[ Pobierz całość w formacie PDF ]
omal czuła w powietrzu aromat ziemi, cedrów i limonek. Zapach Lorenza, pomyślała z
tęsknotą. Wspomnienie pocałunku wciąż było bardzo świeże. Jego dłonie obejmujące jej
twarz, jego ciało przyciśnięte do jej. Zapewne myślał wtedy o Tii, bo tylko tym umiała
wyjaśnić powstrzymywaną namiętność, którą w nim wyczuwała.
Dotarli na miejsce. Hotelowa recepcja był delikatnie oświetlona. Przeszli do win-
dy, a obcasy Sarah stukały o marmurową posadzkę. Zsunęła z ramion marynarkę i podała
mu.
- Dzięki. - Roześmiała się lekko. - Czuję się jak Kopciuszek. Gdy minie północ,
zwrócę wszystkie pożyczone śliczności i znów przeobrażę się w twoją gospodynię.
Lorenzo się nie uśmiechnął. Drzwi windy cicho zasunęły się za nimi.
- Film był niezwykły - odezwała się Sarah, broniąc się przed napiętym milczeniem.
- Powinnam była powiedzieć ci wcześniej. Zwłaszcza sekwencje z księżycem. Lottie by-
łaby zachwycona. Ale mnie wszystko bardzo się podobało.
Lorenzo był chłodny jak marmurowe kolumny, które właśnie mijali.
- Całe szczęście, że przynajmniej tobie. Bo ja nienawidziłem każdej sekundy.
Sarah ścisnęło w gardle ze współczucia i tęsknoty.
- To zrozumiałe - szepnęła. - Musiało ci być bardzo ciężko to oglądać.
Winda stanęła. Sarah przecisnęła się przez na wpół otwarte drzwi i pospieszyła ko-
rytarzem w stronę swojego pokoju. Nie miała klucza, więc przystanęła przed dużymi,
podwójnymi drzwiami. Lorenzo trzymał w dłoni przygotowaną kartę, ale nie włożył jej
do czytnika. Delikatnie ujął Sarah za brodę, zmuszając, by na niego spojrzała.
- To nie z powodu Tii - powiedział. - To nie dlatego nienawidzę tego filmu.
Przez chwilę nie była w stanie oddychać. Oczy zaszły jej mgłą i zatańczyły przed
nimi gwiazdy.
- W takim razie dlaczego?
Roześmiał się miękko.
R
L
T
- Bo to banalny hollywoodzki śmieć. Nie chcę już nigdy więcej zrobić czegoś po-
dobnego.
- Ale Tia... - zawahała się. - Wciąż ją kochasz?
Roześmiał się głośno i potrząsnął głową.
- Nie. Nie mogłem się doczekać rozwodu.
W końcu korytarza otworzyły się drzwi windy. Oboje podskoczyli na dzwięk gło-
sów. Lorenzo błyskawicznie wsunął kartę do czytnika, Sarah pchnęła drzwi.
- Masz ochotę na kawę?
- Nie. - Rozczarowana, wyobraziła sobie, jak odchodzi do siebie, ale on wsunął się
za nią i podszedł prosto do zdobionej szafki. - Potrzebuję porządnego drinka.
Z pokoju usunięto już wieszaki z sukniami i sterty pudełek z butami. W sypialni
paliła się lampka i przez otwarte drzwi widać było świeżą pościel na ogromnym łożu z
rzezbionym wezgłowiem. Usiadła na fotelu pod oknem i zdjęła sandałki, a kiedy znów
podniosła głowę, Lorenzo stał przed nią z butelką brandy i dwoma szklaneczkami w dło-
niach. Wzięła od niego jedną i przycisnęła do piersi, jak gdyby to mogło ją rozgrzać. Nie
mogła przestać myśleć o tym, co powiedział na temat Tii. O tym, że jej nie kocha.
- Powiedziała coś do ciebie tuż przed rozpoczęciem filmu.
- Nazwała mnie hipokrytą.
- Dlaczego?
- Nieważne. - Stalowy ton potwierdził to, czego się już domyślała.
- To miało coś wspólnego ze mną, prawda? Ze mną i z Lottie. Naprawdę chciała-
bym wiedzieć, co miała na myśli.
- Uznała nas za parę - wyjaśnił, wzdychając.
- A co to ma wspólnego z hipokryzją? Przecież jesteście rozwiedzeni.
- Masz córeczkę. A ja rozwiodłem się z nią, bo nie chciałem być ojcem dziecka
Ricarda Marcella.
- Myślałam, że to ona rzuciła ciebie dla Ricarda i że dziecko jest twoje.
Uśmiechnął się niewesoło.
- Nie mogę mieć dzieci. Jestem bezpłodny. Musiałby się zdarzyć cud.
R
L
T
Sarah nie odezwała się. Nie było już nic do powiedzenia. Mogła go tylko objąć i
przytulić w geście zrozumienia i współczucia. Lorenzo cierpiał nie z powodu Tii, tylko z
powodu niemożności posiadania własnych dzieci.
Przez chwilę trwał nieruchomo, potem poczuła jego dłonie na swoich. Przesunął ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
omal czuła w powietrzu aromat ziemi, cedrów i limonek. Zapach Lorenza, pomyślała z
tęsknotą. Wspomnienie pocałunku wciąż było bardzo świeże. Jego dłonie obejmujące jej
twarz, jego ciało przyciśnięte do jej. Zapewne myślał wtedy o Tii, bo tylko tym umiała
wyjaśnić powstrzymywaną namiętność, którą w nim wyczuwała.
Dotarli na miejsce. Hotelowa recepcja był delikatnie oświetlona. Przeszli do win-
dy, a obcasy Sarah stukały o marmurową posadzkę. Zsunęła z ramion marynarkę i podała
mu.
- Dzięki. - Roześmiała się lekko. - Czuję się jak Kopciuszek. Gdy minie północ,
zwrócę wszystkie pożyczone śliczności i znów przeobrażę się w twoją gospodynię.
Lorenzo się nie uśmiechnął. Drzwi windy cicho zasunęły się za nimi.
- Film był niezwykły - odezwała się Sarah, broniąc się przed napiętym milczeniem.
- Powinnam była powiedzieć ci wcześniej. Zwłaszcza sekwencje z księżycem. Lottie by-
łaby zachwycona. Ale mnie wszystko bardzo się podobało.
Lorenzo był chłodny jak marmurowe kolumny, które właśnie mijali.
- Całe szczęście, że przynajmniej tobie. Bo ja nienawidziłem każdej sekundy.
Sarah ścisnęło w gardle ze współczucia i tęsknoty.
- To zrozumiałe - szepnęła. - Musiało ci być bardzo ciężko to oglądać.
Winda stanęła. Sarah przecisnęła się przez na wpół otwarte drzwi i pospieszyła ko-
rytarzem w stronę swojego pokoju. Nie miała klucza, więc przystanęła przed dużymi,
podwójnymi drzwiami. Lorenzo trzymał w dłoni przygotowaną kartę, ale nie włożył jej
do czytnika. Delikatnie ujął Sarah za brodę, zmuszając, by na niego spojrzała.
- To nie z powodu Tii - powiedział. - To nie dlatego nienawidzę tego filmu.
Przez chwilę nie była w stanie oddychać. Oczy zaszły jej mgłą i zatańczyły przed
nimi gwiazdy.
- W takim razie dlaczego?
Roześmiał się miękko.
R
L
T
- Bo to banalny hollywoodzki śmieć. Nie chcę już nigdy więcej zrobić czegoś po-
dobnego.
- Ale Tia... - zawahała się. - Wciąż ją kochasz?
Roześmiał się głośno i potrząsnął głową.
- Nie. Nie mogłem się doczekać rozwodu.
W końcu korytarza otworzyły się drzwi windy. Oboje podskoczyli na dzwięk gło-
sów. Lorenzo błyskawicznie wsunął kartę do czytnika, Sarah pchnęła drzwi.
- Masz ochotę na kawę?
- Nie. - Rozczarowana, wyobraziła sobie, jak odchodzi do siebie, ale on wsunął się
za nią i podszedł prosto do zdobionej szafki. - Potrzebuję porządnego drinka.
Z pokoju usunięto już wieszaki z sukniami i sterty pudełek z butami. W sypialni
paliła się lampka i przez otwarte drzwi widać było świeżą pościel na ogromnym łożu z
rzezbionym wezgłowiem. Usiadła na fotelu pod oknem i zdjęła sandałki, a kiedy znów
podniosła głowę, Lorenzo stał przed nią z butelką brandy i dwoma szklaneczkami w dło-
niach. Wzięła od niego jedną i przycisnęła do piersi, jak gdyby to mogło ją rozgrzać. Nie
mogła przestać myśleć o tym, co powiedział na temat Tii. O tym, że jej nie kocha.
- Powiedziała coś do ciebie tuż przed rozpoczęciem filmu.
- Nazwała mnie hipokrytą.
- Dlaczego?
- Nieważne. - Stalowy ton potwierdził to, czego się już domyślała.
- To miało coś wspólnego ze mną, prawda? Ze mną i z Lottie. Naprawdę chciała-
bym wiedzieć, co miała na myśli.
- Uznała nas za parę - wyjaśnił, wzdychając.
- A co to ma wspólnego z hipokryzją? Przecież jesteście rozwiedzeni.
- Masz córeczkę. A ja rozwiodłem się z nią, bo nie chciałem być ojcem dziecka
Ricarda Marcella.
- Myślałam, że to ona rzuciła ciebie dla Ricarda i że dziecko jest twoje.
Uśmiechnął się niewesoło.
- Nie mogę mieć dzieci. Jestem bezpłodny. Musiałby się zdarzyć cud.
R
L
T
Sarah nie odezwała się. Nie było już nic do powiedzenia. Mogła go tylko objąć i
przytulić w geście zrozumienia i współczucia. Lorenzo cierpiał nie z powodu Tii, tylko z
powodu niemożności posiadania własnych dzieci.
Przez chwilę trwał nieruchomo, potem poczuła jego dłonie na swoich. Przesunął ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]