[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstrząśnięta, dowiedziawszy się, że to był strój do pracy.
- Nie, mamo - odpowiedziała. - Właściwie, ciągle jeszcze zle się czuję. Pomyślałam, że
może jednak skorzystam z twojej propozycji i zamieszkam w moim starym pokoju, a Grace
ugotuje dla mnie rosół.
- Doskonale, moja droga. Zaraz zawołam Grace. - Caroline dotknęła czoła Stacey. - Masz
wypieki, ale to nie gorączka. Moja biedna Stacey. Szkoda, że muszę wyjść i zostawić cię samą.
Stacey chciała przycisnąć dłoń matki do policzka, poczuć jej dotyk i błagać, by została. Nie
zrobiła tego jednak. Tylko Spence rzucił wyzwanie obowiązującej w rodzinie Liptonów
powściągliwości i ożenił się z uczuciową i pełną ciepła kobietą. Stacey wiedziała, że rodzice zle
znoszą Patty. Te wszystkie jej uściski i pocałunki! Zupełnie tego nie akceptowali.
Jednak w tej chwili typowa dla Liptonów skrytość bardzo przydała się Stacey. Dzięki niej
matka nie będzie wyciągać z niej żadnych informacji, prywatność zostanie uszanowana.
- Mamo, muszę odpocząć i naprawdę nie chcę, żeby mi ktokolwiek przeszkadzał. Czy
mogłabyś poprosić Grace, aby każdemu, kto tutaj zadzwoni, mówiła, że mnie nie ma? Chyba,
że byłaby to Brynn, oczywiście.
- Naturalnie, powiem jej to, kochanie - odpowiedziała matka. - A teraz idz na górę i
odpoczywaj.
Stacey weszła do łóżka i natychmiast zasnęła. Kiedy obudziła się, po mdłościach nie zostało
ani śladu, natomiast pojawił się wilczy apetyt Zjadła dwie wielkie miski rosołu i trzy ciastka,
które gospodyni specjalnie dla niej przygotowała.
- To było wspaniałe. Grace. - Najedzona, rozsiadła się wygodnie na krześle przy
kuchennym stole. - No, czuję się milion razy lepiej.
- To dobrze. - Grace zaniosła naczynia do zlewu. - A teraz może zadzwonisz do Justina
Marksa i powiesz mu, gdzie jesteś.
Stacey znieruchomiała.
- Czy... czy on dzwonił? - zapytała.
- Cztery razy. Oczywiście, zastosowałam się do poleceń twojej matki i nie powiedziałam
mu, że tu jesteś - odparła oschle Grace. - Nie sądzę jednak, aby pani Lipton miała na myśli
Justina Marksa, prawda? Właściwie, dlaczego jesteś tutaj, Stacey Lynn? W co wpakowałaś się
tym razem?
Prywatność swoich dzieci mogli szanować Liptonowie, ale nie Grace. Zwłaszcza, kiedy
podejrzewała, że coś jest nie w porządku. W podejrzeniach tych myliła się bardzo rzadko.
Zdumiewająca Grace - tak mówiły o niej dzieci. Grace McKellum zaczęta prowadzić dom
Liptonów wkrótce po przyjściu na świat Sterne a. Znała jeszcze pierwszą żonę senatora,
Dorothy, która zginęła podczas pożaru hotelu. Grace zaopiekowała się wówczas małym
Spencem i Sternem, dopóki ich ojciec nie poślubił dwudziestojednoletniej Caroline Courtney.
Była z nimi przez cały czas, dopóki młoda żona nie uporała się z problemami, jakie na nią
spadły, gdy nagle została matką dwóch chłopców w wieku czterech i sześciu lat. Grace znała
Stacey od momentu narodzin i mogła, jak często sama mówiła, czytać z jej twarzy jak z
książki.
Jednakże teraz Stacey, choćby nie wiadomo jak bardzo tego chciała, nie mogła zrzucić
swoich problemów na Grace. Mogłaby ona pomyśleć, że jej obowiązkiem jest powiedzieć o
wszystkim Liptonom. Stacey wiedziała, że nic nie jest w stanie zmienić lojalności Grace wobec
rodziców.
- Och, znasz przecież Justina, Grace - powiedziała wesoło. - Zawsze czegoś ode mnie chce.
- Widzę, że jak zawsze bezlitośnie zadręczasz go, moja panno. Czy jest to jeszcze jedna
próba zabawienia się kosztem tego biednego człowieka?
- Mylisz się. Grace - zawołała Stacey. - To o n zadręcza mnie!
- Stacey Lynn Lipton, od lat dokuczasz Justinowi. Pamiętam cię w wieku szesnastu lat,
jeszcze w szkolnej spódnicy i podkolanówkach. Krążyłaś wokół niego i wykrzykiwałaś jakieś
obrazliwe uwagi, od których na pewno włosy stawały mu dęba na głowie. Widzę, że nic się nie
zmieniło od tamtej pory.
- To nieprawda! - Stacey zawołała oburzona. - Nie rozumiem, dlaczego go bronisz. Grace.
- Nikogo nie bronię, Stacey - odparła Grace. - Wiem po prostu, że jesteś do tego zdobią.
%7łeby to wszystko było takie proste! - pomyślała Stacey smutno. Gdyby Grace zdała sobie
sprawę z całej powagi problemu, mogłoby to być dla niej wielkim ciosem. Przez krótką chwilę
Stacey żałowała, że nie jest uczennicą wymyślającą nowe sposoby doprowadzania Justina do
szaleństwa. Teraz nosiła jego dziecko i była tym tak przestraszona i zdenerwowana, jak nigdy
dotąd.
Nagle zadzwonił telefon. Stacey przełknęła ślinę.
- Grace, jeśli to on... - powiedziała.
- Wiem, wiem - odpowiedziała Grace, idąc do telefonu w holu. - Wypełnię dokładnie
polecenie twojej matki, chociaż nie podoba mi się to. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
wstrząśnięta, dowiedziawszy się, że to był strój do pracy.
- Nie, mamo - odpowiedziała. - Właściwie, ciągle jeszcze zle się czuję. Pomyślałam, że
może jednak skorzystam z twojej propozycji i zamieszkam w moim starym pokoju, a Grace
ugotuje dla mnie rosół.
- Doskonale, moja droga. Zaraz zawołam Grace. - Caroline dotknęła czoła Stacey. - Masz
wypieki, ale to nie gorączka. Moja biedna Stacey. Szkoda, że muszę wyjść i zostawić cię samą.
Stacey chciała przycisnąć dłoń matki do policzka, poczuć jej dotyk i błagać, by została. Nie
zrobiła tego jednak. Tylko Spence rzucił wyzwanie obowiązującej w rodzinie Liptonów
powściągliwości i ożenił się z uczuciową i pełną ciepła kobietą. Stacey wiedziała, że rodzice zle
znoszą Patty. Te wszystkie jej uściski i pocałunki! Zupełnie tego nie akceptowali.
Jednak w tej chwili typowa dla Liptonów skrytość bardzo przydała się Stacey. Dzięki niej
matka nie będzie wyciągać z niej żadnych informacji, prywatność zostanie uszanowana.
- Mamo, muszę odpocząć i naprawdę nie chcę, żeby mi ktokolwiek przeszkadzał. Czy
mogłabyś poprosić Grace, aby każdemu, kto tutaj zadzwoni, mówiła, że mnie nie ma? Chyba,
że byłaby to Brynn, oczywiście.
- Naturalnie, powiem jej to, kochanie - odpowiedziała matka. - A teraz idz na górę i
odpoczywaj.
Stacey weszła do łóżka i natychmiast zasnęła. Kiedy obudziła się, po mdłościach nie zostało
ani śladu, natomiast pojawił się wilczy apetyt Zjadła dwie wielkie miski rosołu i trzy ciastka,
które gospodyni specjalnie dla niej przygotowała.
