[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zewsząd jeden wspólny język, uwięziony w podziemiach, który odbijał się echem od
ceglanego sklepienia.
Opowieść poety trwała kilka minut, a może całą noc. Nie da się tego określić.
Poezja wykracza poza czas.
Gdy rozległy się pierwsze brawa, Beatrycze płakała, nawet o tym nie wiedząc.
74
ROZDZIAA 8
MAT
- Teraz musimy go znalezć - polecił Bientot, gdy ucichł aplauz.
- Wszystko w porządku, Beatrycze? - zapytał Glauco, przykucając obok
siostrzenicy. - I jak, podobała ci się opowieść?
- Tak - odpowiedziała, chociaż czuła się wykończona. Doświadczyła jednego z
najbardziej romantycznych
i absurdalnych wydarzeń, jakie czekały ją w życiu. Teatr cudów, wyczarowany z
jednej tylko historii i tysiąca słów. Odczuła najgłębszy sens przynależności do Ziemi.
I lepiej nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć.
75
Rozdział 8 _e .
Podziękowała swemu narratorowi, po czym ruszyła w ślad za wujkiem, podczas gdy
cysterna zaczynała pustoszeć i goście wracali na powierzchnię. Głosy, handlowe
negocjacje i muzyka przycichły, stały się pośpieszne, znak, że noc miała się ku
końcowi.
Była trzecia nad ranem.
Beatrycze nie mogła w to uwierzyć. Ile czasu zajęła im wędrówka przez podziemia
miasta i jak długo słuchali wystąpienia poety? O której godzinie przekroczyli
rolowaną bramę? %7ładen element tego wieczoru nie pasował do pozostałych, jak w
łamigłówce, która nie ma rozwiązania.
- Aldus! - zawołał nagle Bientot, unosząc dłoń, aby kogoś powitać. - Aldus! To
my! Chodz, Glauco! Prędko! Tędy!
Wpadli do niskiego i ciasnego korytarza, gdzie oddychało się stęchłym zapachem
rzeki. Stał tam człowiek, którego szukali wcześniej po całej cysternie.
Aldus był wysoki i chudy, miał oczy obrysowane czarną kredką, obszarpaną kurkę
narzuconą na ramiona i ręce pokryte tatuażami.
Czaszka" - zauważyła Beatrycze. - Błyskawica. Orzeł z rozpostartymi skrzydłami".
Na nogach miał wojskowe buty, zużyte od nadmiaru kilometrów.
- To jest Aldus, ten, o którym ci mówiłem... - wysa-pał Bientot.
76
Sś) Mat
Jedno jego oko było żółte, drugie czarne. Mógł mieć równie dobrze trzydzieści, co
sześćdziesiąt lat.
- Ty pewnie jesteś księgarzem - odezwał się Aldus, sepleniąc.
Brakowało mu większości zębów.
Schronili się w jakiejś niszy, ciemnej wnęce, gdzie stanęli w kręgu, niczym
spiskowcy. Za ich plecami z wolna ciągnęli cyganie, intelektualiści, artyści i miejscy
kloszardzi, powracający do swego świata na powierzchni.
Beatrycze trzymała wujka za rękę, żeby nie porwał jej ten ludzki strumień, i słuchała.
- Ja słyszałem o Benie Hebrajczyku... dużo o nim słyszałem... - zaczął Aldus. -
Laąuedem. Tak, pewnie. Ale to nie są dobre historie. Dlaczego się nim interesujesz?
- Bez konkretnego powodu - odparł Glauco.
Aldus spojrzał na Bientota. Bientot dał znak Glauco-
wi i Glauco szybkim ruchem podał mu kopertę wypchaną banknotami.
- Czy to jest dobry powód, Aldus? - zapytał Bientot.
Włóczęga wykonał dziwny grymas, obnażając dziąsła.
- To zawsze jest dobry powód! Och, doskonały powód... Bo musi być jakiś
powód, żeby chcieć usłyszeć o Benie Hebrajczyku i o tym, jak umarł. Tego też nie
wiecie, co? Ach, co za paskudna śmierć! Pożarły go szczury. Psyt! Co ty gadasz,
Aldus? Nie widzisz, że jest z nami dziecko? Pewnych rzeczy nie mówi się dzieciom!
77
T' ' \
Sś>
a_zJ Rozdział 8
e>
Nawet jeśli są prawdziwe! Właśnie. Tak to było: wszyscy wiedzą, w domu wariatów,
na jaką śmierć wydali Bena. - Aldus raptownie zgiął się i ukląkł. Z oczami
utkwionymi w oczach Beatrycze. - Zamurowali go żywcem! W piwnicy! -
wykrzyknął.'
Beatrycze odskoczyła do tyłu przerażona.
- Nie zbliżaj się do niej! - zawołał ostrzegawczo Glauco. Chciał na nowo
chwycić rękę siostrzenicy, trafił jednak w próżnię.
- Beatrycze?! - odwrócił się, szukając jej wzrokiem.
- Ach, ach! - śmiał się tymczasem Aldus. - To dlatego zabraniali nam schodzić
do piwnicy. Kiedy dom wariatów jeszcze działał, doktorzy zawsze nam powtarzali, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
zewsząd jeden wspólny język, uwięziony w podziemiach, który odbijał się echem od
ceglanego sklepienia.
Opowieść poety trwała kilka minut, a może całą noc. Nie da się tego określić.
Poezja wykracza poza czas.
Gdy rozległy się pierwsze brawa, Beatrycze płakała, nawet o tym nie wiedząc.
74
ROZDZIAA 8
MAT
- Teraz musimy go znalezć - polecił Bientot, gdy ucichł aplauz.
- Wszystko w porządku, Beatrycze? - zapytał Glauco, przykucając obok
siostrzenicy. - I jak, podobała ci się opowieść?
- Tak - odpowiedziała, chociaż czuła się wykończona. Doświadczyła jednego z
najbardziej romantycznych
i absurdalnych wydarzeń, jakie czekały ją w życiu. Teatr cudów, wyczarowany z
jednej tylko historii i tysiąca słów. Odczuła najgłębszy sens przynależności do Ziemi.
I lepiej nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć.
75
Rozdział 8 _e .
Podziękowała swemu narratorowi, po czym ruszyła w ślad za wujkiem, podczas gdy
cysterna zaczynała pustoszeć i goście wracali na powierzchnię. Głosy, handlowe
negocjacje i muzyka przycichły, stały się pośpieszne, znak, że noc miała się ku
końcowi.
Była trzecia nad ranem.
Beatrycze nie mogła w to uwierzyć. Ile czasu zajęła im wędrówka przez podziemia
miasta i jak długo słuchali wystąpienia poety? O której godzinie przekroczyli
rolowaną bramę? %7ładen element tego wieczoru nie pasował do pozostałych, jak w
łamigłówce, która nie ma rozwiązania.
- Aldus! - zawołał nagle Bientot, unosząc dłoń, aby kogoś powitać. - Aldus! To
my! Chodz, Glauco! Prędko! Tędy!
Wpadli do niskiego i ciasnego korytarza, gdzie oddychało się stęchłym zapachem
rzeki. Stał tam człowiek, którego szukali wcześniej po całej cysternie.
Aldus był wysoki i chudy, miał oczy obrysowane czarną kredką, obszarpaną kurkę
narzuconą na ramiona i ręce pokryte tatuażami.
Czaszka" - zauważyła Beatrycze. - Błyskawica. Orzeł z rozpostartymi skrzydłami".
Na nogach miał wojskowe buty, zużyte od nadmiaru kilometrów.
- To jest Aldus, ten, o którym ci mówiłem... - wysa-pał Bientot.
76
Sś) Mat
Jedno jego oko było żółte, drugie czarne. Mógł mieć równie dobrze trzydzieści, co
sześćdziesiąt lat.
- Ty pewnie jesteś księgarzem - odezwał się Aldus, sepleniąc.
Brakowało mu większości zębów.
Schronili się w jakiejś niszy, ciemnej wnęce, gdzie stanęli w kręgu, niczym
spiskowcy. Za ich plecami z wolna ciągnęli cyganie, intelektualiści, artyści i miejscy
kloszardzi, powracający do swego świata na powierzchni.
Beatrycze trzymała wujka za rękę, żeby nie porwał jej ten ludzki strumień, i słuchała.
- Ja słyszałem o Benie Hebrajczyku... dużo o nim słyszałem... - zaczął Aldus. -
Laąuedem. Tak, pewnie. Ale to nie są dobre historie. Dlaczego się nim interesujesz?
- Bez konkretnego powodu - odparł Glauco.
Aldus spojrzał na Bientota. Bientot dał znak Glauco-
wi i Glauco szybkim ruchem podał mu kopertę wypchaną banknotami.
- Czy to jest dobry powód, Aldus? - zapytał Bientot.
Włóczęga wykonał dziwny grymas, obnażając dziąsła.
- To zawsze jest dobry powód! Och, doskonały powód... Bo musi być jakiś
powód, żeby chcieć usłyszeć o Benie Hebrajczyku i o tym, jak umarł. Tego też nie
wiecie, co? Ach, co za paskudna śmierć! Pożarły go szczury. Psyt! Co ty gadasz,
Aldus? Nie widzisz, że jest z nami dziecko? Pewnych rzeczy nie mówi się dzieciom!
77
T' ' \
Sś>
a_zJ Rozdział 8
e>
Nawet jeśli są prawdziwe! Właśnie. Tak to było: wszyscy wiedzą, w domu wariatów,
na jaką śmierć wydali Bena. - Aldus raptownie zgiął się i ukląkł. Z oczami
utkwionymi w oczach Beatrycze. - Zamurowali go żywcem! W piwnicy! -
wykrzyknął.'
Beatrycze odskoczyła do tyłu przerażona.
- Nie zbliżaj się do niej! - zawołał ostrzegawczo Glauco. Chciał na nowo
chwycić rękę siostrzenicy, trafił jednak w próżnię.
- Beatrycze?! - odwrócił się, szukając jej wzrokiem.
- Ach, ach! - śmiał się tymczasem Aldus. - To dlatego zabraniali nam schodzić
do piwnicy. Kiedy dom wariatów jeszcze działał, doktorzy zawsze nam powtarzali, [ Pobierz całość w formacie PDF ]