[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i stawić się w sądzie.
Na
widok
dokumentu
opatrzonego
nazwiskiem
prawnika
znanego
z
bezkompromisowego i skutecznego ścigania sławnych mężów ze skłonnościami do
maltretowania żon, Sir Abington opadł ciężko na fotel. Drżącą ręką sięgnął po oprawione
w złoto pióro, złożył podpis, rzucił kartkę w stronę Sophii i warknął:
- Wynoś się!
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Jarrett nie spał całą noc, analizując każde słowo, które padło poprzedniego
wieczoru, i zastanawiając się, czy słusznie postąpił. W końcu, kiedy tylko wskazówka
zegara wskazała porę, o której Beth zazwyczaj była już na nogach, sięgnął po telefon.
- Siostrzyczko... - zaczął, gdy tylko odebrała telefon.
- Wybaczam ci i w ramach przeprosin zapraszam na lunch. - Beth zawsze potrafiła
z wdziękiem załagodzić każdą sytuację. Jarrett, który nigdy długo nie żywił wobec
siostry urazy, odetchnął z ulgą.
- Będę o dwunastej.
- O, tak wcześnie? Musisz być naprawdę głodny. W porządku, i tak jestem sama.
Paul wyjechał w interesach.
- Do zobaczenia.
Jarrett wykąpał się i przebrał w elegancki garnitur, by sprawić siostrze
przyjemność. Jednocześnie cały czas zastanawiał się, czy zdobędzie się na poproszenie ją
o radę w sprawie Sophii, wiedząc, jak sceptycznie jest do niej nastawiona. Obawiał się
też, że wybuchnie, jeśli jej rada mu się nie spodoba. Nerwy miał napięte do granic
możliwości i z trudem panował nad rozdrażnieniem. Jednak po to przecież do niej
zadzwonił. Potrzebował pomocy w sprawach sercowych, a w tym, jako spec od krótkich,
niezobowiązujących związków, nie miał żadnego doświadczenia. Już za pięć dwunasta
pukał do drzwi siostry, która rzuciła mu się na szyję i ucałowała serdecznie. Kolejny raz
przekonał się, że mimo nieporozumień i sprzeczek zawsze mógł na nią liczyć. Była jego
ostoją, prawdziwą rodziną. I pomyślał, jak strasznie musiała czuć się Sophia, która
doznała tylu krzywd od człowieka, który powinien o nią dbać. Zjedli pyszny posiłek w
miłej atmosferze i dopiero przy deserze Beth odważyła się zadać pytanie, które
nurtowało ją od początku ich spotkania.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się jakiś nieswój. Mam nadzieję, że to nie przez
to, co powiedziałam o tobie i Sophii?
- Nie. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności usłyszała od kogoś, że chciałem kupić
High Ridge Hall i wyciągnęła takie same wnioski jak ty.
- Nie myślisz chyba, że to ja jej powiedziałam? - Beth odłożyła widelczyk z
ciastem i spojrzała na niego poważnie.
- Oczywiście, że nie - żachnął się Jarrett. - Jakaś plotkara musiała coś chlapnąć, a
Sophia, która wiele w życiu przeszła, od razu we mnie zwątpiła.
- I dlatego masz takie smutne oczy, braciszku? - Pogłaskała go po policzku i
uśmiechnęła się czule. - Wygląda na to, że się w końcu zakochałeś.
Zakłopotany Jarrett wstał od stołu i zaczął krążyć po pokoju. Nigdy nie
sformułował tej myśli tak bezpośrednio i teraz zaskoczyło go, że wszystko co czuł,
można opisać tym jednym słowem.
- Kocham ją. Ale stwierdziłem, że powinienem dać jej trochę przestrzeni i czasu na
uporanie się z przeszłością. Może wtedy uwierzy, że jest warta czyjegoś zainteresowania
nie tylko dlatego, że jest właścicielką wielkiego, pięknego domu.
Beth spojrzała na niego z wyraźnym zdziwieniem.
- Nie znam Sophii zbyt dobrze, ale skoro tak przejęła się plotkami, to chyba jej na
tobie zależy. Jeśli tak jest, to pewnie teraz czuje się zdruzgotana. Jako kobieta mogę cię
zapewnić, że większość z nas potrzebuje wsparcia i obecności ukochanego mężczyzny w
trudnych chwilach, a nie przestrzeni i czasu, by samotnie się zmagać z losem.
- Dzięki, siostrzyczko, kopiesz leżącego. - Jarrett złapał się za głowę i opadł na
krzesło w poczuciu totalnej bezradności.
- Jedź do niej i powiedz, że ją kochasz. - Beth pogłaskała go po włosach i dodała ze
śmiechem: - Ale najpierw dokładka deseru i spacer z psem. Jesteś mi coś winien za
lunch.
Jarrett do późnego wieczora krążył bez celu po okolicy, myśląc nad tym, co
powiedziała mu siostra. Wcale się nie zdziwił, gdy po dziesiątej zorientował się, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl karpacz24.htw.pl
i stawić się w sądzie.
