[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kubka z kawą. Siedział oparty plecami o gruby konar, ze
skrzyżowanymi na kolanach rękami, wpatrując się w pło
mienie ogniska.
Diana, dopijając kawę, zadawała sobie pytania, na które
nie mogła znalezć odpowiedzi. Dlaczego ten człowiek za
chowuje się tak dziwnie? Czyżby był zły na siebie za to, że
jej pragnie? A jeśli tak to czemu? Wiedział już teraz, że
nigdy nie była narzeczoną Boba. Może ciągle w jakimś
sensie czuje do niej niechęć?
Nie myślała nigdy o przyszłości, o świecie, do którego
wkrótce już będzie musiała wrócić, jak gdyby tamten świat
przestał istnieć, a wszystko czego chciała, było tu, w kręgu
światła płomieni.
107
Odstawiła kubek i z westchnieniem oplotła rękami kolana,
wpatrując się posępnie w ogień.
Powinniśmy być z powrotem w wiosce mniej więcej
jutro wieczorem odezwał się Ramon, przerywając wresz
cie niezręczne milczenie.
Och... Nie mogła wymyślić innej odpowiedzi. To
będzie koniec dziwnej przygody.
Potem odlecisz do Brazylii.
Patrzyła na niego swymi zielonymi oczyma bez wyrazu.
Stolica Brazylii: Brasilia, stolica Anglii: Londyn... Te dwie
nazwy wydawały się tylko pustymi dzwiękami, czymś nie
realnym w zestawieniu z tym ogniskiem, tÄ… rzekÄ…, lasem... Z
trudem mogła zobaczyć siebie znowu tam, w biurze, przepi
sujÄ…cÄ… na maszynie notatki... Czy ta noc z czystym niebem,
pełnym nieznanych gwiazd i ten tajemniczy las staną się dla
niej kiedyÅ› nierzeczywiste? Czy zapomni pewnego dnia o
Ramonie?
Pires kręcił się niespokojnie na kłodzie, jakby szukał wy
godniejszej pozycji; teraz spoglądał w dal na rzekę płynącą
cicho i błyszczącą w świetle księżyca. Tam, gdzie siedzieli
w cieniu drzew było ciemniej, i tylko ognisko oświet
lało ich twarze.
Popatrzył teraz na nią i wszelkie nierozważne słowa wy
mówione kiedyś odeszły w niepamięć. Znowu panowało
milczenie, ale Diana nie mogła oderwać wzroku od Ramona,
niczego ukrywać, ani udawać.
Chodz tu! poprosił cicho.
Wstała i z wahaniem usiadła obok niego, a serce biło jej
tak głośno, że zdawać się mogło, że i on je słyszy. Wyciąg
nął do niej rękę i delikatnie ujął dłoń dziewczyny, oplatając
jej palce swoimi. Jego dłonie były chłodne, a skóra twarda.
Lekko obrócił jej twarz, tak że patrzyła mu teraz prosto w
108
oczy. Te oczy były tak ciemne, że nie można było z nich
wyczytać nic, chociaż ona gotowa była otworzyć przed nim
całą swą duszę.
Diano... Wymówił jej imię bardzo czule. Po raz
pierwszy nazwał Dianę jej imieniem, a potem pochylił gło
wę i pocałował ją, tym razem delikatnie. Zamknął oczy i
oparła się o niego. Otoczyły ją silne ramiona mężczyzny.
Nie powinienem tego robić rzekł ze skruchą, kiedy
wreszcie uwolnił ją z uścisku. Ale nie mogłem zapano
wać nad sobą.
Nie rozumiem cię! zawołała gniewnie dziewczyna,
odsuwajÄ…c siÄ™ od niego. Czy coÅ› jest ze mnÄ… nie w
porzÄ…dku?
Nie... wyszeptał, przyciągając ją bliżej siebie i
obrysowując delikatnie palcem linię jej podbródka. Ty i
ja jesteśmy z rói:nych światów i nie powinniśmy kompliko
wać sobie nawzajem życia!
Jak możesz być tak... tak nieczuły? wykrzyknęła.
Kto wie, co przyniesie przyszłość?
Byłoby lepiej, gdybym naprawdę był zimny odpo-'
wiedział Ramon. Gdyby tak było, byłbym teraz na dru
gim końcu prerii, a nie trzymał cię w ramionach. Uśmie
chnął się do niej i dodał: Gdybyś się domyślała, jak
bardzo ciebie pragnę, nie ośmieliłabyś się prowokować
mnie tak jak dziÅ›!
Diana przełknęła głośno ślinę.
Cóż w tym złego? Jesteśmy sami, jesteśmy dorośli...
Jej głos załamał się nagle, a oczy opuściła tak, aby nie mógł
w nie zajrzeć.
Po pierwsze rzekł sucho czy używasz pigułek?
Na jej gniewny ruch głową skrzywił się.
109
Widzisz, to jest właśnie twoja bezmyślność. Ja z pew
nością na twoim miejscu nie ryzykowałbym z takim zabez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
kubka z kawą. Siedział oparty plecami o gruby konar, ze
skrzyżowanymi na kolanach rękami, wpatrując się w pło
mienie ogniska.
Diana, dopijając kawę, zadawała sobie pytania, na które
nie mogła znalezć odpowiedzi. Dlaczego ten człowiek za
chowuje się tak dziwnie? Czyżby był zły na siebie za to, że
jej pragnie? A jeśli tak to czemu? Wiedział już teraz, że
nigdy nie była narzeczoną Boba. Może ciągle w jakimś
sensie czuje do niej niechęć?
Nie myślała nigdy o przyszłości, o świecie, do którego
wkrótce już będzie musiała wrócić, jak gdyby tamten świat
przestał istnieć, a wszystko czego chciała, było tu, w kręgu
światła płomieni.
107
Odstawiła kubek i z westchnieniem oplotła rękami kolana,
wpatrując się posępnie w ogień.
Powinniśmy być z powrotem w wiosce mniej więcej
jutro wieczorem odezwał się Ramon, przerywając wresz
cie niezręczne milczenie.
Och... Nie mogła wymyślić innej odpowiedzi. To
będzie koniec dziwnej przygody.
Potem odlecisz do Brazylii.
Patrzyła na niego swymi zielonymi oczyma bez wyrazu.
Stolica Brazylii: Brasilia, stolica Anglii: Londyn... Te dwie
nazwy wydawały się tylko pustymi dzwiękami, czymś nie
realnym w zestawieniu z tym ogniskiem, tÄ… rzekÄ…, lasem... Z
trudem mogła zobaczyć siebie znowu tam, w biurze, przepi
sujÄ…cÄ… na maszynie notatki... Czy ta noc z czystym niebem,
pełnym nieznanych gwiazd i ten tajemniczy las staną się dla
niej kiedyÅ› nierzeczywiste? Czy zapomni pewnego dnia o
Ramonie?
Pires kręcił się niespokojnie na kłodzie, jakby szukał wy
godniejszej pozycji; teraz spoglądał w dal na rzekę płynącą
cicho i błyszczącą w świetle księżyca. Tam, gdzie siedzieli
w cieniu drzew było ciemniej, i tylko ognisko oświet
lało ich twarze.
Popatrzył teraz na nią i wszelkie nierozważne słowa wy
mówione kiedyś odeszły w niepamięć. Znowu panowało
milczenie, ale Diana nie mogła oderwać wzroku od Ramona,
niczego ukrywać, ani udawać.
Chodz tu! poprosił cicho.
Wstała i z wahaniem usiadła obok niego, a serce biło jej
tak głośno, że zdawać się mogło, że i on je słyszy. Wyciąg
nął do niej rękę i delikatnie ujął dłoń dziewczyny, oplatając
jej palce swoimi. Jego dłonie były chłodne, a skóra twarda.
Lekko obrócił jej twarz, tak że patrzyła mu teraz prosto w
108
oczy. Te oczy były tak ciemne, że nie można było z nich
wyczytać nic, chociaż ona gotowa była otworzyć przed nim
całą swą duszę.
Diano... Wymówił jej imię bardzo czule. Po raz
pierwszy nazwał Dianę jej imieniem, a potem pochylił gło
wę i pocałował ją, tym razem delikatnie. Zamknął oczy i
oparła się o niego. Otoczyły ją silne ramiona mężczyzny.
Nie powinienem tego robić rzekł ze skruchą, kiedy
wreszcie uwolnił ją z uścisku. Ale nie mogłem zapano
wać nad sobą.
Nie rozumiem cię! zawołała gniewnie dziewczyna,
odsuwajÄ…c siÄ™ od niego. Czy coÅ› jest ze mnÄ… nie w
porzÄ…dku?
Nie... wyszeptał, przyciągając ją bliżej siebie i
obrysowując delikatnie palcem linię jej podbródka. Ty i
ja jesteśmy z rói:nych światów i nie powinniśmy kompliko
wać sobie nawzajem życia!
Jak możesz być tak... tak nieczuły? wykrzyknęła.
Kto wie, co przyniesie przyszłość?
Byłoby lepiej, gdybym naprawdę był zimny odpo-'
wiedział Ramon. Gdyby tak było, byłbym teraz na dru
gim końcu prerii, a nie trzymał cię w ramionach. Uśmie
chnął się do niej i dodał: Gdybyś się domyślała, jak
bardzo ciebie pragnę, nie ośmieliłabyś się prowokować
mnie tak jak dziÅ›!
Diana przełknęła głośno ślinę.
Cóż w tym złego? Jesteśmy sami, jesteśmy dorośli...
Jej głos załamał się nagle, a oczy opuściła tak, aby nie mógł
w nie zajrzeć.
Po pierwsze rzekł sucho czy używasz pigułek?
Na jej gniewny ruch głową skrzywił się.
109
Widzisz, to jest właśnie twoja bezmyślność. Ja z pew
nością na twoim miejscu nie ryzykowałbym z takim zabez [ Pobierz całość w formacie PDF ]