[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak neon, gdy tylko zdaje ci się, że on cię dostrzegł?
Posłuchaj jednak uważnie. Tutaj ja wybieram. Co tu
dużo mówić. WyglÄ…dam o niebo lepiej, niż ty bÄ™­
dziesz kiedykolwiek wyglądać, nawet po stracie kilku
kilogramów! A co najważniejsze, umiem obracać się
w Å›rodowisku Luciana. Mam wspólne tematy roz­
mów z jego znajomymi i jestem z nimi na jed­
nakowym poziomie - zapaliÅ‚a papierosa i wydmuch­
nęła dym do góry, pod sufit. - Ty natomiast jesteś
plebejką z farmy, która, gdy założy bikini, to czuje
się, jakby przechadzała się po śródmieściu w samej
bieliznie. %7Å‚adnej klasy! Nie masz potrzebnych tu
zalet. Dlaczego wobec tego nadal prowokujesz los
scandalous
i chcesz zostać dłużej? Wróć do domu. Serce goi się
dużo szybciej, niż przypuszczasz.
- Nie ma co, nie dajesz mi wielkiego wyboru
- wymamrotała Hanna speszona.
- A czego się spodziewałaś? Jesteś tu już trzy
tygodnie. Gdy panienka do dzieci zaczyna uganiać
się za swoim pracodawcą, czas ją zwolnić. To
zaczyna być nieco kÅ‚opotliwe, wiesz? On nie caÅ‚­
kiem wie jak ciebie traktować. Nie jesteś gościem,
ale też i nie jesteś płatnym pracownikiem.
- Ni to pies, ni wydra - zauważyÅ‚a Hanna cierp­
ko. - Czy to Lucian prosił cię o rozmowę ze mną?
Moment wahania pojawił się na twarzy Jill, ale
padła odpowiedz przecząca.
- Nie. Sądzę, że zrezygnował już z ciebie na
dobre, jeśli w ogóle kiedykolwiek chodziło mu coś
takiego po głowie. Inicjatywa była moja. Nie mogę
pozwolić sobie na nieostrożność w tym przypadku.
Chyba mnie rozumiesz?
-Myślę, że tak... Postaram się wynieść tak
szybko, jak tylko to będzie możliwe, w każdym
razie na pewno przed tym weekendem.
W powietrzu wisiaÅ‚o dziwne napiÄ™cie. Nadcho­
dziła chyba burza. Być może właśnie dlatego Hanna
obudziła się dużo wcześniej niż zwykle. Poderwała
się z łóżka zaniepokojona, ale wokół było cicho.
Zgniecione przeÅ›cieradÅ‚o i reszta poÅ›cieli Å›wiad­
czyły, że nie spała spokojnie.
Postanowiła nie wracać już do łóżka. Parę
minut zajęło jej wzięcie orzezwiającego prysznica
i włożenie na siebie jednej z trzech sukienek, które
przywiozła.
scandalous
Cicho, na palcach, zbiegła po schodach. Na
zewnątrz panowała niepokojąca cisza. %7ładen ptak
nie śpiewał, żaden owad nie wydawał dzwięku.
Krętą ścieżką dotarła do plaży.
Właśnie dochodziła do brzegu, gdy nagle jej
oko zarejestrowaÅ‚o jakiÅ› ruch. RozejrzaÅ‚a siÄ™ ner­
wowo. Z początku nie zauważyła nic. %7ładnej
zmiany. Wtem znowu ten ruch! To łódz przy
pomoście poruszyła się nieznacznie. Zaskoczona
stała patrząc w stronę kołyszącego się jeszcze
masztu. Z łodzi na pomost wyskoczyła znajoma
postać mężczyzny. Niezdecydowana stała, nie
wiedząc, czy ma uciec, zanim on ją dostrzeże.
Jakieś inne uczucie kazało jej zostać tam, gdzie
stała, bo nagle wyobraziła sobie, że wychodzi mu
na spotkanie na pomoście, gdzie przecież tak
niedawno...
RozsÄ…dek wziÄ…Å‚ jednak górÄ™. OdwróciÅ‚a siÄ™ i za­
częła iść z powrotem. PrzeszÅ‚a zaledwie kilka kro­
ków i... stanęła jak wryta ze wzrokiem utkwionym
w jeden punkt przed sobÄ….
Serce jeszcze jej tłukło, gdy usłyszała za sobą
znajomy głos. Jego ręce złapały ją za ramiona.
- Que pasa? Hanna? Co się stało?
Mogła tylko wyciągnąć rękę i pokazać palcem.
Czuła, jak uścisk jego palców powoli ustępuje
i usłyszała łagodny śmiech.
- To tylko iguana, pequeÅ„a. Szkaradna, to praw­
da, ale zupeÅ‚nie nieszkodliwa. Popatrz, przestraszy­
ła się ciebie bardziej niż ty jej - machnął ręką
i okropne stworzenie czmychnęło w trawę.
- PajÄ…ki mogÄ™ jeszcze znieść, ale to wyprowadzi­
ło mnie z równowagi.
scandalous
- Zapewniam cię, że zupełnie nie miałaś się czego
obawiać, pobre nińa - objął ją niemal ojcowskim
uściskiem.
- Och - wyjąkała zakłopotana - wygląda na to,
że będzie dziś upał, prawda?
- Przypuszczam, że czeka nas dziÅ› burza. Dlate­
go wyszedÅ‚em zabezpieczyć łódz na wszelki wypa­
dek. A co ciebie poderwało o tej porze?
- Czemu wstałam? - zaskoczyło ją to pytanie.
- ObudziÅ‚am siÄ™ i nie mogÅ‚am już zasnąć. PomyÅ›­
lałam sobie, że przejdę się po plaży.
- Mam lepszą propozycję. Wróć teraz do domu
i przebierz się w dżinsy. Za jakieś dwadzieścia
minut wzejdzie słońce i zamieni wodę w czyste
zÅ‚oto. Pojedziemy konno w pewne znane mi miejs­
ce. Zobaczysz coś wspaniałego!
Klacz, na której jechała miała na imię Mixta
i dała się prowadzić wyjątkowo spokojnie.
Z cienistej ścieżki biegnącej przez las wyjechali
nagle na olśniewająco białą plażę. Rosło tu kilka
palm. Na piasku rozrzucone byÅ‚y skorupy koko­
sów.
Hanna jechała w ślad za Lucianem. Widziała, jak
zgrabnie zeskoczył z konia i przywiązał go do
powalonego pnia leżącego opodal. Podszedł do niej
i wyciągnął ręce. Bez protestów zsunęła się w jego
silne ramiona. Postawił ją delikatnie przy sobie i,
swoim zwyczajem trzymajÄ…c za ramiÄ™, lekko, ale
zdecydowanie poprowadził nad brzeg morza.
- Słońce wzejdzie dokładnie tam - powiedział,
pokazujÄ…c na srebrzÄ…ce siÄ™ pasmo dość nisko za­
wieszonych nad horyzontem chmur.
scandalous

Była bardziej zafrapowana jego bliskością, niż
mającym nastąpić cudem przyrody. Pogoda jednak
zdawaÅ‚a siÄ™ pÅ‚atać figla rannym ptaszkom. Warst­
wa chmur była zbyt gęsta, by przedarły się przez
niÄ… zÅ‚ociste promienie. Nie chcÄ…c robić mu przykro­
Å›ci, Hanna po kilku minutach oczekiwania powie­
działa:
- Miałeś rację. Warto było tu przyjechać, by to
zobaczyć.
- Obiecałem ci złoto, chiquita, ale obawiam
się, że tym razem mogłem dać ci tylko miedz.
Chodz, nina - klepnÄ…Å‚ jÄ… delikatnie po ramieniu
- skoro już tu jesteśmy pokażę ci jeszcze coś
ciekawego.
Hanna bez słowa podążyła za nim. Weszli w dość
gęsty lasek. Po chwili szybkiego spaceru doszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl