[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Właśnie - zauważyła Sami, włączając się do rozmowy -
i napawało mnie to zawsze wielką troską. Chciałabym bardzo
porozmawiać z tobą na ten temat. - Objęła Jennifer ramieniem
i poprowadziła w stronę wiktoriańskiej kanapy. - Powiedz mi
coś o sobie - poprosiła.
- Powoli, Sami - wtrącił się Jerome - i dużo subtelniej.
Jennifer spojrzała nieprzytomnie na Jerome'a, a on
uśmiechnął się do niej, dodając jej otuchy.
- Nic się nie bój, jestem z tobą. Nie zostawię cię samej. I
pamiętaj, podawaj tylko swoje nazwisko, zawód, numer
dowodu.
Kiedy wszyscy razem usadowili się już obok siebie na
kanapie, poważnym krokiem wmaszerował do pokoju Eugene,
trzymając w ramionach dwoje malutkich dzieci, każde na
jednym ręku. W jego potężnym uścisku wyglądały na dosyć
zagubione.
- Och, świetnie, masz okazję poznać teraz nasze bliznięta.
. - Są nakarmione i gotowe do położenia do łóżeczek.
- Dziękuję ci, Eugene. On jest doskonałą niańką -
wyznała Sami.
- Niańką? Myślałam, że Eugene jest...
- Wiesz, one mają dziewięć miesięcy. - Sami pochyliła się
nad różowym zawiniątkiem z jednym bobasem. - To jest
Meredith, odziedziczyła imię po mamie Daniela, a to - Eugene
złożył becik z drugim maluchem na kolanach Jennifer - jest
Carstairs, tak jak ojciec Daniela. Czy nie składa się naprawdę
szczęśliwie, że imiona rodziców Daniela rymują się?
- Meredith i Carstairs się rymują? - powtórzyła Jennifer
zmieszana.
- Oczywiście. Mówimy na nie Meri i Cary. - Sami
obrzuciła wzrokiem cały pokój. I to wszyscy domownicy.
Ach, jest oczywiście jeszcze Frankie. To nasza gospodyni.
- Gdzie ona jest? - spytał Jerome.
- Och, gdzieś tu - odpowiedziała Sami niezbyt
przytomnie. - Eugene, gdzie jest Frankie? - zaniepokoiła się.
- W kuchni. Kolacja będzie gotowa za dziesięć minut.
- No właśnie, wiedziałam, że musi gdzieś tu być! -
wykrzyknęła triumfalnie. - Ona jest francuską Kanadyjką i
naprawdę ma na imię Francoise, ale dzieci nie mogą tego
dobrze wymówić, więc nazywamy ją w skrócie Frankie. Jest
wspaniała. Na pewno ją polubisz - zakończyła tak, jakby
wszystko było już jasne.
Samuel podszedł do Jennifer i położył jej rękę na
kolanach, w jego oczach było nieme błaganie. - Czy
zechciałabyś pojezdzić z nami na naszej karuzeli?
- Och, kochanie, jaki to świetny pomysł! - wykrzyknęła
Sami i odwróciła się do Jennifer: - Dlaczego nie mielibyście
pobawić się oboje, a my w tym czasie położymy maleństwa do
łóżka, co? Potem zawołamy wszystkich i zaczniemy kolację. -
Wstała, mówiąc dalej: - Danielu, czy mógłbyś zanieść
Cary'ego? Eugene, zobacz, proszę, czy Frankie nie potrzebuje
pomocy.
Mrucząc pod nosem, Eugene poszedł wypełnić jej
polecenie, a Daniel, wytworny, dystyngowany prawnik utulił
w ramionach syna i zaczął coś do niego mówić w
zrozumiałym tylko dla dziecka języku.
Nagle uwolniona od niemowlęcia, które Eugene położył
jej na kolanach już chwilę temu, Jennifer z ulgą oparła się o
poduszki. Wieczór dopiero się zaczął, a ona już czuła się
zmęczona. Jeszcze bardziej znużona była niecałe pół godziny
pózniej, gdy podawano do stołu. Dzieci, jak powiedziano,
Jennifer, jedzą zwykle razem z dorosłymi, ale dziś wyjątkowo
zjedzą kolację w kuchni, by wszyscy domownicy mogli lepiej
poznać Jennifer. W wytwornie urządzonej jadalni potrawy
serwował Eugene razem z malutką, ciemnooką Francuską,
która nazywała go śpiewnie Oo - jhene" i dyrygowała nim w
swojej niezrozumiałej francuzczyznie. Wyglądało na to, że
mimo wszystko znakomicie się rozumieją.
- Oni się po prostu uwielbiają - powiedziała Sami do
Jennifer.
- Doprawdy - Jennifer odniosła się do tej uwagi z
pewnym niedowierzaniem.
Właściwie niedowierzanie czy poczucie pewnej
nierzeczywistości towarzyszyło jej przez cały wieczór. Aura
wszechogarniającej miłości, która unosiła się nad tym całym
domem i nad tymi wyjątkowymi ludzmi, zle wpłynęła na jej
nastrój. Było jej smutno. Widząc Jerome'a otoczonego
miłością i okazującego swą miłość, czuła się rozdarta między
swoim uczuciem do niego, a bólem serca spowodowanym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Właśnie - zauważyła Sami, włączając się do rozmowy -
i napawało mnie to zawsze wielką troską. Chciałabym bardzo
porozmawiać z tobą na ten temat. - Objęła Jennifer ramieniem
i poprowadziła w stronę wiktoriańskiej kanapy. - Powiedz mi
coś o sobie - poprosiła.
