[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To okres, w którym odczucia Elaine w stosunku do siostry oscylują między jedną skrajnością a
drugą. Kiedy Kath przepada na wiele tygodni, Elaine kręci się jak na szpilkach. Dlaczego nie telefonu-
je? Dokąd ją poniosło? Kiedy się wreszcie pojawia, niepokój zostaje nagle wyparty przez porywy zło-
R
L
T
śliwości: aha, jest beztroska, frywolny pasikonik wśród uwijających się mozolnie mrówek; jej
piękno to ciągła niespodzianka. Aatwo zapomnieć, jakie robi wrażenie.
To szukaj uważnie radzi sucho Elaine.
Nie ufa osądowi Kath. W jej głosie odzywa się kąśliwa drwina. I jest tego świadoma. Ale Kath
się śmieje.
Och, tak. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo uważam.
Zmiech się urywa. Nagle poważnieje, jest skupiona, zamyślona. Osowiałym wzrokiem omiata
pokój domowy rozgardiasz i nieład. W końcu zatrzymuje się na brzuchu Elaine.
Czy to jest takie cudowne? pyta. To wszystko?
R
L
T
Głosy
Słuchaj mówi. Tu Nick. Wiem, wiem, jestem ostatnią osobą na kuli ziemskiej, którą
chciałbyś usłyszeć po drugiej stronie linii telefonicznej, i ja oczywiście to rozumiem, nie zdziwię, się,
jeśli rzucisz słuchawką, ale musiałem spróbować, musiałem, tak? Pomyślałem sobie, że byłoby dobrze,
gdybyśmy porozmawiali, ty i ja, dobrze wiem, że masz pełne prawo spuścić mnie na drzewo, mówię to
szczerze, ale... Wiesz, myślę sobie, raz kozie śmierć, co mi tam, zadzwonię i już, gorzej być nie może,
przynajmniej w mojej sytuacji. I, Boże, wiem, co musisz czuć, naprawdę, uwierz mi, Glyn... Chciałem
tylko powiedzieć, może pomyślisz, że to bezczelność z mojej strony, chciałem tylko powiedzieć, no...
że to nie tak, jak myślisz, absolutnie nie. To znaczy, wiem, z twojego punktu widzenia to wszystko jest
podłe, ale ja czuję się nie inaczej, jeśli tylko byłoby mi wolno co nieco wyjaśnić, pogadać, tak od ser-
ca, to być może spojrzałbyś na to innymi oczami, zobaczyłbyś to inaczej, zobaczyłbyś mnie inaczej.
To kwestia punktu widzenia, naprawdę, chodzi o to, że... Glyn, jesteś tam jeszcze?
Glyn burknął pod nosem, że tak, słucha go zastanawiając się w duchu, po co to robi.
Och, Boże, dzięki. Dzięki, że dajesz mi szansę. Słuchaj, chodzi mi o to, że... ee... że to było
cholernie głupie, to w ogóle nie było nic ważnego, dziecinny błąd. Nie mam pojęcia, co nas napadło,
co mnie napadło. Wiem, każdy tak może powiedzieć, prawda? No, może ty nie. Ty masz więcej oleju
w głowie, zawsze uważałem cię za równego gościa, który twardo stoi na ziemi i wie co robi, dlatego
też pomyślałem, żeby zadzwonić do ciebie, rozumiesz, żeby spróbować porozmawiać.
Jeśli się nie mylę, właśnie to robisz odezwał się Glyn. Ale w jakim celu?
Ach, tak... yy... Chodzi o parę spraw, Glyn. To znaczy, przede wszystkim, o mnie i Kath.
Jedną rzecz musisz zrozumieć; to się skończyło, zanim się na dobre zaczęło. Nie była to długa historia.
I absolutnie nie miała żadnego wpływu na inne sprawy, na innych, na mnie i Elaine, na ciebie i Kath;
małżeństwa były naprawdę ważne, uwierz mi. Oboje o tym wiedzieliśmy wówczas. Ona... hm... mówię
ci to zupełnie szczerze, ja wiedziałem, że... że ona sercem jest gdzie indziej. Jeśli chodzi o mnie, to,
cóż... po prostu za daleko się zapędziłem. W końcu ona była tak niewiarygodnie... wiesz, straciłem
głowę. Ale tylko na jakiś czas, właśnie to usiłuję wytłumaczyć. To była jakaś lunatyczna noc, zapo-
mnienie. Właśnie po to... wiesz, właśnie po to dzwonię, żeby ci to powiedzieć, Glyn. To już dawno
minęło, to jest za nami, Kath też już nie ma... Przecież najrozsądniej byłoby już o tym zapomnieć... nic
z tym nie zrobimy, nie cofniemy czasu, żyjmy dalej...
Glyn wtrąca, że, jeśli o niego chodzi, to żyje dalej.
Właśnie, Glyn, ty taki jesteś, rozsądny i chłodny. To znaczy, mam na myśli to, że ty to ro-
zumiesz w odpowiednich proporcjach, podchodzisz do tego racjonalnie, mówię to z ręką na sercu,
bardzo mnie to cieszy, naprawdę, lżej mi na duszy, dzięki Bogu do ciebie zadzwoniłem, a musisz wie-
dzieć, że nie przyszło mi to łatwo, przeżywałem prawdziwe katusze, teraz czuję się lepiej, jakbyś mi
R
L
T
kamień z serca zdjął. Sęk tylko w tym, że ee... Elaine reaguje zupełnie inaczej. O tym też chciałbym z
tobą porozmawiać. Ona, wiesz, wszystko wyolbrzymia, przesadza nad miarę. Glyn, co tu dużo mówić,
wiesz, ona wyrzuciła mnie z domu...
Glyn, który po początkowym zirytowaniu i fazie szczerego lekceważenia zdążył już popaść w
krańcowe znudzenie, teraz się nagle ożywił. To ci niespodzianka!
Mieszkam u Polly. Mówię ci to bez wstydu, Glyn. Nie jestem w najlepszej formie. To jest...
to mnie przerasta, moim zdaniem to jakaś paranoja. To znaczy, oczywiście, rozumiem, co ona może
czuć, ale czy tak musi być? Ona nie chce ze mną rozmawiać. Polly mówi, że nie trafiają do niej żadne
argumenty. Glyn, to, co mnie spotkało, jest... Elaine zawsze miała dla ciebie czas, szanuje cię, wiem o [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
To okres, w którym odczucia Elaine w stosunku do siostry oscylują między jedną skrajnością a
drugą. Kiedy Kath przepada na wiele tygodni, Elaine kręci się jak na szpilkach. Dlaczego nie telefonu-
je? Dokąd ją poniosło? Kiedy się wreszcie pojawia, niepokój zostaje nagle wyparty przez porywy zło-
R
L
T
śliwości: aha, jest beztroska, frywolny pasikonik wśród uwijających się mozolnie mrówek; jej
piękno to ciągła niespodzianka. Aatwo zapomnieć, jakie robi wrażenie.
To szukaj uważnie radzi sucho Elaine.
Nie ufa osądowi Kath. W jej głosie odzywa się kąśliwa drwina. I jest tego świadoma. Ale Kath
się śmieje.
Och, tak. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo uważam.
Zmiech się urywa. Nagle poważnieje, jest skupiona, zamyślona. Osowiałym wzrokiem omiata
pokój domowy rozgardiasz i nieład. W końcu zatrzymuje się na brzuchu Elaine.
Czy to jest takie cudowne? pyta. To wszystko?
R
L
T
Głosy
Słuchaj mówi. Tu Nick. Wiem, wiem, jestem ostatnią osobą na kuli ziemskiej, którą
chciałbyś usłyszeć po drugiej stronie linii telefonicznej, i ja oczywiście to rozumiem, nie zdziwię, się,
jeśli rzucisz słuchawką, ale musiałem spróbować, musiałem, tak? Pomyślałem sobie, że byłoby dobrze,
gdybyśmy porozmawiali, ty i ja, dobrze wiem, że masz pełne prawo spuścić mnie na drzewo, mówię to
szczerze, ale... Wiesz, myślę sobie, raz kozie śmierć, co mi tam, zadzwonię i już, gorzej być nie może,
przynajmniej w mojej sytuacji. I, Boże, wiem, co musisz czuć, naprawdę, uwierz mi, Glyn... Chciałem
tylko powiedzieć, może pomyślisz, że to bezczelność z mojej strony, chciałem tylko powiedzieć, no...
że to nie tak, jak myślisz, absolutnie nie. To znaczy, wiem, z twojego punktu widzenia to wszystko jest
podłe, ale ja czuję się nie inaczej, jeśli tylko byłoby mi wolno co nieco wyjaśnić, pogadać, tak od ser-
ca, to być może spojrzałbyś na to innymi oczami, zobaczyłbyś to inaczej, zobaczyłbyś mnie inaczej.
To kwestia punktu widzenia, naprawdę, chodzi o to, że... Glyn, jesteś tam jeszcze?
Glyn burknął pod nosem, że tak, słucha go zastanawiając się w duchu, po co to robi.
Och, Boże, dzięki. Dzięki, że dajesz mi szansę. Słuchaj, chodzi mi o to, że... ee... że to było
cholernie głupie, to w ogóle nie było nic ważnego, dziecinny błąd. Nie mam pojęcia, co nas napadło,
co mnie napadło. Wiem, każdy tak może powiedzieć, prawda? No, może ty nie. Ty masz więcej oleju
w głowie, zawsze uważałem cię za równego gościa, który twardo stoi na ziemi i wie co robi, dlatego
też pomyślałem, żeby zadzwonić do ciebie, rozumiesz, żeby spróbować porozmawiać.
Jeśli się nie mylę, właśnie to robisz odezwał się Glyn. Ale w jakim celu?
Ach, tak... yy... Chodzi o parę spraw, Glyn. To znaczy, przede wszystkim, o mnie i Kath.
Jedną rzecz musisz zrozumieć; to się skończyło, zanim się na dobre zaczęło. Nie była to długa historia.
I absolutnie nie miała żadnego wpływu na inne sprawy, na innych, na mnie i Elaine, na ciebie i Kath;
małżeństwa były naprawdę ważne, uwierz mi. Oboje o tym wiedzieliśmy wówczas. Ona... hm... mówię
ci to zupełnie szczerze, ja wiedziałem, że... że ona sercem jest gdzie indziej. Jeśli chodzi o mnie, to,
cóż... po prostu za daleko się zapędziłem. W końcu ona była tak niewiarygodnie... wiesz, straciłem
głowę. Ale tylko na jakiś czas, właśnie to usiłuję wytłumaczyć. To była jakaś lunatyczna noc, zapo-
mnienie. Właśnie po to... wiesz, właśnie po to dzwonię, żeby ci to powiedzieć, Glyn. To już dawno
minęło, to jest za nami, Kath też już nie ma... Przecież najrozsądniej byłoby już o tym zapomnieć... nic
z tym nie zrobimy, nie cofniemy czasu, żyjmy dalej...
Glyn wtrąca, że, jeśli o niego chodzi, to żyje dalej.
Właśnie, Glyn, ty taki jesteś, rozsądny i chłodny. To znaczy, mam na myśli to, że ty to ro-
zumiesz w odpowiednich proporcjach, podchodzisz do tego racjonalnie, mówię to z ręką na sercu,
bardzo mnie to cieszy, naprawdę, lżej mi na duszy, dzięki Bogu do ciebie zadzwoniłem, a musisz wie-
dzieć, że nie przyszło mi to łatwo, przeżywałem prawdziwe katusze, teraz czuję się lepiej, jakbyś mi
R
L
T
kamień z serca zdjął. Sęk tylko w tym, że ee... Elaine reaguje zupełnie inaczej. O tym też chciałbym z
tobą porozmawiać. Ona, wiesz, wszystko wyolbrzymia, przesadza nad miarę. Glyn, co tu dużo mówić,
wiesz, ona wyrzuciła mnie z domu...
Glyn, który po początkowym zirytowaniu i fazie szczerego lekceważenia zdążył już popaść w
krańcowe znudzenie, teraz się nagle ożywił. To ci niespodzianka!
Mieszkam u Polly. Mówię ci to bez wstydu, Glyn. Nie jestem w najlepszej formie. To jest...
to mnie przerasta, moim zdaniem to jakaś paranoja. To znaczy, oczywiście, rozumiem, co ona może
czuć, ale czy tak musi być? Ona nie chce ze mną rozmawiać. Polly mówi, że nie trafiają do niej żadne
argumenty. Glyn, to, co mnie spotkało, jest... Elaine zawsze miała dla ciebie czas, szanuje cię, wiem o [ Pobierz całość w formacie PDF ]