[ Pobierz całość w formacie PDF ]
większe miasteczko. Następnie zjechali z wyżyny i roślinność znowu stała się bardziej zielona,
bujniejsza.
Camille siedziała obok Duoma Nil' Erga i rozmawiała z nim półgłosem.
- Istnieje tyle Sztuk Rysunku, ilu jest rysowników - tłumaczył jej analityk. - To poważnie komplikuje
zadanie, gdy chce się nauczyć osobę początkującą, jak się do tego zabrać...
Z tyłu wozu Salim westchnął. Jego rola w tej przygodzie zaczynała wydawać mu się drugorzędna. Nie
śmiał przyznać otwarcie, że był zazdrosny o pozycje innych członków grupy, ale to uczucie
przyczyniało się jednak trochę do jego ponurego nastroju. Ale zazdrościć Camille? Tego nie potrafił
sobie nawet wyobrazić. Salim był przekonany, że Camille jest osobą wyjątkową. Wydawało mu się
więc naturalne, że obdarzana jest szczególną uwagą. Bjorn przysiągł, że będzie jej bronił, Edwin
właściwie nie spuszczał z oka, zaś mistrz Duom spędzał czas na rozmowach z nią. Wszystko to było
normalne, ale od trzech dni Camille zaprzątnięta była tym wszystkim, co odkrywała, i Salim zaczynał
czuć się osamotniony.
Bjorn musiał zauważyć, że chłopak jest w smętnym nastroju, bo przynaglił konia i podjechał bliżej.
Rycerz odciążył nieco swą zbroję. Jego plastron oraz hełm leżały teraz na wozie. Na podbijaną tunikę
założył kolczugę, a jego dość długie włosy powiewały na wietrze.
-Wskakuj, młodzieńcze!
- Gdzie mam wskakiwać? - zdumiał się Salim, rozglądając się wokół siebie.
-Tutaj, gamoniu - zakpił Bjorn, wskazując siodło. Przecież nie na drzewo!
- Mogę?
- Skoro ci to proponuję!
Salim krzyknął z radości. Nie czekając ani chwili dłużej, rzucił się na rycerza. Zaskoczony Bjorn o
mało nie wypadł z siodła, ale ostatecznie udało mu się odzyskać równowagę i przytrzymać
równocześnie Salima.
Koń doświadczony w ćwiczeniach wojennych nie potknął się.
- Już zaczynam się zastanawiać, czy nie popełniłem głupstwa - mruknął Bjorn.
Salim posłał mu pełne skruchy spojrzenie, tak udawane, że rycerz wybuchnął śmiechem.
- Postarajmy się - podjął rycerz - żebyś nie znalazł się tutaj na darpio.
Koń spięty ostrogami wyskoczył do przodu. Salim krzyknął, ale zwierzę już pędziło co sił w nogach.
Po kilku sekundach byli daleko. Bjorn zatoczył duże koło wokół jesionowego lasku, po czym wrócił
do grupy. Zachwycony Salim śmiał się w głos. Bjorn podprowadził wierzchowca do wozu i chłopak
wskoczył do środka.
- W przyszłości zostanę rycerzem! - oświadczył Camille.
- Mam nadzieję, że nie spotkamy po drodze kosmonauty
albo poławiacza meduz - odparła z uśmiechem.
Po południu okolica stała się bardziej dzika. Na horyzoncie nie było już widać żadnej wioski ani
gospodarstwa, nawet obwarowanego. Natrafiali natomiast na zwierzęta i Edwin, po raz kolejny
dowodząc swego kunsztu, upolował jedną strzałą, z odległości ponad stu metrów, ptaka podobnego do
karłowatego strusia, którego mistrz Duom nazwał biegaczem. Salim przy tej okazji opowiedział
Bjornowi, z którym bardzo się zaprzyjaznił, historię jednego ze swych warkoczyków obciętego przez
strzałę Edwina, kiedy ten ratował jego i Camille przed piechurami.
Była już prawie noc, gdy nieopodal lasu zobaczyli małe ognisko palące się jasnym płomieniem oraz
konia przywiązanego do pobliskiego drzewa.
Nie było widać żadnego człowieka.
Duom zatrzymał zaprzęg. Edwin zsiadł z konia i z wyostrzonymi zmysłami podszedł do ogniska,
trzymając dłoń na rękojeści szabli.
- Nie macie się czego obawiać - dobiegły wyrazne słowa ze skraju lasu.
Ostrze szabli Edwina wysunęło się z pochwy z groznym świstem i mężczyzna przybrał pozycję
bojową.
Nieznajoma zbliżyła się z rozłożonymi rękami. Camille rozpoznała młodą kobietę, którą widzieli
wczoraj w oberży.
- Co pani tutaj robi? - zapytał Edwin, odkładając szablę na miejsce.
- Mogłabym zapytać o to samo, ale ponieważ jestem dyskretna i mam zasady, wolę
zaproponować wam, żebyście skorzystali z mojego ogniska do przygotowania posiłku.
Słowa zostały wypowiedziane spokojnym głosem, zabarwionym lekko kpiną. Camille uznała, że ta
młoda kobieta jej się podoba.
Edwin musiał dojść do wniosku, że nie jest niebezpieczna, gdyż poprawił się:
- Przykro mi, jeżeli wydałem się pani nietaktowny. Przyjmiemy pani propozycję, o ile zgodzi
się pani dzielić z nami posiłek.
- Chętnie - odparła młoda kobieta. - Z przyjemnością do was dołączę. Lubię podróżować sama,
ale muszę przyznać, że czasem trochę się nudzę.
Na znak Edwina Hans i Maniel także zsiedli z koni i zajęli się rozbijaniem obozowiska. Bjorn im
pomagał, a Duom podszedł do młodej kobiety. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
większe miasteczko. Następnie zjechali z wyżyny i roślinność znowu stała się bardziej zielona,
bujniejsza.
Camille siedziała obok Duoma Nil' Erga i rozmawiała z nim półgłosem.
- Istnieje tyle Sztuk Rysunku, ilu jest rysowników - tłumaczył jej analityk. - To poważnie komplikuje
zadanie, gdy chce się nauczyć osobę początkującą, jak się do tego zabrać...
Z tyłu wozu Salim westchnął. Jego rola w tej przygodzie zaczynała wydawać mu się drugorzędna. Nie
śmiał przyznać otwarcie, że był zazdrosny o pozycje innych członków grupy, ale to uczucie
przyczyniało się jednak trochę do jego ponurego nastroju. Ale zazdrościć Camille? Tego nie potrafił
sobie nawet wyobrazić. Salim był przekonany, że Camille jest osobą wyjątkową. Wydawało mu się
więc naturalne, że obdarzana jest szczególną uwagą. Bjorn przysiągł, że będzie jej bronił, Edwin
właściwie nie spuszczał z oka, zaś mistrz Duom spędzał czas na rozmowach z nią. Wszystko to było
normalne, ale od trzech dni Camille zaprzątnięta była tym wszystkim, co odkrywała, i Salim zaczynał
czuć się osamotniony.
Bjorn musiał zauważyć, że chłopak jest w smętnym nastroju, bo przynaglił konia i podjechał bliżej.
Rycerz odciążył nieco swą zbroję. Jego plastron oraz hełm leżały teraz na wozie. Na podbijaną tunikę
założył kolczugę, a jego dość długie włosy powiewały na wietrze.
-Wskakuj, młodzieńcze!
- Gdzie mam wskakiwać? - zdumiał się Salim, rozglądając się wokół siebie.
-Tutaj, gamoniu - zakpił Bjorn, wskazując siodło. Przecież nie na drzewo!
- Mogę?
- Skoro ci to proponuję!
Salim krzyknął z radości. Nie czekając ani chwili dłużej, rzucił się na rycerza. Zaskoczony Bjorn o
mało nie wypadł z siodła, ale ostatecznie udało mu się odzyskać równowagę i przytrzymać
równocześnie Salima.
Koń doświadczony w ćwiczeniach wojennych nie potknął się.
- Już zaczynam się zastanawiać, czy nie popełniłem głupstwa - mruknął Bjorn.
Salim posłał mu pełne skruchy spojrzenie, tak udawane, że rycerz wybuchnął śmiechem.
- Postarajmy się - podjął rycerz - żebyś nie znalazł się tutaj na darpio.
Koń spięty ostrogami wyskoczył do przodu. Salim krzyknął, ale zwierzę już pędziło co sił w nogach.
Po kilku sekundach byli daleko. Bjorn zatoczył duże koło wokół jesionowego lasku, po czym wrócił
do grupy. Zachwycony Salim śmiał się w głos. Bjorn podprowadził wierzchowca do wozu i chłopak
wskoczył do środka.
- W przyszłości zostanę rycerzem! - oświadczył Camille.
- Mam nadzieję, że nie spotkamy po drodze kosmonauty
albo poławiacza meduz - odparła z uśmiechem.
Po południu okolica stała się bardziej dzika. Na horyzoncie nie było już widać żadnej wioski ani
gospodarstwa, nawet obwarowanego. Natrafiali natomiast na zwierzęta i Edwin, po raz kolejny
dowodząc swego kunsztu, upolował jedną strzałą, z odległości ponad stu metrów, ptaka podobnego do
karłowatego strusia, którego mistrz Duom nazwał biegaczem. Salim przy tej okazji opowiedział
Bjornowi, z którym bardzo się zaprzyjaznił, historię jednego ze swych warkoczyków obciętego przez
strzałę Edwina, kiedy ten ratował jego i Camille przed piechurami.
Była już prawie noc, gdy nieopodal lasu zobaczyli małe ognisko palące się jasnym płomieniem oraz
konia przywiązanego do pobliskiego drzewa.
Nie było widać żadnego człowieka.
Duom zatrzymał zaprzęg. Edwin zsiadł z konia i z wyostrzonymi zmysłami podszedł do ogniska,
trzymając dłoń na rękojeści szabli.
- Nie macie się czego obawiać - dobiegły wyrazne słowa ze skraju lasu.
Ostrze szabli Edwina wysunęło się z pochwy z groznym świstem i mężczyzna przybrał pozycję
bojową.
Nieznajoma zbliżyła się z rozłożonymi rękami. Camille rozpoznała młodą kobietę, którą widzieli
wczoraj w oberży.
- Co pani tutaj robi? - zapytał Edwin, odkładając szablę na miejsce.
- Mogłabym zapytać o to samo, ale ponieważ jestem dyskretna i mam zasady, wolę
zaproponować wam, żebyście skorzystali z mojego ogniska do przygotowania posiłku.
Słowa zostały wypowiedziane spokojnym głosem, zabarwionym lekko kpiną. Camille uznała, że ta
młoda kobieta jej się podoba.
Edwin musiał dojść do wniosku, że nie jest niebezpieczna, gdyż poprawił się:
- Przykro mi, jeżeli wydałem się pani nietaktowny. Przyjmiemy pani propozycję, o ile zgodzi
się pani dzielić z nami posiłek.
- Chętnie - odparła młoda kobieta. - Z przyjemnością do was dołączę. Lubię podróżować sama,
ale muszę przyznać, że czasem trochę się nudzę.
Na znak Edwina Hans i Maniel także zsiedli z koni i zajęli się rozbijaniem obozowiska. Bjorn im
pomagał, a Duom podszedł do młodej kobiety. [ Pobierz całość w formacie PDF ]