[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
L
T
Powtórzyła te same słowa chyba po raz setny, a Niccolo tylko westchnął w odpo-
wiedzi. Znajdowali się w jej mieszkaniu, nieco zmęczeni po podróży prywatnym odrzu-
towcem, który wylądował w Londynie zaledwie przed godziną.
Niccolo raz jeszcze zdołał ugryzć się w język, choć miał ogromną ochotę
gwałtownie zareagować na jej słowa. Jego propozycja przełożenia na jutro wyjazdu do
rodziców Dani wydawała mu się całkiem sensowna, w końcu dziewczyna słaniała się ze
zmęczenia po wyczerpującej podróży, a on miał tego wieczoru sprawy do załatwienia w
Londynie. Tymczasem Dani wcale nie zamierzała przyznać mu racji.
- Daniello, kwestia tego, czy pojadę z tobą do Gloucestershire, czy też nie, w ogóle
nie podlega dyskusji, zrozum to wreszcie! - zagrzmiał. - Musimy tylko dojść do
porozumienia w związku z terminem wyjazdu.
- Już postanowiłam...
- Zachowujesz się niedorzecznie. Jak możesz proponować, żebyśmy jeszcze tej
nocy wyruszali w trzygodzinną podróż? - jęknął.
- Nie ma w tym nic niedorzecznego - żachnęła się Dani.
W gruncie rzeczy wiedziała, że nie ma żadnego logicznego powodu, dla którego
musieliby natychmiast wyruszyć w drogę. Sprawa wydawała się oczywista, lecz Dani
pragnęła postawić na swoim, choć sama nie rozumiała dlaczego.
Doskwierało jej zmęczenie, po kilku godzinach w podróży była przewrażliwiona,
na dodatek zdenerwowana milczącą dezaprobatą Niccola. Nawet luksusowy lot jego
osobistym odrzutowcem i doskonała obsługa stewarda, który spełniał wszystkie jej
życzenia, nie mogły naprawić sytuacji. Niccolo nie odzywał się do niej, a ona nie czuła
się odpowiedzialna za jego paskudny humor.
- W mojej starannie przemyślanej opinii twój pomysł jest nie do przyjęcia, niestety
- zauważył rzeczowo Niccolo.
- Och, w twojej starannie przemyślanej opinii? - zadrwiła. - Rzeczywiście, to
wszystko zmienia. Jesteś tak przenikliwy, że należy ci się pomnik.
Niccolo westchnął ciężko. Wiedział doskonale, że Daniella dąży do konfrontacji, a
on nie zamierzał ulegać emocjom.
R
L
T
Musiała zrozumieć, jak nierozważny był jej pomysł pośpiesznej, trzygodzinnej
wyprawy samochodem. Wieczór zbliżał się wielkimi krokami, a oboje padali z nóg, więc
bezpieczeństwo przejazdu stało pod ogromnym znakiem zapytania. Poza tym naprawdę
miał pewną sprawę do załatwienia w Londynie, i to jeszcze tego wieczoru.
- Daniello, bardzo cię proszę - wycedził najspokojniej jak potrafił. - Zastanów się
dobrze, przez wzgląd na dziecko, nie na mnie.
Dani spojrzała na niego wilkiem.
- To był cios poniżej pasa! - burknęła.
Sfrustrowany Niccolo niemal zazgrzytał zębami.
- Zamierzam uciekać się do wszelkich dostępnych mi metod, żebyś wreszcie
zmieniła zdanie!
- Zatem zgoda, Niccolo. - Opadła na jeden z foteli w swoim ciasnym, ale wygodnie
urządzonym salonie. - Jutro pojadę do rodziców w odwiedziny.
- Nie, Daniello, pojedziemy do nich razem - poprawił ją szorstko. - Czy naprawdę
musimy toczyć boje nawet o takie błahostki?
- Tak, musimy - odparła z goryczą.
Nie mogła przecież stać się czymś w rodzaju nieistotnego dodatku do życia
Niccola, zaledwie matką jego dziecka. Musiała stawić mu czoło, bez względu na
zmęczenie fizyczne i wyczerpanie emocjonalne.
Niccolo znowu westchnął.
- Chyba najlepiej będzie, jeśli teraz dam ci spokój - postanowił. - Na dzisiejszy
wieczór mam zaplanowane spotkanie, ale będę u Eleni, gdybyś mnie potrzebowała.
