[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nietrudno się domyślić, że pracują tam niemal wszyscy jedyni
żywiciele rodziny. Kto przeciwstawi się szefowi?
- Przecież to... chore.
- Dokładnie. Przyzwyczaiłam się już.
- Dlaczego stąd nie wyjechałaś? Przecież mogłaś zostać po
studiach we Wrocławiu.
- Nie było tam pracy dla polonistek. A tu etat już na mnie
czekał. Poza tym nie mogłam zostawić matki samej. No i...
mimo wszystko lubię to miasteczko, mój dom.
- Rozumiem. Uśmiechnęła się gorzko.
- Głupia jestem, wiem.
Jarek westchnął i dotknął jej policzka.
- Nie jesteś. Po prostu masz dobrą duszę.
- Ty też.
Zmieszał się, odwrócił wzrok.
- Dlaczego nie pracujesz w szpitalu? Spojrzał na nią ostro, ale
nadal śmiało się
w niego wpatrywała i nie rejterowała. Jarek potarł brodę,
skrzywił się.
- Po wypadku długo się leczyłem. Miałem poharatane ciało,
ale i psychikę. Rehabilitacja trwała rok. Już nie mogłem tam
wrócić. Otworzyłem prywatną praktykę, wróciłem do malo-
wania i tyle - wzruszył ramionami.
Znowu miała wrażenie, że tylko na momencik uchylił drzwi
do siebie, do prawdziwego siebie, ale za chwilę zatrzasnął je i
znowu był gdzieś daleko. Nie chciała naciskać, nie chciała być
wścibska.
- Co z tym zrobimy? - spytał Jarek po chwili dłuższego
milczenia.
- Z czym?
Rozłożył ręce i wskazał na nich i na łóżko, na którym
siedzieli.
- Nie wiem.
- Ja też nie.
- Ale to dla mnie dużo znaczy.
- Dla mnie też.
Monika wróciła do swojego pokoju i do rana nie mogła
zasnąć. Nasłuchiwała też, czy Jarka znowu nie męczą
koszmary, ale spał spokojnie. Ona za to praktycznie do rana
rzucała się na łóżku i wspominała każdy moment, który
przeżyła w jego pokoju. Leciutki pocałunek, jego dotyk, jego
twarde ciało, jego oczy. Widziała w nich pragnienie, tym
razem jego oczy nie kłamały. A potem... zwierzenia. Zrobiło
się jej trochę lżej. Spojrzała na siebie i swoje życie jakoś z
zewnątrz. Może jego oczami? Okazało się, że w sumie przez
większość czasu sama robiła z siebie ofiarę. Kto jej kazał?
Przystała na to, co było, co się wydarzyło, zgodziła się na to, po
prostu. I żyła. Tak z dnia na dzień. Dni przelatywały jej przez
palce, wcześniej nie była w stanie powiedzieć, co robiła
poprzedniego dnia. Dopiero teraz... gdy pojawił się Jarek.
Każdy dzień przynosił coś nowego. Mogła z dokładnością do
godziny powiedzieć, co działo się przez te wszystkie chwile,
kiedy on był przy niej. Ten mężczyzna coś w niej obudził. A
ona... tak bardzo chciała obudzić coś w nim. Lecz nadal był
wielką zagadką. Tajemnicą. Mimo że troszeczkę się przed nią
otworzył. Ale to była zaledwie namiastka tego,
co w nim siedziało. Szkoda, że nie miał do niej tyle zaufania,
aby otworzyć się całkowicie.
Jarek wcale tak dobrze nie spał, jak przypuszczała Monika.
Rozmyślał, analizował, na nowo przeżywał to, co stało się po
jego gwałtownym przebudzeniu.
Wiedział, że pragnie tej kobiety, że pożądanie aż go rozsadza.
Ale z drugiej strony wiedział także... zdawał sobie sprawę, że
to nie tylko to. Coś drgało w jego sercu, coś niespodziewanego,
coś, co jednocześnie przerażało, bolało. Sprawiało, że czuł
kolejny atak wyrzutów, że miał ochotę bić głową w mur, że
miał ochotę zrobić sobie coś złego. I to go rozrywało, gnębiło.
Wieczne rozterki. Mógłby się rzucić w to, nie patrząc na
konsekwencje. A co potem? Nie chciał jej skrzywdzić. Już
dość ofiar miał na swoim koncie. Boże... Co miał zrobić?
Co???
ROZDZIAA 7
Monika spotykała Jarka przez kolejne dni praktycznie tylko
przy kolacji. Rozmawiali na luzne tematy, pokazywał jej swoje
szkice. Miał ich naprawdę sporo.
- Wiesz, teraz praktycznie działam z polecenia. Jeden
zadowolony klient poleci mnie kolejnemu i tak się kręci.
- A twoja praktyka lekarska?
- Też się przydaje - wzruszył ramionami, jakby to było coś
mało istotnego.
To było dla niej dziwne. Który lekarz rezygnuje z kariery w [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl