[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z niewzruszoną pewnością. Ale ja nie miałam już żadnego wyboru.
Ruszyłam więc dalej, znowu biegiem. Musiałam znalezć Diega.
Odciągnąć go od walki siłą, jeśli będzie trzeba. Musieliśmy dogonić
Freda albo uciekać na własną rękę. Chciałam mu powiedzieć, że Riley
nas okłamał. Diego zrozumie, że Riley nie miał najmniejszego
zamiaru pomagać nam w bitwie, którą wywołał. I że my też nie musi-
my mu już pomagać.
Najpierw odnalazłam zapach dziewczyny, a potem Raoula. Nie
wyczułam jednak Diega. Może biegłam zbyt szybko? Albo ludzki trop
osłabił moją czujność? Nasz pościg nie miał sensu; było jasne, że
znajdziemy dziewczynę, ale czy będziemy wtedy potrafili walczyć
wspólnie przeciwko tamtym? Oczywiście, że nie, raczej rozszarpiemy
siebie nawzajem na strzępy, byle ją dorwać. Nagle usłyszałam jazgot,
krzyki i piski tuż przede mną -znak, że przybyłam zbyt pózno. Walka
się zaczęła, zanim zdążyłam odnalezć Diega. Pobiegłam szybciej z
nadzieją, że zdążę go jeszcze uratować.
Z wiatrem doleciał do mnie dym słodki, gęsty zapach ciała
80
Stephenie Meyer Drugie życie Bree Tanner
palonego wampira. Odgłosy rzezi stawały się coraz wyrazniejsze.
Może rzeczywiście walka już się kończyła? Czy znajdę tam
czekającego na mnie Diega? Czy nasze zgromadzenie wygra?
Pędziłam przez gęstą zasłonę dymu i nagle wybiegłam z lasu na
wielką, porośniętą trawą polanę. Przeskoczyłam przez jakiś kamień, z
opóznieniem zdając sobie sprawę, że to nie kamień, lecz ciało
pozbawione głowy.
Rozejrzałam się wokół. Dostrzegłam kawałki ciał i wielkie
ognisko, z którego fioletowy dym unosił się prosto w słoneczne niebo.
Przez kłęby dymu widziałam też szalejące, lśniące wampirze postacie
rozdzierane przy akompaniamencie warknięć i wrzasków. Szukałam
jednej rzeczy: kręconych czarnych włosów Diega. Nikt inny nie miał
tak ciemnych jak on. Wypatrzyłam jednego ogromnego,
ciemnowłosego wampira, ale był zdecydowanie zbyt duży jak na
Diega. Zobaczyłam zresztą, że odrywa głowę Kevina, wrzuca ją do
ognia i skacze na plecy następnej ofierze. Czyżby to była Jen?
Dostrzegłam też drugą postać z czarnymi włosami, ale ta była z
kolei za mała. Poruszała się tak szybko, że nie mogłam stwierdzić, czy
to dziewczyna, czy chłopak. Rozejrzałam się raz jeszcze i pomyślałam,
że powinnam usunąć się z pola walki. Zaczęłam rozpoznawać twarze.
Wampirów było już znacznie mniej, nawet licząc ofiary leżące na
ziemi. Nie zobaczyłam nikogo z grupy Kristie - widocznie wszystkich
spalono. Ci, którzy stali o własnych siłach, byli mi obcy. Jakiś wampir
z blond włosami spojrzał na mnie, a w słońcu jego oczy błysnęły
złociście.
Przegrywaliśmy. I to z kretesem.
Zaczęłam wycofywać się w kierunku drzew, niezbyt szybko, bo
wciąż szukałam Diega. Nie było go tam. Nie znalazłam też nic, co by
wskazywało, że kiedykolwiek tu był. Ani śladu jego zapachu,
choć natrafiłam na tropy kolesiów Raoula i wielu obcych. Zmusiłam
się też do obejrzenia porozrzucanych szczątków. %7ładne z ciał nie
należało do Diega - rozpoznałabym choćby jego palec.
Odwróciłam się i rzuciłam w kierunku lasu, nagle przekonana o
tym, że cała opowiastka Rileya o moim przyjacielu była wyłącznie
kolejnym kłamstwem. A skoro Diega tutaj nie było, to już nie żył. Ta
myśl przyszła mi do głowy tak naturalnie, że chyba już od jakiegoś
czasu podświadomie znałam prawdę. Od chwili gdy Diego nie wrócił
z Rileyem do piwnicy... Już go nie było.
Znajdowałam się niedaleko linii drzew, kiedy coś wielkiego
niczym kula armatnia uderzyło mnie w plecy i przewróciło na ziemię.
Czyjaś ręka złapała mnie za szyję.
Błagam! - zaszlochałam.
81
Stephenie Meyer Drugie życie Bree Tanner
Błagałam, by zabili mnie jak najszybciej. Uścisk zelżał. Nie
walczyłam, choć instynkt nakazywał mi gryzć, szarpać się i pazurami
rozerwać wroga na strzępy. Jednak rozsądek podpowiadał, że nie ma
to najmniejszego sensu. Riley kłamał nie walczyliśmy ze słabymi,
starymi wampirami; nie mieliśmy szans z nimi wygrać. Zresztą nawet
gdybym mogła zabić tego, który mnie zaatakował, nie byłam w stanie
się ruszyć. Diega już nie ma i ta świadomość zniszczyła we mnie chęć
walki.
Nagle coś wyrzuciło mnie w powietrze; uderzyłam o drzewo i
spadłam na ziemię. Powinnam była podnieść się i biec, ale Diego nie
żył i straciłam ochotę do ucieczki. Blondwłosy wampir, którego
widziałam na polanie, wpatrywał się we mnie, gotowy do skoku.
Wyglądał na doświadczonego gracza, o wiele zręczniejszego niż Riley.
Z jakiegoś powodu się na mnie nie rzucał. Nie szalał w amoku jak
Raoul czy Kristie. Panował nad sobą.
Błagam - powtórzyłam, prosząc, by zakończył moją mękę. -
Nie chcę walczyć.
Nie stracił czujności, ale jego twarz się zmieniła. Popatrzył na
mnie w jakiś dziwny sposób. W jego spojrzeniu było zrozumienie i
coś jeszcze. Współczucie? Na pewno litość.
Ja także, moje dziecko - powiedział spokojnym, dobrym
głosem. - My tylko się bronimy.
W jego dziwnych żółtych oczach dostrzegłam taką szczerość, że
zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam kiedykolwiek wierzyć w
historyjki Rileya. Poczułam się... winna. Może ich zgromadzenie nigdy
nie miało zamiaru atakować nas w Seattle? Jak mogłam wierzyć w
cokolwiek, co usłyszałam?
Nie wiedzieliśmy... wyjaśniłam ze wstydem. Riley nas
okłamał, przepraszam.
Nieznajomy nasłuchiwał przez chwilę i nagle usłyszałam, że
odgłosy bitwy ucichły. Koniec.
Jeśli przez chwilę nie byłam pewna, kto wygrał, to wątpliwości
rozwiały się, gdy sekundę pózniej dołączyła do nas wampirzyca z
falującymi brązowymi włosami i żółtymi oczami.
Carlisle? - spytała zaniepokojona, patrząc na mnie.
Ona nie chce walczyć - wyjaśnił.
Kobieta dotknęła jego ramienia. Wampir wciąż był gotowy do
ataku.
Ona jest przerażona, Carlisle - powiedziała. Czy nie
moglibyśmy...
Jasnowłosy wampir spojrzał na nią i wyprostował się, ale
widziałam, że wciąż zachowuje czujność.
82
Stephenie Meyer Drugie życie Bree Tanner
Nie chcemy cię skrzywdzić zwróciła się do mnie kobieta.
Miała ciepły, kojący głos. - Nie chcieliśmy też z wami walczyć.
Przepraszam wyszeptałam znowu.
Nie potrafiłam opanować chaosu, jaki ogarnął moje myśli.
Diego nie żył, i to było porażające. Reszta się nie liczyła. Bitwa
się skończyła, moje zgromadzenie przegrało, a ja wpadłam w ręce
wroga. Tyle że w moim zgromadzeniu prawie każdy wampir z chęcią
popatrzyłby, jak płonę, natomiast wrogowie zupełnie bez powodu
mówili do mnie z czułością. Na dodatek z tymi dwoma obcymi
wampirami czułam się bezpieczniejsza niż kiedykolwiek z Raoulem i
Kristie. Czułam ulgę, że oboje nie żyją. Wszystko mi się mieszało.
Dziecko odezwał się Carlisle. Czy poddasz się nam?
Jeśli nie będziesz próbowała nas skrzywdzić, my nie skrzywdzimy
ciebie, obiecuję.
Uwierzyłam mu.
Tak odparłam szeptem. Tak, poddaję się. Nie chcę
nikomu robić krzywdy.
Zachęcającym gestem wyciągnął do mnie dłoń.
Chodz z nami, moje dziecko. Nasza rodzina musi się
przegrupować, a potem zadamy ci kilka pytań. Jeśli odpowiesz na nie
szczerze, nie masz się czego bać.
Wstałam powoli, każdym gestem dając do zrozumienia, że nie
chcę ich zaatakować.
Carlisle? zawołał jakiś męski głos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
z niewzruszoną pewnością. Ale ja nie miałam już żadnego wyboru.
Ruszyłam więc dalej, znowu biegiem. Musiałam znalezć Diega.
Odciągnąć go od walki siłą, jeśli będzie trzeba. Musieliśmy dogonić
Freda albo uciekać na własną rękę. Chciałam mu powiedzieć, że Riley
nas okłamał. Diego zrozumie, że Riley nie miał najmniejszego
zamiaru pomagać nam w bitwie, którą wywołał. I że my też nie musi-
my mu już pomagać.
Najpierw odnalazłam zapach dziewczyny, a potem Raoula. Nie
wyczułam jednak Diega. Może biegłam zbyt szybko? Albo ludzki trop
osłabił moją czujność? Nasz pościg nie miał sensu; było jasne, że
znajdziemy dziewczynę, ale czy będziemy wtedy potrafili walczyć
wspólnie przeciwko tamtym? Oczywiście, że nie, raczej rozszarpiemy
siebie nawzajem na strzępy, byle ją dorwać. Nagle usłyszałam jazgot,
krzyki i piski tuż przede mną -znak, że przybyłam zbyt pózno. Walka
się zaczęła, zanim zdążyłam odnalezć Diega. Pobiegłam szybciej z
nadzieją, że zdążę go jeszcze uratować.
Z wiatrem doleciał do mnie dym słodki, gęsty zapach ciała
80
Stephenie Meyer Drugie życie Bree Tanner
palonego wampira. Odgłosy rzezi stawały się coraz wyrazniejsze.
Może rzeczywiście walka już się kończyła? Czy znajdę tam
czekającego na mnie Diega? Czy nasze zgromadzenie wygra?
Pędziłam przez gęstą zasłonę dymu i nagle wybiegłam z lasu na
wielką, porośniętą trawą polanę. Przeskoczyłam przez jakiś kamień, z
opóznieniem zdając sobie sprawę, że to nie kamień, lecz ciało
pozbawione głowy.
Rozejrzałam się wokół. Dostrzegłam kawałki ciał i wielkie
ognisko, z którego fioletowy dym unosił się prosto w słoneczne niebo.
Przez kłęby dymu widziałam też szalejące, lśniące wampirze postacie
rozdzierane przy akompaniamencie warknięć i wrzasków. Szukałam
jednej rzeczy: kręconych czarnych włosów Diega. Nikt inny nie miał
tak ciemnych jak on. Wypatrzyłam jednego ogromnego,
ciemnowłosego wampira, ale był zdecydowanie zbyt duży jak na
Diega. Zobaczyłam zresztą, że odrywa głowę Kevina, wrzuca ją do
ognia i skacze na plecy następnej ofierze. Czyżby to była Jen?
Dostrzegłam też drugą postać z czarnymi włosami, ale ta była z
kolei za mała. Poruszała się tak szybko, że nie mogłam stwierdzić, czy
to dziewczyna, czy chłopak. Rozejrzałam się raz jeszcze i pomyślałam,
że powinnam usunąć się z pola walki. Zaczęłam rozpoznawać twarze.
Wampirów było już znacznie mniej, nawet licząc ofiary leżące na
ziemi. Nie zobaczyłam nikogo z grupy Kristie - widocznie wszystkich
spalono. Ci, którzy stali o własnych siłach, byli mi obcy. Jakiś wampir
z blond włosami spojrzał na mnie, a w słońcu jego oczy błysnęły
złociście.
Przegrywaliśmy. I to z kretesem.
Zaczęłam wycofywać się w kierunku drzew, niezbyt szybko, bo
wciąż szukałam Diega. Nie było go tam. Nie znalazłam też nic, co by
wskazywało, że kiedykolwiek tu był. Ani śladu jego zapachu,
choć natrafiłam na tropy kolesiów Raoula i wielu obcych. Zmusiłam
się też do obejrzenia porozrzucanych szczątków. %7ładne z ciał nie
należało do Diega - rozpoznałabym choćby jego palec.
Odwróciłam się i rzuciłam w kierunku lasu, nagle przekonana o
tym, że cała opowiastka Rileya o moim przyjacielu była wyłącznie
kolejnym kłamstwem. A skoro Diega tutaj nie było, to już nie żył. Ta
myśl przyszła mi do głowy tak naturalnie, że chyba już od jakiegoś
czasu podświadomie znałam prawdę. Od chwili gdy Diego nie wrócił
z Rileyem do piwnicy... Już go nie było.
Znajdowałam się niedaleko linii drzew, kiedy coś wielkiego
niczym kula armatnia uderzyło mnie w plecy i przewróciło na ziemię.
Czyjaś ręka złapała mnie za szyję.
Błagam! - zaszlochałam.
81
Stephenie Meyer Drugie życie Bree Tanner
Błagałam, by zabili mnie jak najszybciej. Uścisk zelżał. Nie
walczyłam, choć instynkt nakazywał mi gryzć, szarpać się i pazurami
rozerwać wroga na strzępy. Jednak rozsądek podpowiadał, że nie ma
to najmniejszego sensu. Riley kłamał nie walczyliśmy ze słabymi,
starymi wampirami; nie mieliśmy szans z nimi wygrać. Zresztą nawet
gdybym mogła zabić tego, który mnie zaatakował, nie byłam w stanie
się ruszyć. Diega już nie ma i ta świadomość zniszczyła we mnie chęć
walki.
Nagle coś wyrzuciło mnie w powietrze; uderzyłam o drzewo i
spadłam na ziemię. Powinnam była podnieść się i biec, ale Diego nie
żył i straciłam ochotę do ucieczki. Blondwłosy wampir, którego
widziałam na polanie, wpatrywał się we mnie, gotowy do skoku.
Wyglądał na doświadczonego gracza, o wiele zręczniejszego niż Riley.
Z jakiegoś powodu się na mnie nie rzucał. Nie szalał w amoku jak
Raoul czy Kristie. Panował nad sobą.
Błagam - powtórzyłam, prosząc, by zakończył moją mękę. -
Nie chcę walczyć.
Nie stracił czujności, ale jego twarz się zmieniła. Popatrzył na
mnie w jakiś dziwny sposób. W jego spojrzeniu było zrozumienie i
coś jeszcze. Współczucie? Na pewno litość.
Ja także, moje dziecko - powiedział spokojnym, dobrym
głosem. - My tylko się bronimy.
W jego dziwnych żółtych oczach dostrzegłam taką szczerość, że
zaczęłam się zastanawiać, jak mogłam kiedykolwiek wierzyć w
historyjki Rileya. Poczułam się... winna. Może ich zgromadzenie nigdy
nie miało zamiaru atakować nas w Seattle? Jak mogłam wierzyć w
cokolwiek, co usłyszałam?
Nie wiedzieliśmy... wyjaśniłam ze wstydem. Riley nas
okłamał, przepraszam.
Nieznajomy nasłuchiwał przez chwilę i nagle usłyszałam, że
odgłosy bitwy ucichły. Koniec.
Jeśli przez chwilę nie byłam pewna, kto wygrał, to wątpliwości
rozwiały się, gdy sekundę pózniej dołączyła do nas wampirzyca z
falującymi brązowymi włosami i żółtymi oczami.
Carlisle? - spytała zaniepokojona, patrząc na mnie.
Ona nie chce walczyć - wyjaśnił.
Kobieta dotknęła jego ramienia. Wampir wciąż był gotowy do
ataku.
Ona jest przerażona, Carlisle - powiedziała. Czy nie
moglibyśmy...
Jasnowłosy wampir spojrzał na nią i wyprostował się, ale
widziałam, że wciąż zachowuje czujność.
82
Stephenie Meyer Drugie życie Bree Tanner
Nie chcemy cię skrzywdzić zwróciła się do mnie kobieta.
Miała ciepły, kojący głos. - Nie chcieliśmy też z wami walczyć.
Przepraszam wyszeptałam znowu.
Nie potrafiłam opanować chaosu, jaki ogarnął moje myśli.
Diego nie żył, i to było porażające. Reszta się nie liczyła. Bitwa
się skończyła, moje zgromadzenie przegrało, a ja wpadłam w ręce
wroga. Tyle że w moim zgromadzeniu prawie każdy wampir z chęcią
popatrzyłby, jak płonę, natomiast wrogowie zupełnie bez powodu
mówili do mnie z czułością. Na dodatek z tymi dwoma obcymi
wampirami czułam się bezpieczniejsza niż kiedykolwiek z Raoulem i
Kristie. Czułam ulgę, że oboje nie żyją. Wszystko mi się mieszało.
Dziecko odezwał się Carlisle. Czy poddasz się nam?
Jeśli nie będziesz próbowała nas skrzywdzić, my nie skrzywdzimy
ciebie, obiecuję.
Uwierzyłam mu.
Tak odparłam szeptem. Tak, poddaję się. Nie chcę
nikomu robić krzywdy.
Zachęcającym gestem wyciągnął do mnie dłoń.
Chodz z nami, moje dziecko. Nasza rodzina musi się
przegrupować, a potem zadamy ci kilka pytań. Jeśli odpowiesz na nie
szczerze, nie masz się czego bać.
Wstałam powoli, każdym gestem dając do zrozumienia, że nie
chcę ich zaatakować.
Carlisle? zawołał jakiś męski głos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]