[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przemykali się wzdłuż rowów, grobli i przez zaśnieżone pola. Maria uniosła spódnice i
halki, a na twarz zsunęła czepek, tak że wystawał jej jedynie czubek nosa. Nikt nie
wziąłby jej za księżniczkę, jednak była kobietą i jej przyjaciele z lękiem myśleli, co by
było, gdyby dostali się w ręce zaciężnych knechtów.
Dlatego też na każdy odgłos szczęku broni chronili się skuleni pod osłoną krzaków i
zarośli.
119
- Czy idziemy dobrą drogą? - zapytała Maria cicho.
- Tak, w oddali widzę kontury zamku - odpowiedział Magnus.
- Jesteśmy już tak blisko Alexandra, a mimo to tak daleko od niego...
Ale Magnus nie tracił optymizmu.
- No, Mario - uścisnął jej dłoń. - Najgorsze za nami. Wkrótce nasza długa wyprawa
dobiegnie końca. Nic nam już nie przeszkodzi dotrzeć do celu. Choćby nie wiem co,
dostaniemy się do zamku. Wymagało to od nas wielu poświęceń, ale teraz, kiedy mogę
liczyć na poparcie twojego ojca, księcia Brandenburgii, i Stena Sture, pewien jestem
zwycięstwa.
Maria skinęła głową, nieobecna duchem.
Zgiełk walki nasilił się. Odnieśli wrażenie, że gdzieś w pobliżu toczy się bitwa. Ledwie
zdążyli się zastanowić, co robić dalej, znalezli się w samym jej centrum.
Endre podniósł z ziemi kuszę, leżącą obok martwego żołnierza. Na szczęście, bo oprócz
noża nie miał przy sobie innej broni.
- Musimy zawrócić - szepnął Magnus. - Widzicie tę spaloną zagrodę? Spróbujmy ją
obejść dookoła.
Z niezwykłą ostrożnością prześliznęli się obok jeszcze dymiących zgliszcz. Ocalało kilka
budynków gospodarczych, a kiedy przemykali się obok jednego z nich, drzwi się nagle
otworzyły i wytoczyło się kilku duńskich knechtów. Zaspani, jakby dopiero co zbudzili się
z drzemki, rozprostowywali kości.
Uciekinierzy padli na ziemię w nadziei, że nie zostaną dostrzeżeni, ale było już za pózno.
Duńczyk krzyknął głośno i rzucił się ku nim. Ruszyli biegiem ku zamkowi, drogę jednak
zagrodziła im rzeka o stromych brzegach. Zaczęli biec wzdłuż brzegu, koło uszu
przelatywały im ze świstem strzały.
- Nie uda nam się! - rozpaczała Maria.
- Mają nad nami przewagę! Musimy uciekać! - wołał Magnus.
Kolejni żołnierze wzmocnili pościg. Od trojga przyjaciół co prawda dzieliła ich dość
znaczna przestrzeń, ale strzały mogą razić na sporą odległość. Zmęczona Maria co
chwila wplątywała się w spódnice i potykała.
Dopadli jednak mostu.
120
- Uciekaj do lasu! - krzyknął Magnus do dziewczyny.
Posłuchała go.
- Endre, nie poradzimy sobie - rzekł Magnus drżącym głosem. - Jedyne co możemy, to
zatrzymać ich tu przy moście.
- Rozumiem - skinął głową przyjaciel. - Mam kuszę i pięć strzał. Biegnij za Marią!
Magnus wahał się przez chwilę, a potem położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Endre...
Endre spokojnie naciągnął kuszę i nie patrząc na Magnusa powiedział:
- Chcę prosić tylko o jedno, Magnusie! Bądz dla niej dobry!
- Przecież jestem, wiesz o tym. I Endre.... Nie powinienem... Ale tu chodzi o wielką
sprawę!
- Tak, Magnusie - przerwał mu przyjaciel i dodał: - Pozdrów ją ode mnie i powiedz, że...
Nie, zresztą to już nie ma znaczenia.
Magnus spuścił wzrok.
- Może właśnie tak będzie najlepiej, Endre? - szepnął i wycofał się do lasu.
- Gdzie Endre? - spytała go Maria, gdy ją odnalazł.
~ Zaraz nas dogoni. Pospiesz się, nie mamy dużo czasu.
Maria odwróciła się w milczeniu. Magnus chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
Endre stanął przy moście i napiął kuszę. Drżały mu ręce, usiłował uspokoić oddech, ale
bez powodzenia.
Zacisnął wargi, widząc żołnierzy zbliżających się wzdłuż przeciwległego brzegu. Może
miną mostek, pomyślał. Daremnie się jednak łudził, żołnierze doskonale wiedzieli, dokąd
skierowali się uciekinierzy.
Ziemia była twarda, zlodowaciała. Utworzyły się jednak kałuże, a w koleinach zebrała się
mazista breja.
121
Na mostek wbiegł pierwszy Duńczyk, ale zaraz chwycił się za pierś, w którą wbiła się
wypuszczona przez Endrego strzała, i ze stłumionym krzykiem runął do rzeki. Endre
pośpiesznie naciągnął kuszę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl