[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak. Zauważyłam jego samochód na głównej
ulicy. Widziałam Rodneya za kierownicą.
Grey trzymał ją w żelaznym uścisku i zmusił, by
na niego spojrzała.
- Spokojnie - nakazał cicho, ale z taką mocą, że
posłuchała. - Jeszcze nic się nie stało.
Uspokoiła się nieco i przestała dygotać.
- Nie chcę, żeby tobie przytrafiło się coś złego
- szepnęła ze łzami w oczach. - Boję się, że z moje
go powodu spotka cię krzywda.
Popatrzył na nią z wyrzutem.
- Zapomniałaś, co mówiłem? O mnie się nie
martw, Lori.
- Ale...
Nie ma żadnego „ale".
-
Lori przypomniała sobie pogróżki Rodneya, pomy
ślała o dziecku i znów wpadła w panikę.
- Muszę natychmiast zniknąć. - Wyrwała się z ob
jęć Greya. - Rodney nie wie, że spodziewam się
dziecka.
Powinna była powiedzieć byłemu mężowi, że zo
stanie ojcem, ale gdyby to zrobiła, straciłaby szansę
na odzyskanie wolności. Zostałaby dozgonnym
więźniem w domu bez miłości, bez cienia cieplej
szych uczuć.
- Muszę się ukryć.
- Ucieczka nie ma sensu. - Grey mówił ze
spokojną pewnością siebie. - Spotkamy się z nim
oboje.
Wyciągnął rękę i czekał na odpowiedź.
Lori poczuła, że w głębi jej serca zrodziło się właś
nie nowe uczucie.
Czyżby miłość?
Przedtem nieraz zdawało się jej, że jej uczucia
wobec Greya są coraz intensywniejsze, ale starała się
nie zwracać na to uwagi. Dopiero teraz zrozumiała,
że pokochała go. Dodawał jej odwagi, radził, by
zmierzyła się z potworem. W dodatku zaproponował,
że pójdzie razem z nią na spotkanie z człowiekiem,
którego bała się wprost panicznie.
Ale przecież z takim sprzymierzeńcem u boku nic
nie mogło jej zagrozić.
Bez słowa podała Greyowi rękę.
Razem poszli szukać Rodneya.
- Znienacka zaskoczony wróg zwykle jest słabszy
- pocieszał ją Grey. - Twój były mąż na pewno nie
przypuszcza, że wyjdziesz mu naprzeciw. A chyba
lepiej stanąć z podniesioną przyłbicą, niż kryć się
w domu jak ścigana ofiara.
- To na pewno mniej szarpie nerwy - przyznała
Lori.
Obecność Greya dodawała jej sił i odwagi, więc
szła wyprostowana, z uniesioną głową. Niebawem
zobaczyli Rodneya. Stał oparty o samochód, twarz
wystawił do słońca i palił papierosa. Rozglądał się
dookoła, więc szybko dostrzegł Lori. Uśmiechnął się
i przygładził włosy.
Lori zdumiała się na jego widok. Jak to możliwe,
że kiedyś uważała go za bardzo przystojnego męż
czyznę i łudziła się, że małżeństwo z nim rozwiąże
wszystkie problemy. Teraz nie rozumiała, dlaczego
była ślepa i nie dostrzegła w porę jego egoizmu i hi
pokryzji. Nawet jego uśmiech był nieszczery.
- Kogo ja widzę? - zawołał Rodney. - Oto moja
śliczna żonka.
Na dźwięk jego głosu Lori dostała gęsiej skórki.
Grey wyczuł jej napięcie i mocniej ścisnął ją za rękę.
- Nie jestem już twoją żoną—odparła Lori chłod
no i spokojnie.
Rodney obrzucił Greya taksującym spojrzeniem
i parsknął pogardliwie, a Lori pomyślała, że lekcewa
żąc Greya, popełnił pierwszy duży błąd. Następnie
przyjrzał się Lori, a dostrzegłszy jej zaokrąglony
brzuch, dumnie wypiął pierś. Rozejrzał się wokół na
puszony i powiedział głośno:
- Czy nikt w tej zapadłej dziurze nie pogratuluje
mi, że zostanę ojcem? - Spojrzał na Lori. - Czy to
moje dziecko?
- Niestety - odpowiedziała, nie kryjąc niechęci,
choć wcześniej postanowiła w żaden sposób go nie
prowokować.
- Wracaj do domu - wycedził Rodney przez za
ciśnięte zęby. - Natychmiast.
Lori zdenerwowała się tak, że słowa uwięzły jej
w gardle.
- Ona nigdzie nie pojedzie wbrew swojej woli
- odezwał się Grey stanowczym tonem.
Jakby był moją tarczą, pomyślała z wdzięcznością
Lori.
- Człowieku - wycedził Rodney pogardliwie -
nie obchodzi mnie, kim jesteś, ale uważaj, w co się
pakujesz. W pańskim interesie leży, żeby...
- Tu nie chodzi o mnie - przerwał mu Grey ostro
- tylko o Lori. Powinna trzymać się jak najdalej od
pana.
Rodney wybuchnął szyderczym śmiechem i zrobił
dwa kroki w ich stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Tak. Zauważyłam jego samochód na głównej
ulicy. Widziałam Rodneya za kierownicą.
Grey trzymał ją w żelaznym uścisku i zmusił, by
na niego spojrzała.
- Spokojnie - nakazał cicho, ale z taką mocą, że
posłuchała. - Jeszcze nic się nie stało.
Uspokoiła się nieco i przestała dygotać.
- Nie chcę, żeby tobie przytrafiło się coś złego
- szepnęła ze łzami w oczach. - Boję się, że z moje
go powodu spotka cię krzywda.
Popatrzył na nią z wyrzutem.
- Zapomniałaś, co mówiłem? O mnie się nie
martw, Lori.
- Ale...
Nie ma żadnego „ale".
-
Lori przypomniała sobie pogróżki Rodneya, pomy
ślała o dziecku i znów wpadła w panikę.
- Muszę natychmiast zniknąć. - Wyrwała się z ob
jęć Greya. - Rodney nie wie, że spodziewam się
dziecka.
Powinna była powiedzieć byłemu mężowi, że zo
stanie ojcem, ale gdyby to zrobiła, straciłaby szansę
na odzyskanie wolności. Zostałaby dozgonnym
więźniem w domu bez miłości, bez cienia cieplej
szych uczuć.
- Muszę się ukryć.
- Ucieczka nie ma sensu. - Grey mówił ze
spokojną pewnością siebie. - Spotkamy się z nim
oboje.
Wyciągnął rękę i czekał na odpowiedź.
Lori poczuła, że w głębi jej serca zrodziło się właś
nie nowe uczucie.
Czyżby miłość?
Przedtem nieraz zdawało się jej, że jej uczucia
wobec Greya są coraz intensywniejsze, ale starała się
nie zwracać na to uwagi. Dopiero teraz zrozumiała,
że pokochała go. Dodawał jej odwagi, radził, by
zmierzyła się z potworem. W dodatku zaproponował,
że pójdzie razem z nią na spotkanie z człowiekiem,
którego bała się wprost panicznie.
Ale przecież z takim sprzymierzeńcem u boku nic
nie mogło jej zagrozić.
Bez słowa podała Greyowi rękę.
Razem poszli szukać Rodneya.
- Znienacka zaskoczony wróg zwykle jest słabszy
- pocieszał ją Grey. - Twój były mąż na pewno nie
przypuszcza, że wyjdziesz mu naprzeciw. A chyba
lepiej stanąć z podniesioną przyłbicą, niż kryć się
w domu jak ścigana ofiara.
- To na pewno mniej szarpie nerwy - przyznała
Lori.
Obecność Greya dodawała jej sił i odwagi, więc
szła wyprostowana, z uniesioną głową. Niebawem
zobaczyli Rodneya. Stał oparty o samochód, twarz
wystawił do słońca i palił papierosa. Rozglądał się
dookoła, więc szybko dostrzegł Lori. Uśmiechnął się
i przygładził włosy.
Lori zdumiała się na jego widok. Jak to możliwe,
że kiedyś uważała go za bardzo przystojnego męż
czyznę i łudziła się, że małżeństwo z nim rozwiąże
wszystkie problemy. Teraz nie rozumiała, dlaczego
była ślepa i nie dostrzegła w porę jego egoizmu i hi
pokryzji. Nawet jego uśmiech był nieszczery.
- Kogo ja widzę? - zawołał Rodney. - Oto moja
śliczna żonka.
Na dźwięk jego głosu Lori dostała gęsiej skórki.
Grey wyczuł jej napięcie i mocniej ścisnął ją za rękę.
- Nie jestem już twoją żoną—odparła Lori chłod
no i spokojnie.
Rodney obrzucił Greya taksującym spojrzeniem
i parsknął pogardliwie, a Lori pomyślała, że lekcewa
żąc Greya, popełnił pierwszy duży błąd. Następnie
przyjrzał się Lori, a dostrzegłszy jej zaokrąglony
brzuch, dumnie wypiął pierś. Rozejrzał się wokół na
puszony i powiedział głośno:
- Czy nikt w tej zapadłej dziurze nie pogratuluje
mi, że zostanę ojcem? - Spojrzał na Lori. - Czy to
moje dziecko?
- Niestety - odpowiedziała, nie kryjąc niechęci,
choć wcześniej postanowiła w żaden sposób go nie
prowokować.
- Wracaj do domu - wycedził Rodney przez za
ciśnięte zęby. - Natychmiast.
Lori zdenerwowała się tak, że słowa uwięzły jej
w gardle.
- Ona nigdzie nie pojedzie wbrew swojej woli
- odezwał się Grey stanowczym tonem.
Jakby był moją tarczą, pomyślała z wdzięcznością
Lori.
- Człowieku - wycedził Rodney pogardliwie -
nie obchodzi mnie, kim jesteś, ale uważaj, w co się
pakujesz. W pańskim interesie leży, żeby...
- Tu nie chodzi o mnie - przerwał mu Grey ostro
- tylko o Lori. Powinna trzymać się jak najdalej od
pana.
Rodney wybuchnął szyderczym śmiechem i zrobił
dwa kroki w ich stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]