[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Myślę o twojej matce.
Nora kiwnęła głową.
- Mnie, na początku, wydawało się to wszystko
szalenie zabawne. %7łycie jako ciągła przygoda. Kie
dy miał pieniądze, zabierał mnie i mamę do dro
gich restauracji, dawał mi prezenty. Mijał tydzień
i przyprowadzał do domu handlarza, wyprzedawał
meble, srebra rodzinne mamy, jej biżuterię. Oczywiś
cie, mówił, że za kilka dni to wszystko odkupi.
Matka nieraz była u kresu wytrzymałości, ale oboje
pochodzili ze starych nowoorleańskich rodzin z trady
cjami i pretensjami. W tej sytuacji rozwód zdawał się
nie wchodzić w grę. A poza tym matka była gotowa
zrobić wiele, by uratować małżeństwo. W końcu
jednak zaczynało już brakować jej sił. Pewnego dnia
ojciec odszedł.
Wypiła resztę wina i bez przekonania skubnęła
znów nieco sałaty.
David patrzył na nią ze współczuciem. Ale kiedy
podniosła wzrok, uśmiechnął się do niej szybko. Bał się,
że może poczuć się dotknięta, zraniona w swojej dumie.
- Przepraszam cię, że tyle mówię o sobie. Już
koniec. Czuję się dużo lepiej.
- Ależ mów dalej. Wszystko jest dla mnie ważne.
Chcę wiedzieć o tobie jak najwięcej - zapewnił ją
z ożywieniem. - Opowiedz, co się działo, kiedy zo
stałyście same z matką.
- Po roku wyprowadziłyśmy się z domu. Nie by
łyśmy w stanie spłacać rat i bank go zajął. Wynajęłyś
my mniejszy i w tańszej dzielnicy. - Nora westchnęła
smutno. - Sam rozumiesz, że nienawidziłam tego no
wego miejsca. Wszystko było tam takie inne, obce. No
i było oczywiste, że zmusiła nas do tego bieda.
Wstydziłam się zapraszać tam moje dawne koleżanki.
Zresztą i tak wkrótce zmieniłam szkołę. Z tych samych
powodów, dla których musiałyśmy się przeprowadzić.
- Przygryzła wargi. - Ale nie opowiadam ci tego,
żebyś się nade mną użalał - zastrzegła się i spojrzała
mu prosto w oczy.
David chciał zaprzeczyć, ale nie dała mu dojść do
słowa.
- Było, minęło. Od mojego ojca nie dostałam może
wiele, ale jedno na pewno. Odziedziczyłam po nim
dobry gust - roześmiała się. - A więc coś, bez czego
nie można się obejść w moim zawodzie.
- Nie można natomiast powiedzieć, że odziedziczy
łaś jego specyficzne poczucie odpowiedzialności - za
uważył David z uśmiechem.
- No tak - pokiwała głową. - Chociaż nie. Ta jego
cecha też w jakiś sposób znalazła we mnie swoje
potwierdzenie, choć na odwrót: nauczyłam się polegać
tylko na samej sobie. Przyrzekłam sobie pewnego dnia,
że nigdy już nie będę klepać biedy. Zacisnęłam zęby
i poszłam do szkoły biznesu. Był nawet taki semestr czy
dwa, że studiowałam na trzech kursach równocześnie.
- Co za kobieta! - W okrzyku Davida było więcej
podziwu niż rozbawienia.
- Strasznie gadatliwa, chcesz powiedzieć, tak?
- roześmiała się nerwowo.
- Daj spokój. Już ci powiedziałem: chętnie słu
cham, bo to pomaga mi lepiej cię poznać.
Z wyrazu twarzy Nory zorientował się, że znowu
jest gotowa zamknąć się przed nim, szybko więc zadał
następne pytanie.
- A kiedy umarła twoja matka?
- Wkrótce potem jak poszłam do szkoły biznesu.
To dziwne - pokręciła głową - życie z moim ojcem
było dla niej udręką, ale dziś myślę, że kiedy się
rozstali, wcale nie była szczęśliwsza. Te wariackie lata,
jakie spędziła u boku mojego ojca, jeśli tak w ogóle
można powiedzieć o jej związku z Phillipem Chase'em
- uśmiechnęła się do siebie - miały dla niej zawsze
jakiś chorobliwy urok. Bardzo pilnowała się przede
mną, żeby o tym nie mówić, ale nieustannie do
tego wracała, choć często nie wprost. To było silniejsze
od niej.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. David
postanowił zadać jej jeszcze jedno pytanie, choć z góry
znał odpowiedz.
- Czy chcesz, żebym był obecny przy tym spot
kaniu?
- Nie. - Nora pokręciła głową. - Jestem zresztą
pewna, że nie potrwa długo. O czym mamy ze sobą
mówić po tych piętnastu latach? - Zmusiła się do
uśmiechu. - No, na mnie już czas - zauważyła, od
suwając się z krzesłem od stolika.
Wyszli razem na ulicę. Pogoda się zmieniła. Wy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
Myślę o twojej matce.
Nora kiwnęła głową.
- Mnie, na początku, wydawało się to wszystko
szalenie zabawne. %7łycie jako ciągła przygoda. Kie
dy miał pieniądze, zabierał mnie i mamę do dro
gich restauracji, dawał mi prezenty. Mijał tydzień
i przyprowadzał do domu handlarza, wyprzedawał
meble, srebra rodzinne mamy, jej biżuterię. Oczywiś
cie, mówił, że za kilka dni to wszystko odkupi.
Matka nieraz była u kresu wytrzymałości, ale oboje
pochodzili ze starych nowoorleańskich rodzin z trady
cjami i pretensjami. W tej sytuacji rozwód zdawał się
nie wchodzić w grę. A poza tym matka była gotowa
zrobić wiele, by uratować małżeństwo. W końcu
jednak zaczynało już brakować jej sił. Pewnego dnia
ojciec odszedł.
Wypiła resztę wina i bez przekonania skubnęła
znów nieco sałaty.
David patrzył na nią ze współczuciem. Ale kiedy
podniosła wzrok, uśmiechnął się do niej szybko. Bał się,
że może poczuć się dotknięta, zraniona w swojej dumie.
- Przepraszam cię, że tyle mówię o sobie. Już
koniec. Czuję się dużo lepiej.
- Ależ mów dalej. Wszystko jest dla mnie ważne.
Chcę wiedzieć o tobie jak najwięcej - zapewnił ją
z ożywieniem. - Opowiedz, co się działo, kiedy zo
stałyście same z matką.
- Po roku wyprowadziłyśmy się z domu. Nie by
łyśmy w stanie spłacać rat i bank go zajął. Wynajęłyś
my mniejszy i w tańszej dzielnicy. - Nora westchnęła
smutno. - Sam rozumiesz, że nienawidziłam tego no
wego miejsca. Wszystko było tam takie inne, obce. No
i było oczywiste, że zmusiła nas do tego bieda.
Wstydziłam się zapraszać tam moje dawne koleżanki.
Zresztą i tak wkrótce zmieniłam szkołę. Z tych samych
powodów, dla których musiałyśmy się przeprowadzić.
- Przygryzła wargi. - Ale nie opowiadam ci tego,
żebyś się nade mną użalał - zastrzegła się i spojrzała
mu prosto w oczy.
David chciał zaprzeczyć, ale nie dała mu dojść do
słowa.
- Było, minęło. Od mojego ojca nie dostałam może
wiele, ale jedno na pewno. Odziedziczyłam po nim
dobry gust - roześmiała się. - A więc coś, bez czego
nie można się obejść w moim zawodzie.
- Nie można natomiast powiedzieć, że odziedziczy
łaś jego specyficzne poczucie odpowiedzialności - za
uważył David z uśmiechem.
- No tak - pokiwała głową. - Chociaż nie. Ta jego
cecha też w jakiś sposób znalazła we mnie swoje
potwierdzenie, choć na odwrót: nauczyłam się polegać
tylko na samej sobie. Przyrzekłam sobie pewnego dnia,
że nigdy już nie będę klepać biedy. Zacisnęłam zęby
i poszłam do szkoły biznesu. Był nawet taki semestr czy
dwa, że studiowałam na trzech kursach równocześnie.
- Co za kobieta! - W okrzyku Davida było więcej
podziwu niż rozbawienia.
- Strasznie gadatliwa, chcesz powiedzieć, tak?
- roześmiała się nerwowo.
- Daj spokój. Już ci powiedziałem: chętnie słu
cham, bo to pomaga mi lepiej cię poznać.
Z wyrazu twarzy Nory zorientował się, że znowu
jest gotowa zamknąć się przed nim, szybko więc zadał
następne pytanie.
- A kiedy umarła twoja matka?
- Wkrótce potem jak poszłam do szkoły biznesu.
To dziwne - pokręciła głową - życie z moim ojcem
było dla niej udręką, ale dziś myślę, że kiedy się
rozstali, wcale nie była szczęśliwsza. Te wariackie lata,
jakie spędziła u boku mojego ojca, jeśli tak w ogóle
można powiedzieć o jej związku z Phillipem Chase'em
- uśmiechnęła się do siebie - miały dla niej zawsze
jakiś chorobliwy urok. Bardzo pilnowała się przede
mną, żeby o tym nie mówić, ale nieustannie do
tego wracała, choć często nie wprost. To było silniejsze
od niej.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu. David
postanowił zadać jej jeszcze jedno pytanie, choć z góry
znał odpowiedz.
- Czy chcesz, żebym był obecny przy tym spot
kaniu?
- Nie. - Nora pokręciła głową. - Jestem zresztą
pewna, że nie potrwa długo. O czym mamy ze sobą
mówić po tych piętnastu latach? - Zmusiła się do
uśmiechu. - No, na mnie już czas - zauważyła, od
suwając się z krzesłem od stolika.
Wyszli razem na ulicę. Pogoda się zmieniła. Wy [ Pobierz całość w formacie PDF ]