[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jąc je ślepym kultem dla Napoleona. Teraz, już bez żadnych
oporów wewnętrznych, zamieniał jednego pana na drugiego.
, Zasadniczym sporom na szczeblu najwyższym towarzyszyły
na szczeblach niższych, nieuchronne w takich razach, rozgrywki
personalne oraz zaciekła rywalizacja karierowiczów o posady
w nowym wojsku. Prostoduszny Kozietulski do tych rzeczy się
nie nadawał. Podobnie jak wielu innych kolegów, uważał, że
najszczęśliwszy ten, co daleko znajduje się od tego wszystkie-
go". Porzucając więc burzliwą Warszawę dla ustronnego Augu-
stowa, nie czuł się chyba tak bardzo skrzywdzony, jak mniemała
pani Nakwaska.
. Przejście Jana Leona Hipolita do służby liniowej poza tym,
że oddalało go od osoby naczelnego wodza i od intryg sztabo-
wych miało dla niego jeszcze inne dobre strony. Po przybyciu
do Augustowa zdyskwalifikowany" gwardzista znalazł się
w życzliwym otoczeniu dawnych znajomych i towarzyszy broni.
Znaczna część obsady kadrowej 4 pułku ułanów składała się
ze starych żołnierzy napoleońskich. Zastępcą Kozietulskiego
był podpułkownik Andrzej Ruttier, kapitan Legionów, zasłużony
280
szef szwadronu sławnego regimentu lansjerów nadwiślańskich.
Wśród młodszych oficerów i podoficerów rej wodzili dawni
szwoleżerowie: i eklererzy. Nawet sławetny klub jezdziecki"
Przyjaciół Ojczyzny miał w pułku augustowskim swego przed-
stawiciela; był nim dobrze nam znany Adam Nosarzewski, nie-
strudzony pośrednik w paryskich targach o szale pani Kozietul-
skiej.
Ważne dla Jana Leona Hipolita było także to, że nowe sta-
nowisko zapewniało mu lepsze niż kiedykolwiek przedtem wa-
runki materialne. W zreorganizowanej armii polskiej dowódz-
two pułku a zwłaszcza pułku jazdy było znakomitą sy-
nekurą. Fundusze na wyżywienie i wyekwipowanie podko-
mendnych pobierał pułkownik-dowódca w formie ryczałtów
i w granicach tych ryczałtów mógł swobodnie gospodarować
pieniędzmi, sam sobie dobierając dostawców i ustalając z nimi
ceny dostaw. Wszystko, co udawało mu się przy tej okazji za-
oszczędzić, stawało się jego prywatnym zyskiem. Ludzie przed-
siębiorczy, obdarzeni zmysłem do interesów, szybko zbijali na
tej funkcji majątki. Ale Jan Leon Hipolit nie miał w sobie żad-
nych zadatków na groszoroba. Zwiadczą o tym wymownie liczne
wzmianki w listach pani Kozietulskiej oraz skrypty dłużne roz-
siane po archiwach rodzinnych. Zdobywca Somosierry od naj-
młodszych lat odznaczał się szerokim szlacheckim gestem, a je-
go nawykła do szabli ręka brzydziła się wszelką buchalterią.
Przy najbujniejszej nawet fantazji trudno by było go sobie wy-
obrazić targującego się z warszawskimi dostawcami o ceny bu-
tów i czapek dla żołnierzy bądz wybierającego u augustowskich
rzezników najtańszą baraninę do pułkowego kotła. Nic też dziw-
nego, że z gospodarką pułku postąpił tak, jak większość jego
znajomych postępowała ze swymi folwarkami. Wyszukał sobie
zaufanego obrotnego administratora i oddał mu w pacht kasę
pułkową wraz z całokształtem spraw finansowo-buchalteryj-
nych. Faktycznym gospodarzem 4 pułku ułanów stał się ka-
pitan Wojciech %7łukowski, który jeszcze jako szwoleżer w Kra-
kowie, a pózniej jako eklerer w Paryżu zaskarbił sobie wzglę-
281
dy i zaufanie Kozietulskiego swymi zdolnościami ekonomicz-
nymi. Przedsiębiorczy adiutant-płatnik z największą ochotą
uwolnił przełożonego od ciężaru kłopotów administracyjnych,
pozwalając mu poświęcić się całkowicie szkoleniu augustowskich
ułanów.
Na pozór mogłoby się zdawać, że w Augustowie wśród
pięknych jezior i lasów Jan Leon Hipolit osiągnął cel życiowy,
do którego wzdychał w listach z Francji i z Holandii. Jego zmę-
czona pływaniem łódz" zawinęła wreszcie do spokojnej przy-
stani. Ma ulubioną pracę, konie, polowania, jest blisko rodziny,
po raz pierwszy od wielu lat nie dręczą go troski finansowe.
Ale sielankę augustowską zakłócają sprawy wielkiej polityki.
W papierach krośniewickich nie ma wprawdzie na ten temat
ani słowa, wystarczy jednak zestawić daty. Pierwsze miesiące
służby ułańskiej Jana Leona Hipolita to czas obrad Kongresu
Wiedeńskiego. Nowe nadzieje dla Polaków i nowe rozczarowa-
nia. Konferencja, która miała ustanowić na gruzach imperium
napoleońskiego sprawiedliwy porządek", przekształca się
stopniowo w reakcyjny sojusz mocarstw Europy. Znowu kawał-
kuje się małe narody, nie zważając na ich interesy życiowe i gra-
nice etniczne. Sprzymierzeni dynaści targują się zajadle o udział
w łupach. Głównym przedmiotem przetargów są: Saksonia
i Księstwo Warszawskie. Zamiast odbudowy Polski, przygoto-
wuje się jej czwarty rozbiór". Pod koniec zimy wiadomo już,
że Austria, Anglia i inne mocarstwa nie oddadzą Aleksandrowi
całego Księstwa Warszawskiego, gdyż obawiają się zbytniego
wzmocnienia Rosji. Napięcie wśród uczestników konferencji
pokojowej stale wzrasta. W każdej chwili może wybuchnąć woj-
na między dotychczasowymi aliantami.
Z początkiem wiosny do byłych oficerów napoleońskich
w Augustowie docierają nowe, oszałamiające wieści. Napoleon
uciekł z Elby, wylądował we Francji i maszeruje triumfalnie
w kierunku Paryża! Zebrani w Wiedniu monarchowie przery-
wają targi i rozjeżdżają się w popłochu do swoich wojsk! Roz-
poczyna się druga kampania francuska!
282
Jan Leon Hipolit przeżywa ciężkie chwile. We Francji znajdu-
ją się przecież jego bliscy koledzy: major Jerzmanowski ze swy-
mi szwoleżerami, szef szwadronu Antoni Jankowski, pozosta-
wiony w Paryżu z rannymi i chorymi, sympatyczny papa"
Dautancourt... Co zrobi dowódca 4 pułku ułanów, kiedy ka-
żą mu iść na wojnę przeciwko wieloletnim przyjaciołom i to-
warzyszom broni?!
Nastroje augustowskich ułanów również przysparzają Ko- ;
zietulskiemu niemało zmartwień. Coraz wyrazniejszy ferment
narusza spoistość szeregów. Powodują go nie tylko wydarzenia
francuskie. %7łołnierze są spłoszeni powtarzającymi się pogłoska-
mi, jakoby znaczna część Księstwa Warszawskiego miała po-
wrócić pod panowanie pruskie; buntują się także przeciwko ka-
rom cielesnym, wprowadzonym do wojska przez nowy regula-
min. Co parę dni odnotowuje się w pułku wypadki dezercji.
Wszystko to odbija się na stanie zdrowia pułkownika. Od-
świeżają się jego zle zabliznione rany, dają o sobie znać dawno
przebyte choroby. Częste uderzenia krwi do głowy nie pozwa-
lają mu sypiać po nocach, nękają go bóle wątroby.
W czerwcu decyduje się na wyjazd do Warszawy. Zbliża się j
termin zawierania kontraktów, musi dopomóc matce przy odna- '
wianiu dzierżawy kompińskiej.
12 czerwca 1815, Augustów
Do Jego Cesarskiej Wysokości
Wielkiego Księcia Konstantego
Z najwyższym uszanowaniem przedkładam Waszej Cesarskiej j
Wysokości prośbę o urlop 20-to dniowy, abym mógł udać się l
do Warszawy. Termin św. Jana czyni moją obecność konieczną' [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
jąc je ślepym kultem dla Napoleona. Teraz, już bez żadnych
oporów wewnętrznych, zamieniał jednego pana na drugiego.
