[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wiedzeni tym samym odruchem, wymienili długi, gorący pocałunek.
- To był najnędzniejszy, najbardziej tani chwyt, jaki zastosował wobec mnie
jakikolwiek mężczyzna.
- O czym mówisz?
- O tym, co wyczyniałeś ze mną dzisiaj na parkiecie.
- Wybaczysz mi?
Przytaknęła, ale myślała już o czymś innym.
- Mamy się pobrać, tak? Jeśli więc jeszcze raz prześpisz się z Mary Lynn, wydrapię ci
oczy.
Nachylił się nad jej twarzą, by z bliska mogła spojrzeć mu w oczy.
- Nie spałem z nią, McCarthy.
- Dobrze. Zatem jeśli jeszcze raz położysz się z nią do łóżka... Albo wszystko, albo
nic, Marris.
- Ejże, to nie ja się spakowałem i wyprowadziłem, zwietrzywszy kłopoty.
Hallie pokręciła głową, jakby przepraszała.
- Wiem. Głupio mi. Próbowałam chronić samą siebie. A poza tym nie miałam pojęcia,
że tak szybko znajdzie się kupiec na mój dom. Ale ja za bardzo cię kocham, by cię stracić.
- Stracić?
- Oddać Mary Lynn.
- Wykluczone. To prawda, nie chciałem rozwodu, ale stało się i teraz nie ma już
powrotu. Mary Lynn znalazła, co chciała. Ja znalazłem ciebie.
- Myślałam, że... nie chcesz się ze mną ożenić.
- Sama powiedziałaś: wszystko albo nic. Zaczęła obsypywać go pocałunkami. Nagle
jej oczy pociemniały, spoważniały.
- A co z dziećmi?
Sam o tym wiele myślał. I wymyślił najprostsze rozwiązanie. Hallie chciała mieć
rodzinę, on chciał być ojcem jej dzieci, więc...
- Mam wprawę w przewijaniu. Przypomnę sobie co nieco ze szkoły rodzenia.
Krzyknęła uszczęśliwiona, a on puścił do niej oko i powiedział:
- W tej chwili jednak bardziej mnie interesuje proces produkcji takiego niemowlaka.
Hallie odchyliła głowę i zaśmiała się radośnie.
- Mnie też. Och, Steve, tak bardzo cię kocham... i tak bardzo pragnę, ale... Musimy
jechać do ciebie. U mnie nocuje siostra i jej mąż.
- A u mnie Meagan i Kenny. Cholera! I pomyśleć, że gdy wreszcie jesteśmy gotowi
pójść do łóżka, nie mamy gdzie przytulić głowy.
- Trudno. Całe życie przed nami.
Steve zamknął oczy, zastanawiając się, czy jednego życia starczy, by nacieszyć się
Hallie, w łóżku i nie tylko.
Wkrótce miał się o tym przekonać.
EPILOG
1 STYCZNIA - DWA LATA PÓyNIEJ
Inaczej niż w minionych latach, nie mam czasu wpadać w poetycki nastrój. Jestem
teraz kobietą zamężną, zmęczoną i szczęśliwą. Steve jest zachwycony, że Travis zdecydował
się pojawić na świecie o tydzień przed terminem, bo będziemy mogli odpisać wydatki od
podatku. Ja jednak mogłabym mieć jeszcze tydzień spokojnego snu.
Jest śliczny. Obiecałam Steve'owi, że nie będę mówić takich rzeczy, ale mówię. Nikt
nie oczekuje po niemowlaku płci męskiej, żeby był śliczny, a jedyne inne słowo, które
przychodzi mi na myśl, to- doskonały. Steve cieszy się, że będzie miał jeszcze jednego faceta w
domu. Jest naprawdę wspaniałym ojcem, ale ja przecież zawsze o tym wiedziałam!
Za każdym razem, kiedy przypominam sobie poród, chce mi się śmiać. Steve był
absolutnie spokojny, zapewniał mnie cały czas, że wie, co robić, że nie powinnam się niczym
martwić. Naczytał się książek, a ja tylko słuchałam. Wreszcie lekarz określił dzień. Steve miał
przy sobie swój pager, Kenny i Meagan też. Musieli być okropnie rozczarowani, że kiedy
zaczęły odchodzić wody, cała trójka była akurat w domu. Tak czekali, że przywołam ich
pagerem!
I wtedy mój spokojny, zrównoważony mąż kompletnie stracił głowę. Kiedy zobaczył
mnie w bólach, kiedy uświadomił sobie, że ma się urodzić jego kolejne dziecko, zapomniał
wszystko, co wiedział! Ja nie mogłam mu pomóc. Nasłuchałam się i naczytałam o porodzie,
ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Nie przypuszczałam, że bóle będą aż tak silne i że
pojawią się tak nagle. Travisowi widać spieszyło się na świat. Wiadomo, podatki.
Kiedy poczułam pierwszy silny skurcz, zgięło mnie z bólu w pół. Steve natychmiast
zaczął rzucać komendy niczym sierżant w czasie musztry. Zapakował Meagan, Kenny'ego i
walizkę do samochodu i już wyjeżdżał z domu, gdy uświadomił sobie, że czegoś zapomniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl