[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedzący po prawej stronie ochroniarz. Zmrużył oczy gotów do skoku.
Luke zatrzymał się przy wolnym krześle i położył dłoń na oparciu.
 Panie Solokov.
93
R
L
T
Gdy powoli podniósł głowę, Luke dostrzegł w jego oku błysk. A więc
Solokov go rozpoznał. Ale czy mogło być inaczej?
 Tak?  padła z jego strony lakoniczna odpowiedz.
Luke poszedł na całość i bez pytania odsunął krzesło, po czym usiadł.
 Nazywam się Luke Hubbard  powiedział cicho.  Zna pan moją żonę.
Solokov odłożył menu i odchylił się nieco.
 Tak?  mruknął rozbawiony.  A kimże jest pana żona?
 Karina Fedorova. Obecnie Hubbard.
Solokov udał, że próbuje skojarzyć nazwisko z osobą, wreszcie skinął
głową.
 Ach tak. Urocza kobieta. Niedawno owdowiała, prawda?
 Zgadza się.
 I szybko ponownie wyszła za mąż.
 Kiedy dwoje ludzi do siebie pasuje, po cóż czekać?
 Rzeczywiście.  Solokov uśmiechnął się z pobłażaniem i sięgnął po
kieliszek wina.  Ale pobraliście się tak prędko, że ciekawi mnie, jak dobrze
zna pan swoją żonę.
 Wystarczająco.
 Od jak dawna się znacie? Prawdopodobnie od kilku tygodni. To niezbyt
długo.
 Wiem wystarczająco dużo  odparł Luke bez wahania.  Znam ją.
Wiem na przykład, że ostatnio wiele przeszła. Jej pierwszy mąż wplątał się w
jakiś... podejrzany biznes, przez który Karina przeszła prawdziwe piekło,
chociaż nie miała z tym nic wspólnego i nie wiedziała o poczynaniach męża.
Solokov zmrużył lekko oczy. Był to jedyny sygnał, że doskonale
wiedział, o czym mowa. Upił łyk wina.
94
R
L
T
 Niektórzy nie są do końca przekonani, że pańska żona nie miała nic
wspólnego z interesami swojego męża.
 Mężowie często ukrywają różne rzeczy przed żonami.
 I żony przed mężami.
Luke zamrugał nerwowo, gdyż sugestia Solokova padła na podatny grunt.
Było w tych jego oczach coś, co dawało jasno do zrozumienia, że pod
przykrywką ładnych słówek Solokov dobrze wiedział, o czym mówił Luke, i
vice versa. To nie były czcze domysły. Nie chodziło o ostatnią deskę ratunku
dla człowieka, który desperacko próbował odzyskać stracone pieniądze i gotów
był na każdy blef. Z jakiegoś powodu Solokov sprawiał wrażenie głęboko
przekonanego, że Karina była zamieszana w kradzież pieniędzy przez
Dmitriego.
Wobec niezłomnej pewności Solokova Luke poczuł zwątpienie. Cóż,
mafioso nie mylił się przynajmniej w jednym  Luke znał Karinę bardzo
krótko. Właściwie w ogóle jej nie znam, uświadomił sobie.
Nie! Jak tylko myśl zrodziła się w jego głowie, porzucił ją. Oczekiwał od
Kariny zaufania i musiał odwdzięczyć się jej tym samym.
 Czuję, że my dwaj mamy z sobą wiele wspólnego  powiedział Luke.
 Czyżby?  spytał Solokov z dziwnym uśmieszkiem na ustach.
 Zrobił pan na mnie wrażenie kogoś, kto potrafi bronić tego, co do niego
należy. Ja postępuję tak samo.
 Mężczyzna musi dbać o swój stan posiadania  zgodził się Solokov. 
W przeciwnym razie cóż byłby z niego za mężczyzna?
Zgrzyt towarzyszący ostatnim słowom oznaczał, że gniew, nad którym
Solokov panował tak długo, zaczyna wymykać się spod kontroli.
95
R
L
T
Luke zrozumiał. To oczywiste. Nie chodziło wyłącznie o pieniądze. Gra
toczyła się o honor biznesmena. Okradziono go, wystrychnięto na dudka, a
dokonał tego jego pracownik, być może dc spółki z żoną.
Zaświtało mu to dziś rano, teraz zyskał pewność. Chodziło o sprawę
osobistą. Potwierdziło się również coś innego. Dopiero teraz, spojrzawszy
Solokovowi w oczy, Luke mógł go właściwie ocenić.
Karina miała rację, to bardzo niebezpieczny człowiek.
Poza zaspokojeniem własnej ciekawości, rzeczywiście nie było sensu tu
przychodzić. Solokov nie był człowiekiem, którego dałoby się przekonać, że
postąpił niewłaściwie, ani też namówić, by postąpił inaczej, niż sobie
postanowił.
A on postanowił skrzywdzić Karinę.
Luke poczuł, jak rośnie w nim determinacja. Nie zamierzał na to
pozwolić. Nie zamierzał dopuścić, by ten mężczyzna się do niej zbliżył.
Cóż, spotkanie dobiegło końca. Przygotowując się do wstania, Luke
dotknął dłońmi spodni i tym samym nacisnął przycisk ponownego wybierania
na telefonie schowanym w kieszeni.
 Nie będę panu dłużej przeszkadzał w posiłku.
 Proszę pozdrowić żonę.
Luke wychwycił grozbę obecną w słowach Solokova, grozbę oczywistą i
wiszącą w powietrzu od pierwszej chwili, gdy zetknęły się ich spojrzenia. Ale
tym razem poczuł coś jeszcze: ukłucie strachu.
Karina była na zewnątrz. Sama.
Wstał i skinął głową. %7ładen z nich nie wyciągnął ręki na pożegnanie.
Solokov podniósł kartę dań i powrócił do jej studiowania, jakby nic nie za-
kłóciło mu spokoju.
96
R
L
T
Luke nie uszedł pięciu kroków, gdy zorientował się, że jeden z ludzi
Solokova wstał i ruszył za nim. Lub nawet wstali obydwaj. Nie obejrzał się,
żeby potwierdzić swoje przypuszczenia. Szedł przed siebie pewnym krokiem,
nie spiesząc się, meandrując w labiryncie stolików i zmierzając prosto do
wyjścia. Przy drzwiach skinął głową kierownikowi sali.
Znalazłszy się na zewnątrz, spojrzał w lewo, szukając samochodu. Nie
musiał długo czekać. Gdy tylko postawił nogę na chodniku, z ruchu ulicznego
wyłamał się znajomy sedan i podjechał do krawężnika. Na widok Kariny za
kółkiem  całej i zdrowej  z Luke'a zeszło trochę napięcia. Była bezpieczna.
Przynajmniej ta część planu powiodła się bez zastrzeżeń.
Nim całkiem się zatrzymała, Luke sięgał już do klamki. Błyskawicznie
otworzył drzwi i wślizgnął się do środka. Karina nawet na niego nie spojrzała,
ponieważ zerknęła w lusterko, żeby sprawdzić, czy może włączyć się z
powrotem do ruchu. Zdążył zamknąć za sobą drzwi, a ona już wciskała się
między jadące samochody.
Luke sięgnął natychmiast do przycisku blokującego zamki, ale
zorientował się, że zrobiła to za niego  ułamek sekundy przed tym, zanim sam
o tym pomyślał.
Zerknął w lusterko boczne i ujrzał w nim jednego ze zbirów Solokova,
który wpatrywał się w oddalający się wóz. Oczywiście chciał zapamiętać
numery rejestracyjne. Znowu będą musieli zmienić samochód. Zresztą i tak
mieli to zaplanowane.
Kiedy gangster zniknął im z oczu, Luke usadowił się wygodnie w fotelu.
Spojrzał na Karinę. Siedziała wyprostowana ze wzrokiem skoncentrowanym
na drodze.
 Co się stało?  zapytała.
 On naprawdę uważa, że wiedziałaś, co kombinował Dmitri.
97
R
L
T
Przyglądał się jej reakcji. Nic.
 Tak powiedział?
 W pewnym sensie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl