[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Z wielką przyjemnością. - Robert podniósł się z miejsca, zręcznie skrywając brak entuzjazmu.
- Czy masz ochotÄ™ na szampana?
- Nigdy nie piję alkoholu. yle wpływa na cerę
- stwierdziła Lena krótko.
Jabłko Adama na szyi Roberta poruszyło się w górę i w dół.
- W takim razie może coś bezalkoholowego? Cathy nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi Leny,
Ross bowiem pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w stronÄ™ swego gabinetu.
ROZDZIAA DZIESITY
- Czy miałeś jakieś wiadomości od Kevina?
- zapytała Cathy niespokojnie, gdy drzwi gabinetu zamknęły się za nimi.
- Tak, przed chwilą. Miej więcej wiem już, co się zdarzyło.
Ujął ją za łokieć, poprowadził do ognia i posadził na fotelu, a sam usiadł naprzeciwko.
- Schodzili ze Scoran - to zejście jest bardzo strome - gdy jeden z członków grupy pośliznął się i wpadł
w głęboką szczelinę. Nie odpowiadał na wołanie. Carl zjechał za nim na linie w lekkiej uprzęży. Nie
mam pojęcia, dlaczego to był Carl, a nie Kevin.
- Carl ma duże doświadczenie we wspinaczce
- wyjaśniła Cathy. - Ojciec zaczął zabierać go w góry, ledwie nauczył się chodzić. Jako piętnastolatek
miał już za sobą wiele kursów orientacji, przetrwania i ratownictwa górskiego, i był równie
doświadczony, jak wielu ludzi dwukrotnie od niego starszych. - Uświadomiła sobie, co mówi, i dodała
pośpiesznie: - W każdym razie tak mi opowiadał.
- Rozumiem. No cóż, ten mężczyzna, który wpadł w szczelinę, był nieprzytomny. Carl zapiął na nim
uprząż i próbowali go wyciągnąć, ale było to niebezpieczne ze względu na luzne kamienie pod
BAL W GÓRACH SZKOCJI
143
śniegiem, dlatego Carl dla asekuracji wspinał się razem z nim. Byli już bardzo blisko krawędzi
szczeliny, gdy duży kawał lodu i śniegu oderwał się i spadł na nich, niosąc ze sobą kamienie. Carlowi
udało się osłonić rannego, ale kamień uderzył go w ramię. Mimo wszystko utrzymał się jakoś liny i
wyciągnęli ich obydwu na powierzchnię, po czym Kevin skontaktował się z ratownikami górskimi.
Krótko mówiąc, obydwu ich zapakowano do helikoptera i zawieziono do szpitala w Glendesh. Reszta
grupy dotarła do najbliższej drogi, gdzie czekały pojazdy ratownicze, które również zabrały ich do
Glendesh. Według doniesień ze szpitala, obydwaj czują się dobrze. Carl ma zwichnięte ramię, a ten ,
drugi mężczyzna tylko kilka skaleczeń i sińców, ale " na wszelki wypadek zatrzymano ich obydwu na
noc na obserwację. Reszta grupy jest w hotelu w Glendesh i wszyscy razem mają dotrzeć jutro przed
lunchem.
Cathy odmówiła w duchu modlitwę dziękczynną. Ross popatrzył na jej twarz w migoczącym blasku
ognia i westchnął. Pomimo wszystkiego, przez co przeszła ostatnio, nie straciła wewnętrznej siły i
spokoju. Gdy ujrzał ją i Lenę razem, wszelkie wątpliwości, które jeszcze czaiły się na dnie jego duszy,
zniknęły. Teraz już wiedział dokładnie, do czego zmierza i co jest dla niego dobre.
W cieple ognia powieki Cathy zaczęły opadać. Ross obawiał się, że ona za chwilę zaśnie. Najchętniej
zostałby tu razem z nią, ale był gospodarzem przyjęcia i miał swoje obowiązki.
144
LEE WILKINSON
- Chyba powinniśmy wrócić - powiedział niechętnie. - Twój towarzysz będzie się niepokoił.
Na widok błysku w jego oku Cathy powiedziała oskarżyciełsko:
- To ty przysłałeś po mnie Roberta.
- Ależ skąd. Wspomniałem tylko, że z powodu nieobecności Carla nie masz towarzysza na bal. Wie-
działem, że z Robertem przyjdziesz tu jak owieczka. Wydawało mi się, że tak będzie najłatwiej.
- Ty przebiegły... - wymruczała. Ross skrzywił się kpiąco.
- Chodzmy już, zanim Lena zupełnie wykończy Roberta.
Lena i Robert siedzieli przy stoliku w milczeniu. Lena wydawała się śmiertelnie znudzona, a Robert
przestraszony. Na widok Cathy podniósł się z miejsca i na jego twarzy odbiła się ulga. Lena również
wstała i zwróciła się do Rossa:
- Posłuchaj tylko, co właśnie grają. Już myślałam, że przez ciebie nie będę mogła zatańczyć mojej
ulubionej melodii.
Ten spojrzał na nią z góry.
- Moja droga, nie wierzę, by kobieta tak piękna jak ty nie mogła przebierać wśród partnerów.
- Ależ, kochanie, z kimś innym to nie będzie to samo!
Ross skłonił się w stronę Cathy i Roberta.
- Skoro tak, to musicie mi wybaczyć.
Cathy opadła na krzesło, zastanawiając się, jak stąd uciec, nie raniąc uczuć Roberta. Ross jednak
napotkał jej spojrzenie i rzekł ostrzegawczo:
BAL W GÓRACH SZKOCJI
145
- Za chwilę wrócę tu, żeby z tobą zatańczyć, a potem może wszyscy razem zjemy kolację?
Poczuła przerażenie. Sądząc po milczeniu, jakie zapadło po tych słowach, ich towarzysze również nie
byli zachwyceni tym pomysłem, ale tylko Lena odważyła się zaprotestować głośno.
- Ale Ross, czy nie byłoby lepiej... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Z wielką przyjemnością. - Robert podniósł się z miejsca, zręcznie skrywając brak entuzjazmu.
- Czy masz ochotÄ™ na szampana?
- Nigdy nie piję alkoholu. yle wpływa na cerę
- stwierdziła Lena krótko.
Jabłko Adama na szyi Roberta poruszyło się w górę i w dół.
- W takim razie może coś bezalkoholowego? Cathy nie zdążyła usłyszeć odpowiedzi Leny,
Ross bowiem pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w stronÄ™ swego gabinetu.
ROZDZIAA DZIESITY
- Czy miałeś jakieś wiadomości od Kevina?
- zapytała Cathy niespokojnie, gdy drzwi gabinetu zamknęły się za nimi.
- Tak, przed chwilą. Miej więcej wiem już, co się zdarzyło.
Ujął ją za łokieć, poprowadził do ognia i posadził na fotelu, a sam usiadł naprzeciwko.
- Schodzili ze Scoran - to zejście jest bardzo strome - gdy jeden z członków grupy pośliznął się i wpadł
w głęboką szczelinę. Nie odpowiadał na wołanie. Carl zjechał za nim na linie w lekkiej uprzęży. Nie
mam pojęcia, dlaczego to był Carl, a nie Kevin.
- Carl ma duże doświadczenie we wspinaczce
- wyjaśniła Cathy. - Ojciec zaczął zabierać go w góry, ledwie nauczył się chodzić. Jako piętnastolatek
miał już za sobą wiele kursów orientacji, przetrwania i ratownictwa górskiego, i był równie
doświadczony, jak wielu ludzi dwukrotnie od niego starszych. - Uświadomiła sobie, co mówi, i dodała
pośpiesznie: - W każdym razie tak mi opowiadał.
- Rozumiem. No cóż, ten mężczyzna, który wpadł w szczelinę, był nieprzytomny. Carl zapiął na nim
uprząż i próbowali go wyciągnąć, ale było to niebezpieczne ze względu na luzne kamienie pod
BAL W GÓRACH SZKOCJI
143
śniegiem, dlatego Carl dla asekuracji wspinał się razem z nim. Byli już bardzo blisko krawędzi
szczeliny, gdy duży kawał lodu i śniegu oderwał się i spadł na nich, niosąc ze sobą kamienie. Carlowi
udało się osłonić rannego, ale kamień uderzył go w ramię. Mimo wszystko utrzymał się jakoś liny i
wyciągnęli ich obydwu na powierzchnię, po czym Kevin skontaktował się z ratownikami górskimi.
Krótko mówiąc, obydwu ich zapakowano do helikoptera i zawieziono do szpitala w Glendesh. Reszta
grupy dotarła do najbliższej drogi, gdzie czekały pojazdy ratownicze, które również zabrały ich do
Glendesh. Według doniesień ze szpitala, obydwaj czują się dobrze. Carl ma zwichnięte ramię, a ten ,
drugi mężczyzna tylko kilka skaleczeń i sińców, ale " na wszelki wypadek zatrzymano ich obydwu na
noc na obserwację. Reszta grupy jest w hotelu w Glendesh i wszyscy razem mają dotrzeć jutro przed
lunchem.
Cathy odmówiła w duchu modlitwę dziękczynną. Ross popatrzył na jej twarz w migoczącym blasku
ognia i westchnął. Pomimo wszystkiego, przez co przeszła ostatnio, nie straciła wewnętrznej siły i
spokoju. Gdy ujrzał ją i Lenę razem, wszelkie wątpliwości, które jeszcze czaiły się na dnie jego duszy,
zniknęły. Teraz już wiedział dokładnie, do czego zmierza i co jest dla niego dobre.
W cieple ognia powieki Cathy zaczęły opadać. Ross obawiał się, że ona za chwilę zaśnie. Najchętniej
zostałby tu razem z nią, ale był gospodarzem przyjęcia i miał swoje obowiązki.
144
LEE WILKINSON
- Chyba powinniśmy wrócić - powiedział niechętnie. - Twój towarzysz będzie się niepokoił.
Na widok błysku w jego oku Cathy powiedziała oskarżyciełsko:
- To ty przysłałeś po mnie Roberta.
- Ależ skąd. Wspomniałem tylko, że z powodu nieobecności Carla nie masz towarzysza na bal. Wie-
działem, że z Robertem przyjdziesz tu jak owieczka. Wydawało mi się, że tak będzie najłatwiej.
- Ty przebiegły... - wymruczała. Ross skrzywił się kpiąco.
- Chodzmy już, zanim Lena zupełnie wykończy Roberta.
Lena i Robert siedzieli przy stoliku w milczeniu. Lena wydawała się śmiertelnie znudzona, a Robert
przestraszony. Na widok Cathy podniósł się z miejsca i na jego twarzy odbiła się ulga. Lena również
wstała i zwróciła się do Rossa:
- Posłuchaj tylko, co właśnie grają. Już myślałam, że przez ciebie nie będę mogła zatańczyć mojej
ulubionej melodii.
Ten spojrzał na nią z góry.
- Moja droga, nie wierzę, by kobieta tak piękna jak ty nie mogła przebierać wśród partnerów.
- Ależ, kochanie, z kimś innym to nie będzie to samo!
Ross skłonił się w stronę Cathy i Roberta.
- Skoro tak, to musicie mi wybaczyć.
Cathy opadła na krzesło, zastanawiając się, jak stąd uciec, nie raniąc uczuć Roberta. Ross jednak
napotkał jej spojrzenie i rzekł ostrzegawczo:
BAL W GÓRACH SZKOCJI
145
- Za chwilę wrócę tu, żeby z tobą zatańczyć, a potem może wszyscy razem zjemy kolację?
Poczuła przerażenie. Sądząc po milczeniu, jakie zapadło po tych słowach, ich towarzysze również nie
byli zachwyceni tym pomysłem, ale tylko Lena odważyła się zaprotestować głośno.
- Ale Ross, czy nie byłoby lepiej... [ Pobierz całość w formacie PDF ]