, Zasadniczym sporom na szczeblu najwyższym towarzyszyły
na szczeblach niższych, nieuchronne w takich razach, rozgrywki
personalne oraz zaciekła rywalizacja karierowiczów o posady
w nowym wojsku. Prostoduszny Kozietulski do tych rzeczy się
nie nadawał. Podobnie jak wielu innych kolegów, uważał, że
najszczęśliwszy ten, co daleko znajduje się od tego wszystkie-
go". Porzucając więc burzliwą Warszawę dla ustronnego Augu-
stowa, nie czuł się chyba tak bardzo skrzywdzony, jak mniemała
pani Nakwaska.
. Przejście Jana Leona Hipolita do służby liniowej poza tym,
że oddalało go od osoby naczelnego wodza i od intryg sztabo-
wych miało dla niego jeszcze inne dobre strony. Po przybyciu
do Augustowa zdyskwalifikowany" gwardzista znalazł się
w życzliwym otoczeniu dawnych znajomych i towarzyszy broni.
Znaczna część obsady kadrowej 4 pułku ułanów składała się
ze starych żołnierzy napoleońskich. Zastępcą Kozietulskiego
był podpułkownik Andrzej Ruttier, kapitan Legionów, zasłużony
280
szef szwadronu sławnego regimentu lansjerów nadwiślańskich.
Wśród młodszych oficerów i podoficerów rej wodzili dawni
szwoleżerowie: i eklererzy. Nawet sławetny klub jezdziecki"
Przyjaciół Ojczyzny miał w pułku augustowskim swego przed-
stawiciela; był nim dobrze nam znany Adam Nosarzewski, nie-
strudzony pośrednik w paryskich targach o szale pani Kozietul-
skiej.
Ważne dla Jana Leona Hipolita było także to, że nowe sta-
nowisko zapewniało mu lepsze niż kiedykolwiek przedtem wa-
runki materialne. W zreorganizowanej armii polskiej dowódz-
two pułku a zwłaszcza pułku jazdy było znakomitą sy-
nekurą. Fundusze na wyżywienie i wyekwipowanie podko-
mendnych pobierał pułkownik-dowódca w formie ryczałtów
i w granicach tych ryczałtów mógł swobodnie gospodarować
pieniędzmi, sam sobie dobierając dostawców i ustalając z nimi
ceny dostaw. Wszystko, co udawało mu się przy tej okazji za-
oszczędzić, stawało się jego prywatnym zyskiem. Ludzie przed-
siębiorczy, obdarzeni zmysłem do interesów, szybko zbijali na
tej funkcji majątki. Ale Jan Leon Hipolit nie miał w sobie żad-
nych zadatków na groszoroba. Zwiadczą o tym wymownie liczne
wzmianki w listach pani Kozietulskiej oraz skrypty dłużne roz-
siane po archiwach rodzinnych. Zdobywca Somosierry od naj-
młodszych lat odznaczał się szerokim szlacheckim gestem, a je-
go nawykła do szabli ręka brzydziła się wszelką buchalterią.
Przy najbujniejszej nawet fantazji trudno by było go sobie wy-
obrazić targującego się z warszawskimi dostawcami o ceny bu-
tów i czapek dla żołnierzy bądz wybierającego u augustowskich
rzezników najtańszą baraninę do pułkowego kotła. Nic też dziw-
nego, że z gospodarką pułku postąpił tak, jak większość jego
znajomych postępowała ze swymi folwarkami. Wyszukał sobie
zaufanego obrotnego administratora i oddał mu w pacht kasę
pułkową wraz z całokształtem spraw finansowo-buchalteryj-
nych. Faktycznym gospodarzem 4 pułku ułanów stał się ka-
pitan Wojciech %7łukowski, który jeszcze jako szwoleżer w Kra-
kowie, a pózniej jako eklerer w Paryżu zaskarbił sobie wzglę-
281
dy i zaufanie Kozietulskiego swymi zdolnościami ekonomicz-
nymi. Przedsiębiorczy adiutant-płatnik z największą ochotą
uwolnił przełożonego od ciężaru kłopotów administracyjnych,
pozwalając mu poświęcić się całkowicie szkoleniu augustowskich
ułanów.
Na pozór mogłoby się zdawać, że w Augustowie wśród
pięknych jezior i lasów Jan Leon Hipolit osiągnął cel życiowy,
do którego wzdychał w listach z Francji i z Holandii. Jego zmę-
czona pływaniem łódz" zawinęła wreszcie do spokojnej przy-
stani. Ma ulubioną pracę, konie, polowania, jest blisko rodziny,
po raz pierwszy od wielu lat nie dręczą go troski finansowe.
Ale sielankę augustowską zakłócają sprawy wielkiej polityki.
W papierach krośniewickich nie ma wprawdzie na ten temat
ani słowa, wystarczy jednak zestawić daty. Pierwsze miesiące
służby ułańskiej Jana Leona Hipolita to czas obrad Kongresu
Wiedeńskiego. Nowe nadzieje dla Polaków i nowe rozczarowa-
nia. Konferencja, która miała ustanowić na gruzach imperium
napoleońskiego sprawiedliwy porządek", przekształca się
stopniowo w reakcyjny sojusz mocarstw Europy. Znowu kawał-
kuje się małe narody, nie zważając na ich interesy życiowe i gra-
nice etniczne. Sprzymierzeni dynaści targują się zajadle o udział
w łupach. Głównym przedmiotem przetargów są: Saksonia
i Księstwo Warszawskie. Zamiast odbudowy Polski, przygoto-
wuje się jej czwarty rozbiór". Pod koniec zimy wiadomo już,
że Austria, Anglia i inne mocarstwa nie oddadzą Aleksandrowi
całego Księstwa Warszawskiego, gdyż obawiają się zbytniego
wzmocnienia Rosji. Napięcie wśród uczestników konferencji
pokojowej stale wzrasta. W każdej chwili może wybuchnąć woj-
na między dotychczasowymi aliantami.
Z początkiem wiosny do byłych oficerów napoleońskich
w Augustowie docierają nowe, oszałamiające wieści. Napoleon
uciekł z Elby, wylądował we Francji i maszeruje triumfalnie
w kierunku Paryża! Zebrani w Wiedniu monarchowie przery-
wają targi i rozjeżdżają się w popłochu do swoich wojsk! Roz-
poczyna się druga kampania francuska!
282
Jan Leon Hipolit przeżywa ciężkie chwile. We Francji znajdu-
ją się przecież jego bliscy koledzy: major Jerzmanowski ze swy-
mi szwoleżerami, szef szwadronu Antoni Jankowski, pozosta-
wiony w Paryżu z rannymi i chorymi, sympatyczny papa"
Dautancourt... Co zrobi dowódca 4 pułku ułanów, kiedy ka-
żą mu iść na wojnę przeciwko wieloletnim przyjaciołom i to-
warzyszom broni?!
Nastroje augustowskich ułanów również przysparzają Ko- ;
zietulskiemu niemało zmartwień. Coraz wyrazniejszy ferment
narusza spoistość szeregów. Powodują go nie tylko wydarzenia
francuskie. %7łołnierze są spłoszeni powtarzającymi się pogłoska-
mi, jakoby znaczna część Księstwa Warszawskiego miała po-
wrócić pod panowanie pruskie; buntują się także przeciwko ka-
rom cielesnym, wprowadzonym do wojska przez nowy regula-
min. Co parę dni odnotowuje się w pułku wypadki dezercji.
Wszystko to odbija się na stanie zdrowia pułkownika. Od-
świeżają się jego zle zabliznione rany, dają o sobie znać dawno
przebyte choroby. Częste uderzenia krwi do głowy nie pozwa-
lają mu sypiać po nocach, nękają go bóle wątroby.
W czerwcu decyduje się na wyjazd do Warszawy. Zbliża się j
termin zawierania kontraktów, musi dopomóc matce przy odna- '
wianiu dzierżawy kompińskiej.
12 czerwca 1815, Augustów
Do Jego Cesarskiej Wysokości
Wielkiego Księcia Konstantego
Z najwyższym uszanowaniem przedkładam Waszej Cesarskiej j
Wysokości prośbę o urlop 20-to dniowy, abym mógł udać się l
do Warszawy. Termin św. Jana czyni moją obecność konieczną' [ Pobierz całość w formacie PDF ]