, ciociu - uspokoił ją. - Oczywiście, że ci zaraz
wszystko opowiem. Postanowiłem, że w drodze powrotnej ze
Stranraer odwiedzę nasze posiadłości i przy okazji złożę wizytę
rodzinom dziewcząt z listy ojca.
- Spryciarz z ciebie. U kogo byłeś?
- Najpierw u lorda Merricka. Nie wyobrażam sobie małżeństwa z
jego córką Clarissą. - Wzdrygnął się na samo wspomnienie swojego
pobytu w Darlington. - Nie wiem, czy pamiętasz ciociu, ale w
testamencie jest mowa o pannie Karolinie Lane, najstarszej córce
wicehrabiego Padbury'ego.
Liwy kiwnęła potakująco głową.
- Pamiętam. Zdziwiło mnie, że twój ojciec podkreślił, iż chodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]