- Nie będę - oznajmiła natychmiast.
Niccolo tylko zacisnął usta.
- W razie konieczności znajdziesz mnie u Eleni - powtórzył niemal złowrogo. -
Jutro rano wrócę tutaj, a potem razem udamy się z wizytą do twoich rodziców. Teraz
muszę cię zostawić, Daniello.
- Nie ma sprawy - przytaknęła głucho i opuściła głowę.
- Daniello, czy na pewno dobrze się czujesz? - spytał nagle zaniepokojony.
R
L
T
- Czego ode mnie chcesz, Niccolo? - Jej zmęczenie gdzieś się ulotniło i spojrzała
na niego ze złością. - Przyleciałeś ze mną do Anglii, choć wcale tego nie chciałam. Jutro
zamierzasz towarzyszyć mi podczas wizyty u rodziców, na co również nie mam ochoty.
Co jeszcze wymyślisz?! - krzyknęła z furią, a jej dłonie same zacisnęły się w pięści.
Niccolo zamierzał burknąć coś kąśliwie, ale tylko pokręcił głową, odwrócił się i
szybko opuścił jej mieszkanie. Wiedział, że jeszcze kilka sekund i straci resztki
cierpliwości, a wówczas powie coś, czego z pewnością pożałuje.
Dani powiodła za nim wzrokiem i z ciężkim sercem patrzyła, jak Niccolo zamyka
za sobą drzwi mieszkania. Czuła smutek, ale także złość na siebie za to, że potrzebowała
tego mężczyzny.
Za to, że go kochała.
Następnego ranka część jej furii zniknęła bez śladu, więc Dani spokojnie otworzyła
drzwi, wpuściła Niccola, po czym wyszła z nim do samochodu, żeby wyruszyć w drogę
do Gloucestershire.
Była spokojniejsza i znacznie bardziej zdecydowana. Wczorajszego ranka
popełniła błąd, idąc do łóżka z Niccolem, ale nie zamierzała ponownie doprowadzać do
żadnych tego rodzaju sytuacji. Inna sprawa, że Niccolo wcale do tego nie dążył.
Zachowywał się zaskakująco obcesowo i chłodno, nie okazywał jej nawet odrobiny
czułości czy choćby sympatii. W milczeniu otworzył drzwi samochodu, by wsiadła, a
następnie z ponurą miną zajął miejsce za kierownicą.
Zerknęła na niego z ukosa, kiedy włączał się do gęstego ruchu ulicznego w
Londynie. Konsekwentnie się nie odzywał, z wyjątkiem zdawkowego powitania, gdy
wcześniej wpuściła go na chwilę do mieszkania.
Czyżby niezbyt długie godziny rozłąki wystarczyły, by oboje doszli do
identycznych wniosków? Może zrozumiał, że jego oświadczyny były tylko impulsywną
reakcją na wieść o ciąży? Zapewne pojął, że mimo wszystko nie powinien się wiązać z
osobą, która nie była mu szczególnie bliska.
Byłoby lepiej dla nich obojga, gdyby Niccolo podjął właśnie taką decyzję.
Postanowiła dyskretnie to wybadać.
R
L
T
- Dzisiaj rano sprawiasz wrażenie trochę... zaabsorbowanego. Czyżby wieczorne
spotkanie w interesach nie przebiegło po twojej myśli? - spytała pozornie lekkim tonem.
Niccolo wcale nie był zaabsorbowany, tylko potwornie wściekły. Nie złościł się
jednak na Daniellę, jego irytację, bliską niekontrolowanej furii, wywoływała zupełnie
inna osoba. Teraz musiał przede wszystkim zapanować nad emocjami i z wyjątkową
starannością dobierać słowa.
- Daniello, nie przypominam sobie, abym wspominał, że chodzi o spotkanie w
interesach - odparł z identyczną lekkością.
- Och... - mruknęła Dani po kilkusekundowym namyśle.
Niccolo poniewczasie zdał sobie sprawę z własnego błędu.
- Nie było to także spotkanie towarzyskie - zapewnił ją pośpiesznie. - Sprawa miała
zupełnie inny charakter...
Zawiesił głos, gdyż nie miał pojęcia, jak nazwać swoją wieczorną wizytę w
mieszkaniu Philipa Maddoxa. Czy poszedł tam, bo tak mu nakazywała sumienność, czy
też po prostu chciał poznać prawdę o jego małżeństwie z Daniellą? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl