[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widzi, jak Aksel przeskakuje przez reling i idzie przez pokład, tak jak to
zrobił, kiedy ostatnio płynęła statkiem do rodzinnego miasta. Teraz prze-
pełniały ją mieszane uczucia. %7łal z powodu zawiedzionej miłości, to przede
wszystkim, ale była też wściekła i rozczarowana, ponieważ on tak uparcie
trwał przy swoim i nie chciał się z nią rozmówić. Stać go było tylko na wy-
rzuty. Złościła się i dlatego, że rzucił wszystko i poszedł swoją drogą. Nie
mógł czuć tak jak ona, był zajęty jedynie swoimi urażonymi uczuciami.
Klara miała rację: mężczyzni są nieznośni z tymi swoimi tak zwanymi za-
sadami. Patrzą jedynie na to, co ktoś zrobił, a nie zastanawiają się nad tym,
dlaczego tak zrobił.
Zdołała usunąć z myśli przykre wspomnienia, w jej sercu pojawiła się
znowu słaba nadzieja. Nie było jej w hotelu przez dwa tygodnie. Aksel
mógł w tym czasie napisać, powiedzieć, że żałuje, że postanowił wrócić do
domu, lub też poprosić, żeby ona przyjechała do niego. Odwróciła się i zo-
baczyła, że Karsten rozmawia z jednym z marynarzy. Mężczyzna machał
R
L
rękami, pokazywał coś i tłumaczył. Prawdopodobnie wymienia nazwy
wysp i przylądków, pomyślała.
Znowu zwróciła się w stronę stałego lądu. Słońce chyliło się ku zacho-
dowi. Czy pojechałaby do Aksela, gdyby ją poprosił, żeby rzuciła wszystko
i połączyła się z nim? Chmara ptaków pojawiła się na niebie, ale za daleko,
żeby Emily mogła powiedzieć, jakie to ptaki. Aksel na pewno nie zmieni
zdania. On taki jest. Należy do mężczyzn, którzy mogą powiedzieć: Je-
stem w tobie zakochany, ale ruszam swoją drogą. Bo tak będzie najlepiej."
I może się już nigdy więcej nie pokazać.
- Twoi rodzice i pracownicy hotelu gotowi pomyśleć, że zdążyłaś się za-
ręczyć w tym tygodniu, który spędziłaś w domu - rzekł nagle Karsten.
- Zaręczyć się? - była zbyt głęboko pogrążona we własnych myślach,
żeby od razu zrozumieć.
Karsten uśmiechnął się zaczepnie.
- No tak. Bo jak masz zamiar mnie przedstawić?
- Zwyczajnie, powiem, że jesteś moim przyjacielem z dzieciństwa,
zgodnie z prawdą. I to powinno wystarczyć. Nie miałam zamiaru opowia-
dać niczego więcej.
- W takim razie ja też bÄ™dÄ™ siÄ™ tego trzymaÅ‚, obiecujÄ™. Czy w Kragerø sÄ…
jakieś piękne kobiety? Kobiety, które mogłabyś mi polecić? Bo widzisz,
jestem gotowy do małżeństwa i całkiem samotny.
Emily potrząsnęła głową, nie miała pojęcia, czy Karsten mówi poważ-
nie, czy żartuje.
On nie przestawał jej się przyglądać.
- Co się z tobą dzieje? - spytał tak cicho, że ledwo go słyszała. - Czy
spotkaÅ‚aÅ› w Kragerø kogoÅ› wyjÄ…tkowego?
Potrząsnęła głową.
- Ty siÄ™ rumienisz, Emily!
Emily uniosła głowę i czuła, że wiatr szarpie wstążki jej kapelusza. Czu-
ła zapach morza i słonej wody.
- Być może. Ale ciebie to w żadnym razie nie dotyczy.
- Jesteś wobec mnie bardzo surowa. Ale chyba sobie na to zasłużyłem.
- Tak.
R
L
Próbowała się uśmiechnąć, żeby złagodzić swoje słowa.
Karsten sprawiał wrażenie, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale zrezy-
gnował. Teraz widzieli już miasto, białe domy i dzwigi w porcie. Kilku ma-
rynarzy zabrało się do zwijania pierwszych żagli.
Emily odsunęła salaterkę po deserze.
- To był naprawdę świąteczny obiad, Klaro - pochwaliła z uśmiechem. -
Może powinnam częściej wyjeżdżać, skoro byłabym tak samo traktowana
przy każdym powrocie.
- Jestem pod wrażeniem - wtrącił Karsten. - Teraz, kiedy moja matka
mnie nie słyszy, mogę spokojnie powiedzieć, że takiego obiadu nie jadłem
od lat, panno Lauritzen.
- Czy naprawdę wszystko poszło tak dobrze, jak twierdzisz? - spytała
Emily. - %7ładen gość nie wyjechał na znak protestu? Nikt na nic się nie
skarżył?
- Nie, wcale nie, ale sezon ma się ku końcowi. Teraz tylko cztery pokoje
są zajęte. Panna Klingenberg zaczyna się zresztą niecierpliwić. Gerhard
Lindemann już jej nie zabawia, o ile dobrze widzę.
- Więc Klingenbergowie wytrzymali?
- Zamówili pokoje jeszcze na następny tydzień. A Pau-line Selmer ży-
czy sobie zostać do końca września.
- No to będą trzy pokoje.
- I mamy jeszcze jednego nowego gościa, to młody mężczyzna z Kri-
stianii. Najwyrazniej zna pannę Selmer. Jestem pewna, że przyjechał tutaj
ze względu na nią, ale ona odnosi się do niego bardzo niechętnie. Wciąż
wyjeżdża na szkiery, jak dawniej, a on siedzi tutaj i czyta.
- Mamy jeszcze jakieś zamówienia?
- Tak, małżeństwo z ośmioletnią córeczką. Zamierzają przyjechać w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
widzi, jak Aksel przeskakuje przez reling i idzie przez pokład, tak jak to
zrobił, kiedy ostatnio płynęła statkiem do rodzinnego miasta. Teraz prze-
pełniały ją mieszane uczucia. %7łal z powodu zawiedzionej miłości, to przede
wszystkim, ale była też wściekła i rozczarowana, ponieważ on tak uparcie
trwał przy swoim i nie chciał się z nią rozmówić. Stać go było tylko na wy-
rzuty. Złościła się i dlatego, że rzucił wszystko i poszedł swoją drogą. Nie
mógł czuć tak jak ona, był zajęty jedynie swoimi urażonymi uczuciami.
Klara miała rację: mężczyzni są nieznośni z tymi swoimi tak zwanymi za-
sadami. Patrzą jedynie na to, co ktoś zrobił, a nie zastanawiają się nad tym,
dlaczego tak zrobił.
Zdołała usunąć z myśli przykre wspomnienia, w jej sercu pojawiła się
znowu słaba nadzieja. Nie było jej w hotelu przez dwa tygodnie. Aksel
mógł w tym czasie napisać, powiedzieć, że żałuje, że postanowił wrócić do
domu, lub też poprosić, żeby ona przyjechała do niego. Odwróciła się i zo-
baczyła, że Karsten rozmawia z jednym z marynarzy. Mężczyzna machał
R
L
rękami, pokazywał coś i tłumaczył. Prawdopodobnie wymienia nazwy
wysp i przylądków, pomyślała.
Znowu zwróciła się w stronę stałego lądu. Słońce chyliło się ku zacho-
dowi. Czy pojechałaby do Aksela, gdyby ją poprosił, żeby rzuciła wszystko
i połączyła się z nim? Chmara ptaków pojawiła się na niebie, ale za daleko,
żeby Emily mogła powiedzieć, jakie to ptaki. Aksel na pewno nie zmieni
zdania. On taki jest. Należy do mężczyzn, którzy mogą powiedzieć: Je-
stem w tobie zakochany, ale ruszam swoją drogą. Bo tak będzie najlepiej."
I może się już nigdy więcej nie pokazać.
- Twoi rodzice i pracownicy hotelu gotowi pomyśleć, że zdążyłaś się za-
ręczyć w tym tygodniu, który spędziłaś w domu - rzekł nagle Karsten.
- Zaręczyć się? - była zbyt głęboko pogrążona we własnych myślach,
żeby od razu zrozumieć.
Karsten uśmiechnął się zaczepnie.
- No tak. Bo jak masz zamiar mnie przedstawić?
- Zwyczajnie, powiem, że jesteś moim przyjacielem z dzieciństwa,
zgodnie z prawdą. I to powinno wystarczyć. Nie miałam zamiaru opowia-
dać niczego więcej.
- W takim razie ja też bÄ™dÄ™ siÄ™ tego trzymaÅ‚, obiecujÄ™. Czy w Kragerø sÄ…
jakieś piękne kobiety? Kobiety, które mogłabyś mi polecić? Bo widzisz,
jestem gotowy do małżeństwa i całkiem samotny.
Emily potrząsnęła głową, nie miała pojęcia, czy Karsten mówi poważ-
nie, czy żartuje.
On nie przestawał jej się przyglądać.
- Co się z tobą dzieje? - spytał tak cicho, że ledwo go słyszała. - Czy
spotkaÅ‚aÅ› w Kragerø kogoÅ› wyjÄ…tkowego?
Potrząsnęła głową.
- Ty siÄ™ rumienisz, Emily!
Emily uniosła głowę i czuła, że wiatr szarpie wstążki jej kapelusza. Czu-
ła zapach morza i słonej wody.
- Być może. Ale ciebie to w żadnym razie nie dotyczy.
- Jesteś wobec mnie bardzo surowa. Ale chyba sobie na to zasłużyłem.
- Tak.
R
L
Próbowała się uśmiechnąć, żeby złagodzić swoje słowa.
Karsten sprawiał wrażenie, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale zrezy-
gnował. Teraz widzieli już miasto, białe domy i dzwigi w porcie. Kilku ma-
rynarzy zabrało się do zwijania pierwszych żagli.
Emily odsunęła salaterkę po deserze.
- To był naprawdę świąteczny obiad, Klaro - pochwaliła z uśmiechem. -
Może powinnam częściej wyjeżdżać, skoro byłabym tak samo traktowana
przy każdym powrocie.
- Jestem pod wrażeniem - wtrącił Karsten. - Teraz, kiedy moja matka
mnie nie słyszy, mogę spokojnie powiedzieć, że takiego obiadu nie jadłem
od lat, panno Lauritzen.
- Czy naprawdę wszystko poszło tak dobrze, jak twierdzisz? - spytała
Emily. - %7ładen gość nie wyjechał na znak protestu? Nikt na nic się nie
skarżył?
- Nie, wcale nie, ale sezon ma się ku końcowi. Teraz tylko cztery pokoje
są zajęte. Panna Klingenberg zaczyna się zresztą niecierpliwić. Gerhard
Lindemann już jej nie zabawia, o ile dobrze widzę.
- Więc Klingenbergowie wytrzymali?
- Zamówili pokoje jeszcze na następny tydzień. A Pau-line Selmer ży-
czy sobie zostać do końca września.
- No to będą trzy pokoje.
- I mamy jeszcze jednego nowego gościa, to młody mężczyzna z Kri-
stianii. Najwyrazniej zna pannę Selmer. Jestem pewna, że przyjechał tutaj
ze względu na nią, ale ona odnosi się do niego bardzo niechętnie. Wciąż
wyjeżdża na szkiery, jak dawniej, a on siedzi tutaj i czyta.
- Mamy jeszcze jakieś zamówienia?
- Tak, małżeństwo z ośmioletnią córeczką. Zamierzają przyjechać w [ Pobierz całość w formacie PDF ]