- To było wspaniałe. Grace. - Najedzona, rozsiadła się wygodnie na krześle przy
kuchennym stole. - No, czuję się milion razy lepiej.
- To dobrze. - Grace zaniosła naczynia do zlewu. - A teraz może zadzwonisz do Justina
Marksa i powiesz mu, gdzie jesteś.
Stacey znieruchomiała.
- Czy... czy on dzwonił? - zapytała.
- Cztery razy. Oczywiście, zastosowałam się do poleceń twojej matki i nie powiedziałam
mu, że tu jesteś - odparła oschle Grace. - Nie sądzę jednak, aby pani Lipton miała na myśli
Justina Marksa, prawda? Właściwie, dlaczego jesteś tutaj, Stacey Lynn? W co wpakowałaś się
tym razem?
Prywatność swoich dzieci mogli szanować Liptonowie, ale nie Grace. Zwłaszcza, kiedy
podejrzewała, że coś jest nie w porządku. W podejrzeniach tych myliła się bardzo rzadko.
Zdumiewająca Grace - tak mówiły o niej dzieci. Grace McKellum zaczęta prowadzić dom
Liptonów wkrótce po przyjściu na świat Sterne a. Znała jeszcze pierwszą żonę senatora,
Dorothy, która zginęła podczas pożaru hotelu. Grace zaopiekowała się wówczas małym
Spencem i Sternem, dopóki ich ojciec nie poślubił dwudziestojednoletniej Caroline Courtney.
Była z nimi przez cały czas, dopóki młoda żona nie uporała się z problemami, jakie na nią
spadły, gdy nagle została matką dwóch chłopców w wieku czterech i sześciu lat. Grace znała
Stacey od momentu narodzin i mogła, jak często sama mówiła, czytać z jej twarzy jak z
książki.
Jednakże teraz Stacey, choćby nie wiadomo jak bardzo tego chciała, nie mogła zrzucić
swoich problemów na Grace. Mogłaby ona pomyśleć, że jej obowiązkiem jest powiedzieć o
wszystkim Liptonom. Stacey wiedziała, że nic nie jest w stanie zmienić lojalności Grace wobec
rodziców.
- Och, znasz przecież Justina, Grace - powiedziała wesoło. - Zawsze czegoś ode mnie chce.
- Widzę, że jak zawsze bezlitośnie zadręczasz go, moja panno. Czy jest to jeszcze jedna
próba zabawienia się kosztem tego biednego człowieka?
- Mylisz się. Grace - zawołała Stacey. - To o n zadręcza mnie!
- Stacey Lynn Lipton, od lat dokuczasz Justinowi. Pamiętam cię w wieku szesnastu lat,
jeszcze w szkolnej spódnicy i podkolanówkach. Krążyłaś wokół niego i wykrzykiwałaś jakieś
obrazliwe uwagi, od których na pewno włosy stawały mu dęba na głowie. Widzę, że nic się nie
zmieniło od tamtej pory.
- To nieprawda! - Stacey zawołała oburzona. - Nie rozumiem, dlaczego go bronisz. Grace.
- Nikogo nie bronię, Stacey - odparła Grace. - Wiem po prostu, że jesteś do tego zdobią.
%7łeby to wszystko było takie proste! - pomyślała Stacey smutno. Gdyby Grace zdała sobie
sprawę z całej powagi problemu, mogłoby to być dla niej wielkim ciosem. Przez krótką chwilę
Stacey żałowała, że nie jest uczennicą wymyślającą nowe sposoby doprowadzania Justina do
szaleństwa. Teraz nosiła jego dziecko i była tym tak przestraszona i zdenerwowana, jak nigdy
dotąd.
Nagle zadzwonił telefon. Stacey przełknęła ślinę.
- Grace, jeśli to on... - powiedziała.
- Wiem, wiem - odpowiedziała Grace, idąc do telefonu w holu. - Wypełnię dokładnie
polecenie twojej matki, chociaż nie podoba mi się to. [ Pobierz całość w formacie PDF ]