[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pościg, ani czy w ogóle jeszcze ktokolwiek nas ściga. Nie widzę i nie słyszę
niczego w tej mgle. Bierzemy kolejny ostry zakręt w stronę oceanu.
Jakaś twarz wynurza się nagle z mgły.
Tuż za nią, gigantyczne szarawe skrzydła.
Jest za blisko.
Uderzy w nas.
Obracamy się zupełnie bez kontroli, skrzydła nietoperza zderzają się z tymi
opierzonymi. Raffe wypuszcza swoje haczyki i wbija je w anielskie skrzydła.
Krew tryska spośród piór, jakiś haczyk wbija się w kość.
Toczymy się teraz razem jak skłębiona masa spadając w dół.
Raffe stabilizuje nas ale nie może jednocześnie lecieć z obciążeniem i
walczyć. W końcu odzyskuje równowagę w międzyczasie anioł wyciąga swój
miecz.
Raffe nie ma miecza.
No i ma mnie, ciężar który tylko pozbawia go równowagi i możliwości
walki. Jego ramiona trzymają mnie zamiast walczyć. Jego skrzydła muszą
znaczenie bardziej napracować się by utrzymać nas w powietrzu.
Nie zginę tym razem naprawdę w ramionach Raffe'a. Nie będę kolejną raną
na jego duszy.
Anioł się przygotowuje.
Ze swoich treningów wiem ,że przy użyciu niektórych rodzajów broni
potrzebny jest dystans, by były efektywne. Miecz jest właśnie jedną z nich.
W tej chwili, anioł ma dość miejsca by zaatakować i pociąć nas na kawałki.
Jest tylko woda. Będzie cholernie zimno, ale upadek mnie nie zabije.
Przynajmniej nie od razu.
To niesamowite jak wiele razy muszę ignorować swoje instynkty
samozachowawcze by przetrwać. Zaciskam nogi mocniej i odpycham się od
Raffe'a.
Jego ramiona poddają się zaskoczone ale zaraz zaciskają z powrotem na
mnie. To wystarcza by sięgnąć i chwycić ramię anioła w którym trzyma miecz
jedną dłonią a koszulę od smokingu drugą.
Blokuje łokieć i trzymam ramię z mieczem by w nas go nie wymierzył.
Mam nadzieję ,że nie jest na tyle silny by zmiażdżyć mi ramię. Drugą ręką szarpię
go do przodu.
Wszystko to dzieję się w ułamku sekund. Gdyby anioł się tego spodziewał
w żadnym razie by mi na to nie pozwolił. Ale który napastnik spodziewa się ,że
ofiara przyciągnie go bliżej?
Nie mogąc w pełni kontrolować pokaleczonych skrzydeł, udaje mi się
przyciągnąć wyjątkowo lekkiego anioła dość blisko. W tej odległości jego miecz
nie jest już takim zagrożeniem ale Raffe jest zmuszony do niezbyt komfortowego
lotu by nie nadziać się skrzydłem na ostrze. Kołyszemy się w powietrzu tuż nad
czarną jak smoła wodą.
Raffe trzyma mnie mocno jednym ramieniem, próbując drugim odeprzeć
anioła który chce go uderzyć.
Pochylam się by złapać rękojeść miecza. Nie mam szans na to by mu go
odebrać ale może odwrócę jego uwagę. A jeśli będę miała szczęście może uda mi
się przemówić do samego miecza.
Zmagamy się niezgrabnie w powietrzu, odpadając to się wznosząc ponad
wodą. Udaje mi się złapać rękojeść miecza i chociaż nie mogę mu go zabrać to
przekręcam po innym kątem.
Gdy tylko to robię miecz nagle staje się ciężki, tak ciężki ,że ramiona anioła
opadają pod jego ciężarem.
 Nie!  krzyczy anioł. W jego głosie słychać prawdziwe przerażenie i wiem
,że miecz zaraz wypadnie z naszych rąk.
Raffe uderza go pięścią. Anioł odchyla się do tyłu.
Upuszcza miecz a ten znika w wodzie.
 Nie!  krzyczy znowu, przerażające niedowierzanie maluje się w jego
oczach, gdy spogląda na czarną wodę w której zatonął. Zgaduje ,że nie mają na
wyposażeniu aniołów nurków, zbierających kosztowności z dna oceanu.
Ryczy na nas jakimś wojennym okrzykiem, żądza krwi maluje się na jego
dzikiej twarzy. I uderza.
Z gęstej mgły wyłaniają się dwa kolejne anioły.
Nie jest to takie zaskakują biorąc pod uwagę cały ten hałas jaki robi anioła
ale i tak serce zaczyna mi szybciej bić.
Cała trójka naciera na nas. Raffe odwraca się i kieruję w stronę otwartego
oceanu.
Nie ma szans by im uciekł z dodatkowym ciężarem jakim jestem.
 Puść  mówię mu prosto do ucha.
Raffe ściska mnie jeszcze mocniej tak jakby nie było o czym dyskutować.
 Oboje będziemy bezpieczniejsi kiedy będę w wodzie, a ty będzie walczył
bez dodatkowego ciężaru.  nadal mnie trzyma.  Potrafię pływać Raffe. To nic
takiego.
Coś wielkiego uderza w nas z tyłu.
I Raffe mimowolnie rozluznia uścisk. Odpycham się od niego.
Ten pierwszy moment upadku odczuwam jak w zwolnionym tempie, gdzie
każdy zmysł wzmacnia odczucia. Odruchowo łapię pierwszą rzecz jaką mogę.
Jedna trafia na powietrze. Druga na pierzaste skrzydło. Z całym moim
ciężarem na jednym skrzydle anioł traci kontrolę. W panice zaciskam chwyt i
oboje wpadamy do oceanu.
60
Każda komórka w moim ciele zamarza po czym eksploduje jak szklane
odłamki. Lodowe igły klują i szczypią w zetknięciu z moim ciałem. A przynajmniej
takie mam wrażenie.
Najgorzej robi się gdy woda zalewa mi głowę, tak jakby szczyt mojej głowy
był ostatnim bastionem ciepła. Musze otrząsnąć się z szoku ale moje płuca są tak
zamarznięte i ściśnięte ,że nie jestem w stanie tego zrobić.
Fale rzucają mną jak boją. Tracę całkowicie poczucie ciała i kierunku.
W końcu przestaje koziołkować ale jak tylko się zatrzymuję nie jestem
pewna co się dzieje.
Nigdy bym nie pomyślała ,że w takim chaosie i bez światła ciężko mi będzie
określić gdzie jestem a co dopiero wybrać odpowiedni kierunek.
Na powierzchni tuż obok mnie woda kłębi się gwałtownie i od razu roje
sobie w głowie paskudne scenariusze o tym co może czaić się w tych piekielnych
głębinach. Przypominam sobie te wszystkie na wpół przytomne noce z mamą,
zawodzącą w ciemności, malującą obrazy demonów zaciągających mnie do piekła,
Wszystkie te ciemne kształty poruszające się pod powierzchnią wody czy to ?
Przestań!
Oddychaj. Płyń. Myśl.
Nie ma sensu zastanawiać się nad jakimiś bzdurami które i tak mi nie
pomogą.
Pęcherzyki powietrza pojawiają się na powierzchni wody. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl