[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może?
- Owszem, może.
- A co by to mogła być za sprawa?
- Ta co zwykle.
- Lokalna?
- Nie.
- Stany?
- Tak. Zachodnie Wybrzeże.
- Południowa Kalifornia?
- Nie.
- Fatalnie.
- Dlaczego?
- Chciałbym zobaczyć oceanarium.
- Innym razem. Słuchaj, Fiedia, sprawa może być taka: może trzeba będzie
zgarnąć pewnego człowieka i wysłać do kraju z pocztą dyplomatyczną.
Potrzebujemy jakiegoś kontenera, żeby nam nie zamarzł na śmierć w luku
bagażowym.
- Coś tam się wbuduje w samolocie. To tylko kwestie techniczne, zrobi się.
Jedno, co mnie naprawdę interesuje, to jak tego kogoś zgarnąć i odstawić do
samolotu.
- Wiem.
- Powiedz mi, to mężczyzna?
- Tak.
- Przed sześćdziesiątką?
- Tak.
- %7łonaty?
- %7łyje z taką jedną.
- Jak długo?
- Trzy lata.
- Zajmuje się czymś nielegalnym? Narkotyki? Takie rzeczy?
- Nie.
- Rozpaczliwie potrzebuje gotówki?
- Nie.
Fiedia założył nogę na nogę i złapał się za podbródek.
- Po trzech latach większość Amerykanów ma dosyć swoich żon, to znaczy
w sprawach seksu. Popatrz, Leonidzie, o ile silniejsze są Rosjanki. Ja mojej
baby miałem dość po sześciu miesiącach.
Popławski parsknął śmiechem. Fiedia żartował wyłącznie na temat swojej
żony - bardzo miłej osóbki, jak stwierdził Popławski, kiedy ją spotkał przy
jakiejś okazji.
- Tak więc - ciągnął Fiedia, który nie śmiał się z własnych dowcipów - gość
musi mieć chętkę na nową kobietę.
- No i ma. Posłuchaj tego.
Z wewnętrznej kieszeni marynarki Popławski wyciągnął kasetę i wsadził ją
do magnetofonu stojącego na stole.
- Dostałem ją dzisiaj - poinformował włączając odtwarzanie. - Najpierw
mówi ten nasz, potem jego przyjaciółka.
- ...wiem, wiem, wierz mi, mnie też to się nie podoba.
- Cieszę się, Eliot, że masz coś takiego jak sumienie.
- Pewnie, że mam sumienie. Szkoda, że aż tyle sumienia. Mój problem
polega na tym, że mam surowe sumienie, ale za grosz charakteru, więc robię
rzeczy, które mnie potem dręczą.
- No to, tego, nie rób.
- Nic na to nie poradzę. Nic nie poradzę, że dla mnie jesteś absolutnie
zachwycająca.
- Cieszę się, Eliot. Tego, naprawdę się cieszę.
- Proszę cię, nie mów tak często tego".
- Co?
- Mniejsza z tym, mniejsza z tym. Podobasz mi się taka, jaka jesteś. Nie
zmieniaj dla mnie zaimków.
- Eliot, czasami naprawdę nie wiem, o co ci chodzi.
- Nieważne, nieważne. Przepraszam, że to powiedziałem.
- Wydaje mi się, że zbyt się różnimy.
- Oczywiście. Zbyt się różnimy i to jest piękne. Na co komu sobowtór?
Jeden taki jak ja to już o jednego za dużo.
- Ale karma w tego typu sprawach bywa naprawdę ciężka.
- Wiem, wiem.
Popławski zatrzymał taśmę.
- Co to jest karma? - spytał Fiedia.
- Nie mam pojęcia.
- Brzmi obiecująco, ale ona ciągle jeszcze daje mu kosza.
- Szkoda, że dotąd nie ustąpiła. On bardzo jej pragnie. Z tamtą nie jest
szczęśliwy.
- Naprawdę cię to obchodzi?
- Chcę, żeby był szczęśliwy.
- Ale też, o ile się nie mylę, chcesz go mieć w poczcie dyplomatycznej na
pokładzie regularnego samolotu rejsowego z San Francisco?
- Tak.
- Widzisz? - Fiedia wyciągnął z kieszeni kitla coś, co przypominało
telewizyjnego pilota. - Mój najnowszy. Moglibyśmy zrobić duże pieniądze
sprzedając takie terrorystom. Wielkie pieniądze. Popatrz.
Przysunął urządzenie do Popławskiego, który teraz zauważył, że
wyposażone jest w malutki ekran. W środku musi się mieścić zminia-
turyzowana kamera, pomyślał widząc, jak na ekranie przesuwa się obraz
pokoju, gdy ręka Fiedii to się oddalała, to zbliżała.
Fiedia nacisnął guzik z boku i na ekranie pokazała się czerwona kropka.
- To jest laserowy szperacz samonaprowadzający.
- Jak działa?
- Najpierw wybieram cel, na przykład tamten fotel w drugim końcu pokoju.
Jak już mam czerwoną kropkę tam, gdzie chcę, naciskam ten guzik i kropka
zapamiętuje" cel. Pózniej, w określonym zasięgu, mogę wypuścić jedną z
pięciu strzałek, które zawiera urządzenie, i strzałka automatycznie trafia w
wybrany cel. Automatycznie.
- A same strzałki, co robią? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Może?
- Owszem, może.
- A co by to mogła być za sprawa?
- Ta co zwykle.
- Lokalna?
- Nie.
- Stany?
- Tak. Zachodnie Wybrzeże.
- Południowa Kalifornia?
- Nie.
- Fatalnie.
- Dlaczego?
- Chciałbym zobaczyć oceanarium.
- Innym razem. Słuchaj, Fiedia, sprawa może być taka: może trzeba będzie
zgarnąć pewnego człowieka i wysłać do kraju z pocztą dyplomatyczną.
Potrzebujemy jakiegoś kontenera, żeby nam nie zamarzł na śmierć w luku
bagażowym.
- Coś tam się wbuduje w samolocie. To tylko kwestie techniczne, zrobi się.
Jedno, co mnie naprawdę interesuje, to jak tego kogoś zgarnąć i odstawić do
samolotu.
- Wiem.
- Powiedz mi, to mężczyzna?
- Tak.
- Przed sześćdziesiątką?
- Tak.
- %7łonaty?
- %7łyje z taką jedną.
- Jak długo?
- Trzy lata.
- Zajmuje się czymś nielegalnym? Narkotyki? Takie rzeczy?
- Nie.
- Rozpaczliwie potrzebuje gotówki?
- Nie.
Fiedia założył nogę na nogę i złapał się za podbródek.
- Po trzech latach większość Amerykanów ma dosyć swoich żon, to znaczy
w sprawach seksu. Popatrz, Leonidzie, o ile silniejsze są Rosjanki. Ja mojej
baby miałem dość po sześciu miesiącach.
Popławski parsknął śmiechem. Fiedia żartował wyłącznie na temat swojej
żony - bardzo miłej osóbki, jak stwierdził Popławski, kiedy ją spotkał przy
jakiejś okazji.
- Tak więc - ciągnął Fiedia, który nie śmiał się z własnych dowcipów - gość
musi mieć chętkę na nową kobietę.
- No i ma. Posłuchaj tego.
Z wewnętrznej kieszeni marynarki Popławski wyciągnął kasetę i wsadził ją
do magnetofonu stojącego na stole.
- Dostałem ją dzisiaj - poinformował włączając odtwarzanie. - Najpierw
mówi ten nasz, potem jego przyjaciółka.
- ...wiem, wiem, wierz mi, mnie też to się nie podoba.
- Cieszę się, Eliot, że masz coś takiego jak sumienie.
- Pewnie, że mam sumienie. Szkoda, że aż tyle sumienia. Mój problem
polega na tym, że mam surowe sumienie, ale za grosz charakteru, więc robię
rzeczy, które mnie potem dręczą.
- No to, tego, nie rób.
- Nic na to nie poradzę. Nic nie poradzę, że dla mnie jesteś absolutnie
zachwycająca.
- Cieszę się, Eliot. Tego, naprawdę się cieszę.
- Proszę cię, nie mów tak często tego".
- Co?
- Mniejsza z tym, mniejsza z tym. Podobasz mi się taka, jaka jesteś. Nie
zmieniaj dla mnie zaimków.
- Eliot, czasami naprawdę nie wiem, o co ci chodzi.
- Nieważne, nieważne. Przepraszam, że to powiedziałem.
- Wydaje mi się, że zbyt się różnimy.
- Oczywiście. Zbyt się różnimy i to jest piękne. Na co komu sobowtór?
Jeden taki jak ja to już o jednego za dużo.
- Ale karma w tego typu sprawach bywa naprawdę ciężka.
- Wiem, wiem.
Popławski zatrzymał taśmę.
- Co to jest karma? - spytał Fiedia.
- Nie mam pojęcia.
- Brzmi obiecująco, ale ona ciągle jeszcze daje mu kosza.
- Szkoda, że dotąd nie ustąpiła. On bardzo jej pragnie. Z tamtą nie jest
szczęśliwy.
- Naprawdę cię to obchodzi?
- Chcę, żeby był szczęśliwy.
- Ale też, o ile się nie mylę, chcesz go mieć w poczcie dyplomatycznej na
pokładzie regularnego samolotu rejsowego z San Francisco?
- Tak.
- Widzisz? - Fiedia wyciągnął z kieszeni kitla coś, co przypominało
telewizyjnego pilota. - Mój najnowszy. Moglibyśmy zrobić duże pieniądze
sprzedając takie terrorystom. Wielkie pieniądze. Popatrz.
Przysunął urządzenie do Popławskiego, który teraz zauważył, że
wyposażone jest w malutki ekran. W środku musi się mieścić zminia-
turyzowana kamera, pomyślał widząc, jak na ekranie przesuwa się obraz
pokoju, gdy ręka Fiedii to się oddalała, to zbliżała.
Fiedia nacisnął guzik z boku i na ekranie pokazała się czerwona kropka.
- To jest laserowy szperacz samonaprowadzający.
- Jak działa?
- Najpierw wybieram cel, na przykład tamten fotel w drugim końcu pokoju.
Jak już mam czerwoną kropkę tam, gdzie chcę, naciskam ten guzik i kropka
zapamiętuje" cel. Pózniej, w określonym zasięgu, mogę wypuścić jedną z
pięciu strzałek, które zawiera urządzenie, i strzałka automatycznie trafia w
wybrany cel. Automatycznie.
- A same strzałki, co robią? [ Pobierz całość w formacie PDF ]