[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A więc. - Myra skrzyżowała ramiona w geście oczekiwania. - Opowiadaj, jakimi to
ciekawymi sprawami się ostatnio zajmujesz. Jestem przekonana, że robienie programów o
korupcji wśród polityków i wydarzeniach wstrząsających światem musi być niezmiernie
ekscytujące.
Liv roześmiała się. W towarzystwie Myry trudno się było nudzić.
- Przykro mi, że muszę panią rozczarować. Ale większość czasu spędzam czekając na
lotnisku albo przed wejściem do Białego Domu. Albo - dodała z przepraszającym uśmiechem
- przy telefonie, żeby się dowiedzieć, gdzie mam czekać za chwilę.
- Och, moja droga, nie wolno ci mówić takich rzeczy. - Myra upiła trochę sherry. - Z
pewnością wszystko, co robisz, jest niezwykle pasjonujące. I mów do mnie: Myra. Myślę, że
powinnyśmy się zaprzyjaznić.
- Wiesz, wierzyłam, że tak będzie. Przykro mi, ale nie wszyscy mogą być
Woodwordami czy Bernsteinami. Jednak sądzę, każdy z nas trafia od czasu do czasu na jakiś
smaczny kąsek. Aktualnym hitem jest wystąpienie senatora Donahue.
- Ach, Michael. - Myra uśmiechnęła się, po czym skinęła głową na znak aprobaty,
kiedy kelner postawił przed Liv kieliszek sherry. - Stary diabeł. Zawsze go lubiłam. Nikt tak
nie tańczy rumby jak Michael Donahue.
Niewiele brakowało, a Liv zakrztusiłaby się sherry.
- To prawda?
- Zapoznam cię z nim w następnym miesiącu, kiedy wydam mój Wiosenny Bal.
Tańczysz, oczywiście, rumbę, moja droga?
- Nauczę się.
Myra roześmiała się i skinęła na kelnera.
- Niestety, będę się musiała zadowolić owocową sałatką. Moja krawcowa westchnęła
ostatnio na mój widok. - Rzuciła na Liv pełne smutku spojrzenie, w którym więcej było
melancholii niż zazdrości. - Wiesz, mają tu wspaniałe krewetki.
- Sałatka z owoców to dobry pomysł - zauważyła Liv. - Już samo siedzenie podczas
lunchu jest dla mnie ogromną rzadkością. Nie wiem, jak mam ci dziękować za to zaproszenie
- ciągnęła Liv po odejściu kelnera. - Nieczęsto mam okazję spędzić tak uroczą godzinę w
środku dnia.
- Możesz przecież uważać, że spotkałyśmy się również w sprawach zawodowych -
roześmiała się, widząc minę Liv. - Och nie, moja droga, to wcale mnie nie uraża. W końcu
taka była również i moja intencja. A teraz... - Pochyliła się nieco do przodu, jak generał
przygotowujący plan ataku. - Musisz mi opowiedzieć, jakiż to nadzwyczajny pomysł
przyszedł ci ostatnio do głowy. Wiem, że tak jest. To po prostu leży w twoim charakterze.
Liv wyprostowała się. Wciąż trzymała w ręku kieliszek, ale nie podnosiła go do ust.
Za bardzo fascynowała ją siedząca naprzeciw kobieta.
- Myra, jestem przekonana, że mogłabyś zostać znakomitym reporterem.
Myra rozpromieniła się.
- Tak uważasz? Jakież to miłe. Rzeczywiście, lubię o wszystkim wiedzieć.
- To prawda - zgodziła się Liv.
- A więc. - Myra rozłożyła ręce w wymownym geście. - Opowiadaj, na jaki wpadłaś
pomysł.
Liv pokręciła głową i uśmiechnęła się.
- No dobrze. Przyszło mi do głowy, że można by przygotować program o kobietach w
polityce. Nie chodzi mi jedynie o kobiety, które są zawodowymi politykami. Ten program
byłby również o kobietach, które wyszły za mąż za polityków. To interesujące, jak sobie
radzą w tej specyficznej sytuacji z rodziną, funkcjonowaniem w życiu publicznym,
podróżami. Sądzę, iż w ten sposób udałoby mi się pokazać obydwie strony medalu. Kobiety
uwikłane w politykę z wielu, bardzo różnych powodów.
- Tak... - Myra zamyśliła się. - To mogłoby być interesujące. Nawet nie wiesz, jak
trudno to wszystko pogodzić. Te kampanie wyborcze, oficjalne spotkania, bankiety, cały ten
protokół. Długotrwałe rozstania, życie w nieustannym napięciu. To jest droga, którą ja sobie
wybrałam. Wciąż ten sam, nigdy nie kończący się wyścig. A kobiety... - Znowu się
uśmiechnęła, obracając w ręku kieliszek. - Taak, to naprawdę mogłoby być interesujące.
- Wspominałam już o tym Carlowi przed paroma miesiącami. To szef od programów
informacyjnych - wyjaśniła Liv. - Myślę, że zgodzi się, jeśli przedstawię mu plan i parę
znaczących nazwisk. Sądzę, iż Amelia Thaxter to dobry pomysł na początek.
- To rzeczywiście wyjątkowa kobieta - przyznała Myra. Uśmiechnęła się nieco
smętnie, kiedy kelner postawił przed nią owocową sałatkę. Nie należała do kobiet, które lubią
ograniczenia, nawet jeśli dotyczą sztuki kulinarnej. - Całkowicie oddana pracy. Naprawdę
oddana. Dokonała wyboru między małżeństwem a karierą, i to dawno temu. Niektóre kobiety
nie potrafią tych rzeczy połączyć. - Uśmiechnęła się do Liv i wbiła widelec w kawałek
ananasa. - Och, nie zdradzam tu przecież żadnych sekretów. Jeśli ją zapytasz, sama ci pewnie
o tym powie. Myślę, ze zaakceptuje twój pomysł. Tak, i poza tym Margerite Lewellyn: nic nie
sprawia jej większej przyjemności niż mówienie o sobie. Następnie Barbara Carp...
Nie tknąwszy nawet swojego lunchu, Liv słuchała, jak Myra wymienia całą listę
nazwisk kobiet polityków oraz żon waszyngtońskich grubych ryb. To było znacznie więcej,
niż mogła się spodziewać. A Myra, w miarę jak mówiła, coraz bardziej zapalała się do
pomysłu.
- Wspaniale - podsumowała. - Jestem pewna, że to będzie prawdziwa bomba. Jak
tylko wrócę do domu, muszę do paru osób zatelefonować.
- Jestem ci bardzo wdzięczna - zaczęła Liv, gwałtownie szukając właściwych słów. -
Naprawdę, ja...
- Och, to głupstwo. - Myra przerwała jej ruchem ręki uzbrojonej w widelec. - To
zapowiada się bardziej interesująco niż planowanie kolejnego party. Poza tym - uśmiechnęła
się czarująco - spodziewam się, że ze mną również przeprowadzisz wywiad.
- Z takiej okazji nie zrezygnowałabym za skarby świata - z powagą odrzekła Liv. -
Myra - dodała po chwili, zabierając się do swojej sałatki - jesteś niesamowita.
- Staram się. Teraz mamy już chyba sprawy zawodowe za sobą. - Westchnęła z
satysfakcją. Lubiła tę dziewczynę. O tak, bardzo ją lubiła. A kiedy Myra Ditmyer wyrobiła
sobie o kimś opinię, to była to ocena nieodwołalna, tak jak werdykty sędziowskie jej męża. -
Muszę powiedzieć, że kiedy przygotowywałam tego brydża, nie miałam zielonego pojęcia, iż
ty i Greg od dawna się znacie. Lubię niespodzianki.
- Był moim dobrym przyjacielem. - Liv pochyliła się nad sałatką. - Bardzo się
ucieszyłam z tego spotkania.
Myra spojrzała na nią uważnie.
- Powiedziałam, że byłam zaskoczona. Ale pózniej... - Liv podniosła głowę i ich oczy
się spotkały. - Pewne rzeczy zaczęły mi się układać w logiczny ciąg. Kiedy Greg był w
college'u, często mi pisał o jakiejś Livvy. Myślałam wtedy, że to jakaś romantyczna
przygoda. On był bardzo nią oczarowany.
- Myra, ja...
- Nie, nie, pozwól mi dokończyć. Greg pisał mi, że jego Livvy zaręczyła się z jego,
mieszkającym w tym samym pokoju, kolegą.
- To było tak dawno.
- Moja droga - Myra położyła rękę na jej dłoni. - Przepraszam, ale dużo o tym wiem.
Greg pisał mi o wszystkim. Myślę, iż musiał się po prostu przed kimś wygadać. Był
nieprzytomnie w tobie zakochany, a jednocześnie Doug był jego najserdeczniejszym
przyjacielem. To, że znalazł się pomiędzy wami, bardzo go dręczyło i pewnie dlatego tyle o
tym pisał w swoich listach. Wiedziałam o wszystkim.
Spojrzenie, uścisk ręki, były niezbitym dowodem, że Myra mówi prawdę. Liv patrzyła
na nią bezradnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl