[ Pobierz całość w formacie PDF ]
usiłując zebrać myśli. Zajrzała do garnka z gotującymi się krabami i westchnęła. Były
apetycznie czerwone i gotowe do jedzenia. No cóż pomyślała pora siadać do stołu.
Cass!
Przestraszona odskoczyła od kuchenki, uświadamiając sobie, że to Dallas ją woła. Czyżby
zapomniała o ręcznikach? Wyłączyła piecyk i pospieszyła do łazienki.
Cass! Cass!
Tak?! odkrzyknęła oddzielona barierą ciężkich drzwi.
Wejdz tutaj.
Oparła się o ścianę i zawołała:
No nie, Dallas, wybij to sobie z głowy!
Cass, proszę cię!...
Rozpaczliwa nuta w głosie Dallasa powstrzymała jej narastającą złość. Musiała przyznać,
że wołanie brzmiało tak, jakby był w tarapatach. Kłęby unoszącej się pary zaczęły
gwałtownie opadać pod wpływem powiewu zimniejszego powietrza z korytarza. Dallas stał w
wannie oparty jedną ręką o ścianę, drugą podtrzymywał ręcznik na biodrach. Był okropnie
zaczerwieniony na całym ciele.
O mój Boże! zawołała Cass, pospiesznie podchodząc do niego. Kątem oka zauważyła,
że ręcznik nie osłaniał zbyt dokładnie bioder Dallasa. Opalenizna wyglądała strasznie.
Szorstki materiał drażnił zapewne oparzone ciało. Wyciągnęła rękę, aby sprawdzić, czy skóra
jest gorąca.
Nie dotykaj mnie syknął.
Myślałam, że nigdy nie ulegasz poparzeniom powiedziała, patrząc na jego mokre i
czerwone jak ogień ramiona.
Ja też tak myślałem.
To stało się pod wpływem gorącej wody stwierdziła. Pokiwał głową. Gęsia skórka
wystąpiła na całym jego ciele. Trudno było uwierzyć, że jeszcze piętnaście minut temu
zachwycał się zdrową, brązową opalenizną.
Musisz zmierzyć temperaturę rzekła. Dotknęła jego policzka, ze współczuciem.
Biedaku...
Nie cierpię litości powiedział przymykając oczy.
Wolałbyś, żebym na ciebie krzyczała?
Nie.
W porządku. Przyglądała mu się przez moment Pierwsza rzecz, którą teraz zrobisz,
to pójdziesz się położyć. Ja wezwę doktora. Miejmy nadzieję, że nie dostałeś porażenia
słonecznego.
Mam się położyć w twoim łóżku? zapytał.
Tak.
W domu były tylko dwa łóżka. Pomyślała, że ulokuje go w swojej sypialni. W razie czego
mogła spać na sofie w gabinecie.
Szkoda, że nie jestem w stanie zachwycić się tym faktem westchnął głęboko.
Gdyby nie choroba, nie miałbyś tej okazji.
Nie jestem tego pewna Uśmiechnęła się.
Uważam, że powinieneś już wypoczywać.
W porządku. Uśmiech Dallasa zamienił się raptownie w grymas bólu, a w oczach
pojawiły się łzy.
Byłoby dobrze, gdybyś spróbował przejść do sypialni o własnych siłach. Nie
musiałabym cię wtedy dotykać. Uśmiechnęła się do siebie ponownie. Pomyślała, że
zachowuje się jak typowa kura domowa, pełna macierzyńskiej troski.
Skinął głową i patrząc na nią spod oka, wyszedł z wanny. Cass przyłapała się na tym, że
nie może oderwać oczu od jego szczupłego, zgrabnego ciała. Zmusiła się, aby spojrzeć na
jego czerwoną jak burak twarz. Z trudem doszukała się na skroniach białawych śladów po
okularach słonecznych. Na Boga, przypomniała sobie, jak na łódce snuła niemądre myśli o
przyniesieniu do domu czerwonego raka. Stała się przewidująca, jak widać.
Dallas dotarł jakoś do łóżka. Domyślała się, że musiało go to kosztować niemało wysiłku.
Spojrzała na jego umięśniony kark. 'Ten facet ma sex appeal pomyślała i zaraz skarciła się
za tę uwagę.
Syczał z bólu i drżał, kiedy jego ramiona i pośladki dotykały chłodnego, perkalowego
prześcieradła. Przykrywając się nieco szczelniej ręcznikiem, powiedział:
Ostrzegałaś mnie.
Zdarza się odparła, podnosząc słuchawkę. Wykręciła numer swojego internisty. To
już tradycja rzekła poparzenia słoneczne nad morzem. Ciesz się, że nie poparzyłeś także
pleców i nóg. Zaśmiała się.
Sprawdzałaś?
Zarumieniła się lekko. Od odpowiedzi uwolniło ją pogotowie, które właśnie zgłosiło się
na linii. Podała niezbędne informacje i obiecano, że doktor oddzwoni niezwłocznie.
Oddzwonił istotnie w chwilę pózniej. Kiedy odwieszała słuchawkę po skończonej rozmowie,
powiedziała:
Aptekarz wypisze receptę.
W międzyczasie miała podać aspirynę i środek przeciwbólowy. Usiłowała się
uśmiechnąć.
Nie mogę się doczekać. Twoje ręce na moim ciele, wcierające maść...
Niestety, to jest spray, Dallas przerwała, chichocząc. Gdyby nie widziała na własne
oczy, w jakim stanie jest Carter, pomyślałaby, że poparzenia zmieniły go w maniaka
seksualnego.
Szkoda.
Zanim goniec z apteki przyniósł receptę, zdążyła podać Dallasowi środek przeciwbólowy.
Po odebraniu lekarstwa otworzyła pudełko i przeczytała instrukcję. Duża, niebieska ulotka
oznajmiała, że pigułki powodują senność. Wyglądało na to, że będzie jej całonocnym
gościem. Nalała wody do kubka i wrzuciła lód. Postawiła naczynia na tacy obok lekarstw i
zaniosła wszystko do sypialni. Przelała wodę do szklanki, wyjęła z pudełeczka duże, płaskie
kapsułki i podała je Dallasowi.
Proszę powiedziała.
Przełknął lekarstwa i podziękował jej. Leżał teraz na plecach, z zamkniętymi oczami.
Patrzyła na niego przez chwilę, a potem doszła do wniosku, że wypoczynek będzie najlepszą
rzeczą w jego sytuacji. Sama zjadła ugotowane kraby. Szczęki zaoszczędziła dla Dallasa.
Uważała, że uczciwie będzie, jeśli to on zatriumfuje nad bestią, która go zaatakowała.
Przez resztę wieczoru nie wydarzyło się już nic szczególnego, żadne odgłosy nie
dochodziły z sypialni. Zajrzała tam, aby wziąć swój szlafrok i wszystko wskazywało na to, że
Dallas spał. Kiedy wreszcie położyła się na zaimprowizowanym łóżku, westchnęła z ulgą i
zamknęła oczy. Była wyczerpana. Pomyślała, że należy się jej wreszcie zasłużony
odpoczynek.
Gdzieś z zewnątrz dało się słyszeć ciche skrzypniecie. Powieki Cass drgnęły, a serce
zabiło gwałtowniej. W żołądku zabulgotało, a mięśnie napięły się, gotowe do działania.
Otworzyła szeroko oczy, odwróciła się i patrzyła przez długą chwilę na ganek. Nie pojawił się
żaden cień, nic się nie poruszyło.
Do diabła! wymruczała, gdy uświadomiła sobie, że prawdopodobnie był to zwykły,
nocny odgłos, na który przedtem nie zwracała uwagi. Spróbowała się rozluznić, ale jej uszy
bez przerwy łowiły jakieś nieokreślone skrzypnięcia i szelesty. Budziła się na każdy,
najdrobniejszy nawet hałas. Kiedy silnik samochodu zawył nagle koło domu, dosłownie
podskoczyła na sofie. Doszła do wniosku, że na pewno nie zaśnie w tym pokoju.
Włamywacz, prawdziwy czy wyimaginowany, definitywnie odnosił nad nią zwycięstwo. Idąc
do sypialni rozważyła myśl, czy nie byłoby dobrze spędzić nocy w obszernym hallu, ale
natychmiast porzuciła ten pomysł. Dallas był już na pewno półprzytomny od leków.
Prawdopodobnie nie pamiętał o jej istnieniu. W tym stanie i tak by nic nie zdziałał. Cass
chwyciła z sofy poduszkę i prześcieradło i skierowała się do sypialni. Obiecała sobie, że
pierwszą rzeczą, jaką zrobi jutro rano, będzie założenie alarmu przeciwwłamaniowego.
Weszła do sypialni.
Dallas leżał w tej samej pozycji, w jakiej go zostawiła. Nie chcąc przeszkadzać śpiącemu,
podeszła na palcach do łóżka i obok, na dywanie rozłożyła prześcieradło. Moszcząc się na
tym posłaniu, przypomniała sobie, że spanie na podłodze jest dobre dla kręgosłupa.
Rozluzniła się i westchnęła cicho. W pokoju zaległa cisza. Zamknęła oczy.
Co ty robisz?
Głos Dallasa przywrócił ją do siedzącej pozycji.
Dallas! Spojrzała na jego sylwetkę niewyraznie rysującą się w zaciemnionym pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
usiłując zebrać myśli. Zajrzała do garnka z gotującymi się krabami i westchnęła. Były
apetycznie czerwone i gotowe do jedzenia. No cóż pomyślała pora siadać do stołu.
Cass!
Przestraszona odskoczyła od kuchenki, uświadamiając sobie, że to Dallas ją woła. Czyżby
zapomniała o ręcznikach? Wyłączyła piecyk i pospieszyła do łazienki.
Cass! Cass!
Tak?! odkrzyknęła oddzielona barierą ciężkich drzwi.
Wejdz tutaj.
Oparła się o ścianę i zawołała:
No nie, Dallas, wybij to sobie z głowy!
Cass, proszę cię!...
Rozpaczliwa nuta w głosie Dallasa powstrzymała jej narastającą złość. Musiała przyznać,
że wołanie brzmiało tak, jakby był w tarapatach. Kłęby unoszącej się pary zaczęły
gwałtownie opadać pod wpływem powiewu zimniejszego powietrza z korytarza. Dallas stał w
wannie oparty jedną ręką o ścianę, drugą podtrzymywał ręcznik na biodrach. Był okropnie
zaczerwieniony na całym ciele.
O mój Boże! zawołała Cass, pospiesznie podchodząc do niego. Kątem oka zauważyła,
że ręcznik nie osłaniał zbyt dokładnie bioder Dallasa. Opalenizna wyglądała strasznie.
Szorstki materiał drażnił zapewne oparzone ciało. Wyciągnęła rękę, aby sprawdzić, czy skóra
jest gorąca.
Nie dotykaj mnie syknął.
Myślałam, że nigdy nie ulegasz poparzeniom powiedziała, patrząc na jego mokre i
czerwone jak ogień ramiona.
Ja też tak myślałem.
To stało się pod wpływem gorącej wody stwierdziła. Pokiwał głową. Gęsia skórka
wystąpiła na całym jego ciele. Trudno było uwierzyć, że jeszcze piętnaście minut temu
zachwycał się zdrową, brązową opalenizną.
Musisz zmierzyć temperaturę rzekła. Dotknęła jego policzka, ze współczuciem.
Biedaku...
Nie cierpię litości powiedział przymykając oczy.
Wolałbyś, żebym na ciebie krzyczała?
Nie.
W porządku. Przyglądała mu się przez moment Pierwsza rzecz, którą teraz zrobisz,
to pójdziesz się położyć. Ja wezwę doktora. Miejmy nadzieję, że nie dostałeś porażenia
słonecznego.
Mam się położyć w twoim łóżku? zapytał.
Tak.
W domu były tylko dwa łóżka. Pomyślała, że ulokuje go w swojej sypialni. W razie czego
mogła spać na sofie w gabinecie.
Szkoda, że nie jestem w stanie zachwycić się tym faktem westchnął głęboko.
Gdyby nie choroba, nie miałbyś tej okazji.
Nie jestem tego pewna Uśmiechnęła się.
Uważam, że powinieneś już wypoczywać.
W porządku. Uśmiech Dallasa zamienił się raptownie w grymas bólu, a w oczach
pojawiły się łzy.
Byłoby dobrze, gdybyś spróbował przejść do sypialni o własnych siłach. Nie
musiałabym cię wtedy dotykać. Uśmiechnęła się do siebie ponownie. Pomyślała, że
zachowuje się jak typowa kura domowa, pełna macierzyńskiej troski.
Skinął głową i patrząc na nią spod oka, wyszedł z wanny. Cass przyłapała się na tym, że
nie może oderwać oczu od jego szczupłego, zgrabnego ciała. Zmusiła się, aby spojrzeć na
jego czerwoną jak burak twarz. Z trudem doszukała się na skroniach białawych śladów po
okularach słonecznych. Na Boga, przypomniała sobie, jak na łódce snuła niemądre myśli o
przyniesieniu do domu czerwonego raka. Stała się przewidująca, jak widać.
Dallas dotarł jakoś do łóżka. Domyślała się, że musiało go to kosztować niemało wysiłku.
Spojrzała na jego umięśniony kark. 'Ten facet ma sex appeal pomyślała i zaraz skarciła się
za tę uwagę.
Syczał z bólu i drżał, kiedy jego ramiona i pośladki dotykały chłodnego, perkalowego
prześcieradła. Przykrywając się nieco szczelniej ręcznikiem, powiedział:
Ostrzegałaś mnie.
Zdarza się odparła, podnosząc słuchawkę. Wykręciła numer swojego internisty. To
już tradycja rzekła poparzenia słoneczne nad morzem. Ciesz się, że nie poparzyłeś także
pleców i nóg. Zaśmiała się.
Sprawdzałaś?
Zarumieniła się lekko. Od odpowiedzi uwolniło ją pogotowie, które właśnie zgłosiło się
na linii. Podała niezbędne informacje i obiecano, że doktor oddzwoni niezwłocznie.
Oddzwonił istotnie w chwilę pózniej. Kiedy odwieszała słuchawkę po skończonej rozmowie,
powiedziała:
Aptekarz wypisze receptę.
W międzyczasie miała podać aspirynę i środek przeciwbólowy. Usiłowała się
uśmiechnąć.
Nie mogę się doczekać. Twoje ręce na moim ciele, wcierające maść...
Niestety, to jest spray, Dallas przerwała, chichocząc. Gdyby nie widziała na własne
oczy, w jakim stanie jest Carter, pomyślałaby, że poparzenia zmieniły go w maniaka
seksualnego.
Szkoda.
Zanim goniec z apteki przyniósł receptę, zdążyła podać Dallasowi środek przeciwbólowy.
Po odebraniu lekarstwa otworzyła pudełko i przeczytała instrukcję. Duża, niebieska ulotka
oznajmiała, że pigułki powodują senność. Wyglądało na to, że będzie jej całonocnym
gościem. Nalała wody do kubka i wrzuciła lód. Postawiła naczynia na tacy obok lekarstw i
zaniosła wszystko do sypialni. Przelała wodę do szklanki, wyjęła z pudełeczka duże, płaskie
kapsułki i podała je Dallasowi.
Proszę powiedziała.
Przełknął lekarstwa i podziękował jej. Leżał teraz na plecach, z zamkniętymi oczami.
Patrzyła na niego przez chwilę, a potem doszła do wniosku, że wypoczynek będzie najlepszą
rzeczą w jego sytuacji. Sama zjadła ugotowane kraby. Szczęki zaoszczędziła dla Dallasa.
Uważała, że uczciwie będzie, jeśli to on zatriumfuje nad bestią, która go zaatakowała.
Przez resztę wieczoru nie wydarzyło się już nic szczególnego, żadne odgłosy nie
dochodziły z sypialni. Zajrzała tam, aby wziąć swój szlafrok i wszystko wskazywało na to, że
Dallas spał. Kiedy wreszcie położyła się na zaimprowizowanym łóżku, westchnęła z ulgą i
zamknęła oczy. Była wyczerpana. Pomyślała, że należy się jej wreszcie zasłużony
odpoczynek.
Gdzieś z zewnątrz dało się słyszeć ciche skrzypniecie. Powieki Cass drgnęły, a serce
zabiło gwałtowniej. W żołądku zabulgotało, a mięśnie napięły się, gotowe do działania.
Otworzyła szeroko oczy, odwróciła się i patrzyła przez długą chwilę na ganek. Nie pojawił się
żaden cień, nic się nie poruszyło.
Do diabła! wymruczała, gdy uświadomiła sobie, że prawdopodobnie był to zwykły,
nocny odgłos, na który przedtem nie zwracała uwagi. Spróbowała się rozluznić, ale jej uszy
bez przerwy łowiły jakieś nieokreślone skrzypnięcia i szelesty. Budziła się na każdy,
najdrobniejszy nawet hałas. Kiedy silnik samochodu zawył nagle koło domu, dosłownie
podskoczyła na sofie. Doszła do wniosku, że na pewno nie zaśnie w tym pokoju.
Włamywacz, prawdziwy czy wyimaginowany, definitywnie odnosił nad nią zwycięstwo. Idąc
do sypialni rozważyła myśl, czy nie byłoby dobrze spędzić nocy w obszernym hallu, ale
natychmiast porzuciła ten pomysł. Dallas był już na pewno półprzytomny od leków.
Prawdopodobnie nie pamiętał o jej istnieniu. W tym stanie i tak by nic nie zdziałał. Cass
chwyciła z sofy poduszkę i prześcieradło i skierowała się do sypialni. Obiecała sobie, że
pierwszą rzeczą, jaką zrobi jutro rano, będzie założenie alarmu przeciwwłamaniowego.
Weszła do sypialni.
Dallas leżał w tej samej pozycji, w jakiej go zostawiła. Nie chcąc przeszkadzać śpiącemu,
podeszła na palcach do łóżka i obok, na dywanie rozłożyła prześcieradło. Moszcząc się na
tym posłaniu, przypomniała sobie, że spanie na podłodze jest dobre dla kręgosłupa.
Rozluzniła się i westchnęła cicho. W pokoju zaległa cisza. Zamknęła oczy.
Co ty robisz?
Głos Dallasa przywrócił ją do siedzącej pozycji.
Dallas! Spojrzała na jego sylwetkę niewyraznie rysującą się w zaciemnionym pokoju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]