[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przednie koła pojazdu zawisły w próżni... Ciężarówka cudem stanęła.
Lekko kołysała się na krawędzi wyrwy. Obaj mężczyzni wstrzymali
oddech. Samochód pochylił się do przodu. Jeden z męczenników
pilnujących głowicy głośno dopytywał się, co zaszło.
Nie ruszać się tam z tyłu! wrzasnął kierowca. Zabiję każdego, kto
będzie głębiej oddychał!
Samochód powoli, lecz pewnie opadł na tylne koła. Kierowca płakał ze
szczęścia.
W tej samej chwili pojawił się pelikan, ciężki od porannego posiłku
i szukający chwilowej przystani. Opadł na maskę ciężarówki. Wyglądał
jak wielka maskotka. Pojazd zazgrzytał.
Złaz! Znikaj! darł się kierowca.
Rak tępo spojrzał w jego stronę. Arab wyrwał z kabury pistolet i strzelił
przez szybę. BAM! BAM! BAM! Pelikan zmienił się w wirującą kupę
pierza, lecz było już za pózno. Aaaaaaaach! zawył kierowca.
Aaaaaaaach! wrzasnął jego partner.
Aaaaaaaaach! zawtórowali im siedzący z tyłu. Samochód zsunął się
z mostu i po dwudziestometrowym locie uderzył w betonowe fragmenty
przęsła. Stanął w płomieniach.
Dobry strzał, Mikę Three Five zawołał Harry. Czekajcie na dalsze
polecenia.
Tak jest, Bright Boy One.
Harry spojrzał w stronę czarnej limuzyny, pędzącej z dużą prędkością
w kierunku wyrwy. Nie wierzył, by kierowca zdołał wyhamować,
zwłaszcza że gęsty dym ograniczał widoczność.
Odwrócił głowę.
Gib! krzyknął.
Akbar bezskutecznie tłamsił krótkofalówkę. Hakim! Akbar! Co
z wami?
Półtora kilometra dalej wznosił się w niebo słup smolistego dymu.
Juno popatrzyła w tamtą stronę. Miała rację, że kazała Akbarowi
trzymać się z tyłu.
Jednak popełniła błąd, że odwróciła, oczy od zakładniczki. Helen
chwyciła, ją za rękę trzymającą pistolet. Zaczęły się szamotać. Juno
strzelała na oślep, ogłuszający huk wypełnił wnętrze pojazdu.
Akbar skrzywił usta. Zdjął rękę z kierownicy i sięgnął za siebie, by
uspokoić walczące kobiety. Zdołał zaledwie zerknąć w tył, gdy Juno
przypadkowo wepchnęła mu lufę pistoletu wprost w oko. Mózg prysnął na
szybę i deskę rozdzielczą. Akbar, zwolniony nagle z funkcji kierowcy,
osunął się na drzwi, lecz jego ciężka stopa wciąż spoczywała na pedale
przyśpieszenia.
O Boże! wrzeszczała, Juno. Ty głupia dziwko! Helen nie
zaprzątała sobie głowy problemem, co będzie z dalszą jazdą. Nie ustawała
w tytanicznych wysiłkach, by wyrwać broń z rąk przeciwniczki.
Samochód otarł się o barierę. Trysnęły iskry. Juno i Helen stały we
wnętrzu pojazdu, ich wysoko uniesione dłonie wystawały przez otwór
w dachu. Juno uderzyła przegubem w ostrą krawędz. Pistolet odbił się od
blachy i upadł na szosę. Limuzyna łupnęła bokiem w barierę dzielącą
pasma ru chu. Sczepione ze sobą kobiety opadły na fotel. Helen usiadła na
przeciwniczce i chwyciła ją za włosy. Tłukła kształtną głową Junony
o wszystko, co twarde. Telefon, wierzch lodówki, uchwyt do szklanki.
Sięgnęła po butelkę szampana, by jednym uderzeniem zakończyć walkę,
lecz w tej samej chwili kątem oka spostrzegła nowe niebezpieczeństwo.
Czterysta metrów dalej most się urywał. Juno także wlepiła wzrok
w szybę.
Boże, Boże...
Z jękiem przetoczyła się na przednie siedzenie i próbowała odepchnąć
Akbara, lecz równie dobrze mogłaby szarpać worek z cementem. Wsunęła
nogę pod kierownicę i usiłowała sięgnąć stopą do hamulca...
Helen usłyszała łoskot nadlatującego śmigłowca. Podniosła głowę. Nie
mogła uwierzyć własnym oczom.
Harry. %7łył. Wisiał uczepiony płozy helikoptera i wyciągał rękę w jej
stronę.
Harry! krzyknęła uszczęśliwiona.
Wspięła się na foteli wysunęła głowę i ramiona przez otwór w dachu.
Tasker wyprężył się jak struna, by jej dosięgnąć.
Gib stał w drzwiach kabiny i wrzeszczał do pilota: Niżej! Niżej!
Pilot niechętnie usłuchał wezwania. Bał się, że zaczepi płozą
o samochód, co przy tej szybkości groziło kapotażem. Zszedł kilka
centymetrów, lecz słysząc gwizd powietrza szarpnął drążkiem. Po chwili
ponowił próbę.
Harry wyciągnął rękę. Helen wyciągnęła rękę. Złączyli dłonie...
TRZASK! Limuzyna znów uderzyła w barierę. Helen zatoczyła się na
drugi bok wozu. Samochód gnał dalej. Wracaj nad dach! zawołał Gib
do pilota.
Juno z całej siły szarpnęła ciałem Akbara. Trup poleciał w przód, upadł
twarzą na brzuch kobiety i przycisnął ją do fotela. Juno podniosła wzrok
i zobaczyła, że koniec mostu pędzi w jej stronę z zawrotną szybkością.
Harry, ręką i nogą zaczepiony o płozę, ponownie wyciągnął dłoń.
Dalej, Helen! Dasz radę! krzyknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Przednie koła pojazdu zawisły w próżni... Ciężarówka cudem stanęła.
Lekko kołysała się na krawędzi wyrwy. Obaj mężczyzni wstrzymali
oddech. Samochód pochylił się do przodu. Jeden z męczenników
pilnujących głowicy głośno dopytywał się, co zaszło.
Nie ruszać się tam z tyłu! wrzasnął kierowca. Zabiję każdego, kto
będzie głębiej oddychał!
Samochód powoli, lecz pewnie opadł na tylne koła. Kierowca płakał ze
szczęścia.
W tej samej chwili pojawił się pelikan, ciężki od porannego posiłku
i szukający chwilowej przystani. Opadł na maskę ciężarówki. Wyglądał
jak wielka maskotka. Pojazd zazgrzytał.
Złaz! Znikaj! darł się kierowca.
Rak tępo spojrzał w jego stronę. Arab wyrwał z kabury pistolet i strzelił
przez szybę. BAM! BAM! BAM! Pelikan zmienił się w wirującą kupę
pierza, lecz było już za pózno. Aaaaaaaach! zawył kierowca.
Aaaaaaaach! wrzasnął jego partner.
Aaaaaaaaach! zawtórowali im siedzący z tyłu. Samochód zsunął się
z mostu i po dwudziestometrowym locie uderzył w betonowe fragmenty
przęsła. Stanął w płomieniach.
Dobry strzał, Mikę Three Five zawołał Harry. Czekajcie na dalsze
polecenia.
Tak jest, Bright Boy One.
Harry spojrzał w stronę czarnej limuzyny, pędzącej z dużą prędkością
w kierunku wyrwy. Nie wierzył, by kierowca zdołał wyhamować,
zwłaszcza że gęsty dym ograniczał widoczność.
Odwrócił głowę.
Gib! krzyknął.
Akbar bezskutecznie tłamsił krótkofalówkę. Hakim! Akbar! Co
z wami?
Półtora kilometra dalej wznosił się w niebo słup smolistego dymu.
