[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lecz te informacje nie zrobiły na nich wielkiego wrażenia.
Czemu pan tak krzyczy? powiedział Bigos. I co pan nazywa perfidią?
Jeśli mam pewne pretensje do tajemniczego wywabiacza", to tylko jedną: że
zafundował nam bilety do teatru, a nie na koncert mocnego uderzenia".
Panna Wierzchoń odwróciła się od pieca, ujęła się pod boki i oświadczyła ze srogą
miną:
Co do mnie, panie kustoszu, bardzo chętnie dałabym się znów wywabić
stąd na jakieś tańce czy dobry film. Co pan ze mnie zrobił? jęknęła, załamując
ręce. Z pracownika naukowego zrobił pan kucharkę. %7łyję tu jak kopciuszek,
garkotłuk, kocmołuch.
A ze mnie zrobił pan palacza dorzucił Bigos.
Ach, więc to tak? mruknąłem ponuro. Zdałem sobie sprawę, że jestem
osamotniony. Sam poprowadzę walkę z tajemniczym KTOSIEM.
Jajecznica głośno zaskwierczała. Z kuchni rozchodził się jej mocny zapach.
Znowu jajecznica stwierdziłem niechętnie.
Wymawia mi pan posadę? zaczepnie zapytała panna Wierzchoń.
Nic się nie odezwałem. Przeraziło mnie widmo pracy bez śniadania i kolacji, gdyby
panna Wierzchoń zbuntowała się i przestała być kopciuszkiem".
Zjedliśmy śniadanie w milczeniu. Stoczyłem w sobie walkę między poczuciem
obowiązku kustosza i detektywa. Wreszcie, ku zdumieniu współpracowników,
oświadczyłem:
Dziś nie robimy inwentaryzacji. Zajmiemy się poszukiwaniem tajnego wej
ścia do naszego dworu. Mam dosyć tajemniczych wizyt nieproszonych gości.
Czy nie mógłby pan bliżej sprecyzować naszego zadania? zapytał Bi
gos. W sensacyjnych powieściach, a także widowiskach telewizyjnych, oglą-
84
dałem tajne przejścia w zamkach i dworach. Sądziłem jednak, że jest to po prostu jeden z
elementów ułatwiających literatom przeprowadzenie akcji. W życiu nie zetknąłem się z
czymś takim.
Krótko pan żyje na świecie burknąłem.
Ale w jaki sposób szukać tajnych przejść?
Są różne sposoby. Jeden nich polega na tym, że pomieszczenie wypełnia
się dymem i potem obserwuje, którędy ów dym się ulatnia.
O dym mogę się postarać. Wystarczy, że zacznę palić w piecach beztro
sko rzekł kolega Bigos. A propos palenia w piecach: Janiak się nie zjawił do
tej pory.
Nie ma obowiązku, a co do dymu: nie skorzystamy z tego sposobu. Będzie
my opukiwać ściany.
Całe szczęście westchnęła panna Wierzchoń. Bo już przypuszczałam,
że krył się w tym zamysł uwędzenia nas jak węgorzy.
Ach, węgorzyk westchnął Bigos zjadłbym kawałek tłustego węgorza.
A propos stukania. Czy należy stukać mocno, czy słabo?
Panna Wierzchoń szepnęła prawie niedosłyszalnie:
Ja radziłabym zacząć od stuknięcia się w głowę. Tu nie ma żadnych tajnych
przejść. Dwór pełen jest tylko urojeń pana kustosza. Dziwiłam się dawniej, skąd
aż tyle urojeń u człowieka, który zamierza robić karierę administracyjną. Odkąd
jednak wiem, że jest pan owym Panem Samochodzikiem, detektywem-amatorem,
odkrywcą tajemnic i poszukiwaczem przygód...
Ach, ileż wspaniałych tytułów! zawołałem.
...otóż teraz wiem, że te wszystkie pańskie dotychczasowe poszukiwania
tajemnic zrodziły w panu manię prześladowczą. Trzeba się z tego leczyć, panie
kustoszu. To jest chyba uleczalne.
A jednak moje polecenie coś jeszcze znaczyło. Po jakimś czasie dwór wypełnił się
odgłosami stukania. Upodobnił się do ogromnego pnia drzewa, obstukiwanego przez trzy
potężne dzięcioły.
Przyszedł Janiak, żeby napalić w piecach, więc przerwaliśmy stukanie, nie chciałem
bowiem, aby zobaczył, co robimy. Wkrótce zresztą opuścił dwór, a my mogliśmy do woli
pukać w ściany na górze i na dole. W trakcie tej czynności znowu popadłem w konflikt z
Bigosem, który posługiwał się młotkiem i walił tak mocno, że aż w kilku miejscach tynk
odleciał. Lecz tajnego przejścia nie znalezliśmy.
O pierwszej jak zwykle poszliśmy na obiad do domu wczasowego Postęp". Przy
stole pod oknem oczekiwała już na nas panna Marysia, dziś jeszcze bardziej urocza niż
dotychczas. Miała na sobie czerwony sweterek i uśmiechnęła się do mnie tak promiennie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Lecz te informacje nie zrobiły na nich wielkiego wrażenia.
Czemu pan tak krzyczy? powiedział Bigos. I co pan nazywa perfidią?
Jeśli mam pewne pretensje do tajemniczego wywabiacza", to tylko jedną: że
zafundował nam bilety do teatru, a nie na koncert mocnego uderzenia".
Panna Wierzchoń odwróciła się od pieca, ujęła się pod boki i oświadczyła ze srogą
miną:
Co do mnie, panie kustoszu, bardzo chętnie dałabym się znów wywabić
stąd na jakieś tańce czy dobry film. Co pan ze mnie zrobił? jęknęła, załamując
ręce. Z pracownika naukowego zrobił pan kucharkę. %7łyję tu jak kopciuszek,
garkotłuk, kocmołuch.
A ze mnie zrobił pan palacza dorzucił Bigos.
Ach, więc to tak? mruknąłem ponuro. Zdałem sobie sprawę, że jestem
osamotniony. Sam poprowadzę walkę z tajemniczym KTOSIEM.
Jajecznica głośno zaskwierczała. Z kuchni rozchodził się jej mocny zapach.
Znowu jajecznica stwierdziłem niechętnie.
Wymawia mi pan posadę? zaczepnie zapytała panna Wierzchoń.
Nic się nie odezwałem. Przeraziło mnie widmo pracy bez śniadania i kolacji, gdyby
panna Wierzchoń zbuntowała się i przestała być kopciuszkiem".
Zjedliśmy śniadanie w milczeniu. Stoczyłem w sobie walkę między poczuciem
obowiązku kustosza i detektywa. Wreszcie, ku zdumieniu współpracowników,
oświadczyłem:
Dziś nie robimy inwentaryzacji. Zajmiemy się poszukiwaniem tajnego wej
ścia do naszego dworu. Mam dosyć tajemniczych wizyt nieproszonych gości.
Czy nie mógłby pan bliżej sprecyzować naszego zadania? zapytał Bi
gos. W sensacyjnych powieściach, a także widowiskach telewizyjnych, oglą-
84
dałem tajne przejścia w zamkach i dworach. Sądziłem jednak, że jest to po prostu jeden z
elementów ułatwiających literatom przeprowadzenie akcji. W życiu nie zetknąłem się z
czymś takim.
Krótko pan żyje na świecie burknąłem.
Ale w jaki sposób szukać tajnych przejść?
Są różne sposoby. Jeden nich polega na tym, że pomieszczenie wypełnia
się dymem i potem obserwuje, którędy ów dym się ulatnia.
O dym mogę się postarać. Wystarczy, że zacznę palić w piecach beztro
sko rzekł kolega Bigos. A propos palenia w piecach: Janiak się nie zjawił do
tej pory.
Nie ma obowiązku, a co do dymu: nie skorzystamy z tego sposobu. Będzie
my opukiwać ściany.
Całe szczęście westchnęła panna Wierzchoń. Bo już przypuszczałam,
że krył się w tym zamysł uwędzenia nas jak węgorzy.
Ach, węgorzyk westchnął Bigos zjadłbym kawałek tłustego węgorza.
A propos stukania. Czy należy stukać mocno, czy słabo?
Panna Wierzchoń szepnęła prawie niedosłyszalnie:
Ja radziłabym zacząć od stuknięcia się w głowę. Tu nie ma żadnych tajnych
przejść. Dwór pełen jest tylko urojeń pana kustosza. Dziwiłam się dawniej, skąd
aż tyle urojeń u człowieka, który zamierza robić karierę administracyjną. Odkąd
jednak wiem, że jest pan owym Panem Samochodzikiem, detektywem-amatorem,
odkrywcą tajemnic i poszukiwaczem przygód...
Ach, ileż wspaniałych tytułów! zawołałem.
...otóż teraz wiem, że te wszystkie pańskie dotychczasowe poszukiwania
tajemnic zrodziły w panu manię prześladowczą. Trzeba się z tego leczyć, panie
kustoszu. To jest chyba uleczalne.
A jednak moje polecenie coś jeszcze znaczyło. Po jakimś czasie dwór wypełnił się
odgłosami stukania. Upodobnił się do ogromnego pnia drzewa, obstukiwanego przez trzy
potężne dzięcioły.
Przyszedł Janiak, żeby napalić w piecach, więc przerwaliśmy stukanie, nie chciałem
bowiem, aby zobaczył, co robimy. Wkrótce zresztą opuścił dwór, a my mogliśmy do woli
pukać w ściany na górze i na dole. W trakcie tej czynności znowu popadłem w konflikt z
Bigosem, który posługiwał się młotkiem i walił tak mocno, że aż w kilku miejscach tynk
odleciał. Lecz tajnego przejścia nie znalezliśmy.
O pierwszej jak zwykle poszliśmy na obiad do domu wczasowego Postęp". Przy
stole pod oknem oczekiwała już na nas panna Marysia, dziś jeszcze bardziej urocza niż
dotychczas. Miała na sobie czerwony sweterek i uśmiechnęła się do mnie tak promiennie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]