Na
widok
dokumentu
opatrzonego
nazwiskiem
prawnika
znanego
z
bezkompromisowego i skutecznego ścigania sławnych mężów ze skłonnościami do
maltretowania żon, Sir Abington opadł ciężko na fotel. Drżącą ręką sięgnął po oprawione
w złoto pióro, złożył podpis, rzucił kartkę w stronę Sophii i warknął:
- Wynoś się!
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Jarrett nie spał całą noc, analizując każde słowo, które padło poprzedniego
wieczoru, i zastanawiając się, czy słusznie postąpił. W końcu, kiedy tylko wskazówka
zegara wskazała porę, o której Beth zazwyczaj była już na nogach, sięgnął po telefon.
- Siostrzyczko... - zaczął, gdy tylko odebrała telefon.
- Wybaczam ci i w ramach przeprosin zapraszam na lunch. - Beth zawsze potrafiła
z wdziękiem załagodzić każdą sytuację. Jarrett, który nigdy długo nie żywił wobec
siostry urazy, odetchnął z ulgą.
- Będę o dwunastej.
- O, tak wcześnie? Musisz być naprawdę głodny. W porządku, i tak jestem sama.
Paul wyjechał w interesach.
- Do zobaczenia.
Jarrett wykąpał się i przebrał w elegancki garnitur, by sprawić siostrze
przyjemność. Jednocześnie cały czas zastanawiał się, czy zdobędzie się na poproszenie ją
o radę w sprawie Sophii, wiedząc, jak sceptycznie jest do niej nastawiona. Obawiał się
też, że wybuchnie, jeśli jej rada mu się nie spodoba. Nerwy miał napięte do granic
możliwości i z trudem panował nad rozdrażnieniem. Jednak po to przecież do niej
zadzwonił. Potrzebował pomocy w sprawach sercowych, a w tym, jako spec od krótkich,
niezobowiązujących związków, nie miał żadnego doświadczenia. Już za pięć dwunasta
pukał do drzwi siostry, która rzuciła mu się na szyję i ucałowała serdecznie. Kolejny raz
przekonał się, że mimo nieporozumień i sprzeczek zawsze mógł na nią liczyć. Była jego
ostoją, prawdziwą rodziną. I pomyślał, jak strasznie musiała czuć się Sophia, która
doznała tylu krzywd od człowieka, który powinien o nią dbać. Zjedli pyszny posiłek w
miłej atmosferze i dopiero przy deserze Beth odważyła się zadać pytanie, które
nurtowało ją od początku ich spotkania.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się jakiś nieswój. Mam nadzieję, że to nie przez
to, co powiedziałam o tobie i Sophii?
- Nie. Ale dziwnym zbiegiem okoliczności usłyszała od kogoś, że chciałem kupić
High Ridge Hall i wyciągnęła takie same wnioski jak ty.
- Nie myślisz chyba, że to ja jej powiedziałam? - Beth odłożyła widelczyk z
ciastem i spojrzała na niego poważnie.
- Oczywiście, że nie - żachnął się Jarrett. - Jakaś plotkara musiała coś chlapnąć, a
Sophia, która wiele w życiu przeszła, od razu we mnie zwątpiła.
- I dlatego masz takie smutne oczy, braciszku? - Pogłaskała go po policzku i
uśmiechnęła się czule. - Wygląda na to, że się w końcu zakochałeś.
Zakłopotany Jarrett wstał od stołu i zaczął krążyć po pokoju. Nigdy nie
sformułował tej myśli tak bezpośrednio i teraz zaskoczyło go, że wszystko co czuł,
można opisać tym jednym słowem.
- Kocham ją. Ale stwierdziłem, że powinienem dać jej trochę przestrzeni i czasu na
uporanie się z przeszłością. Może wtedy uwierzy, że jest warta czyjegoś zainteresowania
nie tylko dlatego, że jest właścicielką wielkiego, pięknego domu.
Beth spojrzała na niego z wyraźnym zdziwieniem.
- Nie znam Sophii zbyt dobrze, ale skoro tak przejęła się plotkami, to chyba jej na
tobie zależy. Jeśli tak jest, to pewnie teraz czuje się zdruzgotana. Jako kobieta mogę cię
zapewnić, że większość z nas potrzebuje wsparcia i obecności ukochanego mężczyzny w
trudnych chwilach, a nie przestrzeni i czasu, by samotnie się zmagać z losem.
- Dzięki, siostrzyczko, kopiesz leżącego. - Jarrett złapał się za głowę i opadł na
krzesło w poczuciu totalnej bezradności.
- Jedź do niej i powiedz, że ją kochasz. - Beth pogłaskała go po włosach i dodała ze
śmiechem: - Ale najpierw dokładka deseru i spacer z psem. Jesteś mi coś winien za
lunch.
Jarrett do późnego wieczora krążył bez celu po okolicy, myśląc nad tym, co
powiedziała mu siostra. Wcale się nie zdziwił, gdy po dziesiątej zorientował się, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]