- Powoli, Sami - wtrącił się Jerome - i dużo subtelniej.
Jennifer spojrzała nieprzytomnie na Jerome'a, a on
uśmiechnął się do niej, dodając jej otuchy.
- Nic się nie bój, jestem z tobą. Nie zostawię cię samej. I
pamiętaj, podawaj tylko swoje nazwisko, zawód, numer
dowodu.
Kiedy wszyscy razem usadowili się już obok siebie na
kanapie, poważnym krokiem wmaszerował do pokoju Eugene,
trzymając w ramionach dwoje malutkich dzieci, każde na
jednym ręku. W jego potężnym uścisku wyglądały na dosyć
zagubione.
- Och, świetnie, masz okazję poznać teraz nasze bliznięta.
. - Są nakarmione i gotowe do położenia do łóżeczek.
- Dziękuję ci, Eugene. On jest doskonałą niańką -
wyznała Sami.
- Niańką? Myślałam, że Eugene jest...
- Wiesz, one mają dziewięć miesięcy. - Sami pochyliła się
nad różowym zawiniątkiem z jednym bobasem. - To jest
Meredith, odziedziczyła imię po mamie Daniela, a to - Eugene
złożył becik z drugim maluchem na kolanach Jennifer - jest
Carstairs, tak jak ojciec Daniela. Czy nie składa się naprawdę
szczęśliwie, że imiona rodziców Daniela rymują się?
- Meredith i Carstairs się rymują? - powtórzyła Jennifer
zmieszana.
- Oczywiście. Mówimy na nie Meri i Cary. - Sami
obrzuciła wzrokiem cały pokój. I to wszyscy domownicy.
Ach, jest oczywiście jeszcze Frankie. To nasza gospodyni.
- Gdzie ona jest? - spytał Jerome.
- Och, gdzieś tu - odpowiedziała Sami niezbyt
przytomnie. - Eugene, gdzie jest Frankie? - zaniepokoiła się.
- W kuchni. Kolacja będzie gotowa za dziesięć minut.
- No właśnie, wiedziałam, że musi gdzieś tu być! -
wykrzyknęła triumfalnie. - Ona jest francuską Kanadyjką i
naprawdę ma na imię Francoise, ale dzieci nie mogą tego
dobrze wymówić, więc nazywamy ją w skrócie Frankie. Jest
wspaniała. Na pewno ją polubisz - zakończyła tak, jakby
wszystko było już jasne.
Samuel podszedł do Jennifer i położył jej rękę na
kolanach, w jego oczach było nieme błaganie. - Czy
zechciałabyś pojezdzić z nami na naszej karuzeli?
- Och, kochanie, jaki to świetny pomysł! - wykrzyknęła
Sami i odwróciła się do Jennifer: - Dlaczego nie mielibyście
pobawić się oboje, a my w tym czasie położymy maleństwa do
łóżka, co? Potem zawołamy wszystkich i zaczniemy kolację. -
Wstała, mówiąc dalej: - Danielu, czy mógłbyś zanieść
Cary'ego? Eugene, zobacz, proszę, czy Frankie nie potrzebuje
pomocy.
Mrucząc pod nosem, Eugene poszedł wypełnić jej
polecenie, a Daniel, wytworny, dystyngowany prawnik utulił
w ramionach syna i zaczął coś do niego mówić w
zrozumiałym tylko dla dziecka języku.
Nagle uwolniona od niemowlęcia, które Eugene położył
jej na kolanach już chwilę temu, Jennifer z ulgą oparła się o
poduszki. Wieczór dopiero się zaczął, a ona już czuła się
zmęczona. Jeszcze bardziej znużona była niecałe pół godziny
pózniej, gdy podawano do stołu. Dzieci, jak powiedziano,
Jennifer, jedzą zwykle razem z dorosłymi, ale dziś wyjątkowo
zjedzą kolację w kuchni, by wszyscy domownicy mogli lepiej
poznać Jennifer. W wytwornie urządzonej jadalni potrawy
serwował Eugene razem z malutką, ciemnooką Francuską,
która nazywała go śpiewnie Oo - jhene" i dyrygowała nim w
swojej niezrozumiałej francuzczyznie. Wyglądało na to, że
mimo wszystko znakomicie się rozumieją.
- Oni się po prostu uwielbiają - powiedziała Sami do
Jennifer.
- Doprawdy - Jennifer odniosła się do tej uwagi z
pewnym niedowierzaniem.
Właściwie niedowierzanie czy poczucie pewnej
nierzeczywistości towarzyszyło jej przez cały wieczór. Aura
wszechogarniającej miłości, która unosiła się nad tym całym
domem i nad tymi wyjątkowymi ludzmi, zle wpłynęła na jej
nastrój. Było jej smutno. Widząc Jerome'a otoczonego
miłością i okazującego swą miłość, czuła się rozdarta między
swoim uczuciem do niego, a bólem serca spowodowanym [ Pobierz całość w formacie PDF ]