[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wstrząśnięta, nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Widziała ostre płaszczyzny jego twarzy, wydatne kości policzkowe i wysuniętą
szczękę.
- Dałaś mi Harford.
Jego słowa zatonęły w ciszy, której Flavia nie była w stanie przerwać. Potrafiła
tylko stać nieruchomo, pozbawiona zdolności myślenia i mówienia.
- Dlaczego? - odezwał się ostro. - Dlaczego to zrobiłaś?
Flavia wzięła głęboki oddech.
- Musiałam...
Jego twarz pociemniała, ale tym razem to ona uniosła rękę, uciszając go tym ge-
stem.
- Musiałam to zrobić, żeby przynajmniej spróbować wynagrodzić ci moje kłam-
stwa i to, jak cię wykorzystałam. Zachowałam się niewybaczalnie, wiem i żałuję tego
bardziej, niż możesz sobie wyobrazić. Musiałam dać ci to, co dla mnie najważniejsze.
Oczywiście to marny prezent, bo posiadłość obciążona jest długami, ale przecież nie
miałam nic innego...
L R
T
- Długami?
- Tak, nie zapłaciłam podatku spadkowego, nie spłaciłam też innych wierzycieli...
Jego ciemne oczy patrzyły na nią uważnie, bez wyrazu.
- Innych wierzycieli? - powtórzył. - Masz na myśli swojego ojca, rzecz jasna?
Flavia zacisnęła usta.
- Tak. Przepraszam, ale nie miałam tak dużej sumy, a okazało się, że umowa po-
życzki jest nie do podważenia. Sprawdziłam wszystkie możliwości, lecz oprocentowanie
było takie, jakie było, i...
- Mówisz o odsetkach ustalonych przez twojego ojca, tak?
Przełknęła ślinę i kiwnęła głową.
- Tak. Przepraszam.
- Przepraszasz?
Powtarzał wszystko, co powiedziała, ciężkim, nieodgadnionym tonem.
- Oczywiście, że przepraszam, bo te odsetki paskudnie uszczupliły wartość Har-
ford!
- To prawda - przerwał na moment. - Można się zastanawiać, dlaczego twój ojciec
ustalił takie odsetki, udzielając pożyczki własnej teściowej.
- Nie lubił jej.
- Aatwo się tego domyślić - zauważył Leon. - Czy zrobiła mu coś złego, że tak ją
ukarał?
- Nie - oparła Flavia. - Nie przepadali za sobą, to wszystko.
- Najwyrazniej. - Głos Leona był suchy jak Sahara. - Można by jednak przypusz-
czać, że gdy jego córka odziedziczy posiadłość, Alistair podrze umowę i wyrzuci ją do
kosza na śmieci. Dlaczego chciał, żebyś spłacała mu tak dużą pożyczkę? Czy kochający
ojciec zrobiłby coś takiego? A przecież twój ojciec cię kocha, sam przekonywał mnie o
tym wiele razy! Podobno kocha cię tak bardzo, że stale łożył na utrzymanie Harford.
Flavia nie odpowiedziała. Nie mogła. Spojrzenie Leona dosłownie wgniatało ją w
podłogę.
- Tyle że to wszystko nieprawda! - ciągnął Leon. - Ten dług był jak młyński ka-
mień u twojej szyi. Odziedziczyłaś obciążony wielkim długiem dom po śmierci babki,
L R
T
która umarła dwa dni po tym, jak opuściłaś Palmę, i której pogrzeb odbył się tego same-
go dnia, kiedy przyleciałem do Harford po rozmowie z twoim ojcem.
Jego głos nie był już suchy i obojętny. Teraz brzmiała w nim wściekłość.
- Powiesz mi teraz całą prawdę! - warknął. - Nie unikniesz tego, rozumiesz? Przez
cztery miesiące żyłem w piekle, próbując cię odnalezć, i nie zamierzam żyć tak ani chwi-
li dłużej! Ani chwili! Dobry Boże, dlaczego po prostu mi nie powiedziałaś?!
Patrzyła na niego z otwartymi ustami.
- Co miałam ci powiedzieć?
Zaklął gwałtownie. Nie rozumiała słów, ale siła emocji dotarła do niej bez trudu.
- Powinnaś była powiedzieć mi, dlaczego skontaktowałaś się ze mną po wyjezdzie
z Londynu! Powinnaś była powiedzieć mi, że twój ojciec grozi ci eksmisją, i że wysłał
agenta nieruchomości, żeby cię przestraszyć! %7łe opiekujesz się chorą babką i że musiałaś
wyjechać z Palmy, ponieważ dostałaś wiadomość, że jest bliska śmierci! - Głos Leona
załamał się. - Nie powiedziałaś mi tego wszystko, Bóg jeden wie, z jakiego powodu!
Głęboko wciągnął powietrze i chwilę milczał.
- Chciałbym też wiedzieć, dlaczego uznałaś, że musisz podarować mi swój dom.
- Wiesz wszystko - cicho odezwała się Flavia. - Nie miałam wyboru, musiałam
słuchać poleceń ojca, ponieważ zdawałam sobie sprawę, jak bardzo cierpieć będzie bab-
cia, jeśli okaże się, że musi opuścić Harford. Wiedziałam, że ojciec zachowuje się jak
stręczyciel, ale przystałam na to. I pomyśleć, że gardziłam Anitą, podczas gdy sama ro-
biłam to samo co ona!
Przez twarz Leona przemknął dziwny wyraz.
- Uważasz, że jesteś taka sama jak Anita?
- Tak! Co mnie od niej różni?!
- Może motywacje działania, na przykład? - zagadnął ostro. - Chciałaś ratować
dom i ukochaną babkę! Jednak przede wszystkim różni was jedna podstawowa rzecz! I
nie okłamuj mnie teraz, dobrze?! Nie udawaj, że to, co połączyło nas tamtej pierwszej
nocy, było z twojej strony jedynie chęcią ratowania domu. Mówisz o poczuciu winy.
Dziwię się, że to ty używasz tego określenia. Twój ojciec w ogóle nie wie chyba, co to
L R
T
wyrzuty sumienia. Mój Boże, zawsze wiedziałem, że jest bezwzględny, ale żeby zrobić
coś takiego własnej córce... I przy tym wszystkim bezczelnie udawał, że tak cię kocha!
Flavia bezradnie wzruszyła ramionami.
- Zawsze zachowywał się tak przy obcych - westchnęła. - Pożyczył mi pieniądze na
operację biodra dla babci, lecz w zamian żądał, abym co jakiś czas odgrywała rolę pani
domu na jego przyjęciach. Nie znosiłam tego!
- To dlatego byłaś stale taka wroga i najeżona?
- Tak.
- Zwłaszcza wobec mnie?
- Tak.
- Bo twój ojciec polecił ci, żebyś była dla mnie miła"?
- Tak...
Odpowiadała monosylabami, ponieważ nie była w stanie normalnie oddychać.
Pragnęła wyjść z pokoju, czuła, że to już koniec. Wyznała mu wszystko, więc mógł już
dać jej spokój. Powiedziała wszystko, co czuła.
Wszystko?
Nie, ale nie zamierzała mu nic więcej powiedzieć!
- Zatem gdyby nie intrygi twojego ojca i twoja troska o babkę, nigdy nie wdałabyś
się w romans ze mną? - zapytał nagle. - Nawet gdyby twoja babcia nie wymagała stałej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
wstrząśnięta, nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Widziała ostre płaszczyzny jego twarzy, wydatne kości policzkowe i wysuniętą
szczękę.
- Dałaś mi Harford.
Jego słowa zatonęły w ciszy, której Flavia nie była w stanie przerwać. Potrafiła
tylko stać nieruchomo, pozbawiona zdolności myślenia i mówienia.
- Dlaczego? - odezwał się ostro. - Dlaczego to zrobiłaś?
Flavia wzięła głęboki oddech.
- Musiałam...
Jego twarz pociemniała, ale tym razem to ona uniosła rękę, uciszając go tym ge-
stem.
- Musiałam to zrobić, żeby przynajmniej spróbować wynagrodzić ci moje kłam-
stwa i to, jak cię wykorzystałam. Zachowałam się niewybaczalnie, wiem i żałuję tego
bardziej, niż możesz sobie wyobrazić. Musiałam dać ci to, co dla mnie najważniejsze.
Oczywiście to marny prezent, bo posiadłość obciążona jest długami, ale przecież nie
miałam nic innego...
L R
T
- Długami?
- Tak, nie zapłaciłam podatku spadkowego, nie spłaciłam też innych wierzycieli...
Jego ciemne oczy patrzyły na nią uważnie, bez wyrazu.
- Innych wierzycieli? - powtórzył. - Masz na myśli swojego ojca, rzecz jasna?
Flavia zacisnęła usta.
- Tak. Przepraszam, ale nie miałam tak dużej sumy, a okazało się, że umowa po-
życzki jest nie do podważenia. Sprawdziłam wszystkie możliwości, lecz oprocentowanie
było takie, jakie było, i...
- Mówisz o odsetkach ustalonych przez twojego ojca, tak?
Przełknęła ślinę i kiwnęła głową.
- Tak. Przepraszam.
- Przepraszasz?
Powtarzał wszystko, co powiedziała, ciężkim, nieodgadnionym tonem.
- Oczywiście, że przepraszam, bo te odsetki paskudnie uszczupliły wartość Har-
ford!
- To prawda - przerwał na moment. - Można się zastanawiać, dlaczego twój ojciec
ustalił takie odsetki, udzielając pożyczki własnej teściowej.
- Nie lubił jej.
- Aatwo się tego domyślić - zauważył Leon. - Czy zrobiła mu coś złego, że tak ją
ukarał?
- Nie - oparła Flavia. - Nie przepadali za sobą, to wszystko.
