[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zostanę guwernantką - odparła, choć więcej w tym było brawury niż rozsądnej oceny
sytuacji.
Guy się roześmiał.
- Wątpię. Po tej całej awanturze nikt pani nie zatrudni. Musi pani wiedzieć, że ktoś
przekazał moje zeznanie prasie niemal co do słowa. Oboje jesteśmy skompromitowani.
Felicja była zaszokowana.
- Tego nie wiedziałam - odezwała się po chwili. Wbiła wzrok w odległy punkt. - No cóż,
i tak w zasadzie nie łudziłam się, że mam szansę znalezć chlebodawcę - dodała po
dłuższej przerwie. - Muszę wymyślić coś innego. Na pewno istnieje jakieś rozwiązanie.
Dobrze szyję. Zostanę szwaczką.
- Tonący brzytwy się chwyta - zakpił. - Niech pani spojrzy prawdzie w oczy, Felicjo.
Musi pani mnie poślubić. Nie ma pani innego wyjścia, chyba że zdecyduje się
głodować.
Zamknęła oczy, czym jednak nie mogła wpłynąć na dalszy przebieg tej rozmowy.
- Mogę wrócić do ojca - powiedziała cicho. - Wiem, że mu się to nie spodoba, ale
przecież mnie nie wyrzuci.
- Owszem, wyrzuci - stwierdził ze złością Guy. - To mogę pani zagwarantować.
- A skąd pan wie? - Wbrew sobie mówiła dalej: - Jeśli zgodzę się ponownie wyjść za
mąż za tego, kogo on wybierze, to nawet jeśli teraz jest wściekły, przyjmie mnie do
siebie. On mnie traktuje jak rzecz.
- A kogo niby ojciec znajdzie pani na męża?
- Nie wiem, ale wyobrażam sobie, że jeśli da mi odpowiednio duży posag, to chętny się
pojawi. Nawet Edmund wycofałby się z rozwodu, gdybym zgodziła się urodzić mu
dziecko -broniła się Felicja. Poczuła się jednak całkowicie pokonana. Wszystkie jej
nadzieje związane z pobytem w Londynie ostatecznie legły w gruzach.
- Czy rozmawiała pani z ojcem? - spytał Guy z niejakim rozbawieniem. - Już po mojej
bytności w sądzie?
Pokręciła głową. Milczał przez chwilę.
- Wobec tego nie wie pani, że ojciec już wybrał dla pani nowego męża.
Aż podskoczyła.
- Jak to możliwe? - Nagle naszło ją straszliwe podejrzenie. -Skąd pan wie?
- Osobiście mi to powiedział.
- Panu? - spytała przerażona. -Tak.
- Posunął się stanowczo za daleko - orzekła i wtedy przyszła jej do głowy nowa myśl,
jeszcze bardziej bolesna. - To dlatego zaproponował mi pan małżeństwo - powiedziała
rozczarowana Felicja.
Guy milczał.
Felicja była zdruzgotana. Kochała Guya, ale uznała, że nie chce mieć nic wspólnego z
tym mężczyzną, który mimo woli poznał najciemniejsze szczegóły jej życia. A teraz jej
ojciec chciał go zmusić, żeby ją poślubił.
Odezwała się dopiero, gdy udało jej się zapanować na tyle, żeby się nie rozpłakać.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam.
- Nie ma za co - odparł. - Pani ojciec nie mógłby skłonić mnie do małżeństwa, którego
sobie nie życzę. Poprosiłem panią o rękę, ponieważ pragnę się z panią ożenić.
Felicja siedziała w milczeniu, oszołomiona i urażona. Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Dlaczego? - spytała w końcu. Wzruszył ramionami.
- Nie dla sprowadzenia na świat dziedzica - odparł. - Dlaczego? - powtórzył, bowiem
Felicja chciała, aby powiedział to, czego nie zamierzał mówić. Musiała chociaż
spróbować skłonić go do wyznania jej miłości. - Już poprzednio wspomniałem, że tak
nakazuje mi honor.
Mocniej zacisnął dłonie na wodzach. Konie niewątpliwie to poczuły, ale Guy zbyt
dobrze powoził, by stracić nad nimi panowanie.
- Honor i nic więcej?
Raptownym ruchem nadgarstka spowodował, że faeton zjechał na bok drogi i tam
stanął. Wciąż trzymając wodze w jednym ręku, Guy przyciągnął Felicję do siebie i
zawładnął jej ustami w zaborczym pocałunku.
- Namiętność, Felicjo, tak brzmi odpowiedz. Silna namiętność, jakiej nigdy przedtem
nie zaznałem.
Pocałunek był gwałtowny i bardzo podniecający. Ciało Felicji natychmiast ożyło, choć
jednocześnie chciało jej się płakać. Namiętność, nie miłość. Guy nigdy jej nie kochał.
Przynajmniej jednak darzył ją uczuciem, które pewnego dnia mogło przerodzić się w
miłość.
Kiedy ją puścił, Felicja się zachwiała, i gdyby nie przytrzymał jej za ramię, z pewnością
wypadłaby z faetonu.
- Właśnie dlatego się z tobą żenię, Felicjo - powiedział Guy schrypniętym głosem.
Uniosła dłoń okrytą rękawiczką i dotknęła palcem nabrzmiałych od pocałunku warg.
Namiętność, jaka ich połączyła, mogła zaowocować miłością, po raz kolejny pomyślała
z nadzieją Felicja.
- Zgadzam się - powiedziała cicho.
- Nie pożałujesz tego, Felicjo. Obiecuję ci.
Skinęła głową. Nie miała już nic do powiedzenia, bo przecież nie mogła mu się
zwierzyć ze swojej nadziei.
Póznym popołudniem, gdy zaczynało już zmierzchać, zatrzymali się na półkolistym
podjezdzie The Folly. Oswald był jeszcze w Londynie, więc na powitanie wyszedł lokaj.
Felicja wkrótce znalazła się w pokoju, który kiedyś zajmowała, i natychmiast się
położyła. Czuła się tak, jakby wróciła do domu po długiej, wyczerpującej podróży.
Czując się całkowicie bezpieczna, natychmiast zapadła w głęboki sen.
Obudziła się nagle.
Usiadła na łóżku i zauważyła, że wciąż ma na sobie strój podróżny. W kominku ktoś
musiał napalić, bo w pokoju było ciepło.
Kątem oka zauważyła, że ktoś się poruszył. To był Guy. Przysunął fotel blisko łóżka i
siedząc w nim, bacznie jej się przyglądał.
- Nie chciałem cię zbudzić - wyjaśnił. - Pewnie jednak lepiej, że tak się stało. Powinnaś
się przebrać w domowy strój.
- Po co tu przyszedłeś?
Guy wstał z fotela i wyjął z kieszeni małe aksamitne puzderko.
- Chcę ci coś dać.
- Mnie?
- Tak, otwórz - zażądał, gdy z wahaniem przyglądała się puzderku, leżącemu na jej
dłoni.
- Pierścionek? - spytała. Skinął głową.
- Rodowy pierścionek zaręczynowy Chillingsów. Dreszcz przebiegł Felicji po plecach.
Otwarcie puzderka okazało się trudnym zadaniem, bo palce nagle odmówiły jej
posłuszeństwa. W końcu jednak jej oczom ukazał się wspaniały rubin.
- Jaki piękny - powiedziała cicho. - Nie mogę nosić takiego pierścionka. Co będzie, jeśli
go zgubię?
- Powiedziałaś, że mnie poślubisz - odrzekł. - Czyżbyś zmieniła zdanie?
Pokręciła głową.
- Nie, tylko będę czuła się nieswojo, mając na palcu tak cenny klejnot.
Wzruszył ramionami i wcisnął dłonie do kieszeni bonżurki.
- Od stu lat noszą go wszystkie oblubienice w rodzinie Chillingsów i żadna go nie
zgubiła.
Oderwała wzrok od pierścionka i zatrzymała go na twarzy Guya.
- Panna Duckworth go nie miała. Musiałabym go zauważyć na jej dłoni.
Odwrócił się do kominka i podszedł do ognia.
- Nie miała. Nasza umowa była zbyt bezosobowa. Może dałbym go jej pózniej.
- Czy Suzanne go nosiła?
Felicja natychmiast pożałowała tego pytania. To nie była jej sprawa.
- Tak. Bardzo go lubiła. Felicja skinęła głową.
- Nawet rozumiem dlaczego.
- Włóż go - polecił szorstko Guy.
Znowu wbiła wzrok w pierścionek. Guy musiał jednak darzyć ją uczuciem, chociaż
mówił jedynie o namiętności. Przedtem ofiarował ten pierścionek tylko jednej kobiecie,
tej, którą kochał.
Drżącymi palcami uniosła go z aksamitnej wyściółki. Odłożyła puzderko na stolik i
przymierzyła pierścionek. Pasował idealnie. Usłyszała, że Guy odetchnął z ulgą.
- Obawiałem się, że go nie włożysz - powiedział. Wyciągnęła przed siebie rękę, żeby
lepiej obejrzeć rubin.
W poświacie ognia kamień roztaczał krwisty blask
- Jest piękny.
- Pochodzi z Birmy - wyjaśnił. - Tam znajduje się najwspanialsze rubiny.
- Bardzo kochałeś Suzanne - powiedziała Felicja, nie odrywając wzroku od klejnotu.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Rozmawialiśmy o rubinie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Zostanę guwernantką - odparła, choć więcej w tym było brawury niż rozsądnej oceny
sytuacji.
