[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odgrywał już chyba z pięddziesiąt razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat, od czasu, gdy zdobywał
pierwsze doświadczenia w tej kwestii w wieku czternastu lat, z matką swojego najlepszego kolegi z
klasy.
Rozmawiali o pogodzie. Potem przeszli na SS. Kolejna szklaneczka likieru. Ostrożnie zaczął
kierowad rozmowę na jej życie ze starszym sierżantem. Bez wątpienia musiała czud się samotna,
będąc żoną tak ważnego i zajętego podoficera. Tak było.
* %7łebyś wiedział, jaka jestem samotna * Lora Metzger westchnęła, jakby uwalniała
wszystkie tłumione pragnienia, które nosiła w romantycznej duszy.
Kolejna szklanka wiśniówki.
Niby przypadkiem dotknął tłustego kolana pani Metzger, gdy podawał jej kolejną porcję napitku.
Całe jej ciało zadrżało z podniecenia. Odczekał jeszcze kilka chwil i objął muskularnym ramieniem
szyję kobiety, jakby była to najnaturalniejsza rzecz na świecie. Przez cieniutką bluzkę wyczuwał, że
jej ciało jest gorące i lekko wilgotne. Włożył delikatnie dłoo pod materiał i zaczął bawid się jej
sutkami.
Zamknęła oczy i westchnęła:
* Co ty musisz sobie o mnie myśled...
Wykonała ruch, jakby chciała powstrzymad jego dłoo, ale zamiast tego chwyciła ją mocno i zachęciła
do dalszych podniet. Szarpnął się lekko i przycisnął jej usta do swoich. Ich języki splątały się jak
dwa walczące węże. Ponad nagim ramieniem pani Metzger hamburczyk zerkał na zdjęcie Rzeznika
siedzącego w czarnym przedwojennym mundurze na białym wierzchowcu. Schulze mrugnął
bezczelnie w stronę fotografii, po czym skoncentrował się na ręcznej robocie.
Kilka minut pózniej biustonosz i majtki Lory Metzger leżały na dywanie, a ona sama, ubrana jedynie
w czarne rajstopy, na paluszkach podkradła się do drzwi, by zamknąd je na zasuwę. Ostrożnie, nie
chcąc zaalarmowad sąsiadów jakimś odgłosem, podeszła do okiennic i również je zamknęła.
Najpierw dopadł ją na kanapie. Potem ona za śmiechem czmychnęła do łazienki. Gdy biegła, klepnął
twardą dłonią w szeroki zad, jak klacz wyganianą na wybieg. A potem, bardziej z przyjemności niż
zemsty, powiedział do stojącej fotografii:
* Raz!
Następnym razem spółkowali w małżeoskim łożu. Początkowo protestowała przeciw temu, lecz
niezbyt mocno. Dla niego trzeszczące sprężyny i skrzypiąca rama łóżka brzmiały jak muzyka *
skomplikowany akompaniament do jego zemsty.
* Dwa!
Trzeci raz zrobił to z nią tak:
* Nigdy nie robiłam tego w ten sposób z mężem, a jesteśmy po ślubie już dziesięd lat. Nie widziałam
tego nawet w książeczkach, które konfiskował żołnierzom * tym zboczonym świniom!
Schulze wiedział, że już nie musi dłużej z nią grad. Złapał dłonią za jej długie blond włosy i zmusił,
żeby na nim usiadła. Potem zaległa pełna rozkoszy cisza.
* Trzy!
Była trzecia po południu, gdy hamburczyk opuszczał mieszkanie z niepotrzebną trze
paczką do dywanów pod pachą. Ona spała w rozmemłanym łóżku, z wyrazem niebiaoskiej błogości
na twarzy. Schulze miał podobną minę, chod jego uśmiech był nieco złośłiwy. Kroczył powoli, lekko
obolały
* w pod* brzuszu czuł lekki ból, który * jak zgadywał * mógł wziąd się tylko z jednego powodu, i tu
się mylił. Wybrał marszrutę bezpośrednio przez drogę wjazdową do koszar imienia Adolfa Hitlera,
gdzie ze stojących ciężarówek zeskakiwali żołnierze powracający z defilady.
* Ty! * rozległo się wołanie za jego plecami. Zaskoczony odwrócił się i szybko przyjął
postawę zasadniczą, trzepaczkę trzymał przy tym jak karabin.
Nawołującym był starszy sierżant Metzger w galowym mundurze.
* Myślałem, że jesteś chory * zauważył oskarżycielsko. * Gdzie byłeś z tą trzepaczką?
* Lekarz jednostki zalecił mi lekką służbę, panie sierżancie * szczeknął Schulze w najlepszym
wojskowym stylu. * Byłem w pana mieszkaniu i trzepałem dywany pani sierżantowej.
Gburowaty wyraz twarzy Metzgera nieco złagodniał. To był długi i pracowity, a do tego deszczowy
dzieo w Trewirze i sierżant wyraznie czuł się zmęczony. Wszystko, czego teraz pragnął, to zrzucid
ubranie i napid się czegoś. Jeśli Schulze odwalił dzisiaj tę ciężką robotę, może Lora nie będzie zbyt
zmęczona. A to mogłoby dużo zmienid. Poza tym miłośd jest chlebem biedaków, powiedział do
siebie, powtarzając sentencję, którą usłyszał chyba na jakimś filmie... lub gdzie indziej.
* Wytrzepałeś dokładnie, co? Moja żona jest pedantką, wiesz o tym?
* Może pan na mnie polegad, panie sierżancie * Schulze odpowiedział ochoczo. * Dywany miały ze
mną niezłą przeprawę. Przez kilka dni będą dochodziły do siebie.
Zasalutował i przeszedł obok podoficera, nim ten zdołał zauważyd błysk triumfu w jego oczach.
Tego samego wieczoru w Trewirze porucznik Kurt Schwarz również przeżywał chwile triumfu, kiedy
po sześciu latach bez spotkao wpływowy wuj postanowił wreszcie spędzid z nim wieczór. Wielki
człowiek potrząsnął elegancką dłonią w kierunku drzwi i powiedział wysokim, nosowym głosem:
* Uciekaj, Miiller!
Szef gestapo posłusznie skinął ogoloną głową i poderwał się z krzesła.
* Nebe, ty też!
Naczelnik policji kryminalnej podążył za towarzyszem. Odwrócili się przed drzwiami i zawołali jak
na paradzie:
* Heil Hitler, Obergruppenfuhrer! Szef tylko na nich spojrzał.
* Dziś w nocy * powiedział uroczyście, jakby składał oświadczenie w sądzie * mam zamiar
porozmawiad grzecznie z Kurtem. A potem chcemy się solidnie upid. A potem znajdziemy coś
takiego...
Wsadził kciuk jednej dłoni pomiędzy rozcapierzone palce drugiej, wulgarnie sugerując kopulację.
* Chciałbym znalezd w tym zapomnianym przez Boga, katolickim grajdole jakiś miły dom schadzek.
Zrozumiano?
* Tak jest, szefie! * zawołali.
Rozumieli bardzo dobrze. Reinhard Hey* drich, najwyższy władca RSHA, zwany w Niemczech [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
odgrywał już chyba z pięddziesiąt razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat, od czasu, gdy zdobywał
pierwsze doświadczenia w tej kwestii w wieku czternastu lat, z matką swojego najlepszego kolegi z
klasy.
Rozmawiali o pogodzie. Potem przeszli na SS. Kolejna szklaneczka likieru. Ostrożnie zaczął
kierowad rozmowę na jej życie ze starszym sierżantem. Bez wątpienia musiała czud się samotna,
będąc żoną tak ważnego i zajętego podoficera. Tak było.
* %7łebyś wiedział, jaka jestem samotna * Lora Metzger westchnęła, jakby uwalniała
wszystkie tłumione pragnienia, które nosiła w romantycznej duszy.
Kolejna szklanka wiśniówki.
Niby przypadkiem dotknął tłustego kolana pani Metzger, gdy podawał jej kolejną porcję napitku.
Całe jej ciało zadrżało z podniecenia. Odczekał jeszcze kilka chwil i objął muskularnym ramieniem
szyję kobiety, jakby była to najnaturalniejsza rzecz na świecie. Przez cieniutką bluzkę wyczuwał, że
jej ciało jest gorące i lekko wilgotne. Włożył delikatnie dłoo pod materiał i zaczął bawid się jej
sutkami.
Zamknęła oczy i westchnęła:
* Co ty musisz sobie o mnie myśled...
Wykonała ruch, jakby chciała powstrzymad jego dłoo, ale zamiast tego chwyciła ją mocno i zachęciła
do dalszych podniet. Szarpnął się lekko i przycisnął jej usta do swoich. Ich języki splątały się jak
dwa walczące węże. Ponad nagim ramieniem pani Metzger hamburczyk zerkał na zdjęcie Rzeznika
siedzącego w czarnym przedwojennym mundurze na białym wierzchowcu. Schulze mrugnął
bezczelnie w stronę fotografii, po czym skoncentrował się na ręcznej robocie.
Kilka minut pózniej biustonosz i majtki Lory Metzger leżały na dywanie, a ona sama, ubrana jedynie
w czarne rajstopy, na paluszkach podkradła się do drzwi, by zamknąd je na zasuwę. Ostrożnie, nie
chcąc zaalarmowad sąsiadów jakimś odgłosem, podeszła do okiennic i również je zamknęła.
Najpierw dopadł ją na kanapie. Potem ona za śmiechem czmychnęła do łazienki. Gdy biegła, klepnął
twardą dłonią w szeroki zad, jak klacz wyganianą na wybieg. A potem, bardziej z przyjemności niż
zemsty, powiedział do stojącej fotografii:
* Raz!
Następnym razem spółkowali w małżeoskim łożu. Początkowo protestowała przeciw temu, lecz
niezbyt mocno. Dla niego trzeszczące sprężyny i skrzypiąca rama łóżka brzmiały jak muzyka *
skomplikowany akompaniament do jego zemsty.
* Dwa!
Trzeci raz zrobił to z nią tak:
* Nigdy nie robiłam tego w ten sposób z mężem, a jesteśmy po ślubie już dziesięd lat. Nie widziałam
tego nawet w książeczkach, które konfiskował żołnierzom * tym zboczonym świniom!
Schulze wiedział, że już nie musi dłużej z nią grad. Złapał dłonią za jej długie blond włosy i zmusił,
żeby na nim usiadła. Potem zaległa pełna rozkoszy cisza.
* Trzy!
Była trzecia po południu, gdy hamburczyk opuszczał mieszkanie z niepotrzebną trze
paczką do dywanów pod pachą. Ona spała w rozmemłanym łóżku, z wyrazem niebiaoskiej błogości
na twarzy. Schulze miał podobną minę, chod jego uśmiech był nieco złośłiwy. Kroczył powoli, lekko
obolały
* w pod* brzuszu czuł lekki ból, który * jak zgadywał * mógł wziąd się tylko z jednego powodu, i tu
się mylił. Wybrał marszrutę bezpośrednio przez drogę wjazdową do koszar imienia Adolfa Hitlera,
gdzie ze stojących ciężarówek zeskakiwali żołnierze powracający z defilady.
* Ty! * rozległo się wołanie za jego plecami. Zaskoczony odwrócił się i szybko przyjął
postawę zasadniczą, trzepaczkę trzymał przy tym jak karabin.
Nawołującym był starszy sierżant Metzger w galowym mundurze.
* Myślałem, że jesteś chory * zauważył oskarżycielsko. * Gdzie byłeś z tą trzepaczką?
* Lekarz jednostki zalecił mi lekką służbę, panie sierżancie * szczeknął Schulze w najlepszym
wojskowym stylu. * Byłem w pana mieszkaniu i trzepałem dywany pani sierżantowej.
Gburowaty wyraz twarzy Metzgera nieco złagodniał. To był długi i pracowity, a do tego deszczowy
dzieo w Trewirze i sierżant wyraznie czuł się zmęczony. Wszystko, czego teraz pragnął, to zrzucid
ubranie i napid się czegoś. Jeśli Schulze odwalił dzisiaj tę ciężką robotę, może Lora nie będzie zbyt
zmęczona. A to mogłoby dużo zmienid. Poza tym miłośd jest chlebem biedaków, powiedział do
siebie, powtarzając sentencję, którą usłyszał chyba na jakimś filmie... lub gdzie indziej.
* Wytrzepałeś dokładnie, co? Moja żona jest pedantką, wiesz o tym?
* Może pan na mnie polegad, panie sierżancie * Schulze odpowiedział ochoczo. * Dywany miały ze
mną niezłą przeprawę. Przez kilka dni będą dochodziły do siebie.
Zasalutował i przeszedł obok podoficera, nim ten zdołał zauważyd błysk triumfu w jego oczach.
Tego samego wieczoru w Trewirze porucznik Kurt Schwarz również przeżywał chwile triumfu, kiedy
po sześciu latach bez spotkao wpływowy wuj postanowił wreszcie spędzid z nim wieczór. Wielki
człowiek potrząsnął elegancką dłonią w kierunku drzwi i powiedział wysokim, nosowym głosem:
* Uciekaj, Miiller!
Szef gestapo posłusznie skinął ogoloną głową i poderwał się z krzesła.
* Nebe, ty też!
Naczelnik policji kryminalnej podążył za towarzyszem. Odwrócili się przed drzwiami i zawołali jak
na paradzie:
* Heil Hitler, Obergruppenfuhrer! Szef tylko na nich spojrzał.
* Dziś w nocy * powiedział uroczyście, jakby składał oświadczenie w sądzie * mam zamiar
porozmawiad grzecznie z Kurtem. A potem chcemy się solidnie upid. A potem znajdziemy coś
takiego...
Wsadził kciuk jednej dłoni pomiędzy rozcapierzone palce drugiej, wulgarnie sugerując kopulację.
* Chciałbym znalezd w tym zapomnianym przez Boga, katolickim grajdole jakiś miły dom schadzek.
Zrozumiano?
* Tak jest, szefie! * zawołali.
Rozumieli bardzo dobrze. Reinhard Hey* drich, najwyższy władca RSHA, zwany w Niemczech [ Pobierz całość w formacie PDF ]