[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyjaśniania faktycznego powodu. Dlaczego uratował mnie w tamtej wiosce?
Ponieważ miał wyrzuty sumienia z powodu dzieci, które porzucił. Jako dziecko
byłam osobą, w której mógł bezpiecznie ulokować swoje uczucia. Tylko że nie
pozostałam dzieckiem, Konowale. I przez te wszystkie lata ukrywania się nie
znałam żadnego innego mężczyzny. Powinnam lepiej wiedzieć. Widziałam, jak
odtrącał ludzi, kiedy próbowali zbliżyć się w sposób, który nie był całkowicie
jednostronny i pod jego kontrolą. Ale po tych okropnych rzeczach, które robił w
Jałowcu, myślałam, że mogę być tą jedyną, która go zbawi. W drodze na
południe, gdy uciekaliśmy przed ciemnym niebezpieczeństwem Pani i jasnym
niebezpieczeństwem Kompanii, zdradziłam moje prawdziwe uczucia. Wyjawiłam
mu najskrytsze marzenia, nurtujące mnie, odkąd stałam się wystarczająco
dorosła, by myśleć o mężczyznach. Bardzo się zmienił. Był jak przestraszone
zwierzę, schwytane w klatkę. Odetchnął z ulgą, gdy nadeszły wieści, że pojawił się
Porucznik z garstką Kompanii. Oddał mnie wam i  umarł . Podejrzewałam, że
zaplanował to. Jakaś cząstka mnie zawsze o tym wiedziała. I dlatego nie jestem
taka zdruzgotana, jakbyś sobie życzył. Tak. Na pewno wiesz, że czasami płaczę,
aż zasnę. Płaczę za marzeniami małej dziewczynki. Płaczę, bo marzenia nie umrą,
choć nie jestem w stanie ich zrealizować. Płaczę, ponieważ nie mogę mieć jedynej
rzeczy, której naprawdę pragnę. Rozumiesz?
Pomyślałem o Pani, o jej sytuacji, i przytaknąłem. To była moja jedyna
odpowiedz.
- Mam ochotę znowu płakać. Wyjdz, proszę. Powiedz Milczkowi, żeby
przyszedł.
Nie musiałem go szukać. Czekał za drzwiami. Patrzyłem, jak znika w sali
konferencyjnej i zastanawiałem się, czy przypadkiem mi się nie przewidziało.
W każdym razie dała mi do myślenia.
190
Rozdział 43
PIKNIK
Czas płynął nieubłaganie. Zanim się zorientowałem, cztery dni minęły jak z
bicza trzasł. A niewiele czasu traciłem na spanie.
Razem z Ardath tłumaczyliśmy, tłumaczyliśmy i tłumaczyliśmy. To znaczy,
ona czytała, głośno tłumacząc, póki nie zdrętwiała mi ręka. Czasami zastępował
mnie Milczek. Sprawdziliśmy również dokumenty, który przetłumaczyłem już
wcześniej, szczególnie te, nad którymi pracowałem z Tropicielem i znalezliśmy
trochę błędów w interpretacji.
Czwartego ranka wychwyciłem coś. Pracowaliśmy nad jedną z list imion. To
zebranie musiało być tak liczne, że gdyby doszło do niego teraz, nazwałbym je
wojną albo przynajmniej buntem. Bez przerwy, taki a taki z Panią Jakąś-tam -
szesnaście tytułów, z których tylko cztery były sensowne. Zanim zwiastun
skończył przedstawiać wszystkich, połowa musiała umrzeć ze starości.
W każdym razie, w połowie listy usłyszałem, że lekko załamał się jej głos. Aha
- powiedziałem do siebie. Pocisk trafił blisko celu. Wytężyłem słuch.
Dalej poszło jej gładko. Po chwili nie byłem pewien, czy wyobraznia nie
spłatała mi figla. Rozum podpowiadał mi, że to nie imię, które akurat
wypowiadała, tak ją przeraziło. Przebiegła wzrokiem moje notatki i mówiła dalej.
%7ładne z następnych imion nie poruszyło jej tak jak tamto.
Na wszelki wypadek postanowiłem przejrzeć pózniej tę listę. Miałem nadzieję,
że może opuściła coś. Niestety, nie miałem szczęścia.
Nadeszło popołudnie.
- Przerwa, Konowale. Idę po herbatę. Chcesz też?
- Pewnie. I może pajdę chleba. - Pisałem jeszcze chwilę, zanim zdałem sobie
sprawę, co się stało.
Co? Pani sama zaproponowała, że coś przyniesie? A ja nie zastanawiając się,
zamówiłem jeszcze posiłek? Byłem kłębkiem nerwów. Do jakiego stopnia grała
swoją rolę? Do jakiego stopnia udawała dla zabawy? Musiały minąć wieki, odkąd
sama przyniosła sobie herbatę. O ile kiedykolwiek to robiła.
Wstałem i wyszedłem przed drzwi celi. W głębi tunelu, w mdłym świetle
lampki oliwnej, zobaczyłem, że Otto przyparł Panią do ściany i wygadywał jakieś
bzdury. Nie wiem, dlaczego nie przewidziałem tego typu problemów, ale ona
chyba też nie brała ich pod uwagę. Na pewno nie po raz pierwszy znalazła się w
takiej sytuacji.
Otto stawał się nachalny. Ruszyłem, żeby przerwać ten incydent, ale po kilku
krokach zawahałem się. Pani mogła być zła, że się wtrącam.
W drugim końcu tunelu pojawiło się światło i po chwili rozpoznałem Elma.
Zatrzymał się obok mnie. Otto był zbyt zaabsorbowany, by nas zauważyć.
- Lepiej zrób coś - powiedział Elmo. - Nie potrzebujemy tego rodzaju
kłopotów.
Nie wyglądała na przestraszoną czy niezadowoloną.
- Myślę, że sama sobie poradzi.
191
Otto usłyszał  nie , którego nie mógł zle zinterpretować, ale nie przyjął go do
wiadomości. Próbował dobrać się do niej. Kiedy spoliczkowała go po kobiecemu,
rozzłościł się. Postanowił wziąć ją siłą. Gdy ruszyłem z Elmem w ich stronę,
zaczęła z taką pasją drapać i kopać, że Otto zwinął się na podłodze, jedną ręką
trzymając się za brzuch, a drugą za ramię. Ardath odeszła, jakby nic się nie stało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karpacz24.htw.pl