[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pasję i niemal samodzielnie wybudowała najwspanialsze muzeum na świecie.
Tak przynajmniej opowiadała Katarinie Bishop jej matka. I Kat nadal była o tym przekonana.
- Lepsze niż Luwr? - Głos Hale'a przebił się przez szum fontanny znajdującej się przed przeszklonym
głównym wejściem.
Kat przewróciła oczami.
- Luwr jest zbyt zatłoczony.
- Tate?
- Zbyt pretensjonalne.
- Muzeum Egipskie w Kairze? Kat zanurzyła palce w wodzie.
- Zdecydowanie za gorące.
Kamery zamontowane na murach wokół Henley oczywiście wszystko rejestrowały. Były doskonale
rozlokowane i skalibrowane - najlepiej, jak się dało.
Strażnicy, obstawiający wszystkie wejścia, na pewno zauważyli chłopaka i dziewczynę, którzy
przysiedli przy fontannie, jedli kanapki, rzucali okruszki ptakom lądującym na placu - dokładnie tak
samo jak tysiące innych nastoletnich par, które przychodziły tu co roku.
Strażnicy być może widzieli, jak chłopak obejmuje dziewczynę i wyciąga rękę z aparatem, żeby
zrobić im wspólne zdjęcie. Być może zauważyli, jak spacerują od jednego końca muru do drugiego.
Nie wiedzieli tylko, że tak naprawdę robili zdjęcia, żeby zlokalizować kamery; że ich spokojne kroki
odmierzały długość ogrodzenia.
Wyglądali po prostu na parę nastolatków, korzystających z uroków jesieni.
Ale oczywiście strażnicy nie wiedzieli wielu rzeczy.
Skoro strażnicy z Henley nie zwrócili szczególnej uwagi na chłopaka i dziewczynę na zewnątrz, z
pewnością nie zauważyli dwóch braci, którzy stali w kolejce do kawiarni i czekając na stolik,
wygłupiali się i robili śmieszne zdjęcia drzwiom albo kanałom wentylacyjnym. Nie widzieli bladego
chłopca z plecakiem i małą grą elektroniczną, który szwendał się bez celu po korytarzach... dopóki nie
wpadł na kustosza, robiącego obchód, i nie przewrócił się na podłogę.
Urządzenie, które trzymał w ręce, poleciało po marmurowej podłodze.
- Nie! - zawołał chłopak i rzucił się za nim. Ale kiedy przedmiot zatrzymał się gwałtownie u stóp
jednego ze strażników, chłopak zamarł w bezruchu.
Strażnik schylił się i podniósł urządzenie. Gdyby bardziej skupił się na chłopcu, a nie na grze, może by
zauważył, że Simon wstrzymał oddech i zrobił się tak blady jak
marmurowy posąg, który stał za nim. Ale mężczyzna był zbyt pochłonięty plątaniną siatek, kropek i
linii, które wypełniały ekran, żeby zwracać uwagę na chłopaka.
- Co to jest?
- Nic! - burknął Simon, zdecydowanie za szybko, ale jego dziecinna twarz wyglądała zbyt niewinnie,
żeby wzbudzić jakiekolwiek podejrzenia.
Kustosz spojrzał strażnikowi przez ramię.
- Wojownik podziemia dwójka, prawda? - spytał i nachylił się bardziej, żeby lepiej widzieć
wyświetlacz.
- A co to jest... - Strażnik nacisnął czerwony guzik, a Simon aż się skrzywił.
- Nie... Nie... Proszę nie....
- Zupełnie inny od jedynki, co? - spytał strażnik, ciągle naciskając przycisk. Nie miał pojęcia, jakie
zamieszanie wywołuje w wartowni pięć metrów dalej, tymczasem każda czujka ruchu w budynku
zaczęła migać. - Do czego to służy? - Strażnik chciał już nacisnąć inny guzik, ale zanim spowodował
zwarcie we wszystkich urządzeniach elektrycznych w promieniu kilku metrów, Simon do niego
przyskoczył.
- To coś jakby... prototyp - powiedział i wyrwał urządzenie strażnikowi z rąk, zanim jego koledzy
mogliby się zorientować, że coś jest nie tak. Trzeba przyznać, że to akurat było prawdą, więc Simon
bez trudu wyjaśnił: - Mój tata to projektuje.
Strażnik przyjrzał się jeszcze raz urządzeniu, po czym poklepał Simona po plecach.
- Szczęściarz z ciebie. Patrz, gdzie idziesz, okej?
- Jasne - odparł Simon i to już na pewno nie było kłamstwem.
Tysiące gości, którzy co roku przetaczali się przez muzeum przyzwyczaiło już kustoszy w Henley do
niemal każdego zachowania.
Kiedy jednak tego dnia jakaś nastolatka na absurdalnie wysokich obcasach krążyła po korytarzach,
było w niej coś, co po prostu przykuwało uwagę strażników. Niektórzy mówili pózniej, że to przez jej
krótką spódniczkę. Inni stwierdzali słusznie, że to raczej przez jej nogi, które spod niej wystawały.
Tak czy inaczej, spojrzenia strażników na pewno nie skupiały się na jej rękach.
- Wow! - krzyknęła dziewczyna trochę za głośno, wszedłszy do sali, która w ostatnim czasie była
nazywana salą Romaniego. Zadarła głowę, żeby spojrzeć na bogato zdobiony sufit. - Ale wysoko!
Kustosze w Henley nie wiedzieli tego, co wie każdy złodziej - że jeśli nie da się czegoś zrobić
niepostrzeżenie, najlepiej zrobić to tak, żeby wszyscy się gapili.
- Ale ładne! - Gabrielle okręciwszy się na obcasach, wskazała obraz pośrodku.
Strażnicy, którzy tego dnia pilnowali sali Romaniego, nigdy wcześniej nie byli oskarżani o lenistwo
czy słaby refleks, o nieuwagę czy otępienie. Mimo to nie zauważyli, jak najwyrazniej nietrzezwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl