[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Caitlin złapała Matta za lewą rękę i trzymała ją kurczowo. Luc wziął go za prawą.
Zielony poblask stał się bardziej intensywny, jakby mała ikona zapaliła się. Luc i Drażko
złapali Geralda za łokcie. Pokój, w którym się znajdowali, zniknął jak kamfora i już bez
dalszej zapowiedzi mknęli przez Sieć.
Matt spodziewał się, że śmigną po niebie jak wielka zielona kometa, ale najwyraźniej
byli zamaskowani. Wyglądało na to, że sami się nie świecą i nie odbijają światła od mijanych
po drodze neonowych wirtualnych budowli. Nawet ciało Savage’a składające się z klejnotów
nie połyskiwało w oślepiającym świetle komputerowych wytworów wyobraźni.
Okolica zaczynała wyglądać znajomo i Matt poznał, że zbliżają się do
modernistycznego wirtualnego wieżowca, w którym mieściła się ambasada irlandzka, a raczej
jej cybernetyczna przestrzeń. Kiedy dotarli do jarzącej się ściany, Mattowi przyszła do głowy
ponura myśl. A co, jeśli kapitan Winters i Net Force ostrzegli służby bezpieczeństwa
ambasady o tajnym wejściu, które znaleźli w kopii oprogramowania VR Seana? Mogą lecieć
prosto w pułapkę!
Cóż, pomyślał, to by chyba ostatecznie przekonało kapitana, że istotnie można
powiązać te akty wandalizmu ze środowiskiem dyplomatycznym. Gdyby w ogóle doszedł do
siebie po zawale, spowodowanym moim udziałem w tej napaści.
Może się to skończyć tak, że Cat i jej przyjaciele zostaną ukarani za swoje nielegalne
zabawy. Ciekawe, czy Geniusz zwerbowałby nową grupę znudzonych dzieciaków, żeby
kontynuowały akty wandalizmu? Teraz jest już za późno, żeby się tym martwić. Dotarli do
świetlnej ściany i przeszli na wylot. Po kilku sekundach szukania drogi w systemie znaleźli
się w VR Seana McArdle. Jego przestrzeń była równie duża jak sala, w której przeprowadzał
konferencje prasowe. Teraz jednak wielka jak pieczara przestrzeń zaprojektowana była na
kształt biblioteki. Matt rozejrzał się zdumiony. Łukowaty, wysoki sufit podtrzymywały dwie
jednopiętrowe, rzeźbione, drewniane półki z książkami. Trudno było uwierzyć, że zachowano
aż tyle szczegółów. Sean musiał wzorować się przy tworzeniu swojej VR na jakimś
rzeczywistym miejscu - może słynnej budowli w Irlandii.
Potem Matt dostrzegł w drugim końcu dużego pomieszczenia drewniane rzeźbione
biurko - a za nim zaskoczonego Seana McArdle.
- C-co...? - wyjąkał.
- Rozpieprzamy ten lokal! - rozkazał Gerry Savage i rzucił się prosto na irlandzkiego
chłopaka.
Wyjąc jak dzikusy Luc i Drażko zabrali się do dzieła. Długa, cienka klinga szpady
Luca wyglądała raczej jak stalowy pręt służący do rozbijania złomu albo jak piła tarczowa,
kiedy szatkował delikatne rzeźbione drewno. Drażko wyjął z kabury swój sześciostrzałowiec i
zaczął strzelać. Dziury, jakie robił, pozwalały się domyślać, że ta śmiesznie wyglądająca broń
musiała być załadowana pociskami moździerzowymi. Do tego miała typowe cechy
rysunkowej broni. Matt naliczył, że Drażko czternaście razy naciskał spust bez konieczności
załadowywania. Chłopcom udało się przeciąć jedną z kolumn podtrzymujących półki z
książkami. Wąska półka zaczęła opadać.
- Uwaga! - zawołał wesoło Luc. On i Drażko odskoczyli z drogi i cały segment
potężnej półki spadł na podłogę, rozsypując wokół woluminy.
- Zbierzcie je do kupy! - krzyknął Drażko do Matta i Caitlin. - Zróbcie z nich stos, a
my poszukamy czegoś do rozpalenia ogniska! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Caitlin złapała Matta za lewą rękę i trzymała ją kurczowo. Luc wziął go za prawą.
Zielony poblask stał się bardziej intensywny, jakby mała ikona zapaliła się. Luc i Drażko
złapali Geralda za łokcie. Pokój, w którym się znajdowali, zniknął jak kamfora i już bez
dalszej zapowiedzi mknęli przez Sieć.
Matt spodziewał się, że śmigną po niebie jak wielka zielona kometa, ale najwyraźniej
byli zamaskowani. Wyglądało na to, że sami się nie świecą i nie odbijają światła od mijanych
po drodze neonowych wirtualnych budowli. Nawet ciało Savage’a składające się z klejnotów
nie połyskiwało w oślepiającym świetle komputerowych wytworów wyobraźni.
Okolica zaczynała wyglądać znajomo i Matt poznał, że zbliżają się do
modernistycznego wirtualnego wieżowca, w którym mieściła się ambasada irlandzka, a raczej
jej cybernetyczna przestrzeń. Kiedy dotarli do jarzącej się ściany, Mattowi przyszła do głowy
ponura myśl. A co, jeśli kapitan Winters i Net Force ostrzegli służby bezpieczeństwa
ambasady o tajnym wejściu, które znaleźli w kopii oprogramowania VR Seana? Mogą lecieć
prosto w pułapkę!
Cóż, pomyślał, to by chyba ostatecznie przekonało kapitana, że istotnie można
powiązać te akty wandalizmu ze środowiskiem dyplomatycznym. Gdyby w ogóle doszedł do
siebie po zawale, spowodowanym moim udziałem w tej napaści.
Może się to skończyć tak, że Cat i jej przyjaciele zostaną ukarani za swoje nielegalne
zabawy. Ciekawe, czy Geniusz zwerbowałby nową grupę znudzonych dzieciaków, żeby
kontynuowały akty wandalizmu? Teraz jest już za późno, żeby się tym martwić. Dotarli do
świetlnej ściany i przeszli na wylot. Po kilku sekundach szukania drogi w systemie znaleźli
się w VR Seana McArdle. Jego przestrzeń była równie duża jak sala, w której przeprowadzał
konferencje prasowe. Teraz jednak wielka jak pieczara przestrzeń zaprojektowana była na
kształt biblioteki. Matt rozejrzał się zdumiony. Łukowaty, wysoki sufit podtrzymywały dwie
jednopiętrowe, rzeźbione, drewniane półki z książkami. Trudno było uwierzyć, że zachowano
aż tyle szczegółów. Sean musiał wzorować się przy tworzeniu swojej VR na jakimś
rzeczywistym miejscu - może słynnej budowli w Irlandii.
Potem Matt dostrzegł w drugim końcu dużego pomieszczenia drewniane rzeźbione
biurko - a za nim zaskoczonego Seana McArdle.
- C-co...? - wyjąkał.
- Rozpieprzamy ten lokal! - rozkazał Gerry Savage i rzucił się prosto na irlandzkiego
chłopaka.
Wyjąc jak dzikusy Luc i Drażko zabrali się do dzieła. Długa, cienka klinga szpady
Luca wyglądała raczej jak stalowy pręt służący do rozbijania złomu albo jak piła tarczowa,
kiedy szatkował delikatne rzeźbione drewno. Drażko wyjął z kabury swój sześciostrzałowiec i
zaczął strzelać. Dziury, jakie robił, pozwalały się domyślać, że ta śmiesznie wyglądająca broń
musiała być załadowana pociskami moździerzowymi. Do tego miała typowe cechy
rysunkowej broni. Matt naliczył, że Drażko czternaście razy naciskał spust bez konieczności
załadowywania. Chłopcom udało się przeciąć jedną z kolumn podtrzymujących półki z
książkami. Wąska półka zaczęła opadać.
- Uwaga! - zawołał wesoło Luc. On i Drażko odskoczyli z drogi i cały segment
potężnej półki spadł na podłogę, rozsypując wokół woluminy.
- Zbierzcie je do kupy! - krzyknął Drażko do Matta i Caitlin. - Zróbcie z nich stos, a
my poszukamy czegoś do rozpalenia ogniska! [ Pobierz całość w formacie PDF ]