[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uścisnął.
Wszystko potoczyło się wyjątkowo szybko, tak szybko, że ktoś
mógłby pomyśleć, iż Sara codziennie wpada w męskie ramiona.
Drugą ręką Flynn otoczył jej talię i przyciągnął ją do siebie. Sara
zajrzała mu głęboko w zielone oczy, a tymczasem jego usta, ciepłe,
miękkie i tak kuszące, zbliżyły się do jej twarzy.
57
5
Sara wiedziała, że powinna zaprotestować, krzyknąć, jakoś
zareagować. Mimo to stała nieruchomo, a Flynn ją całował. Trwało to
dość długo. Całował ją tak, jak robił wszystko - z powolną, leniwą
pewnością siebie, nie przejmując się, czy się to komu podoba, czy nie.
Szczęśliwie, z tym w ogóle nie było problemu. Sarze było trochę
wstyd, ale jego pocałunki sprawiały jej dużą przyjemność. Jego wąsy
mile ją łaskotały, dobrze jej było w uścisku jego silnych ramion. Tak
dobrze, że kiedy przestał ją całować, stała chwilę bez ruchu, patrząc
mu w oczy, zupełnie niepomna tego, że nie są sami. Oraz faktu, że
przecież Flynn w ogóle nie miał najmniejszego prawa jej całować.
Chrząknięcie Stuarta uzmysłowiło jej całą niezręczność sytuacji.
Odsuwając się od Flynna otworzyła już usta, żeby zażądać wyjaśnień,
ale on udaremnił jej zamiar i przemówił pierwszy.
- Jesteś gotowa? - spytał, patrząc na nią znacząco.
- Gotowa do czego?
- Mieliśmy popływać żaglówką. Dziś jest idealny dzień. Chyba
nie zapomniałaś, że obiecałaś mi dać lekcję?
- Pływania żaglówką?! - wykrzyknął Stuart i parsknął śmiechem.
- Sara? Ona nie umiałaby odróżnić żagla od kapy na łóżko. Ta kobieta
to absolutny antytalent do wszelkich sportów.
Flynn po raz pierwszy odwrócił się, by spojrzeć na Stuarta.
Zrobił to ociągając się, niechętnie, jakby nie miał ochoty pozwolić,
żeby cokolwiek oderwało jego uwagę od Sary, nawet na chwilę. W
58
tym momencie Sara, ku swemu zaskoczeniu, poczuła się bliższa
Flynnowi niż temu mężczyźnie, z którym kiedyś była zaręczona.
- Tak panu powiedziała? - spytał Flynn z nutką rozbawienia w
głosie.
- Nie musiała mi mówić - odparł Stuart. - Znam ją dość dobrze,
żeby wiedzieć, co potrafi. Pływać żaglówką, koń by się uśmiał!
- Widocznie nie zna pan tej pani tak dobrze, jak się panu
zdawało - powiedział Flynn, wzruszając ramionami.
- Sądzę, że znam ją dostatecznie dobrze. Nazywam się Stuart
Bowers - oznajmił, wyciągając dłoń. - Znam Sarę od bardzo dawna -
dodał. Zapewne uważał, że Flynn, podobnie jak wszyscy na tym
świecie, powinien wiedzieć, iż to właśnie on, Stuart Bowers, rzucił
Sarę prawie na stopniach ołtarza.
Sarę zachwycił wyraz kompletnej obojętności na twarzy Flynna.
Nie mrugnąwszy okiem podał rękę Stuartowi i oświadczył:
- John Flynn. Znam Sarę od bardzo niedawna. Mówiąc to
uśmiechnął się do niej w szczególny sposób, sugerujący, że łączy ich
coś więcej niż tylko przyjaźń i pływanie żaglówką. Sara nie miała
pojęcia, co skłoniło go do takiego zachowania, ale wiedziała, że trzeba
natychmiast położyć temu kres. Problem w tym, że zanadto cieszyła ją
konsternacja Stuarta, by miała ochotę przerwać tę zabawę.
- Właśnie miałam się trochę odświeżyć i przebrać, kiedy wpadł
Stuart. Zaraz będę gotowa. Wybaczysz nam, Stuarcie? - spytała
uprzejmie.
- Naturalnie, Saro - odpowiedział, ale widać było, że nie pali się
do odejścia. - Przemyślisz to, co ci zaproponowałem?
59
- O, tak, możesz być tego pewny.
- To może zadzwonię do ciebie, najlepiej jutro z samego rana.
- Zgoda.
- Do widzenia, Stuarcie - powiedział Flynn, przepuszczając
przed sobą Sarę i zamykając drzwi.
Sara nie bez satysfakcji wyobrażała sobie zdumienie Stuarta,
którego Flynn zbył tak obcesowo. Stuart, przystojny i odnoszący
sukcesy zawodowe, był w Sutton Cove uważany za ważną figurę i
większość ludzi tak właśnie go traktowała. Ale John Flynn nie był taki
jak większość ludzi. Prawdę powiedziawszy, nie przypominał nikogo
z bliższych i dalszych znajomych Sary. Usłyszawszy wreszcie
oddalające się kroki Stuarta, a potem warkot silnika jego samochodu,
Sara westchnęła z ulgą i powiedziała:
- No, wreszcie pojechał. Ale ja... ale ty... On sobie wyobraził
Bóg wie co na nasz temat.
- Pewnie - odparł Flynn z uśmiechem. - Ale było fajnie, prawda?
Sara instynktownie chciała odpowiedzieć, że wcale nie było
fajnie, że oszukiwanie kogoś nigdy nie jest fajne, ale poczuła, że to
nieprawda. Miło było widzieć, jak dla odmiany Stuart został
zaskoczony i jak nie umiał wybrnąć z sytuacji. Nie tylko miło, a wręcz
cudownie. Sara czuła się tak, jakby wyrosły jej skrzydła, była gotowa
popłynąć żaglówką nawet bez żagla.
- Tak - przyznała i wbrew samej sobie uśmiechnęła się szeroko. -
O tak, bardzo fajnie. Widziałeś jego minę? - Zaśmiała się głośno. - Od
lat marzyłam o tym, żeby choć raz być górą, żeby sytuacja się
60
odwróciła, i w końcu tego dokonałam! Oczywiście, nie sama - dodała
szybko. - Bez ciebie nigdy by mi się to nie udało.
- Cieszę się, że mogłem ci pomóc.
Sara nagle przygryzła wargę, ogarnięta wątpliwościami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
uścisnął.
Wszystko potoczyło się wyjątkowo szybko, tak szybko, że ktoś
mógłby pomyśleć, iż Sara codziennie wpada w męskie ramiona.
Drugą ręką Flynn otoczył jej talię i przyciągnął ją do siebie. Sara
zajrzała mu głęboko w zielone oczy, a tymczasem jego usta, ciepłe,
miękkie i tak kuszące, zbliżyły się do jej twarzy.
57
5
Sara wiedziała, że powinna zaprotestować, krzyknąć, jakoś
zareagować. Mimo to stała nieruchomo, a Flynn ją całował. Trwało to
dość długo. Całował ją tak, jak robił wszystko - z powolną, leniwą
pewnością siebie, nie przejmując się, czy się to komu podoba, czy nie.
Szczęśliwie, z tym w ogóle nie było problemu. Sarze było trochę
wstyd, ale jego pocałunki sprawiały jej dużą przyjemność. Jego wąsy
mile ją łaskotały, dobrze jej było w uścisku jego silnych ramion. Tak
dobrze, że kiedy przestał ją całować, stała chwilę bez ruchu, patrząc
mu w oczy, zupełnie niepomna tego, że nie są sami. Oraz faktu, że
przecież Flynn w ogóle nie miał najmniejszego prawa jej całować.
Chrząknięcie Stuarta uzmysłowiło jej całą niezręczność sytuacji.
Odsuwając się od Flynna otworzyła już usta, żeby zażądać wyjaśnień,
ale on udaremnił jej zamiar i przemówił pierwszy.
- Jesteś gotowa? - spytał, patrząc na nią znacząco.
- Gotowa do czego?
- Mieliśmy popływać żaglówką. Dziś jest idealny dzień. Chyba
nie zapomniałaś, że obiecałaś mi dać lekcję?
- Pływania żaglówką?! - wykrzyknął Stuart i parsknął śmiechem.
- Sara? Ona nie umiałaby odróżnić żagla od kapy na łóżko. Ta kobieta
to absolutny antytalent do wszelkich sportów.
Flynn po raz pierwszy odwrócił się, by spojrzeć na Stuarta.
Zrobił to ociągając się, niechętnie, jakby nie miał ochoty pozwolić,
żeby cokolwiek oderwało jego uwagę od Sary, nawet na chwilę. W
58
tym momencie Sara, ku swemu zaskoczeniu, poczuła się bliższa
Flynnowi niż temu mężczyźnie, z którym kiedyś była zaręczona.
- Tak panu powiedziała? - spytał Flynn z nutką rozbawienia w
głosie.
- Nie musiała mi mówić - odparł Stuart. - Znam ją dość dobrze,
żeby wiedzieć, co potrafi. Pływać żaglówką, koń by się uśmiał!
- Widocznie nie zna pan tej pani tak dobrze, jak się panu
zdawało - powiedział Flynn, wzruszając ramionami.
- Sądzę, że znam ją dostatecznie dobrze. Nazywam się Stuart
Bowers - oznajmił, wyciągając dłoń. - Znam Sarę od bardzo dawna -
dodał. Zapewne uważał, że Flynn, podobnie jak wszyscy na tym
świecie, powinien wiedzieć, iż to właśnie on, Stuart Bowers, rzucił
Sarę prawie na stopniach ołtarza.
Sarę zachwycił wyraz kompletnej obojętności na twarzy Flynna.
Nie mrugnąwszy okiem podał rękę Stuartowi i oświadczył:
- John Flynn. Znam Sarę od bardzo niedawna. Mówiąc to
uśmiechnął się do niej w szczególny sposób, sugerujący, że łączy ich
coś więcej niż tylko przyjaźń i pływanie żaglówką. Sara nie miała
pojęcia, co skłoniło go do takiego zachowania, ale wiedziała, że trzeba
natychmiast położyć temu kres. Problem w tym, że zanadto cieszyła ją
konsternacja Stuarta, by miała ochotę przerwać tę zabawę.
- Właśnie miałam się trochę odświeżyć i przebrać, kiedy wpadł
Stuart. Zaraz będę gotowa. Wybaczysz nam, Stuarcie? - spytała
uprzejmie.
- Naturalnie, Saro - odpowiedział, ale widać było, że nie pali się
do odejścia. - Przemyślisz to, co ci zaproponowałem?
59
- O, tak, możesz być tego pewny.
- To może zadzwonię do ciebie, najlepiej jutro z samego rana.
- Zgoda.
- Do widzenia, Stuarcie - powiedział Flynn, przepuszczając
przed sobą Sarę i zamykając drzwi.
Sara nie bez satysfakcji wyobrażała sobie zdumienie Stuarta,
którego Flynn zbył tak obcesowo. Stuart, przystojny i odnoszący
sukcesy zawodowe, był w Sutton Cove uważany za ważną figurę i
większość ludzi tak właśnie go traktowała. Ale John Flynn nie był taki
jak większość ludzi. Prawdę powiedziawszy, nie przypominał nikogo
z bliższych i dalszych znajomych Sary. Usłyszawszy wreszcie
oddalające się kroki Stuarta, a potem warkot silnika jego samochodu,
Sara westchnęła z ulgą i powiedziała:
- No, wreszcie pojechał. Ale ja... ale ty... On sobie wyobraził
Bóg wie co na nasz temat.
- Pewnie - odparł Flynn z uśmiechem. - Ale było fajnie, prawda?
Sara instynktownie chciała odpowiedzieć, że wcale nie było
fajnie, że oszukiwanie kogoś nigdy nie jest fajne, ale poczuła, że to
nieprawda. Miło było widzieć, jak dla odmiany Stuart został
zaskoczony i jak nie umiał wybrnąć z sytuacji. Nie tylko miło, a wręcz
cudownie. Sara czuła się tak, jakby wyrosły jej skrzydła, była gotowa
popłynąć żaglówką nawet bez żagla.
- Tak - przyznała i wbrew samej sobie uśmiechnęła się szeroko. -
O tak, bardzo fajnie. Widziałeś jego minę? - Zaśmiała się głośno. - Od
lat marzyłam o tym, żeby choć raz być górą, żeby sytuacja się
60
odwróciła, i w końcu tego dokonałam! Oczywiście, nie sama - dodała
szybko. - Bez ciebie nigdy by mi się to nie udało.
- Cieszę się, że mogłem ci pomóc.
Sara nagle przygryzła wargę, ogarnięta wątpliwościami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]