Juno popatrzyła w tamtą stronę. Miała rację, że kazała Akbarowi
trzymać się z tyłu.
Jednak popełniła błąd, że odwróciła, oczy od zakładniczki. Helen
chwyciła, ją za rękę trzymającą pistolet. Zaczęły się szamotać. Juno
strzelała na oślep, ogłuszający huk wypełnił wnętrze pojazdu.
Akbar skrzywił usta. Zdjął rękę z kierownicy i sięgnął za siebie, by
uspokoić walczące kobiety. Zdołał zaledwie zerknąć w tył, gdy Juno
przypadkowo wepchnęła mu lufę pistoletu wprost w oko. Mózg prysnął na
szybę i deskę rozdzielczą. Akbar, zwolniony nagle z funkcji kierowcy,
osunął się na drzwi, lecz jego ciężka stopa wciąż spoczywała na pedale
przyśpieszenia.
O Boże! wrzeszczała, Juno. Ty głupia dziwko! Helen nie
zaprzątała sobie głowy problemem, co będzie z dalszą jazdą. Nie ustawała
w tytanicznych wysiłkach, by wyrwać broń z rąk przeciwniczki.
Samochód otarł się o barierę. Trysnęły iskry. Juno i Helen stały we
wnętrzu pojazdu, ich wysoko uniesione dłonie wystawały przez otwór
w dachu. Juno uderzyła przegubem w ostrą krawędz. Pistolet odbił się od
blachy i upadł na szosę. Limuzyna łupnęła bokiem w barierę dzielącą
pasma ru chu. Sczepione ze sobą kobiety opadły na fotel. Helen usiadła na
przeciwniczce i chwyciła ją za włosy. Tłukła kształtną głową Junony
o wszystko, co twarde. Telefon, wierzch lodówki, uchwyt do szklanki.
Sięgnęła po butelkę szampana, by jednym uderzeniem zakończyć walkę,
lecz w tej samej chwili kątem oka spostrzegła nowe niebezpieczeństwo.
Czterysta metrów dalej most się urywał. Juno także wlepiła wzrok
w szybę.
Boże, Boże...
Z jękiem przetoczyła się na przednie siedzenie i próbowała odepchnąć
Akbara, lecz równie dobrze mogłaby szarpać worek z cementem. Wsunęła
nogę pod kierownicę i usiłowała sięgnąć stopą do hamulca...
Helen usłyszała łoskot nadlatującego śmigłowca. Podniosła głowę. Nie
mogła uwierzyć własnym oczom.
Harry. %7łył. Wisiał uczepiony płozy helikoptera i wyciągał rękę w jej
stronę.
Harry! krzyknęła uszczęśliwiona.
Wspięła się na foteli wysunęła głowę i ramiona przez otwór w dachu.
Tasker wyprężył się jak struna, by jej dosięgnąć.
Gib stał w drzwiach kabiny i wrzeszczał do pilota: Niżej! Niżej!
Pilot niechętnie usłuchał wezwania. Bał się, że zaczepi płozą
o samochód, co przy tej szybkości groziło kapotażem. Zszedł kilka
centymetrów, lecz słysząc gwizd powietrza szarpnął drążkiem. Po chwili
ponowił próbę.
Harry wyciągnął rękę. Helen wyciągnęła rękę. Złączyli dłonie...
TRZASK! Limuzyna znów uderzyła w barierę. Helen zatoczyła się na
drugi bok wozu. Samochód gnał dalej. Wracaj nad dach! zawołał Gib
do pilota.
Juno z całej siły szarpnęła ciałem Akbara. Trup poleciał w przód, upadł
twarzą na brzuch kobiety i przycisnął ją do fotela. Juno podniosła wzrok
i zobaczyła, że koniec mostu pędzi w jej stronę z zawrotną szybkością.
Harry, ręką i nogą zaczepiony o płozę, ponownie wyciągnął dłoń.
Dalej, Helen! Dasz radę! krzyknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]