[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Twój ojciec nie chciał mnie zostawić samej w waszym
mieszkaniu. Myślał pewnie, że jestem jedną z tych
nieprzyjemnych ofiar, które przychodzą zawracać ci głowę,
kiedy je porzucisz.
Na jego ustach rysuje się smutny uśmiech:
- Tymczasem było zupełnie na odwrót.
- Czyli?
- Nic. Nic zupełnie... Znalazłaś Thomasa?
- Tak. Miałam z nim długą rozmowę.
Nic nie mówi, oczy uparcie opuszczone na szklankę
cydru. Mówię dalej:
- Powiedziałam mu, że cię kocham.
Wtedy nagle podnosi głowę, mam czas spostrzec światło
w jego wzroku, ale w ułamku sekundy odzyskuje swoją
nieprzeniknioną maskę.
- Tak mu powiedziałaś? Naprawdę? Może powinnaś
odzwyczaić się od kłamstw.
Nie ułatwia mi sprawy. Zaciskam ręce pod stołem,
wnętrze moich dłoni jest zimne i wilgotne. Czego innego
mogłam się spodziewać po Axelu?
- Powiedziałam mu prawdę, Axel. Wszystko mu
opowiedziałam. Poradziłam mu nawet, żeby się pogodził z
Chloe.
Wstaję i zbliżam się do niego, pomimo jego surowego
wyglądu i zaciśniętych warg. Głaszczę go po włosach. Mój
głos też jest pieszczotliwy:
- Zupełnie nie udał ci się prezent urodzinowy.
- Chociaż drogo mnie kosztował. Powiedział to tak cicho,
że z trudem dosłyszałam. Pochylam się, biorę jego twarz w
dłonie, dotykam wargami jego ust. Po kilku sekundach
bezruchu w końcu mnie całuje. Obejmuje mnie i przytula
bardzo mocno, trochę tak, jakbyśmy odnalezli się cali i zdrowi
po jakiejś katastrofie, jak gdybyśmy ocaleli z tonącego statku,
przemarznięci, wyczerpani, żywi...
Kilka minut lub kilka stuleci pózniej opuszczam głowę na
jego szyję. Ogrzewam twarz jej ciepłem. Jesteśmy w moim
pokoju, gdzie przedostaliśmy się na palcach. Szepcę:
- Axel, nie wiem, jak możesz mi wybaczyć. Głupia,
głupia Solenn!
Zmieje się, delikatnie ciągnie za kosmyk moich rudych
włosów:
- A ja nie byłem głupi przez te dwa lata? Podrywałem
wszystkie dziewczyny z wyjątkiem tej, którą... jedynej, która
mnie interesowała?
Uśmiecham się. Nie jest mu jeszcze łatwo powiedzieć tej,
którą kochałem".
- Pojedziesz jutro z nami do Landedy?
- Hmm... jest tam przynajmniej telewizor?
- Nawet magnetowid.
- A więc być może. Ale tylko po to, żeby ci zrobić
przyjemność.
Szturcham go lekko. Jedno jest pewne - w Landedzie
poproszę mamę, żeby zrobiła nam zdjęcie, mnie i Axelowi.
Zdjęcie na plaży, z chłopakiem, którego kocham. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Twój ojciec nie chciał mnie zostawić samej w waszym
mieszkaniu. Myślał pewnie, że jestem jedną z tych
nieprzyjemnych ofiar, które przychodzą zawracać ci głowę,
kiedy je porzucisz.
Na jego ustach rysuje się smutny uśmiech:
- Tymczasem było zupełnie na odwrót.
- Czyli?
- Nic. Nic zupełnie... Znalazłaś Thomasa?
- Tak. Miałam z nim długą rozmowę.
Nic nie mówi, oczy uparcie opuszczone na szklankę
cydru. Mówię dalej:
- Powiedziałam mu, że cię kocham.
Wtedy nagle podnosi głowę, mam czas spostrzec światło
w jego wzroku, ale w ułamku sekundy odzyskuje swoją
nieprzeniknioną maskę.
- Tak mu powiedziałaś? Naprawdę? Może powinnaś
odzwyczaić się od kłamstw.
Nie ułatwia mi sprawy. Zaciskam ręce pod stołem,
wnętrze moich dłoni jest zimne i wilgotne. Czego innego
mogłam się spodziewać po Axelu?
- Powiedziałam mu prawdę, Axel. Wszystko mu
opowiedziałam. Poradziłam mu nawet, żeby się pogodził z
Chloe.
Wstaję i zbliżam się do niego, pomimo jego surowego
wyglądu i zaciśniętych warg. Głaszczę go po włosach. Mój
głos też jest pieszczotliwy:
- Zupełnie nie udał ci się prezent urodzinowy.
- Chociaż drogo mnie kosztował. Powiedział to tak cicho,
że z trudem dosłyszałam. Pochylam się, biorę jego twarz w
dłonie, dotykam wargami jego ust. Po kilku sekundach
bezruchu w końcu mnie całuje. Obejmuje mnie i przytula
bardzo mocno, trochę tak, jakbyśmy odnalezli się cali i zdrowi
po jakiejś katastrofie, jak gdybyśmy ocaleli z tonącego statku,
przemarznięci, wyczerpani, żywi...
Kilka minut lub kilka stuleci pózniej opuszczam głowę na
jego szyję. Ogrzewam twarz jej ciepłem. Jesteśmy w moim
pokoju, gdzie przedostaliśmy się na palcach. Szepcę:
- Axel, nie wiem, jak możesz mi wybaczyć. Głupia,
głupia Solenn!
Zmieje się, delikatnie ciągnie za kosmyk moich rudych
włosów:
- A ja nie byłem głupi przez te dwa lata? Podrywałem
wszystkie dziewczyny z wyjątkiem tej, którą... jedynej, która
mnie interesowała?
Uśmiecham się. Nie jest mu jeszcze łatwo powiedzieć tej,
którą kochałem".
- Pojedziesz jutro z nami do Landedy?
- Hmm... jest tam przynajmniej telewizor?
- Nawet magnetowid.
- A więc być może. Ale tylko po to, żeby ci zrobić
przyjemność.
Szturcham go lekko. Jedno jest pewne - w Landedzie
poproszę mamę, żeby zrobiła nam zdjęcie, mnie i Axelowi.
Zdjęcie na plaży, z chłopakiem, którego kocham. [ Pobierz całość w formacie PDF ]