[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może w takim razie kawa albo herbata? Sok pomarańczowy?
- Poproszę kawę, jeśli to nie kłopot.
- %7ładen kłopot. Gorąca kawa powinna być jeszcze w pokoju śniadaniowym.
- Nie chcę odrywać cię od pracy - powiedziała Sophia, widząc, że zamierza jej
towarzyszyć.
- Załatwiłem już wszystkie pilne sprawy. Inne mogą poczekać.
Poprowadził ją do pięknego pokoju śniadaniowego, gdzie na kredensie stał na
podgrzewaczu dzbanek z kawÄ….
Stephen napełnił dwie filiżanki. Do kawy Sophii dodał cukru i śmietanki, bo
wiedział, że taką lubi. Sam wolał czarną bez cukru.
Przez kilka sekund siedzieli i pili kawÄ™ w milczeniu.
- Dokąd dzisiaj pójdziemy? - zapytał po chwili.
- Cała Wenecja czeka, żeby ją odkrywać.
Sophia postanowiła trochę okiełznać swoją ekscytację.
- Sądziłam, że przyjechałam tu do pracy - powiedziała z poważną miną.
- Jeśli tak nalegasz, możesz pracować przez godzinę, potem wychodzimy.
Zdecyduj, co chcesz najpierw zobaczyć.
- Nie wiem, wolę zdać się na ciebie. - Po chwili wahania dodała: - Któregoś dnia
chciałabym wstąpić do baru U Harry'ego. Wiem, że to bardzo turystyczne miejsce,
ale...
- Wcale nie. Absolutnie nie można tego pominąć. - Wypił łyk kawy. - Otwarto go
w latach trzydziestych i wiele sławnych osób tam bywało, na przykład Ernest
Hemingway i Maria Callas. Nawet dzisiaj to nie jest bar tylko dla turystów.
Przychodzą tam różni ciekawi ludzie - pisarze, fotograficy, gwiazdy filmowe, artyści
bogaci i popularni. Może zmienisz zdanie i zamiast pracować pójdziemy...? - Posłał jej
52
S
R
łobuzerski uśmiech.
Sophia zawahała się. Jednak przeważyło poczucie odpowiedzialności i
samodyscyplina.
- Mówiłeś, że pierwsza prezentacja obrazów ma się odbyć za sześć tygodni?
- Zgadza siÄ™.
- W takim razie powinnam najpierw je zobaczyć i ocenić, jak dużo pracy
wymagają. Potem zdecyduję, czy mogę wyjść.
- Oto kobieta z zasadami.
- Występuje równie często jak mężczyzna z zasadami - odparła.
- Niestety, nie znałem ich wiele. Może spotykałem się z niewłaściwymi
kobietami, jak zasugerowałaś wczoraj.
- Mówisz to z goryczą.
- Raczej z rozczarowaniem. Jeszcze kawy?
- Nie, dziękuję.
- W takim razie chodzmy. Obejrzymy najpierw Długą Galerię, pokażę ci
rodzinne portrety.
Gdy wychodzili, w pokoju pojawiła się Rosa.
- Buon giorno, signorina - przywitała Sophię z uśmiechem.
- Buon giorno.
- Czy życzy pani sobie, żebym przyniosła śniadanie?
- Nie, dziękuję, Roso. Poczekam na lunch.
- Czy zjedzą państwo lunch i kolację w pałacu? - Rosa zwróciła się do Stephena.
- Kolację zjemy tutaj, a lunch na mieście. Będziemy zwiedzać Wenecję.
Rosa skinęła głową i zapytała:
- Polubiła pani nasze miasto, signorina Jordan?
- O tak! To miłość od pierwszego wejrzenia.
Rosa uśmiechnęła się.
- Pamiętam, że było podobnie, kiedy pani oj...
- Musimy już iść - przerwał jej Stephen niegrzecznie. Sophia spojrzała na niego
zaskoczona. - Wrócimy wieczorem. - Skierował się do drzwi. Odwrócił się z ręką na
klamce. - Roso, przekaż Angelowi, że kolacja ma być na ósmą.
- Dobrze, signore Stefano.
- Gdyby było coś pilnego, jakiś czas będziemy w Długiej Galerii lub w starych
apartamentach na piętrze.
Objął Sophię w pasie i poprowadził ją przez hol ku schodom.
53
S
R
Sophia zastanawiała się, dlaczego zachował się tak szorstko wobec Rosy. To
było niepodobne do niego. Zupełnie nie w jego stylu.
ROZDZIAA SIÓDMY
Długa Galeria wyglądała wspaniale. Na ścianach wisiały w rzędach stare obrazy,
niektóre miały prawie sześćset lat. Podłoga była marmurowa, sufit bogato zdobiony.
- To jest jeden z tych najbardziej godnych uwagi. - Stephen wskazał portret
mężczyzny o srogiej twarzy i czarnych brwiach, ubranego w tradycyjny strój dożów. -
Giovanni Fortuna był dożą pod koniec czternastego wieku. Obraz namalował Gentile
Bellini. A to jest prapraprababka cioci Fran - wskazał portret przedstawiający
znamienitą starą damę z wyniosłą miną; damę namalowano w czarnej sukni, miała na
szyi podwójny sznur lśniących pereł. - Portret malował Rafael Anafesto.
Sophia przypomniała sobie perły, które namalował jej ojciec, jako element stroju
Wenecjanki".
- Te perły są przepiękne.
Stephen zerknął na nią, po czym odpowiedział:
- Tak, to są słynne Padewskie Perły. Te, które Paolo miał nadzieję przejąć.
Sophia chciała zapytać, co się z nimi stało, ale Stephen przeszedł już do
następnego obrazu.
- To jest Foscari...
Szli wzdłuż galerii, a Stephen opowiadał o poszczególnych portretach - kogo
przedstawiają i kto dany obraz namalował.
- A ten? - Sophia wskazała portret pięknej ciemnowłosej dziewczyny. Jej fryzura
i strój wskazywały na lata trzydzieste dwudziestego wieku.
- Modelką była Lucia Fortuna, daleka kuzynka, która mieszkała w Weronie.
Malarz jest nieznany.
Podeszli do portretu dwóch małych dziewczynek, w wieku około czterech lat,
siedzących obok siebie ze złożonymi na kolanach rączkami. Obie miały ciemne włosy i
ciemne oczy, były ubrane w identyczne różowe sukienki z falbankami, we włosach
miały wstążki tego samego koloru.
- Blizniaczki! - wykrzyknęła Sophia. - Jak miały na imię?
- Silvia i Francesca. Silvia, ta po lewej, to moja mama. A po prawej ciocia Fran.
Zawsze były sobie bardzo bliskie - powiedział z nutą smutku.
- Czy twoja mama żyje?
54
S
R
- Tak. Nadal jest piękna i nie wygląda na swoje lata.
- Czy jest tu jakiś inny jej portret? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
- Może w takim razie kawa albo herbata? Sok pomarańczowy?
- Poproszę kawę, jeśli to nie kłopot.
- %7ładen kłopot. Gorąca kawa powinna być jeszcze w pokoju śniadaniowym.
- Nie chcę odrywać cię od pracy - powiedziała Sophia, widząc, że zamierza jej
towarzyszyć.
- Załatwiłem już wszystkie pilne sprawy. Inne mogą poczekać.
Poprowadził ją do pięknego pokoju śniadaniowego, gdzie na kredensie stał na
podgrzewaczu dzbanek z kawÄ….
Stephen napełnił dwie filiżanki. Do kawy Sophii dodał cukru i śmietanki, bo
wiedział, że taką lubi. Sam wolał czarną bez cukru.
Przez kilka sekund siedzieli i pili kawÄ™ w milczeniu.
- Dokąd dzisiaj pójdziemy? - zapytał po chwili.
- Cała Wenecja czeka, żeby ją odkrywać.
Sophia postanowiła trochę okiełznać swoją ekscytację.
- Sądziłam, że przyjechałam tu do pracy - powiedziała z poważną miną.
- Jeśli tak nalegasz, możesz pracować przez godzinę, potem wychodzimy.
Zdecyduj, co chcesz najpierw zobaczyć.
- Nie wiem, wolę zdać się na ciebie. - Po chwili wahania dodała: - Któregoś dnia
chciałabym wstąpić do baru U Harry'ego. Wiem, że to bardzo turystyczne miejsce,
ale...
- Wcale nie. Absolutnie nie można tego pominąć. - Wypił łyk kawy. - Otwarto go
w latach trzydziestych i wiele sławnych osób tam bywało, na przykład Ernest
Hemingway i Maria Callas. Nawet dzisiaj to nie jest bar tylko dla turystów.
Przychodzą tam różni ciekawi ludzie - pisarze, fotograficy, gwiazdy filmowe, artyści
bogaci i popularni. Może zmienisz zdanie i zamiast pracować pójdziemy...? - Posłał jej
52
S
R
łobuzerski uśmiech.
Sophia zawahała się. Jednak przeważyło poczucie odpowiedzialności i
samodyscyplina.
- Mówiłeś, że pierwsza prezentacja obrazów ma się odbyć za sześć tygodni?
- Zgadza siÄ™.
- W takim razie powinnam najpierw je zobaczyć i ocenić, jak dużo pracy
wymagają. Potem zdecyduję, czy mogę wyjść.
- Oto kobieta z zasadami.
- Występuje równie często jak mężczyzna z zasadami - odparła.
- Niestety, nie znałem ich wiele. Może spotykałem się z niewłaściwymi
kobietami, jak zasugerowałaś wczoraj.
- Mówisz to z goryczą.
- Raczej z rozczarowaniem. Jeszcze kawy?
- Nie, dziękuję.
- W takim razie chodzmy. Obejrzymy najpierw Długą Galerię, pokażę ci
rodzinne portrety.
Gdy wychodzili, w pokoju pojawiła się Rosa.
- Buon giorno, signorina - przywitała Sophię z uśmiechem.
- Buon giorno.
- Czy życzy pani sobie, żebym przyniosła śniadanie?
- Nie, dziękuję, Roso. Poczekam na lunch.
- Czy zjedzą państwo lunch i kolację w pałacu? - Rosa zwróciła się do Stephena.
- Kolację zjemy tutaj, a lunch na mieście. Będziemy zwiedzać Wenecję.
Rosa skinęła głową i zapytała:
- Polubiła pani nasze miasto, signorina Jordan?
- O tak! To miłość od pierwszego wejrzenia.
Rosa uśmiechnęła się.
- Pamiętam, że było podobnie, kiedy pani oj...
- Musimy już iść - przerwał jej Stephen niegrzecznie. Sophia spojrzała na niego
zaskoczona. - Wrócimy wieczorem. - Skierował się do drzwi. Odwrócił się z ręką na
klamce. - Roso, przekaż Angelowi, że kolacja ma być na ósmą.
- Dobrze, signore Stefano.
- Gdyby było coś pilnego, jakiś czas będziemy w Długiej Galerii lub w starych
apartamentach na piętrze.
Objął Sophię w pasie i poprowadził ją przez hol ku schodom.
53
S
R
Sophia zastanawiała się, dlaczego zachował się tak szorstko wobec Rosy. To
było niepodobne do niego. Zupełnie nie w jego stylu.
ROZDZIAA SIÓDMY
Długa Galeria wyglądała wspaniale. Na ścianach wisiały w rzędach stare obrazy,
niektóre miały prawie sześćset lat. Podłoga była marmurowa, sufit bogato zdobiony.
- To jest jeden z tych najbardziej godnych uwagi. - Stephen wskazał portret
mężczyzny o srogiej twarzy i czarnych brwiach, ubranego w tradycyjny strój dożów. -
Giovanni Fortuna był dożą pod koniec czternastego wieku. Obraz namalował Gentile
Bellini. A to jest prapraprababka cioci Fran - wskazał portret przedstawiający
znamienitą starą damę z wyniosłą miną; damę namalowano w czarnej sukni, miała na
szyi podwójny sznur lśniących pereł. - Portret malował Rafael Anafesto.
Sophia przypomniała sobie perły, które namalował jej ojciec, jako element stroju
Wenecjanki".
- Te perły są przepiękne.
Stephen zerknął na nią, po czym odpowiedział:
- Tak, to są słynne Padewskie Perły. Te, które Paolo miał nadzieję przejąć.
Sophia chciała zapytać, co się z nimi stało, ale Stephen przeszedł już do
następnego obrazu.
- To jest Foscari...
Szli wzdłuż galerii, a Stephen opowiadał o poszczególnych portretach - kogo
przedstawiają i kto dany obraz namalował.
- A ten? - Sophia wskazała portret pięknej ciemnowłosej dziewczyny. Jej fryzura
i strój wskazywały na lata trzydzieste dwudziestego wieku.
- Modelką była Lucia Fortuna, daleka kuzynka, która mieszkała w Weronie.
Malarz jest nieznany.
Podeszli do portretu dwóch małych dziewczynek, w wieku około czterech lat,
siedzących obok siebie ze złożonymi na kolanach rączkami. Obie miały ciemne włosy i
ciemne oczy, były ubrane w identyczne różowe sukienki z falbankami, we włosach
miały wstążki tego samego koloru.
- Blizniaczki! - wykrzyknęła Sophia. - Jak miały na imię?
- Silvia i Francesca. Silvia, ta po lewej, to moja mama. A po prawej ciocia Fran.
Zawsze były sobie bardzo bliskie - powiedział z nutą smutku.
- Czy twoja mama żyje?
54
S
R
- Tak. Nadal jest piękna i nie wygląda na swoje lata.
- Czy jest tu jakiś inny jej portret? [ Pobierz całość w formacie PDF ]