[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skuteczność w działaniu. Jego prawdziwym ministrem był Korneliusz Balbo, kupiec z Kadyksu, pochodzący z
atlantyckich kolonii .
Jednakże antycypacja nowego państwa była jeszcze przedwczesna, ociężałe umysły z Lacjum nie były
jeszcze gotowe do tak wielkiego skoku. Obraz miasta, jego namacalny materialny charakter powodował, że
Rzymianie nie byli w stanie dostrzec tej nowego typu organizacji organizmu publicznego. Jak mogliby utworzyć
państwo ludzie, którzy nie żyją w mieście? Jakiego rodzaju byłaby to jedność, tak delikatna, że nieledwie
mistyczna?
Powtarzam to raz jeszcze: rzeczywistość, którą zwiemy państwem, nie jest spontaniczną wspólnotą
ludzką spojoną więzami krwi. Państwo powstaje wtedy, kiedy do współżycia zobowiązują się grupy ludzi o
różnym pochodzeniu. Owo zobowiązanie to nie jest nagi przymus; sugeruje ono istnienie pewnego programu,
który skłania różne grupy do wypełniania wspólnych zadań. Państwo jest przede wszystkim planem działania i
programem współpracy, mobilizuje ono ludzi do podejmowania wspólnych wysiłków. Państwo to nie więzy
krwi, nie wspólnota językowa, nie jedność terytorialna, ani też nie bliskość zamieszkania. Nie jest ono niczym
materialnym; bezwładnym, gotowym i ograniczonym. Jest ono czystym dynamizmem - wolą wspólnego
działania - i dlatego też idea państwowości nie jest ograniczona żadnymi czynnikami fizycznymi.10
Słynne jest celne motto polityczne Saavedry Fajardo: strzała, a pod nią napis Albo się wznosi, albo
opada . To właśnie jest państwo. Nie rzecz, lecz ruch. Państwo to coś, co w każdym określonym momencie
idzie z albo też idzie do. Tak samo, jak każdy inny ruch, ma ono terminus a quo i terminus ad quem. Jeśli
przetniemy w jakimkolwiek momencie życie państwa, które naprawdę zasługuje na to miano, okaże się ono
wspólnotą; wydaje się ona spojona za pomocą takiego czy innego atrybutu materialnego, jak więzy krwi, język,
czy naturalne granice . Interpretacja statyczna skłania nas do stwierdzenia, że to właśnie jest państwo. Ale
wkrótce zauważymy, że owa grupa ludzka podejmuje pewne wspólne działania: podbija inne ludy, zakłada
kolonie, stwarza federacje z innymi państwami, to znaczy w każdym momencie swego istnienia jest czymś
więcej niż tylko ową materialną zasadą, która jakby stanowiła o jedności grupy. Jest ona terminus ad quem, jest
prawdziwym państwem, a jego jedność polega właśnie na przewyższaniu wszelkiej jedności gotowej, zastanej.
Kiedy impuls parcia gdzieś dalej, do przodu przestaje działać, państwo automatycznie zaczyna chylić się ku
upadkowi, a istniejąca dotychczas jedność, która wydawała się fizycznie scementowana - rasa, język, naturalne
granice - nie służy już niczemu: państwo ulega rozkładowi, rozpuszcza się, atomizuje.
Jedynie ta dwoistość państwa - jedność, która już istnieje, i ta pełniejsza, która leży w programie
przyszłości - pozwala nam zrozumieć istotę państwa narodowego. Jak wiadomo, nikomu nie udało się jeszcze
określić, co to jest naród, jeśli temu słowu nadać jego współczesne znaczenie. Państwo-miasto to była idea jasna
i wyrazna, którą można było oglądać na własne oczy. Ale nowy typ jedności publicznej, zrodzony wśród Galów
i Germanów, inspiracja polityczna Zachodu, to coś o wiele bardziej nieokreślonego i ulotnego. Filolog czy
współczesny historyk, siłą rzeczy zapatrzony w przeszłość, w zetknięciu z tym zadziwiającym zjawiskiem
napotyka prawie takie same trudności, jakie napotykali Cezar czy Tacyt, kiedy chcieli za pomocą swojej
rzymskiej terminologii określić, czym były dopiero co powstające państwa zaalpejskie i nadreńskie albo
iberyjskie. Nazywali je civitas, gens, natio, zdając sobie sprawę z tego, że żaden z tych terminów nie oddaje
precyzyjnie sensu tego zjawiska.11 Nie były to civitates z tego prostego powodu, że nie były miastami.12 Nie
można było nawet nieco rozciągnąć znaczenia tego określenia, by nim objąć określony teren. Nowym ludom
przychodziły z najwyższą łatwością zmiany miejsca osiedlenia, a w każdym razie bez trudu ograniczały bądz
10
Por. El origen deportivo del Estado, w: El Espectador, t. VII, Madrid 1030 (przyp. wyd. hiszp.).
11
Patrz A. Dopsch, Wirtschaftliche und soziale Grundlagen der europaischen Kulturentwicklung aus der Zeit von Caesar bis Karl den
Grossen, t. II, 1924, s. 3-4.
12
Rzymianie nigdy nie nazywali miastami osiedli barbarzyńskich, nawet dużych i gęsto zabudowanych. Nazywali je faute de mieux [z braku
lepszego miana], sedes aratorum [osiedla wiejskie].
rozszerzały zajmowany przez siebie obszar. Nie stanowiły one także wspólnot etnicznych - gentes czy nationes.
Gdziekolwiek spojrzeć, można zauważyć, że nowe państwa powstawały z niezależnych od siebie grup o różnym
pochodzeniu. Stanowiły mieszaninę różnych krwi. Czymże zatem jest naród, skoro nie jest wspólnotą złączoną
więzami krwi ani wspólnotą związaną wspólnym terytorium, ani niczym innym w tym rodzaju?
Jak to zwykle bywa, również i w tym wypadku proste odwołanie się do faktów dostarczy nam klucza do
rozwiązania problemu. Jakie fakty nam się natychmiast narzucą, jeśli przyjrzymy się ewolucji dowolnego
nowoczesnego narodu - Francuzów, Hiszpanów, Niemców? Te mianowicie, że coś, co w pewnym określonym
momencie wydaje się tworzyć naród, ulegnie następnie zaprzeczeniu. Początkowo narodem wydaje się plemię, a
nie-narodem plemię sąsiednie. Potem naród tworzą już dwa plemiona, następnie cała ludność zamieszkująca
określone terytorium, wkrótce już całe hrabstwo, księstwo czy królestwo . Narodem są mieszkańcy Leónu, ale
nie Kastylijczycy; potem mieszkańcy Leónu i Kastylijczycy, ale nie Aragończycy. Jest więc rzeczą oczywistą, iż
działają tu dwa czynniki: jeden zmienny i ciągle rozszerzany - plemię, ziemia, księstwo, królestwo ze swoim
językiem czy dialektem; i drugi, stały, który swobodnie przekracza wszystkie te granice, i zakłada jedność tego,
co według pierwszego czynnika stanowiło właśnie jej radykalne przeciwstawienie.
Filologowie - nazywam tak tych, którzy pretendują dziś do miana historyków - są naprawdę komiczni,
kiedy, wychodząc od obecnej pozycji owej mknącej przed siebie strzały, czyli od istniejących od dwu, trzech
wieków narodów Europy Zachodniej, zakładają, iż już Wercyngetoryks czy Cyd Campeador pragnęli Francji od
Saint-Malo do Strasburga czy Hiszpanii od Finisterre do Gibraltaru. Owi filologowie - podobnie jak naiwni
dramatopisarze - prawie zawsze każą swoim bohaterom zachowywać się tak, jakby wyruszali na wojnę
trzydziestoletnią. Chcąc nam wyjaśnić, jak powstały Francja czy Hiszpania sugerują, iż Francja i Hiszpania
istniały już uprzednio jako zjednoczone całości w najgłębszych pokładach duszy Francuzów i Hiszpanów. Tak
jakby Francuzi i Hiszpanie istnieli, zanim jeszcze powstały Francja i Hiszpania. Tak jakby stworzenie istoty,
zwanej Francuzem czy Hiszpanem, nie wymagało dwu tysięcy lat mozolnego trudu.
Prawdą jest, że we współczesnych narodach objawia się także działanie owego czynnika zmiennego,
dążącego nieustannie do przezwyciężenia dotychczasowych ograniczeń, do coraz to doskonalszych rozwiązań.
Obecnie tym czynnikiem nie jest ani więz krwi, ani język, przy założeniu że zarówno we Francji jak i w
Hiszpanii wspólnota krwi i języka były skutkiem a nie przyczyną jedności państwowej; obecnie czynnikiem tym
są granice naturalne .
Dyplomata może w szermierkach słownych stosować pojęcie granic naturalnych jako ultima ratio swojej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
skuteczność w działaniu. Jego prawdziwym ministrem był Korneliusz Balbo, kupiec z Kadyksu, pochodzący z
atlantyckich kolonii .
Jednakże antycypacja nowego państwa była jeszcze przedwczesna, ociężałe umysły z Lacjum nie były
jeszcze gotowe do tak wielkiego skoku. Obraz miasta, jego namacalny materialny charakter powodował, że
Rzymianie nie byli w stanie dostrzec tej nowego typu organizacji organizmu publicznego. Jak mogliby utworzyć
państwo ludzie, którzy nie żyją w mieście? Jakiego rodzaju byłaby to jedność, tak delikatna, że nieledwie
mistyczna?
Powtarzam to raz jeszcze: rzeczywistość, którą zwiemy państwem, nie jest spontaniczną wspólnotą
ludzką spojoną więzami krwi. Państwo powstaje wtedy, kiedy do współżycia zobowiązują się grupy ludzi o
różnym pochodzeniu. Owo zobowiązanie to nie jest nagi przymus; sugeruje ono istnienie pewnego programu,
który skłania różne grupy do wypełniania wspólnych zadań. Państwo jest przede wszystkim planem działania i
programem współpracy, mobilizuje ono ludzi do podejmowania wspólnych wysiłków. Państwo to nie więzy
krwi, nie wspólnota językowa, nie jedność terytorialna, ani też nie bliskość zamieszkania. Nie jest ono niczym
materialnym; bezwładnym, gotowym i ograniczonym. Jest ono czystym dynamizmem - wolą wspólnego
działania - i dlatego też idea państwowości nie jest ograniczona żadnymi czynnikami fizycznymi.10
Słynne jest celne motto polityczne Saavedry Fajardo: strzała, a pod nią napis Albo się wznosi, albo
opada . To właśnie jest państwo. Nie rzecz, lecz ruch. Państwo to coś, co w każdym określonym momencie
idzie z albo też idzie do. Tak samo, jak każdy inny ruch, ma ono terminus a quo i terminus ad quem. Jeśli
przetniemy w jakimkolwiek momencie życie państwa, które naprawdę zasługuje na to miano, okaże się ono
wspólnotą; wydaje się ona spojona za pomocą takiego czy innego atrybutu materialnego, jak więzy krwi, język,
czy naturalne granice . Interpretacja statyczna skłania nas do stwierdzenia, że to właśnie jest państwo. Ale
wkrótce zauważymy, że owa grupa ludzka podejmuje pewne wspólne działania: podbija inne ludy, zakłada
kolonie, stwarza federacje z innymi państwami, to znaczy w każdym momencie swego istnienia jest czymś
więcej niż tylko ową materialną zasadą, która jakby stanowiła o jedności grupy. Jest ona terminus ad quem, jest
prawdziwym państwem, a jego jedność polega właśnie na przewyższaniu wszelkiej jedności gotowej, zastanej.
Kiedy impuls parcia gdzieś dalej, do przodu przestaje działać, państwo automatycznie zaczyna chylić się ku
upadkowi, a istniejąca dotychczas jedność, która wydawała się fizycznie scementowana - rasa, język, naturalne
granice - nie służy już niczemu: państwo ulega rozkładowi, rozpuszcza się, atomizuje.
Jedynie ta dwoistość państwa - jedność, która już istnieje, i ta pełniejsza, która leży w programie
przyszłości - pozwala nam zrozumieć istotę państwa narodowego. Jak wiadomo, nikomu nie udało się jeszcze
określić, co to jest naród, jeśli temu słowu nadać jego współczesne znaczenie. Państwo-miasto to była idea jasna
i wyrazna, którą można było oglądać na własne oczy. Ale nowy typ jedności publicznej, zrodzony wśród Galów
i Germanów, inspiracja polityczna Zachodu, to coś o wiele bardziej nieokreślonego i ulotnego. Filolog czy
współczesny historyk, siłą rzeczy zapatrzony w przeszłość, w zetknięciu z tym zadziwiającym zjawiskiem
napotyka prawie takie same trudności, jakie napotykali Cezar czy Tacyt, kiedy chcieli za pomocą swojej
rzymskiej terminologii określić, czym były dopiero co powstające państwa zaalpejskie i nadreńskie albo
iberyjskie. Nazywali je civitas, gens, natio, zdając sobie sprawę z tego, że żaden z tych terminów nie oddaje
precyzyjnie sensu tego zjawiska.11 Nie były to civitates z tego prostego powodu, że nie były miastami.12 Nie
można było nawet nieco rozciągnąć znaczenia tego określenia, by nim objąć określony teren. Nowym ludom
przychodziły z najwyższą łatwością zmiany miejsca osiedlenia, a w każdym razie bez trudu ograniczały bądz
10
Por. El origen deportivo del Estado, w: El Espectador, t. VII, Madrid 1030 (przyp. wyd. hiszp.).
11
Patrz A. Dopsch, Wirtschaftliche und soziale Grundlagen der europaischen Kulturentwicklung aus der Zeit von Caesar bis Karl den
Grossen, t. II, 1924, s. 3-4.
12
Rzymianie nigdy nie nazywali miastami osiedli barbarzyńskich, nawet dużych i gęsto zabudowanych. Nazywali je faute de mieux [z braku
lepszego miana], sedes aratorum [osiedla wiejskie].
rozszerzały zajmowany przez siebie obszar. Nie stanowiły one także wspólnot etnicznych - gentes czy nationes.
Gdziekolwiek spojrzeć, można zauważyć, że nowe państwa powstawały z niezależnych od siebie grup o różnym
pochodzeniu. Stanowiły mieszaninę różnych krwi. Czymże zatem jest naród, skoro nie jest wspólnotą złączoną
więzami krwi ani wspólnotą związaną wspólnym terytorium, ani niczym innym w tym rodzaju?
Jak to zwykle bywa, również i w tym wypadku proste odwołanie się do faktów dostarczy nam klucza do
rozwiązania problemu. Jakie fakty nam się natychmiast narzucą, jeśli przyjrzymy się ewolucji dowolnego
nowoczesnego narodu - Francuzów, Hiszpanów, Niemców? Te mianowicie, że coś, co w pewnym określonym
momencie wydaje się tworzyć naród, ulegnie następnie zaprzeczeniu. Początkowo narodem wydaje się plemię, a
nie-narodem plemię sąsiednie. Potem naród tworzą już dwa plemiona, następnie cała ludność zamieszkująca
określone terytorium, wkrótce już całe hrabstwo, księstwo czy królestwo . Narodem są mieszkańcy Leónu, ale
nie Kastylijczycy; potem mieszkańcy Leónu i Kastylijczycy, ale nie Aragończycy. Jest więc rzeczą oczywistą, iż
działają tu dwa czynniki: jeden zmienny i ciągle rozszerzany - plemię, ziemia, księstwo, królestwo ze swoim
językiem czy dialektem; i drugi, stały, który swobodnie przekracza wszystkie te granice, i zakłada jedność tego,
co według pierwszego czynnika stanowiło właśnie jej radykalne przeciwstawienie.
Filologowie - nazywam tak tych, którzy pretendują dziś do miana historyków - są naprawdę komiczni,
kiedy, wychodząc od obecnej pozycji owej mknącej przed siebie strzały, czyli od istniejących od dwu, trzech
wieków narodów Europy Zachodniej, zakładają, iż już Wercyngetoryks czy Cyd Campeador pragnęli Francji od
Saint-Malo do Strasburga czy Hiszpanii od Finisterre do Gibraltaru. Owi filologowie - podobnie jak naiwni
dramatopisarze - prawie zawsze każą swoim bohaterom zachowywać się tak, jakby wyruszali na wojnę
trzydziestoletnią. Chcąc nam wyjaśnić, jak powstały Francja czy Hiszpania sugerują, iż Francja i Hiszpania
istniały już uprzednio jako zjednoczone całości w najgłębszych pokładach duszy Francuzów i Hiszpanów. Tak
jakby Francuzi i Hiszpanie istnieli, zanim jeszcze powstały Francja i Hiszpania. Tak jakby stworzenie istoty,
zwanej Francuzem czy Hiszpanem, nie wymagało dwu tysięcy lat mozolnego trudu.
Prawdą jest, że we współczesnych narodach objawia się także działanie owego czynnika zmiennego,
dążącego nieustannie do przezwyciężenia dotychczasowych ograniczeń, do coraz to doskonalszych rozwiązań.
Obecnie tym czynnikiem nie jest ani więz krwi, ani język, przy założeniu że zarówno we Francji jak i w
Hiszpanii wspólnota krwi i języka były skutkiem a nie przyczyną jedności państwowej; obecnie czynnikiem tym
są granice naturalne .
Dyplomata może w szermierkach słownych stosować pojęcie granic naturalnych jako ultima ratio swojej [ Pobierz całość w formacie PDF ]