[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sven uniósł dwóch chłopaków naraz i wyrzucił ich na ulicę, i wtedy Ellen, Jas, Jools i
ja postanowiłyśmy dać w długą.
Wspaniały wieczór. Leżę zakutana w łóżku, mój chłopak to bandzior, a poprzedni
miał ksywkę Robal .
Ten, który mi się podoba, nienawidzi mnie i woli nudziarę z odstającymi uszami...
RS. Kiedy weszłam zdenerwowana do domu, mój tak zwany kiciuś plunął na mnie.
P.P.S. W nogach łóżka znalazłam zużytą pieluchę mojej siostrzyczki.
Niedziela, 13 grudnia
17.00 Dzięki Bogu Mark się nie odzywa. Przez cały dzień czytałam. Mama i tata
wyszli - nagle nabrali ochoty na wspólne spędzanie czasu - to takie nienaturalne! - więc
musiałam zostać z Libby. Nie szkodzi, już i tak nigdy w życiu nie wyjdę z domu.
18.00 Libby trochę mnie rozweseliła, udając Angusa. Groznie pomrukując, zwinęła
się w kłębek na jego posłaniu za zasłonką. Musiałam interweniować, kiedy dobrała się do
jego miski z karmą.
18.15 Dzwoniła Jas.
- Nigdy nie znajdę sobie chłopaka. Chyba zostanę weterynarzem.
18.20 Znowu ona.
- Jak myślisz, jestem brzydka?
18.30 Dzwoniła Rosie.
- Udało mi się odprowadzić Svena do domu, zanim przyjechała policja. Dał mi
gałązkę ostrokrzewu.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Nie wiem, może to duński zwyczaj.
19.15 Dzwoniła Jools.
- Podobno Lindsay przychodzi do budy w pierścionku zaręczynowym na palcu.
20.00 Super. Ktoś dzwonił do drzwi, ale kazałam Libby siedzieć cicho i udawałyśmy,
że nikogo nie ma w domu. Mam wszystkiego dosyć, jestem zdołowana i głodna.
21.00 Mam wszystkiego dosyć, jestem zdołowana i zrobiło mi się niedobrze.
Pochłonęłam: dwa Marsy, tosta, kawę z mlekiem, szklankę soku, colę, tosta, płatki
kukurydziane i nadziewane ciasteczka.
22.00 Idę spać. Mam nadzieję, że już nigdy się nie obudzę.
Poniedziałek, 14 grudnia
8.30 W drodze do budy niemal wpadłam na Marka. Dzięki Bogu w ostatniej chwili
zdążyłam skręcić za róg.
9.45 Chuda wściekała się o tę awanturę na koncercie Sztywnych Dylanów. Trzęsła się
jak wariatka.
- Mam szczerą nadzieję, że żadnej z was nic nie łączy z tymi chuliganami, którzy na
potańcówce zachowali się jak zwierzęta...
Rosie spojrzała na mnie i jak chomik przygryzła zębami dolną wargę. Nie wiem
dlaczego, ale tak mnie to rozśmieszyło, że myślałam, że się uduszę. Musiałam udawać, że
mam atak kaszlu, i wyjąć chusteczkę do nosa.
Jas nie przyszła do budy. Ciekawe, gdzie się podziewa. Może przyjechała do niej
ciotka , jeśli wiecie, co mam na myśli. Rosie w kółko nadawała o Svenie.
- To znaczy, że jest twoim chłopakiem? - spytałam, a ona zaczerwieniła się i odparła:
- Słuchaj, nie chodzimy ze sobą. On mi tylko dał gałązkę ostrokrzewu. - Ale, jak już
wspomniałam, w Danii to może oznaczać bardzo wiele różnych rzeczy.
O cholera. Jackie i Alison, Koszmarne Blizniaczki, nie odpuszczają. Rozesłały liścik z
informacją, że w czwartek mamy się spotkać przy stołówce na - jak to nazwały - najnowszy
numer .
16.30 Po powrocie ze szkoły zastałam liścik od Marka: Georgia, szukałem cię po
koncercie. Spotkajmy się dziś wieczorem o 22 przy budce telefonicznej. Mark .
21.50 Jeżeli nie pójdę, to i tak w końcu spotkam go na ulicy... Zawołałam do M i T
(którzy znowu razem spędzają czas): - Wyprowadzam Angusa na spacer!
- Tylko żeby się nie zbliżał do tego pudla! - odkrzyknął tata.
Musiałam odciągnąć Angusa sprzed drzwi państwa Sąsiadów, bo chciał pożreć ich
psa. Codziennie zjada cztery puszki kociej karmy i mama mówi, że jak jeszcze trochę urośnie,
to będziemy musieli go oddać do zoo, jeżeli go tam w ogóle przyjmą.
22.00 Mark czekał przy budce, paląc peta. Nie zauważył mnie - nic dziwnego, bo
Angus wciągnął mnie za żywopłot, goniąc innego kota. W końcu przywiązałam go do latarni.
Zza żywopłotu popatrzyłam na Marka i... znacie to uczucie, kiedy człowiek wie, co ma
zrobić? No, ja też nie... ale wtedy tak mi się wydawało. Muszę się rozmówić z Markiem,
postępuję wobec niego nie fair. Powiem mu: Słuchaj, stary, lubię cię, ty w niczym tu nie
zawiniłeś, to moja wina. Tak bardzo się różnimy, że nigdy nie byłbyś ze mną szczęśliwy.
Myślę, że najlepiej będzie, jeżeli od razu się rozstaniemy, zanim któreś z nas zacznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Sven uniósł dwóch chłopaków naraz i wyrzucił ich na ulicę, i wtedy Ellen, Jas, Jools i
ja postanowiłyśmy dać w długą.
Wspaniały wieczór. Leżę zakutana w łóżku, mój chłopak to bandzior, a poprzedni
miał ksywkę Robal .
Ten, który mi się podoba, nienawidzi mnie i woli nudziarę z odstającymi uszami...
RS. Kiedy weszłam zdenerwowana do domu, mój tak zwany kiciuś plunął na mnie.
P.P.S. W nogach łóżka znalazłam zużytą pieluchę mojej siostrzyczki.
Niedziela, 13 grudnia
17.00 Dzięki Bogu Mark się nie odzywa. Przez cały dzień czytałam. Mama i tata
wyszli - nagle nabrali ochoty na wspólne spędzanie czasu - to takie nienaturalne! - więc
musiałam zostać z Libby. Nie szkodzi, już i tak nigdy w życiu nie wyjdę z domu.
18.00 Libby trochę mnie rozweseliła, udając Angusa. Groznie pomrukując, zwinęła
się w kłębek na jego posłaniu za zasłonką. Musiałam interweniować, kiedy dobrała się do
jego miski z karmą.
18.15 Dzwoniła Jas.
- Nigdy nie znajdę sobie chłopaka. Chyba zostanę weterynarzem.
18.20 Znowu ona.
- Jak myślisz, jestem brzydka?
18.30 Dzwoniła Rosie.
- Udało mi się odprowadzić Svena do domu, zanim przyjechała policja. Dał mi
gałązkę ostrokrzewu.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Nie wiem, może to duński zwyczaj.
19.15 Dzwoniła Jools.
- Podobno Lindsay przychodzi do budy w pierścionku zaręczynowym na palcu.
20.00 Super. Ktoś dzwonił do drzwi, ale kazałam Libby siedzieć cicho i udawałyśmy,
że nikogo nie ma w domu. Mam wszystkiego dosyć, jestem zdołowana i głodna.
21.00 Mam wszystkiego dosyć, jestem zdołowana i zrobiło mi się niedobrze.
Pochłonęłam: dwa Marsy, tosta, kawę z mlekiem, szklankę soku, colę, tosta, płatki
kukurydziane i nadziewane ciasteczka.
22.00 Idę spać. Mam nadzieję, że już nigdy się nie obudzę.
Poniedziałek, 14 grudnia
8.30 W drodze do budy niemal wpadłam na Marka. Dzięki Bogu w ostatniej chwili
zdążyłam skręcić za róg.
9.45 Chuda wściekała się o tę awanturę na koncercie Sztywnych Dylanów. Trzęsła się
jak wariatka.
- Mam szczerą nadzieję, że żadnej z was nic nie łączy z tymi chuliganami, którzy na
potańcówce zachowali się jak zwierzęta...
Rosie spojrzała na mnie i jak chomik przygryzła zębami dolną wargę. Nie wiem
dlaczego, ale tak mnie to rozśmieszyło, że myślałam, że się uduszę. Musiałam udawać, że
mam atak kaszlu, i wyjąć chusteczkę do nosa.
Jas nie przyszła do budy. Ciekawe, gdzie się podziewa. Może przyjechała do niej
ciotka , jeśli wiecie, co mam na myśli. Rosie w kółko nadawała o Svenie.
- To znaczy, że jest twoim chłopakiem? - spytałam, a ona zaczerwieniła się i odparła:
- Słuchaj, nie chodzimy ze sobą. On mi tylko dał gałązkę ostrokrzewu. - Ale, jak już
wspomniałam, w Danii to może oznaczać bardzo wiele różnych rzeczy.
O cholera. Jackie i Alison, Koszmarne Blizniaczki, nie odpuszczają. Rozesłały liścik z
informacją, że w czwartek mamy się spotkać przy stołówce na - jak to nazwały - najnowszy
numer .
16.30 Po powrocie ze szkoły zastałam liścik od Marka: Georgia, szukałem cię po
koncercie. Spotkajmy się dziś wieczorem o 22 przy budce telefonicznej. Mark .
21.50 Jeżeli nie pójdę, to i tak w końcu spotkam go na ulicy... Zawołałam do M i T
(którzy znowu razem spędzają czas): - Wyprowadzam Angusa na spacer!
- Tylko żeby się nie zbliżał do tego pudla! - odkrzyknął tata.
Musiałam odciągnąć Angusa sprzed drzwi państwa Sąsiadów, bo chciał pożreć ich
psa. Codziennie zjada cztery puszki kociej karmy i mama mówi, że jak jeszcze trochę urośnie,
to będziemy musieli go oddać do zoo, jeżeli go tam w ogóle przyjmą.
22.00 Mark czekał przy budce, paląc peta. Nie zauważył mnie - nic dziwnego, bo
Angus wciągnął mnie za żywopłot, goniąc innego kota. W końcu przywiązałam go do latarni.
Zza żywopłotu popatrzyłam na Marka i... znacie to uczucie, kiedy człowiek wie, co ma
zrobić? No, ja też nie... ale wtedy tak mi się wydawało. Muszę się rozmówić z Markiem,
postępuję wobec niego nie fair. Powiem mu: Słuchaj, stary, lubię cię, ty w niczym tu nie
zawiniłeś, to moja wina. Tak bardzo się różnimy, że nigdy nie byłbyś ze mną szczęśliwy.
Myślę, że najlepiej będzie, jeżeli od razu się rozstaniemy, zanim któreś z nas zacznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]