[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w
domu, ale pojawił się w starannie utrzymanym ogrodzie w samą porę.
Stanął, opierając się o drzewo, poprawiając mankiet koszuli.
Katherine
się spózniała.
- Może jest zmęczona - podsunął Stefano, obserwując, jak niebo w
kolorze melona blednie i pokrywa się nocnym granatem. Próbował nie
okazywać swojej dumy. - Może potrzebuje więcej wypoczynku niż
zwykle.
Damon spojrzał na niego ostro, jego oczy świdrowały go spod szopy
czarnych włosów.
- Być może - powtórzył ze wznosząca się intonacją, jakby chciał
dodać coś więcej.
Ale wtedy usłyszeli lekkie kroki na ścieżce i Katherine pojawiła się
między bukszpanami. Miała na sobie białą suknię. Była piękna jak
anioł.
Obdarzyła uśmiechem obydwu. Stefano grzecznie oddał uśmiech, ich
sekret podkreślając tylko gorącym spojrzeniem. Czekał.
- Prosiliście, żebym dokonała wyboru - powiedziała, spoglądając
najpierw na niego, a potem na jego brata. - Przyszliście o godzinie,
którą
wyznaczyłam, a ja wam wyjawię, co ustaliłam.
Uniosła drobną dłoń. Tę, na której nosiła pierścionek. Patrząc na
kamień, Stefano zauważył, że ma ten sam odcień intensywnego
błękitu,
co wieczorne niebo. Zupełnie tak, jakby Katherine zawsze nosiła ze
sobą
fragment nocy.
- Obaj widzieliście ten pierścionek - ciągnęła cicho. -I wiecie, że bez
niego bym umarła. Niełatwo zdobyć taki talizman, ale na szczęście
moja
służąca, Gudren, jest bystra. A we Florencji jest wielu złotników.
Stefano słuchał, nic nie rozumiejąc, ale kiedy spojrzała na niego,
uśmiechnął się do niej ponownie, zachęcająco.
- A więc - powiedziała, patrząc mu w oczy - kazałam zrobić dla
Summer & Polgara
us
ciebie prezent. - Ujęła jego dłoń i coś na niej położyła.
Spojrzał i zobaczył, że to pierścień podobny do jej własnego, ale
większy, masywniejszy i wykonany ze srebra, nie złota.
- Jeszcze go nie potrzebujesz, wychodząc na słońce - powiedziała
miękko, z uśmiechem. - Ale będzie ci niezbędny.
Duma i zachwyt odebrały mu mowę. Sięgnął po jej dłoń, chcąc ją
ucałować, chcąc natychmiast porwać Katherine w ramiona, choćby i
przy Damonie. Ale ona już odwracała się od niego.
- A dla ciebie - powiedziała i Stefano wydało się, że słuch go mami,
bo z pewnością to ciepło, ta sympatia w głosie Katherine nie mogły być
przeznaczone dla jego brata.
- Dla ciebie również. Ty też już niedługo będziesz go potrzebował.
Oczy też musiały oszukiwać Stefano. Pokazywały mu obraz
niemożliwy, niewiarygodny. Na dłoni Damona Katherine kładła
pierścień dokładnie taki sam, jak jego własny.
Milczenie, które potem zapadło, było wszechogarniające. Jak cisza,
która nastąpi po końcu świata.
- Katherine... - Stefano ledwie zdołał wydusić z siebie to słowo. - Jak
możesz mu to dawać? Po tym, co nas połączyło...
- Co was połączyło? - Głos Damona zabrzmiał jak chlaśnięcie bata i
brat obrócił się z gniewem w stronę Stefano.
- Przecież to do mnie przyszła wczoraj w nocy. Wybór już podjęty! -
I Damon szarpnięciem rozchylił wysoki kołnierz koszuli, ukazując
maleńkie ranki na szyi. Stefano wbił w nie wzrok, walcząc z
ogarniającymi go mdłościami. Te ranki były dokładnie takie same, jak
jego własne.
Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ależ Katherine... To przecież nie był sen. Przyszłaś do mnie...
- Przyszłam do was obu. - W głosie Katherine brzmiał spokój, wręcz
radość, a spojrzenie też miała łagodne.
Uśmiechnęła się najpierw do Damona, a potem do Stefano. - Osłabiło
mnie to, ale bardzo się cieszę z tego, co zrobiłam. Nie rozumiecie? -
ciągnęła, kiedy patrzyli na nią, zbyt osłupiali, żeby się odezwać. - To
jest
mój wybór! Kocham was obu i z żadnego nie umiem zrezygnować.
Teraz będziemy we troje, szczęśliwi.
Summer & Polgara
us
- Szczęśliwi... - wykrztusił Stefano.
- Tak, szczęśliwi! Już na zawsze zostaniemy towarzyszami. -Jej głos
unosił się w euforii, a w oczach jaśniała radość dziecka. - Będziemy
razem, nigdy nie chorując, nigdy się nie starzejąc, aż do końca świata!
Tak wybrałam.
- Szczęście... razem z nim? - Głos Damona trząsł się od furii i
Stefano zobaczył, że zwykle opanowany brat pobielał ze złości. - Przy
tym chłoptasiu, który stoi między nami? Przy tym rozgadanym,
pyskatym uosobieniu wszelkich cnót? Już w tej chwili ledwie mogę
znieść jego widok. Na Boga, wolałbym nigdy więcej nie musieć go
oglądać, nigdy nie słyszeć jego głosu!
- A ja czuję do ciebie to samo, bracie - warknął Stefano. Serce zabiło
mu szybciej. To wina Damona, to Damon zatruł umysł Katherine do
tego
stopnia, że nie wiedziała, co robi. - I mam coraz większą ochotę
zapewnić, że tak się stanie - dodał gwałtownie.
Damon bezbłędnie odczytał jego słowa.
- Przynieś szpadę, jeśli zdołasz ją gdzieś znalezć - syknął z oczami
poczerniałymi grozbą.
- Damonie, Stefano, proszę! Proszę, nie! - zawołała Katherine, stając
między nimi i chwytając Stefano za ramię. Patrzyła to na jednego, to
na
drugiego, a jej błękitne oczy rozszerzyły się z lęku i pojaśniały od łez. -
Zastanówcie się, co mówicie. Jesteście braćmi.
- To nie moja wina - sarknął Damon tonem, który zrobił z jego słów
obelgę.
- Ale czy nie możecie się pogodzić? Dla mnie? Damonie... Stefano?
Proszę...
Stefano jakąś częścią duszy pragnął ulec rozpaczliwemu spojrzeniu
Katherine, ustąpić przed jej łzami. Ale zraniona duma i zazdrość były
zbyt silne i wiedział, że twarz ma równie twardą i nieustępliwą jak
brat.
- Nie - powiedział. - To niemożliwe. Albo jeden, albo drugi,
Katherine. Nigdy się tobą z nim nie podzielę.
Dłoń Katherine opadła, a z jej oczu popłynęły łzy. Wielkie krople
spadały na białą suknię. Oddech załamał jej się w konwulsyjnym
szlochu. A potem, wciąż płacząc, uniosła spódnicę sukni i uciekła.
- Wtedy Damon wziął pierścionek, który mu dała i go założył -
Summer & Polgara
us
opowiadał Stefano głosem ochrypłym ze zmęczenia i od emocji. - A do
mnie powiedział:  Jeszcze będzie moja, bracie". I odszedł. - Stefano
odwrócił się, mrugając powiekami, jakby wychodził na światło słońca
z
ciemności, i spojrzał na Elenę.
Siedziała zupełnie nieruchomo na łóżku i patrzyła na niego tymi
oczami tak podobnymi do oczu Katherine. Zwłaszcza teraz, kiedy
przepełniał je smutek i lęk. Ale Elena nie uciekła. Odezwała się do
niego:
- A... co się stało potem?
Stefano odruchowo, gwałtownie, zacisnął dłonie w pięści i odwrócił
się do okna. Tylko nie to wspomnienie. Tego wspomnienia nie potrafił
znieść, a co dopiero o nim opowiadać. Jak mógłby to zrobić? Jak
miałby
pociągnąć Elenę za sobą w ten mrok i pokazać jej straszne rzeczy,
jakie
się w nim czaiły?
- Nie - powiedział. - Nie mogę. Nie mogę.
- Musisz mi powiedzieć - odezwała się cicho. - Stefano, to już
koniec tej historii, prawda? To właśnie to kryje się za wszystkimi
twoimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl