[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WEST: Nie, nie wiedzieli o Howardzie, dopóki się tu nie przeprowadził.
MARTINEZ: Czy pani rodzina, mówię o matce i ojcu, zaakceptowała go?
WEST: Wie pan, ojciec powiedział tylko: Jesteś dorosła. Sama podejmujesz decyzje .
Matka nie była zadowolona. Uważała, że Howard chce mnie wykorzystać. Planowaliśmy
pojechać do rezerwatu Siuksów w Dakocie Południowej i tam się pobrać.
MARTINEZ: Zrobiliście to?
WEST: Nie. Wzięliśmy ślub w Reno. Mówił: Możemy się pobrać w Reno, a potem znowu
w rezerwacie . I tak zamierzaliśmy wrócić do Dakoty, bo Howard nie widział się z rodziną
od dawien dawna, a ja nie mogłam się doczekać, żeby wreszcie ją poznać.
Poza tym... chciał corvettę. Kiedy ze mną zamieszkał, kupiłam mu ją. W białym kolorze. I
tak potrzebny był drugi samochód, a on zamierzał go odrestaurować.
MARTINEZ: A zatem wróciliście z Reno... Jak wyglądały pózniej wasze stosunki?
WEST: Zmienił się... Nie rozumiem, co mu się stało, ale zupełnie mu odpaliło. Zaczął
traktować mnie po chamsku. Na przykład, kiedy pytałam go o coś, potrafił mi
odpowiedzieć: Stul pysk. Nie twój jebany interes . Coś w tym stylu... Po prostu się zmienił.
Przedtem zawsze odnosił się do mnie z szacunkiem.
MARTINEZ: Pozwalał sobie na więcej? Dopuszczał się przemocy? To znaczy, bił panią?
WEST: Ostatnio tak. Pierwszy raz zaatakował mnie, kiedy odebrałam go ze szpitala. To
było we wtorek wieczorem.
MARTINEZ: Z jakiego powodu tam trafił?
WEST: Został postrzelony w bark.
MARTINEZ: Jak... jak to się stało?
WEST: Ja go postrzeliłam. MARTINEZ: Dlaczego?
WEST: Niechcący. Zdenerwował się, bo myślał, że wyprałam mu spodnie z portfelem.
Pijany był... Tyle się wtedy wydarzyło, ale postaram się niczego nie pominąć. Zamiatałam
garaż, kiedy położył się na posłaniu dla psa i powiedział: Do nogi. Siad . Ja mu na to:
Howard, nie jestem twoim psem . A on: Wiem, że nie jesteś psem. Kazałem ci przyjść,
pieprzona suko, i tu usiąść .
Zupełnie mu odbiło. Zaczął mi wymyślać od najgorszych. Krzyczał: Nie masz nic! Myślisz,
że coś posiadasz? Jesteś tylko jebaną dziwką! Nic nie masz! . Podniósł się z podłogi i
dodał: Zaraz skopię ci dupę . Darł się na mnie i rzucał przekleństwami, chwycił za duży
stół i podrzucił go jak ćwierćdolarówkę. Po prostu obrócił go w powietrzu. Złoję ci skórę -
powiedział. Nie mogłam uciekać. Wiedziałam, że się przed nim nie schowam. Wtedy
zauważyłam torebkę. Sięgnęłam po nią, otworzyłam i wyciągnęłam rewolwer. Cofnęłam
się pod ścianę, a on się nie zatrzymał.
Skopię ci dupę - powtarzał tylko, a ja ostrzegałam go: Howard, nie . Cała się trzęsłam.
No więc, wyciągnęłam pistolet.
Próbowałam uciekać, ale nie było dokąd. Wycelowałam w niego, bo myślałam, że to go
powstrzyma. Bałam się, że zrobi mi krzywdę. Nie chciałam go trafić. Drżałam ze strachu, a
on się zbliżał. Krzyczałam: Stój! , a on nic. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy.
Dostał w bark czy jakoś tak. Spojrzał zdziwiony i padł na podłogę. Zaczął krzyczeć: Ty
jebana dziwko, chcesz mnie zabić! . Próbowałam go uspokoić: Howard, to jakieś
szaleństwo. Zadzwonię pod 911. Leż spokojnie. Nie wiadomo, jak poważnie dostałeś .
Wciąż zachowywał się jak wariat, próbował mnie złapać, ale nie udało mu się. Wezwałam
policję, a on uciekł.
MARTINEZ: Przyjechali policjanci?
WEST: Owszem... Howard stał na podjezdzie i krzyczał: Odpieprzyło szmacie! Zamknijcie
ją. Próbowała mnie zajebać! .
Funkcjonariusz zapytał, czy jestem uzbrojona, zaprzeczyłam.
Pokazałam palcem, że pistolet leży na stole. Zabrał go jako dowód. Rozmawiał ze mną
kilka minut i w końcu powiedział:
Przykro mi, ale muszę panią aresztować . Howarda wzięli na nosze i zawiezli do szpitala.
MARTINEZ: Dobrze, wiem już, jak doszło do postrzelenia i dlaczego. Procesowaliście się
kiedyś z tego powodu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
WEST: Nie, nie wiedzieli o Howardzie, dopóki się tu nie przeprowadził.
MARTINEZ: Czy pani rodzina, mówię o matce i ojcu, zaakceptowała go?
WEST: Wie pan, ojciec powiedział tylko: Jesteś dorosła. Sama podejmujesz decyzje .
Matka nie była zadowolona. Uważała, że Howard chce mnie wykorzystać. Planowaliśmy
pojechać do rezerwatu Siuksów w Dakocie Południowej i tam się pobrać.
MARTINEZ: Zrobiliście to?
WEST: Nie. Wzięliśmy ślub w Reno. Mówił: Możemy się pobrać w Reno, a potem znowu
w rezerwacie . I tak zamierzaliśmy wrócić do Dakoty, bo Howard nie widział się z rodziną
od dawien dawna, a ja nie mogłam się doczekać, żeby wreszcie ją poznać.
Poza tym... chciał corvettę. Kiedy ze mną zamieszkał, kupiłam mu ją. W białym kolorze. I
tak potrzebny był drugi samochód, a on zamierzał go odrestaurować.
MARTINEZ: A zatem wróciliście z Reno... Jak wyglądały pózniej wasze stosunki?
WEST: Zmienił się... Nie rozumiem, co mu się stało, ale zupełnie mu odpaliło. Zaczął
traktować mnie po chamsku. Na przykład, kiedy pytałam go o coś, potrafił mi
odpowiedzieć: Stul pysk. Nie twój jebany interes . Coś w tym stylu... Po prostu się zmienił.
Przedtem zawsze odnosił się do mnie z szacunkiem.
MARTINEZ: Pozwalał sobie na więcej? Dopuszczał się przemocy? To znaczy, bił panią?
WEST: Ostatnio tak. Pierwszy raz zaatakował mnie, kiedy odebrałam go ze szpitala. To
było we wtorek wieczorem.
MARTINEZ: Z jakiego powodu tam trafił?
WEST: Został postrzelony w bark.
MARTINEZ: Jak... jak to się stało?
WEST: Ja go postrzeliłam. MARTINEZ: Dlaczego?
WEST: Niechcący. Zdenerwował się, bo myślał, że wyprałam mu spodnie z portfelem.
Pijany był... Tyle się wtedy wydarzyło, ale postaram się niczego nie pominąć. Zamiatałam
garaż, kiedy położył się na posłaniu dla psa i powiedział: Do nogi. Siad . Ja mu na to:
Howard, nie jestem twoim psem . A on: Wiem, że nie jesteś psem. Kazałem ci przyjść,
pieprzona suko, i tu usiąść .
Zupełnie mu odbiło. Zaczął mi wymyślać od najgorszych. Krzyczał: Nie masz nic! Myślisz,
że coś posiadasz? Jesteś tylko jebaną dziwką! Nic nie masz! . Podniósł się z podłogi i
dodał: Zaraz skopię ci dupę . Darł się na mnie i rzucał przekleństwami, chwycił za duży
stół i podrzucił go jak ćwierćdolarówkę. Po prostu obrócił go w powietrzu. Złoję ci skórę -
powiedział. Nie mogłam uciekać. Wiedziałam, że się przed nim nie schowam. Wtedy
zauważyłam torebkę. Sięgnęłam po nią, otworzyłam i wyciągnęłam rewolwer. Cofnęłam
się pod ścianę, a on się nie zatrzymał.
Skopię ci dupę - powtarzał tylko, a ja ostrzegałam go: Howard, nie . Cała się trzęsłam.
No więc, wyciągnęłam pistolet.
Próbowałam uciekać, ale nie było dokąd. Wycelowałam w niego, bo myślałam, że to go
powstrzyma. Bałam się, że zrobi mi krzywdę. Nie chciałam go trafić. Drżałam ze strachu, a
on się zbliżał. Krzyczałam: Stój! , a on nic. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy.
Dostał w bark czy jakoś tak. Spojrzał zdziwiony i padł na podłogę. Zaczął krzyczeć: Ty
jebana dziwko, chcesz mnie zabić! . Próbowałam go uspokoić: Howard, to jakieś
szaleństwo. Zadzwonię pod 911. Leż spokojnie. Nie wiadomo, jak poważnie dostałeś .
Wciąż zachowywał się jak wariat, próbował mnie złapać, ale nie udało mu się. Wezwałam
policję, a on uciekł.
MARTINEZ: Przyjechali policjanci?
WEST: Owszem... Howard stał na podjezdzie i krzyczał: Odpieprzyło szmacie! Zamknijcie
ją. Próbowała mnie zajebać! .
Funkcjonariusz zapytał, czy jestem uzbrojona, zaprzeczyłam.
Pokazałam palcem, że pistolet leży na stole. Zabrał go jako dowód. Rozmawiał ze mną
kilka minut i w końcu powiedział:
Przykro mi, ale muszę panią aresztować . Howarda wzięli na nosze i zawiezli do szpitala.
MARTINEZ: Dobrze, wiem już, jak doszło do postrzelenia i dlaczego. Procesowaliście się
kiedyś z tego powodu? [ Pobierz całość w formacie PDF ]