- Najwyrazniej. - Głos Leona był suchy jak Sahara. - Można by jednak przypusz-
czać, że gdy jego córka odziedziczy posiadłość, Alistair podrze umowę i wyrzuci ją do
kosza na śmieci. Dlaczego chciał, żebyś spłacała mu tak dużą pożyczkę? Czy kochający
ojciec zrobiłby coś takiego? A przecież twój ojciec cię kocha, sam przekonywał mnie o
tym wiele razy! Podobno kocha cię tak bardzo, że stale łożył na utrzymanie Harford.
Flavia nie odpowiedziała. Nie mogła. Spojrzenie Leona dosłownie wgniatało ją w
podłogę.
- Tyle że to wszystko nieprawda! - ciągnął Leon. - Ten dług był jak młyński ka-
mień u twojej szyi. Odziedziczyłaś obciążony wielkim długiem dom po śmierci babki,
L R
T
która umarła dwa dni po tym, jak opuściłaś Palmę, i której pogrzeb odbył się tego same-
go dnia, kiedy przyleciałem do Harford po rozmowie z twoim ojcem.
Jego głos nie był już suchy i obojętny. Teraz brzmiała w nim wściekłość.
- Powiesz mi teraz całą prawdę! - warknął. - Nie unikniesz tego, rozumiesz? Przez
cztery miesiące żyłem w piekle, próbując cię odnalezć, i nie zamierzam żyć tak ani chwi-
li dłużej! Ani chwili! Dobry Boże, dlaczego po prostu mi nie powiedziałaś?!
Patrzyła na niego z otwartymi ustami.
- Co miałam ci powiedzieć?
Zaklął gwałtownie. Nie rozumiała słów, ale siła emocji dotarła do niej bez trudu.
- Powinnaś była powiedzieć mi, dlaczego skontaktowałaś się ze mną po wyjezdzie
z Londynu! Powinnaś była powiedzieć mi, że twój ojciec grozi ci eksmisją, i że wysłał
agenta nieruchomości, żeby cię przestraszyć! %7łe opiekujesz się chorą babką i że musiałaś
wyjechać z Palmy, ponieważ dostałaś wiadomość, że jest bliska śmierci! - Głos Leona
załamał się. - Nie powiedziałaś mi tego wszystko, Bóg jeden wie, z jakiego powodu!
Głęboko wciągnął powietrze i chwilę milczał.
- Chciałbym też wiedzieć, dlaczego uznałaś, że musisz podarować mi swój dom.
- Wiesz wszystko - cicho odezwała się Flavia. - Nie miałam wyboru, musiałam
słuchać poleceń ojca, ponieważ zdawałam sobie sprawę, jak bardzo cierpieć będzie bab-
cia, jeśli okaże się, że musi opuścić Harford. Wiedziałam, że ojciec zachowuje się jak
stręczyciel, ale przystałam na to. I pomyśleć, że gardziłam Anitą, podczas gdy sama ro-
biłam to samo co ona!
Przez twarz Leona przemknął dziwny wyraz.
- Uważasz, że jesteś taka sama jak Anita?
- Tak! Co mnie od niej różni?!
- Może motywacje działania, na przykład? - zagadnął ostro. - Chciałaś ratować
dom i ukochaną babkę! Jednak przede wszystkim różni was jedna podstawowa rzecz! I
nie okłamuj mnie teraz, dobrze?! Nie udawaj, że to, co połączyło nas tamtej pierwszej
nocy, było z twojej strony jedynie chęcią ratowania domu. Mówisz o poczuciu winy.
Dziwię się, że to ty używasz tego określenia. Twój ojciec w ogóle nie wie chyba, co to
L R
T
wyrzuty sumienia. Mój Boże, zawsze wiedziałem, że jest bezwzględny, ale żeby zrobić
coś takiego własnej córce... I przy tym wszystkim bezczelnie udawał, że tak cię kocha!
Flavia bezradnie wzruszyła ramionami.
- Zawsze zachowywał się tak przy obcych - westchnęła. - Pożyczył mi pieniądze na
operację biodra dla babci, lecz w zamian żądał, abym co jakiś czas odgrywała rolę pani
domu na jego przyjęciach. Nie znosiłam tego!
- To dlatego byłaś stale taka wroga i najeżona?
- Tak.
- Zwłaszcza wobec mnie?
- Tak.
- Bo twój ojciec polecił ci, żebyś była dla mnie miła"?
- Tak...
Odpowiadała monosylabami, ponieważ nie była w stanie normalnie oddychać.
Pragnęła wyjść z pokoju, czuła, że to już koniec. Wyznała mu wszystko, więc mógł już
dać jej spokój. Powiedziała wszystko, co czuła.
Wszystko?
Nie, ale nie zamierzała mu nic więcej powiedzieć!
- Zatem gdyby nie intrygi twojego ojca i twoja troska o babkę, nigdy nie wdałabyś
się w romans ze mną? - zapytał nagle. - Nawet gdyby twoja babcia nie wymagała stałej [ Pobierz całość w formacie PDF ]