[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wydawał się całkiem zadowolony.
- 124 -
S
R
Freida znalazła w jego samochodzie swój zegarek, zapięła go na
nadgarstku, a potem pomaszerowała za innym oficerem, zdecydowana złożyć
skargę na Purdy'ego. Cedric wziął Charlottę pod rękę i ruszył za nimi. Jo
odetchnęła, zadowolona, że jej przyjaciele wyzwolili się wreszcie spod uroku
szarlatana.
- Czy teraz możemy już iść do domu? - spytał Case, zaciskając dłoń na jej
ramieniu.
Podniosła głowę i uśmiechnęła się.
- Myślę, że powinniśmy. Case. Na jakiś czas będziesz mógł zapomnieć o
swojej obsesji na temat owłosienia twarzy.
- A to dlaczego?
- Nie masz brwi.
- Trudno. Wiem, skąd wziąć nowe.
Jo, wdzięczna opatrzności, że wyszedł z tego cało, objęła go i próbowała
przecisnąć się przez tłum gapiów. Sanitariusze nalegali, żeby pozwolili się
zbadać, pózniej mieli jeszcze pojechać na posterunek policji, żeby złożyć
oficjalne zeznania, ale w końcu zwolniono ich i odwieziono do domu.
Weszli do środka, kolejno skorzystali z łazienki, w końcu zupełnie
wyczerpani, opadli na kanapę. Przez kilka minut siedzieli nieruchomo, głowa
przy głowie, patrząc w sufit.
Jo sięgnęła po rękę Case'a, ciągle nie mogąc się nadziwić, że wyszedł ze
spowodowanego przez Starinę kataklizmu zupełnie bez szwanku.
- Wciąż nie do końca rozumiem, co Purdy tu robił. Po co zorganizował to
spotkanie niezłomnych mężczyzn, po co przemawiał w kobiecym klubie?
Przecież to nie miało żadnego związku z całą tą jego kosmogonią.
- Zawsze chodzi o pieniądze, Jo. Takim jak Purdy zawsze chodzi tylko o
pieniądze. W tym wypadku o pieniądze Freidy, co zresztą wiedzieliśmy od
początku. Ona się w nim zakochała i proponowała pomoc, ale on chciał zgarnąć
- 125 -
S
R
całą pulę. Kiedyś pewnie opowiedziała mu o jakichś dziwacznych religijnych i
naukowych teoriach, które ją interesowały.
- I dlatego tak ją ciągnęło do Piekielnego Wodospadu. Mamy tu
zatrzęsienie tego rodzaju przypadków.
- Kiedy wspomniała o tym Haroldowi, on wpadł na pomysł Drogi
Niezłomnego Mężczyzny, a chyba pamiętasz, że to przemówienie w damskim
klubie było przygotowane w ostatniej chwili. Próbował zagarnąć w swoje sieci
jak najwięcej  prawdziwych wyznawców", więc poszerzał repertuar. Wydaje mi
się jednak, że cała ta bzdurna historia z kosmogonią wynikła z desperacji.
Zawsze skupiał uwagę na Freidzie, która była jego głównym celem. Ale ona
chyba nie była zdecydowana pozbyć się większej sumy pieniędzy, dopiero kiedy
Purdy zaczął interesować się tobą, stała się zazdrosna i postanowiła kupić sobie
jego względy.
- Tak właśnie mi się wydawało. A swoją drogą, ile pieniędzy miała w tej
torebce?
- Prawie sto tysięcy dolarów.
- %7łartujesz?! - Jo aż podskoczyła z wrażenia.
- Nie. Mówię prawdę. Wycofała pieniądze z kilku kont. Od początku
nosiła się z zamiarem podarowania ich Purdy'emu, ale mimo że była w nim
zakochana, nie zrobiła tego aż do momentu, kiedy stała się o ciebie zazdrosna.
Case objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- A potem ty pomieszałaś mu szyki, więc próbował uciec, z czym się da. I
pewnie by mu się udało, gdyby dach warsztatu Stariny nie wylądował na jego
samochodzie.
- Zastanawiam się, dlaczego ten drań w ogóle tu przyjechał.
- Prawdopodobnie ukrywał się po poprzedniej aferze. Szukał spokojnego,
zacisznego miejsca.
- Ale nie przewidział, że to nie jest zaciszne miejsce i że Piekielny
Wodospad również dla niego okaże się nieszczęśliwy.
- 126 -
S
R
- Nie mówmy już o Purdym. I tak za dużo czasu zmarnowałaś na
myślenie o nim. - Case delikatnie głaskał jej ramię.
- On będzie bohaterem mojego pierwszego prawdziwego reportażu. - Jo
wybuchnęła śmiechem.
- Co cię tak rozbawiło?
- Pomyśl tylko! Obserwowałam ciebie.
- Zledziłaś.
- No dobrze, śledziłam. Ty z kolei śledziłeś Purdy'ego, który uczepił się
Freidy, żeby wyłudzić od niej pieniądze. Potem ja udawałam słodką idiotkę,
żeby zwrócił na mnie uwagę, a on posłużył się mną, żeby wzbudzić zazdrość
Freidy.
- Można się pogubić - przyznał Case. - W każdym razie nie byłem
zachwycony, że tyle czasu i uwagi poświęcałaś temu oszustowi.
Nutka zazdrości w jego głosie rozradowała Jo. Rzuciła mu kokieteryjne
spojrzenie.
- Musiałam się na nim całkowicie skoncentrować.
- To zauważyłem. Ale śledztwo już się skończyło i najwyższy czas, żebyś
zmieniła obiekt swojej koncentracji. - Podniósł ją i usadził na swoich kolanach.
- Na jaki? - zapytała, obejmując go za szyję. Miłość do niego pulsowała w
niej ciepłą, słodką falą.
- Na faceta, który dopiero od dzisiaj ma powód do pewnej obsesji. -
Pochylił się i pocałował ją.
- Tylko z powodu brwi. Ale i tak mi się podobają. Nadają twojej twarzy
aerodynamiczny kształt.
Case wybuchnął śmiechem.
- To blizny po ranach zdobyte w bitwie o temat na reportaż twojego życia.
Ten dowcip nie bardzo się Jo spodobał, ale Case nie dał jej czasu na
odpowiedz. Ich wargi znowu się spotkały w długim, gorącym pocałunku, który
obudził w niej gwałtowne pożądanie.
- 127 -
S
R
- Kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłam, pomyślałam, że jesteś
niebezpiecznym facetem - powiedziała miękko.
- Jestem niebezpieczny.
- Na pewno niebezpieczne są twoje pocałunki..
Nie miała zamiaru mówić mu, że go kocha. Wykonał swoje zadanie i
wróci do siebie, prawdopodobnie już jutro, a może jeszcze tego wieczoru, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl