[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kelner zabrał go ze stołu. - Zanosi się na to, że żadna z sukien, które mają
być specjalnie dla mnie uszyte z okazji otwarcia festiwalu, nie będzie
pasować. Nie zmieszczę się w nie. Powinnam była zjeść odrobinę sałatki i
kawałek gotowanej piersi z indyka...
Rzeczywiście zaszalała. Isabella mogłaby przysiąc, że jeszcze nigdy
w życiu nie zjadła naraz tyle, co dzisiaj: filiżanka kremu pieczarkowego,
dwie porcje spaghetti i dwa kieliszki chianti. Teraz będzie musiała spędzić
chyba tygodnie na zamkowym basenie, by spalić te kalorie. O ile,
oczywiście, w ogóle będzie mogła wstać od stołu...
Nick pochwycił na sobie jej spojrzenie przepełnione uśmiechem. Czy
w czasie całego wieczoru przestała się uśmiechać choć na chwilkę? -
przeleciało mu przez głowę.
- Sama się pani na to zgodziła, księżniczko - przypomniał jej. W
kącikach jego ust również błąkał się uśmiech.
Miał rację. I była mu za to naprawdę wdzięczna. Ofiarował jej
najbardziej bajkową noc w życiu. Dwie cudowne godziny, podczas których
chyba po raz pierwszy czuła się naprawdę swobodnie. Rozmawiali o
75
R S
wszystkim, począwszy od królewskiej kolekcji, którą zajmował się Nick,
poprzez harwardzką drużynę hokejową aż po ulubione włoskie restauracje
w północnym Bostonie. Jak się zresztą okazało, oboje najbardziej cenili
sobie pewną niedużą, choć bardzo przytulną pizzerię w pobliżu
uniwersytetu, chociaż ich zdania co do ulubionej pizzy były podzielone.
Najwspanialsze chyba jednak było to, że po raz pierwszy od czasu,
kiedy ukończyła studia i od śmierci matki Isabella znowu poczuła się
młoda. Młoda, wolna i beztroska. Wraz z Nickiem przeżyła kilkadziesiąt
cudownych minut, podczas których wreszcie nie musiała siebie nikomu
ofiarowywać. Które należały tylko i wyłącznie do niej. %7ładnych mów,
które musiałaby wygłaszać, żadnych prelekcji, odczytów, ściskania rąk. I
zamiast tysiąca wpatrzonych w nią oczu - tylko jedna, jakże za to uważna.
- Wspaniała noc... - wyszeptała, podnosząc do ust kieliszek z chianti.
Wychyliwszy nieduży łyk, wciągnęła w płuca świeży, morski powiew
wieczornego wiatru. - Za to właśnie kocham swój kraj.
Oboje spojrzeli w dół, na panoramę rozświetlonego miasta i na
migotliwe, srebrzyste refleksy odbijających się w morskiej toni.
- Nawet jeśli nie może się pani cieszyć nim... swobodnie?
- Ależ mogę - zaprzeczyła z uśmiechem. - Tyle tylko, że nie sama.
Jej wzrok powędrował w kierunku otwartej przestrzeni morza, jakby
rozkoszując się jego pięknem. Po dłuższej chwili Nick ponownie usłyszał
jej głos.
- To niezwykłe, proszę spojrzeć... Niebo jest tak jasne i bezchmurne,
że widać światła Wenecji.
- Rzeczywiście - poświadczył, odwracając głowę. - Dzisiaj możemy
się tym zachwycać. Proszę jednak pomyśleć, co czuł władca San Rimini,
76
R S
kiedy wróg próbował podbić królestwo, a jego mieszkańców uczynić
swymi poddanymi.
- Czy kiedykolwiek zdarza się panu, by patrzył pan na rzeczywistość
inaczej niż przez pryzmat historii? - Spojrzała mu prosto w oczy.
- Obawiam się, że nie - odpowiedział. I chociaż jego usta zastygły w
półuśmiechu, Isabella czuła, że swym pytaniem dotknęła czegoś bardzo dla
niego istotnego.
Nim zdążyła jednak zadać kolejne pytanie, przy ich stoliku pojawił
się kelner, wręczając obojgu kartę deserów.
Kiedy spojrzał na nią pytająco, Isabella przecząco potrząsnęła głową.
- Tiramisu i dwie filiżanki cappuccino - zadysponował krótko.
- Ależ Nick...
- Dziękuję, to wszystko - jakby nie słysząc jej protestów, zwrócił się
w kierunku kelnera.
Mężczyzna zniknął.
- Tuczący deser i jeszcze i cappuccino? - Księżniczka nieomal nie
wierzyła własnym uszom. - Nick, czy chce pan, żebym dzisiaj w ogóle nie
mogła zasnąć?! Proszę pamiętać, że jutro rano czeka mnie spotkanie z
kustoszem muzeum!
- Nie zapomniałem o tym. - Uśmiechnął się. - Wszystko, czego chcę,
to to, żeby wreszcie zaczęła się pani cieszyć swoimi urodzinami,
księżniczko.
W chwili kiedy kelner pojawił się, niosąc na tacy deser, Nick
podniósł się i wyszeptał coś do jego ucha. Po sekundzie mężczyzna
powrócił, trzymając w ręku świecę. Nick podziękował mu skinieniem
głowy.
77
R S
- A teraz, księżniczko... - rozpoczął, wtykając świecę w ciastko na
talerzyku Isabelli i zapalając ją - proszę pomyśleć jakieś życzenie i
zdmuchnąć świecę.
Nie chcąc się już dłużej wykłócać, Isabella zrobiła to, o co prosił.
Przymknęła powieki, próbując pozbyć się jednocześnie jedynego
pragnienia, jakie w tej chwili miała. O miłości, którą mogłaby dzielić z
mężczyzną takim jak on.
Nabrała w płuca powietrza, i świeca zgasła. Stolik, przy którym
siedzieli, pogrążył się w półmroku.
- Dziękuję panu, Nick - wyszeptała. Jak to się stało, że rozumiał ją
tak dobrze, a ona sama nie wiedziała o nim niemal zupełnie nic. - Zachęcił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl