[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zachowanie w czasie podróży albo przynajmniej zrobić jakiś gest, lecz nie mógł się na to
zdobyć. Gardło miął ściśnięte, a głowę pełną ponurych myśli. No więc? Co wymyśliłaś?
Mam dwa pomysły odparła, głaszcząc konia. Możemy go nazwać Amigo albo
Compadre. Co wolisz?
Oba imiona mi się podobają. To po hiszpańsku, prawda?
Amigo znaczy przyjaciel, a compadre to druh albo kompan, nie jestem pewna.
Thurkettle wściekał się, gdy mówiłam po hiszpańsku, więc sporo zapomniałam.
Sza, bo stary Fergus zacznie cię straszyć. Smaży się w piekle, ale nie wolno zle mówić
o zmarłych.
Niech Bóg ma nas w swojej opiece. Tess przeżegnała się i zaklęła siarczyście,
widząc, że Silyio z Thomasem zmierzają w ich stronę. Kochani krewni! Gdy wreszcie, po
czterech dniach, udało jej się zamienić parę normalnych zdań z Reyanem, rodzina znów
zacznie się wtrącać!
I to jak!
Silyio z jednej, Thomas z drugiej strony, chwycili Reyana za ramiona i zaczęli go wlec do
zamku.
Co wy wyprawiacie? Oszaleliście?
Spokojnie. Jutro ślub, więc na wszelki wypadek zamkniemy naszego ptaszka, a ty,
Reyan, nie masz chyba nic przeciw temu?
Nie, a nawet gdybym miał, to i tak by to niczego nie zmieniło.
Zgadłeś, chłopcze. Nie bacząc na przekleństwa dziewczyny, Silyio z Thomasem
sprowadzili Reyana do lochu.
I ma tu siedzieć do rana? oburzała się Tess.
Miejsce może niewygodne, ale bezpieczne, a poza tym nie mamy nic lepszego na
podorędziu. Nie po to jechaliśmy taki szmat drogi, żeby ryzykować w ostatnią noc przed
ślubem. Sama wiesz, że musieliśmy tu przyjechać, bo w Donnbraigh nie ma księdza.
Ostatni zmarł rok temu. Tu zaś jest, rano wam pobłogosławi i będzie po wszystkim.
Ale, na litość boską, nie przystoi zamykać pana młodego w wigilię ślubu!
Nic mu nie będzie. Silyio sięgnął po klucze i otworzył celę, tę samą, w której Reyan
raz już siedział. A gdy po ślubie wezmiesz go do łoża, zapomni o wszystkim.
Nie o tym mówię. Reyanie, zrób coś, daj im po łbie albo...
Nie wypada rzucać się z pięściami na przyszłych krewnych, Tess. Reyan zaśmiał się.
Nie czuł złości ani żalu.
Takich krewnych należałoby powiesić. Daj mi te klucze. Szarpnęła cały pęk, ale
stryj trzymał je mocno, a zaraz powiesił na kołku, do którego nie była w stanie sięgnąć.
Wypuście go!
Nie ma mowy! Oboje co prawda zgadzacie się na ślub, ale wolę dmuchać na zimne. W
ostatniej chwili różne głupstwa mogą wam przyjść do głowy, zresztą znam cię i wiem, że
hołubisz w sobie pewne wątpliwości. Przyznaj się, że tak jest, hrabianko.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/
A i owszem, mam wątpliwości, ale tylko co do waszej poczytalności. Dość tej zabawy.
Wypuście go!
To nie zabawa, moja mała hrabianko, tylko samo życie, a ciebie też przypilnujemy na
wszelki wypadek.
Puść mnie! krzyknęła Tess piskliwym głosem, gdy Silyio wziął ją na ręce.
Za chwilę, gdy tylko zaniosę cię do sypialni i zamknę. Nie uciekniesz mi od ołtarza!
Dziewczyna próbowała się wyrwać, lecz stryj trzymał mocno.
Nie będzie ci tu zle, chłopcze zwrócił się do Reyana.
Przyniosą ci wrzątku, żebyś się wykąpał, i świeże odzienie na jutro. Jak byś czegoś
potrzebował, to powiedz pachołkom, którzy tu przyjdą z wodą i ubraniem.
Nie przejmujcie się, mam wszystko, co trzeba. Reyan zaśmiał się. Bawiła go ta
sytuacja i choć to dziwne, nie czuł złości, a gdy tylko Silyio z Thomasem wynieśli Tess,
rzucił się na posłanie ze świeżą pościelą. Cela wyglądała inaczej, niż pamiętał. Wszystko
wysprzątane, posadzka wymyta, ani śladu szczurów, które łypały z kąta poprzednim
razem. Był nawet zadowolony z przymusowej samotności. Będzie mógł wreszcie
uporządkować myśli i zastanowić się nad sobą.
Tess leżała nieruchomo, patrząc w sufit. Nawet nie drgnęła, gdy stryj, rzuciwszy ją na
łoże, zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku, ale w środku wszystko się w niej
gotowało. Nie posiadała się ze złości. Od samego początku, gdy tylko dotarła z Reyanem
do Donnbraigh, Silyio traktował ich jak więzniów, ale dziś naprawdę przeszedł sam siebie.
Dziwiła się tylko, że Reyan ani się nie oburzał, ani nie protestował. Wyglądało nawet, że
bawi go sytuacja, która ją doprowadzała do szału. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
zachowanie w czasie podróży albo przynajmniej zrobić jakiś gest, lecz nie mógł się na to
zdobyć. Gardło miął ściśnięte, a głowę pełną ponurych myśli. No więc? Co wymyśliłaś?
Mam dwa pomysły odparła, głaszcząc konia. Możemy go nazwać Amigo albo
Compadre. Co wolisz?
Oba imiona mi się podobają. To po hiszpańsku, prawda?
Amigo znaczy przyjaciel, a compadre to druh albo kompan, nie jestem pewna.
Thurkettle wściekał się, gdy mówiłam po hiszpańsku, więc sporo zapomniałam.
Sza, bo stary Fergus zacznie cię straszyć. Smaży się w piekle, ale nie wolno zle mówić
o zmarłych.
Niech Bóg ma nas w swojej opiece. Tess przeżegnała się i zaklęła siarczyście,
widząc, że Silyio z Thomasem zmierzają w ich stronę. Kochani krewni! Gdy wreszcie, po
czterech dniach, udało jej się zamienić parę normalnych zdań z Reyanem, rodzina znów
zacznie się wtrącać!
I to jak!
Silyio z jednej, Thomas z drugiej strony, chwycili Reyana za ramiona i zaczęli go wlec do
zamku.
Co wy wyprawiacie? Oszaleliście?
Spokojnie. Jutro ślub, więc na wszelki wypadek zamkniemy naszego ptaszka, a ty,
Reyan, nie masz chyba nic przeciw temu?
Nie, a nawet gdybym miał, to i tak by to niczego nie zmieniło.
Zgadłeś, chłopcze. Nie bacząc na przekleństwa dziewczyny, Silyio z Thomasem
sprowadzili Reyana do lochu.
I ma tu siedzieć do rana? oburzała się Tess.
Miejsce może niewygodne, ale bezpieczne, a poza tym nie mamy nic lepszego na
podorędziu. Nie po to jechaliśmy taki szmat drogi, żeby ryzykować w ostatnią noc przed
ślubem. Sama wiesz, że musieliśmy tu przyjechać, bo w Donnbraigh nie ma księdza.
Ostatni zmarł rok temu. Tu zaś jest, rano wam pobłogosławi i będzie po wszystkim.
Ale, na litość boską, nie przystoi zamykać pana młodego w wigilię ślubu!
Nic mu nie będzie. Silyio sięgnął po klucze i otworzył celę, tę samą, w której Reyan
raz już siedział. A gdy po ślubie wezmiesz go do łoża, zapomni o wszystkim.
Nie o tym mówię. Reyanie, zrób coś, daj im po łbie albo...
Nie wypada rzucać się z pięściami na przyszłych krewnych, Tess. Reyan zaśmiał się.
Nie czuł złości ani żalu.
Takich krewnych należałoby powiesić. Daj mi te klucze. Szarpnęła cały pęk, ale
stryj trzymał je mocno, a zaraz powiesił na kołku, do którego nie była w stanie sięgnąć.
Wypuście go!
Nie ma mowy! Oboje co prawda zgadzacie się na ślub, ale wolę dmuchać na zimne. W
ostatniej chwili różne głupstwa mogą wam przyjść do głowy, zresztą znam cię i wiem, że
hołubisz w sobie pewne wątpliwości. Przyznaj się, że tak jest, hrabianko.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/
A i owszem, mam wątpliwości, ale tylko co do waszej poczytalności. Dość tej zabawy.
Wypuście go!
To nie zabawa, moja mała hrabianko, tylko samo życie, a ciebie też przypilnujemy na
wszelki wypadek.
Puść mnie! krzyknęła Tess piskliwym głosem, gdy Silyio wziął ją na ręce.
Za chwilę, gdy tylko zaniosę cię do sypialni i zamknę. Nie uciekniesz mi od ołtarza!
Dziewczyna próbowała się wyrwać, lecz stryj trzymał mocno.
Nie będzie ci tu zle, chłopcze zwrócił się do Reyana.
Przyniosą ci wrzątku, żebyś się wykąpał, i świeże odzienie na jutro. Jak byś czegoś
potrzebował, to powiedz pachołkom, którzy tu przyjdą z wodą i ubraniem.
Nie przejmujcie się, mam wszystko, co trzeba. Reyan zaśmiał się. Bawiła go ta
sytuacja i choć to dziwne, nie czuł złości, a gdy tylko Silyio z Thomasem wynieśli Tess,
rzucił się na posłanie ze świeżą pościelą. Cela wyglądała inaczej, niż pamiętał. Wszystko
wysprzątane, posadzka wymyta, ani śladu szczurów, które łypały z kąta poprzednim
razem. Był nawet zadowolony z przymusowej samotności. Będzie mógł wreszcie
uporządkować myśli i zastanowić się nad sobą.
Tess leżała nieruchomo, patrząc w sufit. Nawet nie drgnęła, gdy stryj, rzuciwszy ją na
łoże, zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku, ale w środku wszystko się w niej
gotowało. Nie posiadała się ze złości. Od samego początku, gdy tylko dotarła z Reyanem
do Donnbraigh, Silyio traktował ich jak więzniów, ale dziś naprawdę przeszedł sam siebie.
Dziwiła się tylko, że Reyan ani się nie oburzał, ani nie protestował. Wyglądało nawet, że
bawi go sytuacja, która ją doprowadzała do szału. [ Pobierz całość w formacie PDF ]