Guy się roześmiał.
- Wątpię. Po tej całej awanturze nikt pani nie zatrudni. Musi pani wiedzieć, że ktoś
przekazał moje zeznanie prasie niemal co do słowa. Oboje jesteśmy skompromitowani.
Felicja była zaszokowana.
- Tego nie wiedziałam - odezwała się po chwili. Wbiła wzrok w odległy punkt. - No cóż,
i tak w zasadzie nie łudziłam się, że mam szansę znalezć chlebodawcę - dodała po
dłuższej przerwie. - Muszę wymyślić coś innego. Na pewno istnieje jakieś rozwiązanie.
Dobrze szyję. Zostanę szwaczką.
- Tonący brzytwy się chwyta - zakpił. - Niech pani spojrzy prawdzie w oczy, Felicjo.
Musi pani mnie poślubić. Nie ma pani innego wyjścia, chyba że zdecyduje się
głodować.
Zamknęła oczy, czym jednak nie mogła wpłynąć na dalszy przebieg tej rozmowy.
- Mogę wrócić do ojca - powiedziała cicho. - Wiem, że mu się to nie spodoba, ale
przecież mnie nie wyrzuci.
- Owszem, wyrzuci - stwierdził ze złością Guy. - To mogę pani zagwarantować.
- A skąd pan wie? - Wbrew sobie mówiła dalej: - Jeśli zgodzę się ponownie wyjść za
mąż za tego, kogo on wybierze, to nawet jeśli teraz jest wściekły, przyjmie mnie do
siebie. On mnie traktuje jak rzecz.
- A kogo niby ojciec znajdzie pani na męża?
- Nie wiem, ale wyobrażam sobie, że jeśli da mi odpowiednio duży posag, to chętny się
pojawi. Nawet Edmund wycofałby się z rozwodu, gdybym zgodziła się urodzić mu
dziecko -broniła się Felicja. Poczuła się jednak całkowicie pokonana. Wszystkie jej
nadzieje związane z pobytem w Londynie ostatecznie legły w gruzach.
- Czy rozmawiała pani z ojcem? - spytał Guy z niejakim rozbawieniem. - Już po mojej
bytności w sądzie?
Pokręciła głową. Milczał przez chwilę.
- Wobec tego nie wie pani, że ojciec już wybrał dla pani nowego męża.
Aż podskoczyła.
- Jak to możliwe? - Nagle naszło ją straszliwe podejrzenie. -Skąd pan wie?
- Osobiście mi to powiedział.
- Panu? - spytała przerażona. -Tak.
- Posunął się stanowczo za daleko - orzekła i wtedy przyszła jej do głowy nowa myśl,
jeszcze bardziej bolesna. - To dlatego zaproponował mi pan małżeństwo - powiedziała
rozczarowana Felicja.
Guy milczał.
Felicja była zdruzgotana. Kochała Guya, ale uznała, że nie chce mieć nic wspólnego z
tym mężczyzną, który mimo woli poznał najciemniejsze szczegóły jej życia. A teraz jej
ojciec chciał go zmusić, żeby ją poślubił.
Odezwała się dopiero, gdy udało jej się zapanować na tyle, żeby się nie rozpłakać.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam.
- Nie ma za co - odparł. - Pani ojciec nie mógłby skłonić mnie do małżeństwa, którego
sobie nie życzę. Poprosiłem panią o rękę, ponieważ pragnę się z panią ożenić.
Felicja siedziała w milczeniu, oszołomiona i urażona. Nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Dlaczego? - spytała w końcu. Wzruszył ramionami.
- Nie dla sprowadzenia na świat dziedzica - odparł. - Dlaczego? - powtórzył, bowiem
Felicja chciała, aby powiedział to, czego nie zamierzał mówić. Musiała chociaż
spróbować skłonić go do wyznania jej miłości. - Już poprzednio wspomniałem, że tak
nakazuje mi honor.
Mocniej zacisnął dłonie na wodzach. Konie niewątpliwie to poczuły, ale Guy zbyt
dobrze powoził, by stracić nad nimi panowanie.
- Honor i nic więcej?
Raptownym ruchem nadgarstka spowodował, że faeton zjechał na bok drogi i tam
stanął. Wciąż trzymając wodze w jednym ręku, Guy przyciągnął Felicję do siebie i
zawładnął jej ustami w zaborczym pocałunku.
- Namiętność, Felicjo, tak brzmi odpowiedz. Silna namiętność, jakiej nigdy przedtem
nie zaznałem.
Pocałunek był gwałtowny i bardzo podniecający. Ciało Felicji natychmiast ożyło, choć
jednocześnie chciało jej się płakać. Namiętność, nie miłość. Guy nigdy jej nie kochał.
Przynajmniej jednak darzył ją uczuciem, które pewnego dnia mogło przerodzić się w
miłość.
Kiedy ją puścił, Felicja się zachwiała, i gdyby nie przytrzymał jej za ramię, z pewnością
wypadłaby z faetonu.
- Właśnie dlatego się z tobą żenię, Felicjo - powiedział Guy schrypniętym głosem.
Uniosła dłoń okrytą rękawiczką i dotknęła palcem nabrzmiałych od pocałunku warg.
Namiętność, jaka ich połączyła, mogła zaowocować miłością, po raz kolejny pomyślała
z nadzieją Felicja.
- Zgadzam się - powiedziała cicho.
- Nie pożałujesz tego, Felicjo. Obiecuję ci.
Skinęła głową. Nie miała już nic do powiedzenia, bo przecież nie mogła mu się
zwierzyć ze swojej nadziei.
Póznym popołudniem, gdy zaczynało już zmierzchać, zatrzymali się na półkolistym
podjezdzie The Folly. Oswald był jeszcze w Londynie, więc na powitanie wyszedł lokaj.
Felicja wkrótce znalazła się w pokoju, który kiedyś zajmowała, i natychmiast się
położyła. Czuła się tak, jakby wróciła do domu po długiej, wyczerpującej podróży.
Czując się całkowicie bezpieczna, natychmiast zapadła w głęboki sen.
Obudziła się nagle.
Usiadła na łóżku i zauważyła, że wciąż ma na sobie strój podróżny. W kominku ktoś
musiał napalić, bo w pokoju było ciepło.
Kątem oka zauważyła, że ktoś się poruszył. To był Guy. Przysunął fotel blisko łóżka i
siedząc w nim, bacznie jej się przyglądał.
- Nie chciałem cię zbudzić - wyjaśnił. - Pewnie jednak lepiej, że tak się stało. Powinnaś
się przebrać w domowy strój.
- Po co tu przyszedłeś?
Guy wstał z fotela i wyjął z kieszeni małe aksamitne puzderko.
- Chcę ci coś dać.
- Mnie?
- Tak, otwórz - zażądał, gdy z wahaniem przyglądała się puzderku, leżącemu na jej
dłoni.
- Pierścionek? - spytała. Skinął głową.
- Rodowy pierścionek zaręczynowy Chillingsów. Dreszcz przebiegł Felicji po plecach.
Otwarcie puzderka okazało się trudnym zadaniem, bo palce nagle odmówiły jej
posłuszeństwa. W końcu jednak jej oczom ukazał się wspaniały rubin.
- Jaki piękny - powiedziała cicho. - Nie mogę nosić takiego pierścionka. Co będzie, jeśli
go zgubię?
- Powiedziałaś, że mnie poślubisz - odrzekł. - Czyżbyś zmieniła zdanie?
Pokręciła głową.
- Nie, tylko będę czuła się nieswojo, mając na palcu tak cenny klejnot.
Wzruszył ramionami i wcisnął dłonie do kieszeni bonżurki.
- Od stu lat noszą go wszystkie oblubienice w rodzinie Chillingsów i żadna go nie
zgubiła.
Oderwała wzrok od pierścionka i zatrzymała go na twarzy Guya.
- Panna Duckworth go nie miała. Musiałabym go zauważyć na jej dłoni.
Odwrócił się do kominka i podszedł do ognia.
- Nie miała. Nasza umowa była zbyt bezosobowa. Może dałbym go jej pózniej.
- Czy Suzanne go nosiła?
Felicja natychmiast pożałowała tego pytania. To nie była jej sprawa.
- Tak. Bardzo go lubiła. Felicja skinęła głową.
- Nawet rozumiem dlaczego.
- Włóż go - polecił szorstko Guy.
Znowu wbiła wzrok w pierścionek. Guy musiał jednak darzyć ją uczuciem, chociaż
mówił jedynie o namiętności. Przedtem ofiarował ten pierścionek tylko jednej kobiecie,
tej, którą kochał.
Drżącymi palcami uniosła go z aksamitnej wyściółki. Odłożyła puzderko na stolik i
przymierzyła pierścionek. Pasował idealnie. Usłyszała, że Guy odetchnął z ulgą.
- Obawiałem się, że go nie włożysz - powiedział. Wyciągnęła przed siebie rękę, żeby
lepiej obejrzeć rubin.
W poświacie ognia kamień roztaczał krwisty blask
- Jest piękny.
- Pochodzi z Birmy - wyjaśnił. - Tam znajduje się najwspanialsze rubiny.
- Bardzo kochałeś Suzanne - powiedziała Felicja, nie odrywając wzroku od klejnotu.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Rozmawialiśmy o rubinie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]